Moja pierwsza w życiu wizyta w Aldi skończyła się opuszczeniem sklepu z czterema pysznymi deserami, do złudzenia przypominającymi Grand Desserty Ehrmanna, ale nie tylko. Towarzyszyły im dwa inne produkty, o których zakup nigdy bym siebie nie podejrzewała. Ponieważ moje wieczorne słodyczowe degustacje składają się z dwóch części: pierwszej – serka lub jogurtu, drugiej – czekolady, batona, ciastek, czy na co tam akurat przypada czas, siłą rzeczy staram się ograniczać tę pierwszą grupę do 200 kcal. Od czasu do czasu zdarzy mi się wspomniany już Grand Dessert, czyli ok. 250 kcal, ale najczęściej mieszczę się w limicie. Jeśli produkt przekracza owe dwie setki, albo nawet gorzej – trzy i więcej – od razu z niego rezygnuję. I nie ma takiej siły na świecie, która by… taaak, o czym to ja pisałam? Ach, że z Aldi wyszłam dodatkowo z dwoma deserami Lockerer Sahne-Soft-Pudding, których kaloryczność wynosiła kolejno: 301 i 319 jednostek w kubeczku.
Lockerer Sahne-Soft-Pudding Vanillegeschmack
Podczas oglądania deserów byłam pewna, że składają się z samej pianki, stanowiąc udoskonalony, bo nieco gęstszy i cięższy odpowiednik Sonaty Bakomy tudzież wycofanego Paradisa Dr. Oetkera. Nic podobnego. Kiedy otworzyłam wersję waniliową, zorientowałam się, że to całkiem solidna porcja ni to pianki, ni to budyniu. Deser był czymś pomiędzy, a więc gęstym i lepkim budyniem, do którego wpuszczono trochę bąbelków. Posiadał glutowate zacięcie, delikatnie trzęsąc ciałkiem na łyżeczce.
Zapach puddingu Vanillegeschmack był zapachem dopiero co przygotowanego waniliowego budyniu. Cudownym, słodkim, dość naturalnym (o ile budyń z proszku pokroju Słodkiej Chwili można nazwać naturalnym). Żeby go jednak poczuć, należało się wwąchać, na pierwszy niuch bowiem deser zdawał się neutralny, pozbawiony jakiegokolwiek aromatu. Konsystencją również przypominała budyń, będąc gładki jak pośladki niemowlęcia. Słowo daję, że proszku to on nie widział nigdy! Został wykonany na bazie mleka lub czegoś równie delikatnego, rozpuszczał się w sekundę. Z drugiej strony był naprawdę tłusty.
W smaku pudding okazał się głęboki, słodziutki (a nie słodki), znów przypominał mi zwykły, acz przepyszny waniliowy budyń. Wizualna piankowość nie przenosiła się ani na konsystencję, ani na smak. Gasła tuż po zetknięciu z językiem, pozostawiając tylko bąbelkowe muśnięcie. Całość niby przypominała dół Grand Dessertu, ale była dużo rzadsza, bardziej aksamitna i tłustsza. Albo jeszcze inaczej: całość przypominała deser typu Satino, ale była jednocześnie bitą śmietaną i znajdującym się pod nią puddingiem. Nie tylko miło się zaskoczyłam, ale byłam wręcz przeszczęśliwa, że jednak skusiłam się na te nadprogramowe kalorie.
Ocena: 5 chi
Brzmi pysznie, choć przez żelatynę nie kupię. W ogóle to ja chyba nigdy nie byłam w Aldim – jakoś nie kojarzę go w okolicy domu czy pracy… A Twoje wieczorne degustacje są pełne kalkulacji :)
Są. Ty też liczysz w swoich prezentowanych na blogu menu :P
Tak i czasami mam dosyć :D Na co dzień nie kalkuluję składu podwieczorków – ważę jedynie płatki, kasze, makarony, orzechy i jogurty, więc waga jest moją codzienną towarzyszką :P
A umiesz ocenić wagę na oko? Ja niestety nie :/ Wagi, odległości, wieku ludzi… niczego.
