Miliony lat temu, gdy jeszcze nie znałam Ritter Sportów i dopiero podchodziłam do pierwszych wariantów, zakupionych w formie miniatur, skrupulatnie odnotowywałam sobie, który jest lepszy, który gorszy, no i oczywiście dlaczego. Nie chce mi się wracać do tamtych recenzji, ponieważ wszystkie zmysły płaczą na samą myśl o jakości starych zdjęć (poza tym to było dawno i nieprawda). Pamiętam jednak, że szczególnie przypadła mi do gustu wersja Kakao-Keks. Dopiero po niej spróbowałam małego Knusperkeksa, którego w razie zakochania mogłam kupić w zwykłej, 100-gramowej tabliczce. Niestety, on posmakował mi dużo mniej od ciemnego poprzednika. Jak to się mówi: biednemu zawsze wiatr w oczy.
Knusperkeks
Poza wielkim minusem, mianowicie takim, że nie jest Kakao-Keksem, Knusperkeks ma też swoje plusy. Zacznijmy od szaty graficznej, która wygląda oryginalnie, pięknie i apetycznie. Dalej mamy skojarzenie z 3Bitem, który jest cudownym batonem, smakowo jednym z moich ulubionych wśród dostępnych na polskim rynku. Kolejną zaletę stanowi treściwość czekolady, na której wreszcie można porządnie zawiesić ząb. Na końcu znajduje się niska jak na Ritter Sporta kaloryczność (555 kcal/100 g). I jak tu narzekać?
Knusperkeks jest godnym, bo zatwardziałym i upartym zawodnikiem. Nie tylko długo stawia opór nożowi, ale i samo łamanie go przysparza rywalowi nie lada trudności. Pachnie mleczną czekoladą, i w zasadzie to tyle. Herbatnika nie wyczujemy przy pierwszym podejściu, podobnie jak kremu. Dopiero po spokojnym i rzetelnym wwąchaniu się na jaw wychodzi krakresowa nuta, znana chociażby z milkowych tabliczek LU i Tuc. Jest to połączenie pszennego chrupacza z nutą soli.
Czekolada jest słodka, ale dużo mniej niż w recenzowanych ostatnio tabliczkach (Nugacie i Joghurcie), a także w jedzonym kilka dni wcześniej Kokosie. Jestem tego pewna, choć nie wykluczam, że to zasługa braku typowego kremowego nadzienia. Czuć mleczność i kakao, jak zresztą w każdym Ritterze. W konsystencji czekolada jest przyjemnie gęsta i bagienkowa. Skrytego pod nią kremu nie da się wygryźć i nie posiada on smaku własnego. Jest tłusty i zwarty, wcale bym się nie zdziwiła, gdyby ktoś zupełnie go przeoczył. Ciastko z kolei jest idealnie kruche, maślane, mączne, delikatnie słodkie, odpowiada herbatnikom BeBe.
Rozpieszczona cudownością wspomnianego juz 3Bita oraz jedzonej nie tak dawno Milki Choco & Biscuit, Ritter Sportem nie mogłam zadowolić się w pełni. Knusperkeks uznałam za czekoladę dobrą, ale jedynie dobrą. Krem, który nie posiadał smaku własnego, powinien być mleczny i delikatny, bagienkowy. To z kolei wpłynęłoby na odbiór całości, która prezentowałaby się bardziej aksamitnie i z jednej strony miękko, z drugiej chrupiąco. Jeśli jednak producent rzeczywiście nie chciał iść w stronę herbatnikowych czekolad już na rynku istniejących i zależało mu na wyprodukowaniu tabliczki twardej, powinien był uwydatnić ten aspekt, wybierając herbatnika większego i grubszego. Obecny niestety nie sięga brzegów czekolady, przez co po bokach zostaje irytująca wolna przestrzeń.
Ocena: 5 chi
Rzeczywiście szata graficzna opakowania wygląda apetycznie ale jakoś w ogóle nie mam potrzeby zakupu i spróbowania tej tabliczki :P
Ja już też nie ;)
Ja jadlam tego Kakao-Keksa i kakaokeks lepszy,masz racje XD Ale ta tabliczka tez by mi smakowala :D
Nie próbowałaś tej jeszcze?! W sumie niewiele straciłaś, lepiej kupić 3Bita.
Mimo, że nie lubię RS, to coś czuję, że wersja z kakaowym ciastkiem miałaby akurat u mnie duże szanse. Co do tej… Sama nie wiem. Swego czasu kochałam 3Bit’y, potem nie mogłam na nie patrzeć, potem stały mi się obojętne i właściwie teraz mam do nich obojętny stosunek jak do całej reszty batonów – nie kupuję i nie obchodzą mnie.
