Brownies to smaczna rzecz, zwłaszcza jak się je lubi. Tak, to bardzo mądre i odkrywcze zdanie. Musiałam je jednak napisać, gdyż po ostatniej recenzji, tej prezentującej czysto czekoladową wersję ciastek od Nature’s Bakery, zaczęłam się zastanawiać, czy nie przesadziłam. Może nie odebrałam produktu tak dobrze, jak powinnam? Może po prostu pulchne czekoladowe wytwory nie są moją bajką? Nie, to już brzmi absurdalnie. Rzeczywiście, nie należę do zagorzałych fanów amerykańskich brownies, ale jeśli są dobre – jak chociażby te z Lidla – nie pozostaję wobec nich obojętna. O czymś zatem musi świadczyć fakt, że po zjedzeniu dwóch sztuk Double Chocolate Brownie nie miałam ochoty na więcej. Ewentualnie na jeszcze jedną sztukę, tak dla upewnienia się i utrwalenia opinii. Tymczasem czekało mnie spotkanie z trzema kolejnymi wariantami, w tym ze znienawidzoną miętą i obmierzłymi malinami. Zaczęłam od tej pierwszej.
Double Chocolate Brownie Mint
Są ludzie, którzy kochają karmel (ja). Są ludzie, którym smakuje masło orzechowe i nie muszą bać się uczulenia (ja). Są ludzie, którzy potrafią zjeść całą tabliczkę mlecznej czekolady i nie umrzeć z zasłodzenia, a kolejnego dnia rzecz powtórzyć (ja). Są też i tacy ludzie, który wielbią połączenie czekolady z miętą (bardzo, bardzo nie ja!). To właśnie o tych ostatnich ludziach myślałam, otwierając drugi z otrzymanych kartonów pełnych Brownie. Trochę im zazdrościłam, a trochę ich przeklinałam. Otóż gdyby nigdy się nie urodzili, nie istnieli, nie obnosili się ze swoim dziwnym gustem, ja nie musiałabym cierpieć.
Pamiętacie, jak w ostatniej recenzji uznałam, że z tym nadzieniem w Brownie od Nature’s Bakery to jakiś przekręt? Po otwarciu wersji Mint zdania wcale nie zmieniłam. Niby od wewnątrz widać było zmianę koloru, która sugerowała także odmienność konsystencji, ale po przełamaniu ciastek i spojrzeniu na przekrój stało się jasne, że to jedno i to samo ciało. Ciało pachnące intensywnie, słodko, orzeźwiająco, miętowo i czekoladowo zarazem, gęsto. Ładne, lecz wcale nie jak miętowo-czekoladowe słodycze, raczej jak masa, na którą łowi się ryby (jedni w dzieciństwie zajadali się Kinderkami, inni podbierali tacie ciasto dla ryb, cóż).
Ciastka – przypominam: folijka zawiera dwa – były pulchne, twardawe, jędrne, zwarte i gęste. Niezbyt wilgotne, raczej w typie suchego piernika. Pierwszy gryz uświadomił mi, że zapach nie był ani trochę zwodniczy – tu naprawdę znalazło się sporo mięty. A przez sporo rozumiem spoooro. Nie obyło się też bez odnalezionej w Brownie Chocolate nuty makowca, która podziałała na mnie łagodząco i uspakajająco. Po ustach walały się daktylowe farfocle, a między zębami chrupały kryształki cukru. Ponownie były to elementy, przez które nie mogłam uznać Brownie za produkt dobry i godny polecenia.
W Double Chocolate Brownie Mint nie odnalazłam nuty alkoholu (likieru) ani olejku. Chyba że mięta była z olejku, nad tym się specjalnie nie zastanawiałam, pragnąć pozbyć się jej z kubków smakowych jak najprędzej. Ciastko okazało się łagodne i orzeźwiające, ale zbyt miętowe i zdecydowanie za suche. Co i tak byłabym w stanie znieść, gdyby nie cukier trzaskający pod zębami – element dyskwalifikujący produkt już na starcie. Po upieczeniu sztuki konsystencja się poprawiła, ale nadal nie byłam urzeczona. Wyszło lepiej niż w Quest Barze Mint Chocolate Chunk, ale nieporównywalnie gorzej niż w Fig Barach.
Ocena: 3 chi
Ja bardzo lubię dobre brownie w czymś, np. w lodach. Samo w sobie… jadłam może ze dwa razy w życiu, bo po prostu ciasta aż tak mnie nie pociągają, ale też lubię. Czuję jednak, że z fig bar’ami brownie bym się nie polubiła.
Mięta, mimo że w zasadzie ją lubię, ni jak mi nie pasuje do nich. Ani w sumie do brownie jakiegokolwiek. Daktylowe farfocle – i po co jeszcze im tam ten strzelający cukier? Eh, jakby nie można było dać więcej farfocli. I trochę kosztem mięty, bo jak jej za dużo, to nawet ja (która, przypominam, miętę lubię) czasem nie daję rady (ostatnio do sałatki za dużo liściorów mięty wwaliłam… nigdy więcej aż tyle).
To nie są Fig Bary, tu nawet nie ma fig!!! Farfocle są okropne, tak jak cukier.
