Powoli kończą mi się ritterowe must try, ale to dobrze. Mając na liście mniej rzeczy, których spróbować muszę, a więcej takich, które kupić chcę lub mogę, czuję się spokojniejsza. Przede mną jeszcze dwie zimowe edycje limitowane – Vanilla Chai Latte oraz Nuss-Kipferl – które… w momencie publikacji recenzji są już dawno za mną, a potem wolność. No, niezupełna, nadal bowiem wisi nade mną znajdująca się z boku bloga Wish List, ale to już inna bajka. Nie ten kraj, nie ten rodzaj słodyczy, nie te ceny, nie ten czas i tak dalej.
Vanille-Mousse
Przymus spróbowania Vanille-Mousse powstał w mojej głowie, zanim dobrałam się do jej siostry – Kakao-Mousse – aczkolwiek to podczas degustacji kakaowej tabliczki ostatecznie się utrwalił. Co prawda wiedziałam już, że musowa konsystencja jest wyłącznie apetycznym hasłem reklamowym, czekolada zaś dzieli się w dziwnym systemie trzy rzędy po trzy kostki, ale nawet to nie zdołało mnie zniechęcić. Kiedy więc Mistyffikacja wyjechała na jakiś czas do Niemiec, nie mogłam nie skorzystać z okazji.
Vanille-Mousse to bomba (waniliowych) kalorii, do czego zdążyłam się już przyzwyczaić. Ilekroć bowiem w ostatnim czasie sięgałam po jakiegoś Rittera, każdy witał mnie rozpiską jednostek biodrowych oscylującą w granicach sześciu setek. So naughty! Posępne myśli o ekspresowym rozroście tyłka przerwał mi na szczęście cudowny zapach słodkiej mlecznej czekolady i… w zasadzie to tyle. Wanilii nie wyczułam wcale, choć w mleczności czekolady było coś z Kinderków.
Czekoladowej polewy okalającej krem nie było zbyt dużo, tak naprawdę podziw budził jedynie spód. Lepiła się do palców i była dość miękka, plastyczna. W ustach rozpuszczała się w sekundę, zalewając kubki smakowe słodkim i mlecznym bagienkiem, choć niejednolitym, bo stojącym na granicy proszkowatości. Krem wyglądał sympatycznie, gdyż oprócz jasnego koloru prezentował światu ciemne kropeczki wanilii. Jego konsystencja przypominała tę z Kakao-Mousse, a więc była tworem margarynowo-oleistym, proszkowatym, leciutkim, tłustym i rozpływającym się w sekundę. Jedyny minus stanowił smak, który wprawdzie był waniliowy, ale w sztuczny, nieco plastikowy sposób.
Z przykrością stwierdzam, że w ostatnim czasie Rittery są dla mnie za słodkie. Nie dojadam tabliczek do końca, a nawet te ocenione kiedyś na 6 chi i więcej – Kokos, Nugat – nie wywołują we mnie żadnych głębszych emocji. Jem, bo jem. Albo raczej dlatego, że kończy się termin. To, co zostaje, bez bólu serca oddaję bliskim. Jednocześnie Vanille-Mousse oceniam nieco lepiej od kakaowej, nugatowej, a nawet kokosowej siostry. Mimo wysokiej słodyczy i sztuczności wanilii, coś mnie w niej urzekło. Myślę, że to ta oleista, leciutka konsystencja i ilość kremu w kostce. Mogłabym… chciałabym kupić ją ponownie.
Ocena: 6 chi
Ja mam w zapasach i waniliowa i kakaowa,musze cbyba je nisdlugo zjesc,szczegolnie te waniliowa.Masz racje,dla mnie tez Rittery sie zrobily ciut za slodkie,ale moze poprsotu my mamy bardziej wyrafinowane podniebienia XD
Ja i wyrafinowane podniebienie… :D Nie no, okej, podoba mi się!
Teraz wszystkie te Rittery nadziewane mnie przerażają. Pierwsze miejsca w składzie i ja odpadam. :P Nie chodzi o składniki same w sobie, ale wiem, że w tej sytuacji na pewno bym je wyczuła i, mimo że wróżką nie jestem, to tak coś czuję, że by mi nie smakowały. :>
Jak byłam dzieckiem i wszystkie koleżanki chciały zostać królewnami, ja marzyłam o byciu wróżką. Nadal denerwuje mnie słowo „królewna”. Już wolę księżniczkę. Ale off top :D
Ja zawsze jakieś wróżki rysowałam! Świetne są.
O niee, królewny i księżniczki to rzecz straszna! Nigdy mnie nie kręciły, haha.