Jednak krakersowa nuta? Kurde, pamiętam, że TUC’i kochałam, a Milka z nimi mi smakowała (albo inaczej: smakowały mi krakersy, a czekolada schodziła na bardzo daleki plan).
Kolejny akapit utwierdza mnie w przekonaniu, że do nadziewańców RS daje gorszą czekoladę, a ta u mnie podchodzi pod czekoladę z dodatkiem (jak te z orzechami itp.), więc…
dobra, postanowienie: jak znajdę któregoś RS z ciastkami w dobrej cenie to kupię, żeby chrupać na szlaku. Jak nie, to płakać nie będę, ale wiem, że od cukru i margaryny (i mąki!) nie umrę.
Poszukaj na targu miniatur z ciemnym herbatnikiem, tej nie bierz.
Nie wiem co myśleć o tej czekoladzie bo mnie nie kusiła ona nigdy,ale z drugiej strony czemu nie spróbować jej?
Wiesz, że w ten sposób można powiedzieć o wszystkim? :P
U mnie to tylko dotyczy słodyczy:)
Dobrze dla Twojego zdrowia i życia :D
Nie zachwycił mnie ten ritter, ale nie mogę też napisać, że był nie dobry – po prostu nie mój smak. A co do szaty graficznej to w ogólnym rozumieniu faktycznie przyjazna, ale jak się nie lubi czekolad z ciastkiem w środku, to inaczej się na to patrzy ;)
Ach, z tej perspektywy nie potrafię spojrzeć, bo ja lubię.
A ja jakoś nigdy nie lubiłam 3bita :P Może dlatego, że kojarzy mi się z latem czyli z gumową czekoladą i zwietrzałym herbatnikiem xd Tym bardziej ritterowa wersja max mnie nie pociąga, ale wiesz za co teraz bym zabiła? Te ciastka holenderskie oblane czekoladą ;w;
Od holenderskich lepsze Digestive (ommm <3). A z latem kojarzy mi się tylko 3Bit z colą i rumem oraz Pina Colada (dwie wersje limitowane, jedna gorsza od drugiej).
Pamiętam, że mi wybitnie nie podszedł ten Ritter. Całkiem możliwe, że dostałam zepsutego herbatnika, bo ciastko było koszmarne w smaku.
O nie, najgorzej :D
Z jednej strony dodałabym do tego mleczne nadzienie, ale z drugiej – nie no, takich wariantów jest mnóstwo począwszy od 3bita do Milki. To w sumie kakao jest ok. Ja to wolę herbatnik z czekoladą niż czekoladę z herbatnikiem, ale to połączenie nie może się nie udać niezależnie w jakiej konfiguracji. :-)
„Począwszy od 3bita do Milki” – wymień więcej ;>
Kurde. Ciasteczka BeBe. Kurde. To nie jakiś herbatnik ze sklepu. To nie pierwszy z brzegu maślaniec. Porównanie do Be Be to spore ryzyko, bo jeśli kwadratowa masakra kaloryczna nie będzie posiadało „tego czegoś”, to hmmm. Lepiej nie pisać ogólnie. To jakby komuś obiecywać Milkę a dać kuźwa ulepione kupsko ze zsiadłego mleka, startego cuchnąca szmatą z linii produkcyjnej kakao i coś tam jeszcze. A! Dorzucić stęchłe owoce.
Nie dość, że naszła mnie ochota na 3Bita, to jeszcze na BeBe. Idę stond.
Podtrzymuję porównanie do Bebe. To bardzo specyficzny pod względem konsystencji herbatnik, a ten w prezentowanym Ritterze jest taki sam.
P.S. Kupsko :D
Pamiętam, że bardzo mi smakowała i chętnie kiedyś do niej wrócę, czy się rozczaruję? Zobaczymy xD
Kakaokeksa niestety nie jadłam.
To lepiej poluj na Kakaokeksa, zamiast robić powtórkę tego.
3 bit <3 Jeden z moich ulubieńców, którego wieki nie jadłam. Trzeba będzie sobie go koniecznie przypomnieć. Co do czekolady – kusi, ale tylko trochę, bo ogólnie to skład mi się nie podoba…
Ja też sto lat nie jadłam 3Bita. Mam nadzieję, że przez ten czas nie zamieszali w składzie (i smaku).
Ta tabliczka faktycznie jest wyjątkowo udana ;) Pamiętam, że gdy pierwszy raz ja dostałam to zjadłam cała na raz :D
Teraz już Ci się to nie zdarza, co? ;>
Teraz juz nie ;)