Dla mnie wszystkie takie batoniki to fig bar’y; małą literą, jak nazwa pospolita. :P
„Brownies to smaczna rzecz (,,)” – trzeba najpierw zjeść brownies a ja tego nigdy nie zrobiłam ;P
„Są też i tacy ludzie, który wielbią połączenie czekolady z miętą (bardzo, bardzo nie ja!). ” i ja… pamiętam jak moja mama kupowała takie czekoladki pastylki miętowe na wagę – nie rozumiałam jak można to zjeść :P A fe… ciastko o którym piszesz również mnie nie zachęca tym bardziej, ze pod zębami czuć „kryształki cukru” a fe…. Jestem ciekawa jak pozostałe smaki i będę czekać na recenzje :)
O nie, te pastylki (Wawel), jak i całe kartoniki (After Eight) są straszne.
Bardzo interesowała mnie ta wersja Fig Bara,szkoda,ze tak słabo wypadła :/ Mimo wszystko chce ją XD
Fig Barów w tej recenzji brak.
Oj,ale wiesz o co mi chodzi XD Ja te firme kojarze tylko z nimi :)
Ja też nie lubię połączenia czekolady z miętą, ale od biedy zjem i nawet pamiętam, jak kiedyś w jednej z restauracji po obiedzie dawali takie wafelki w miętowej czekoladzie i mi nawet smakowały. Ale nie zmienia to faktu, że sama z siebie nigdy nie kupiłam miętowej czekolady. Mam za to w domu czekoladki deserowe z nadzieniem miętowym Nestle, chyba tata gdzieś dostał – teraz mi się o nich przypomniało jak przeczytałam recenzję i poszłam sprawdzić czy się nie przeterminowały :P
Zjedz :D Wafelki akurat brzmią ciekawie, choć pewnie i tak by mi nie smakowały.
Nie nie i jeszcze raz nie . Nie cierpię mięty w słodyczach ble za nic w świecie bym tego nie zjadła
No, taki entuzjazm mi się podoba :D
Z jednej strony brownie, które lubią, a z drugiej miętą, którą czasami lubią a czasami nie. Ten „Fig” bar miałby szansę zdobyć tytuł najdłużej leżącego produktu w szafce, czekając aż bym nabrała na niego ochoty.
Hmm, miałam kilka znaaaacznie gorszych rzeczy, o czym na blogu pewnie we wrześniu :P
Wszystkie te raw sraw bary kocham, ale omijam szerokim łukiem wszelkie czekoladowe, bo dla mnie są zbyt kakaowe. Dla mnie czekolada musi być mleczna, słodka, śmietankowa. Tego jednak bym zjadła i nawet podwójna czekolada by mnie nie zniechęca gdyby nie ta mięta. Ja naprawdę nie rozumiem jak można lubić połączenie czekolady z miętą. To tak jak jeść czekoladę podczas mycia zębów.
To nie raw, on jest normalnie wypiekany.
Zazdroszczę mimo to ;) Strasznie chciałabym ich spróbować!
Nie wystawiłabyś dobrej oceny, ale rozumiem.
Bleeeeeeeeeee <- i tyle w temacie :P Po jednej kostce miętowego Rittera miałam ochotę wypluć gębową zawartość razem z językiem i wargami, także ten.. Brownie w wersji 'fit' czyli suszonoowcowej to dla mnie fajna sprawa (fajniejsza niż klasyczne, także nie szaleję za nim), szkoda, że im nie wyszło.
Miałam podobne odczucia co do Rittera :P
No cóż, mnie chyba nic nie jest w stanie zniechęcić do połączenia mięty z czekoladą. Nawet Carbrite o tym smaku mi pasuje, więc bardzo, bardzo chcę teraz spróbować tego brownie. ;)
Nie znam Carbrite, musiałam zgooglować. Jadłam tylko Questa (i był niedobry).
Chciałabym spróbować, ale tylko wersję czystą. Domowe Brownie kocham całym sercem, ale mięta, maliny, nie, podziękuję :)
Czysta wychodzi tylko ciut lepiej od smakowych :/
Fig Bary bez Fig Barów. Spalone kruszone ciacho (pycha) z nieokreśloną miętą (tak bardzo nie pycha). Kupiłbym jedynie gdyby dodawali go do czegoś innego. „Kup rogalika za 2,99zł lub rogalika z dc za 2,89zł”.
Raczej mało prawdopodobne :D
Jedyną rzeczą, która mogłaby mi w tym ciastku przeszkadzać to może fakt, że jest nieco zbyt suche. Mięta i czekolada? Nie mój ukochany smak, ale też nie wybrzydzam. Lubię. Choć nigdy nie rzucałam sie na czekoladki After Eight czy tego typu różności.
Pozdrawiam.
A lody i jogurty w wariancie mięta-czekolada? ;>
Nie no, zniechęciłaś mnie całkowicie po porównaniu tego brownie do jakiejś masy, która jest przynętą na ryby. Co jak co, ale nic nie obrzydza mnie tak bardzo jak porównanie do ryb, robali, do zapachu ryb, morza, alg.. OLGA! Jak mogłaś :P
Czyli już nie chcesz? ]:->
Ja bym kobietko mimo wszystko chetnie je zjadła:)
A potem Twoje kubki smakowe by cierpiały :P
I już wiemy, że mięta w takich słodkościach do nas zdecydowanie nie przemawia ;)
A Brownie Mint będziecie chciały?