Też rysowałam. Z moim talentem… :D
NIe ciągnie mnie do czekolad tego producenta ;P
Hmm, kiedyś bym napisała: żałuj, ale teraz w sumie spływa to po mnie. Są za słodkie, żeby polecać je z czystym sercem i z uporem ich bronić.
Lubię waniliowe produkty, ale te smakujące sztucznie średnio, jednak patrząc na cały opis czuję, że czekolada by mi smakowała, choć z pewnością i dla mnie by była za słodka :D
To po kostce do śniadania i masz dziewięć posiłków ;>
oooooo nie wierzę, aż 6 chi?! czekolada wygląda fajnie, myślałam, że w środku będzie gorzej niż na zdjęciu, ale wygląda fajnie, dużo nadzienia. To może i ja dołożę ją do listy dla ciotki. Właśnie mi przypomniałaś, od tygodnia odpisuję jej na list, idę się za to zabrac :)
Zdradź, czego sobie zażyczysz :)
Ta tabliczka w tajemniczy sposób mnie pociąga, chociaż widziałam ją w sklepie nie raz to nigdy nie zdecydowałam się ją kupić. Pewnie gdy w końcu najdzie mnie ochota to ją wycofają xD
Mnie się to wielokrotnie zdarzyło :/
Wydaje mi się że gdzieś kiedyś już jadłam to cudo, ale masz rację są zdecydowanie za słodkie
Gdzieś, kiedyś… Ja od dwóch lat mam jasne wspomnienia, kiedy, gdzie i jak jadłam słodycze ;)
Opis nadzienia mnie skusił. Co ja poradzę, że lubię takie margarynowe słodkie ulepki. Coś mi się wydaje, że by mi smakowała. Ostatnio w ogóle dokonałam wielkiego odkrycia, gdyż znalazłam w szafce Taty 3 Ritten Sporty Mini co mnie niebywale ucieszyło. Tylko zapomniałam ich mu skraść i cholerka nadal jestem bez słodyczy :( A ochota na słodkie nie maleje ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Idź i kradnij!
Ostatnio się złamałam z jednym ritterem, ale tak właściwie to już mnie w dużej mierze nie ciągnie tak do czekolad tej marki. Z musowej to chyba jadłam kakaową i chyba chociaż mi smakowała, to jakoś do wanilii nie czuję pociągu,
Biała z jogurtowym nadzieniem to też musowa.
Nuss-Kipferl – zakupiłam jakoś na początku roku, oczarowała mnie do reszty. gdybym mogła, to bym chyba kupiła cały kontener tej ritterki zostawiając w tyle mojego nugatowego faworyta. musisz spróbować, jest wyśmienita <3 co do opisanej wyżej – mógłby mi ktoś taką sprezentować, nie pogardzę żadnym ritterem oprócz gorzkich (deserowych) ;)
Cytat ze wstępu: „Przede mną jeszcze dwie zimowe edycje limitowane – Vanilla Chai Latte oraz Nuss-Kipferl – które… w momencie publikacji recenzji są już dawno za mną”.
ach, ta ślepota i roztrzepanie :P
Sądzimy, że jak nam ktoś jej nie położy przed nosem to nie znajdziemy chwili na jej spróbowanie xD
Z chęcią sięgnęłybyśmy po tą i białą z jogurtowym musem :)
Obie są w Hali Targowej, leniuszki :)
Raz tam byłyśmy i średnio nam się klimat zakupów spodobał :P Ale za to ze Studentską czekoladą wyszłyśmy :P
Za gorąco, za lepko i za… targowo? :P Taka specyfika hal targowych.
O coś w tym stylu xD
Jadłam ją już dawno,ale jakoś wolę tą wersje kakao . Zapomniałam o RS kokos a tak ja lubię:)
A za co bardziej lubisz kakaową?
A bo ja wiem jadłam ją na końcówce ciąży:) i może sentyment:)
I wszystko jasne :)
Wish List wymaga aktualizacji, jak nic. Każdy możliwy wariant to ryzykowne określenie. Mogłabyś dostać – takie tam pierwsze porównanie z brzegu – odpowiednik lodowej kanapki Oreo, śliwek w czekoladzie, czy tez słoną margarynę… tzn. toffi. Lepiej chyba zawodzić się na czymś nowym (a RS ma na bank sporo smaków dostępnych od czapy, tylko w Niemczech) ;)
Nie, nadal trzymam się wersji „WSZYSTKIE warianty” ]:-> A śliwki uwielbiam, to internauci i miłośnicy śliwek z Biedry nie lubią mnie :D
Kiedyś ją dorwę! Jak na razie skutecznie mnie unika, bo nawet w Almie nie widziałam :/
Bo w Almie jej nie ma.