Mniej więcej, ale nie czuję się komfortowo jak nie mam dokładnie wyważonej porcji :/ Może to kwestia przyzwyczajenia i zżycia się z wagą, ale tak już mam. Jak czasem padnie bateria i na jakiś czas jestem odcięta od niej, to czuję taką niepewność :P
Ja mam zawsze baterię w zapasie :D
Ja też, ale jak ważę coś rano to nie mam w czas na przyszykowanie się do wyjścia wkalkulowanego czasu na wymianę baterii :D
Moja waga uprzejmie przypomina, że niedługo zużyje się bateria, więc trzymam ją w pogotowiu.
Widzę, że Królowa Puddingów w formie ;)
As always :P
Fajny,podoba mi sie ;) Szkoda tylko,ze nigdzie u mnie nie ma Aldi,bo juz bym kupila XD
Następnym razem, jak będziesz we Wro, lej na ZOO, Panoramę i inne przybytki kultury, zamiast tego leć do Aldi :D
Wygląda trochę jak zmiksowany kurczaczek wielkanocny. Brakuje tylko piór ;)
P.S. Wartości biodrowe na opakowaniu i tak są szacowane. Na bank było ich 199 :P
Były, na drugi dzień wychodziły w… :)
P.S. No i super, jadę po paletę!
Nieco piankowy budyń, niezła ciekawostka.
Nie ma to jak łamać swoje wyliczenia :)
Lepiej wyliczenia niż kości (wtf?).
W sumie to nawet teraz mam ochotę na taki pudding. Słodki, waniliowy, przypominający dopiero co zrobiony budyń na mleku. Fajnie, że wyczuwalna jest także śmietankowość, jakby śmietanka była wchłonięta przez deser. Dobrze, że wizualna piankowość nie zdominowała doznań smakowych. Skosztowałabym :)
Pozdrawiam.
Smakowałby Ci. Ten deser smakowałby każdemu (zdrowemu na umyśle :P).
Jesteśmy pewne, że tego deseru nigdy nie spróbujemy ale cieszymy się, że Tobie smakował i nie musiałaś się męczyć z jego smakiem jak i kaloriami :P
Nakarmię Was przez sen, nawet nie będziecie wiedziały :P
Bożebożeboże ostatnie zdjęcie to uczta dla oczu! Tak pięknej konsystencji nie widziałam nigdy, nawet jeśli w buzi 'nie działa’, to miło sobie popatrzeć *-*Nie spróbuję tego deserku z wielu powodów, ale będę go nosić w swoim kaczym serduchu :D
Poczekaj na jutrzejszy – tam dopiero zobaczysz konsystencję!
Drugi raz kupiłam :) i teraz mam je w lodówce:)
Trzymam kciuki, żeby w magiczny sposób nie zniknął, zanim się za niego zabierzesz :P
To jest jedna z tych rzeczy kiedy ja naprawdę baaaardzo rzadko zwracam uwagę na coś takiego jak diabelskie słowo -kalorie. :D Ale Ty to wszystko wiesz. :* Tak samo jak fakt, że już Cię kocham odrobinkę mniej za to że Ty masz Aldi, a ja nie. :D
Oj, oj. Wpadaj do Wro ;*
Zgadzam się z tym, że mają one zdecydowanie za dużo kalorii – ale to dlatego, że to taka wielka gramatura. Gdyby je sprzedawali w mniejszej – na pewno częściej bym je nabywała…
Mam to samo!
Musimy wysłać jakąś petycję!
Tak czytam 2 razy skład i już się cieszę, ale …nie, żelatyna jednak jest :/
Przykro mi :(
Nie wiedziałam, że w Aldi desery itp. mają. Noo, pewnie dlatego, że nie mam tego sklepu, a i tak bym do tego działu nie zajrzała, ale cóż. Brzmi w porządku, ale i tak bym się nie skusiła. Ja bym pewnie tylko na niego psioczyła.
Trudno tu mówić o jakimkolwiek dziale. Sklep jest mniejszy i mniej skomplikowany od Biedry. Jedna wielka (a w zasadzie to mała) hala, parę regałów w środku i już. Jak ktoś stoi po jednej stronie sklepu, to z drugiego doskonale go widzisz.
O nie, o ile dobrze to sobie wyobraziłam, to nie lubię czegoś takiego. Hala bez sensu i parę regalików. U mnie Lidl tak wygląda (tylko, że to wielka hala), a te półki jakoś bez sensu stoją.
Jak będę – choć na razie się nie zapowiada – i nie zapomnę, to Ci porobię foty. Ty też zrób mi Lidla.