Czekolada z bekonem? Czemu nie! Tylko może niekoniecznie na moim blogu… Albo może jednak na moim? Gdyby nie dwójka miłych znajomych, podobne dylematy nigdy by mnie nie spotkały. Jeść, nie jeść? Pisać, nie pisać? Publikować, nie publikować? Ciemna czekolada jest w porządku, lubię ją nawet bardziej niż białą (choć nadal nie bardziej niż mleczną), ale… z mięsem?! Na dodatek z bekonem, którego nie tykam nawet samego? Zresztą bekon jeszcze brzmi znośnie, tak brytyjsko. Dopiero kiedy przetłumaczę go sobie na polski boczek, od razu przed oczami stają mi Kiepscy i ich delikatnie nienadający się na modela sąsiad. I ja bym miała zjeść coś takiego? Ohyda! A to i tak dopiero początek. Jak zostało zapowiedziane, znajomi znajomego z podróży po Ameryce mają mi przywieźć lokalne dziwactwa. Póki co to tylko obiecanki-macanki, jak głosił napis na jednej z kart do gry Flirt, ale jeśli wymiana dóbr dojdzie do skutku, pewnego dnia mogę was zaskoczyć jakąś stopą Yeti w czekoladzie albo Oreo o smaku window shoppera z czarnej dzielnicy.
Mo’s Dark Bar
Na szczęście to tylko jedna kostka – powtarzałam sobie, z niepewnością spoglądając na otrzymany fragment czekolady. Na zaskakująco i cudownie ciemnej tafli spostrzegłam przepiękne wzorki – całość tabliczki musiałam sobie wygooglować, rzeczywiście producent się postarał! – a w środku, czyli w przekroju, jasne kawałki… cóż, mięsa. Ponadto piękne było samo opakowanie (kartonik). Czcionka w logo przypominała estetykę filmów mojego ukochanego Tima Burtona, a szata graficzna była schludna i jednoznaczna.
W zapachu Mo’s Dark Bar czuć było przede wszystkich mięcho. Kawał dobrze uwędzonego, suchego, zwęglonego mięcha. Był to aromat ciężki, zawiesisty i dymny, nie do pomylenia z jakąś tam delikatną drobiową wędlinką z supermarketu. Dopiero w tle migotała ciemna czekolada, czyli podwyższony względem przeciętnych tabliczek procent kakao (czekolada zawierała dokładnie 62% kakao). Tak jak się domyślałam, zapach ten pochodził od jasnych elementów, które były słonymi mięsnymi chipsami.
Ciemna czekolada była wyraziście kakaowa, a równocześnie bardzo słodka, w konsystencji plastyczna, aksamitna, bagienkowa, minimalnie proszkowata. Co ważne, nie próbowała skupić na sobie uwagi, przodem puszczając mięcho. Cudownie uwędzone, ale niestety również intensywnie słone. W pewnej chwili wydawało mi się nawet, że pomiędzy kawałkami bekonu znajdowały się osobne kryształki soli. I tak na dobrą sprawę… był to jedyny minus tabliczki Mo’s Dark Bar. Z sekundy na sekundę, kiedy aksamitna kostka rozpuszczała się na języku i uwalniała swą dymną mięsistość, byłam coraz bardziej oczarowana. W końcu żałowałam już nie tylko soli, ale i tego, że znajomi zostawili mi zaledwie kostkę. Jeśli tylko będę miała okazję, sięgnę po całość.
Ocena: 5 chi
Oj nie,nie zjadlabym :p Nawet jak jeszcze nie bglam wegetarianka,to nigdy nie jadlam boczku ani bekonu xD
Mnie też boczek obrzydza, nawet przytoczyłam historię. Uwierz, że czekolada trzymała poziom. A że nie spróbujesz? Cóż… WIĘCEJ DLA MNIE! :P
Wiem,przeczytałam te historie,dlatego tez opisałam swoje odczucia XD ale masz racje,wiecej dla ciebie ;)
Spoko, spoko. Tak tylko zaznaczyłam, bo czasem jak powtarzam w komentarzu coś, co już napisałam w recenzji, to mi głupio, że gadam dziesięć razy to samo :P
Nigdy w życiu nie jadłam bekonu i chyba nie chcę próbować – czekolada mnie w ogóle nie zachęca, choć to na pewno ciekawy smak – ciekawe, że ludzie wpadają na takie mieszaniny :D
Ciekawy i pyszny smak!
Aaaaa!!! Muszę ją mieć! Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że tak Cię zaintrygowała :)
Ja nawet bardziej :P
Moja mama kiedy czasem zobaczy w amerykańskich programach zobaczy na jakie cierpią fobie i jakie mają „odchylenia” itp. mówi, że to dziwacy” ale na czekoladę z boczkiem to nigdy by nie wpadła – zresztą ja też :P W ogóle mnie nie zachęca i nie ciekawi i nie ciekawiłoby nawet w czasach kiedy jadłam mięso bo za nim nie przepadałam a już zwłaszcza za boczkiem itp. A fe….
Rozumiem tok myślenia, ale czeko i tak jest pyszna ;)
W życiu bym nie pomyślała, że zobaczę tę czekoladę u Ciebie i to z taką wysoką oceną. Nie dziwię się, że Cię zaciekawiła i posmakowała, bo Vosges to naprawdę pyszne czekolady. ;) Aż tak pyszne, że chyba nasze gusta się pokryły. Jednak u mnie… pewnie zdobyłaby jeszcze wyższą ocenę, bo sól.
Jak bardzo ja ją chcę! Jadłam mleczną wersję i bardzo żałowałam, że akurat ciemnych nigdzie nie widziałam, bo z chęcią bym je ze sobą zestawiła. Trudno, może jeszcze kiedyś będzie mi dane jej spróbować.
Byłam pewna, że jadłyśmy tę samą. Ach ta starość, mózg traci świeżość :P Ale w takim razie muszę napisać, że mlecznej też bym spróbowała, choć cieszę się, że jednak miałam ciemną.
Ciekawe co by było jakbyś zjadła całą tabliczkę. Moją mięsną tabliczkę po 2-3 kostkach oceniłam pozytywnie, dopiero z każdym kolejnym kawałkiem czułam, że to jednak nie moje smaki. Ale oceną mnie zaskoczyłaś, spodziewałam się może najwyżej 3 ;)
Nie wykluczam, że mała ilość zadziałała na dużą korzyść :)
Już szykowałam się na widok chi ze wstążką, co najwyżej dwa psiaki, a tu takie zaskoczenie. Opakowanie podoba mi się nawet bardzo, ale za czekoladą nie będę szaleć i szukać gdzie ją zakupić, boczek, bekon, jak zwal tak zwał, ale obrzydza mnie na samą myśl, zresztą, podobnie jak Ciebie (przed jedzeniem) :D
Cieszę się, że ją dostałam i życzę Ci, żebyś też kiedyś dostała. Sama nie kupisz – okej, ale jak wpadnie Ci w łapki i spróbujesz, to sądzę, że miło się zaskoczysz :)
Z ciekawości oczywiście, że bym spróbowała. Nie takie już rzeczy próbowałam, ze względu na moją ciekawską naturę. :D Czy by mi smakowało ciężko powiedzieć. Pewnie oczarowana bym nie była, bo ciemna to nie moja bajka, ale ze względu na pomysł pewnie jestem na tak, bo to przynajmniej coś niebanalnego. I mi akurat sól pasuje tu bardzo. Taka kropka nad i. Nie wiem jak ze smakiem, ale sam zamysł jest dla mnie trafny.
„Nie takie już rzeczy próbowałam” – POWIEDZ O TYM COŚ WIĘCEJ :D
Ja tam bym chciała spróbować. Mam nietypowe gusta smakowe i czasem potrafię zagryzać z pozoru niepasujące do siebie smaki i się nimi delektować, więc spróbowałabym. Ale swoją drogą ktoś miał fantazję – mięcho i czekolada? No, no ;) Pozdrawiam.
A co takiego nietypowego zagryzasz? :)
Przeszłabym obok tej czekolady tak z…. no kilka kilometrów – byle dalej. :> Boczku nie jadłam chyba nigdy i to się nie zmieni. Pomysł na czekoladę w zasadzie ciekawy… Ale nie jest tak zaskakujący, gdy widziało się już czekolady z kawałeczkami (?) z ryby, czy czegoś podobnego. >. <
Z rybą też bym spróbowała. Tylko z krwią mnie obrzydza.
Jedna kosteczka,ale zdjęcia mega apetyczne ci wyszły:) . Chcę ją:)
No nie? Bo fotogeniczna bestia była :)