Muller, Mullermilch Banana Choc

Nie kupię więcej Mullermilcha. Opamiętałam się i nie kupię, tak jak przestałam kupować nowości z serii Riso. Nawet jak będę w sklepie i przypadkowo zobaczę, to i tak nie kupię. Będę silna. Ale ładna butelka! Nie, nie kupię. I cena taka przyjemna. Nie kupię i koniec. Szkoda, banan mi smakował. Czekolada też, w końcu oba warianty otrzymały najwyższe oceny. Tak czy inaczej, nie zamierzam kupić. Nie tylko nie zamierzam, ale na pewno nie kupię. Bo nie lubię napojów mlecznych. Tylko mi kolejkę jogurtów zapychają. Bez sensu. Dlatego nie kupię. O, a jednak jest. Jak ładnie sobie stoi, samotnie i z boczku chłodziarki. Może by tak jednak…

Muller, Mullermilch Banana Choc (1)

Mullermilch Banana Choc

Limitowane Mullermilchy mają to do siebie, że są bardzo ładne. Gdyby nie szata graficzna, na pewno bym ich nie kupowała. Zresztą dziś prezentowanego wcale nie kupiłam, tylko jakoś tak samo wyszło, że ręka wystrzeliła w przód, palce złapały, a koszyk naszykował się na przyjęcie nowego produktu. Sami rozumiecie, to nie była moja wina. Skądinąd bananowo-czekoladowy napój od Mullera to taka nowość-nienowość, był on bowiem dostępny parę lat temu. Żeby sprawdzić dokładną datę i móc wam ją podać, wpisałam w wyszukiwarkę nazwę i natknęłam się na… własną recenzję.

Tak, grunt to kupić jakiś absolutnie nowy produkt, sądzić, że nigdy wcześniej się go nie spotkało, a potem obfotografować i opisać tylko po to, żeby zorientować się, że własnym blogu już istnieje jego recenzja. Podobnie czułam się w chwili, gdy prowadziłam z Mistyffikacją rozmowę na temat kokosowych Michałków z Wawelu i stwierdziłam, że takie raczej nie istnieją. W dowodzie M. pokazała mi mój własny tekst i ocenę. Brak słów. Starość? Przemęczenie? Przeładowany system? Albo wszystko naraz.

Muller, Mullermilch Banana Choc (3)

Rozpaczliwie próbowałam wynaleźć jakieś różnice w starej i nowej wersji bananowo-czekoladowego Mullermilcha, takowych jednak nie było. Ten sam skład, ta sama rozpiska kalorii. I co teraz? Publikować, nie publikować? Ostatecznie zdecydowałam się na opcję pierwszą, bo w poprzedniej recenzji napisałam, że kilka dni po wypiciu kompletnie go nie pamiętałam.

Notatki z 2015 roku były jednak dobre. Kolor napoju okazał się czysto czekoladowy, zapach czysto bananowy (z syropu na kaszel dla dzieci), ale z nutką kakao z czasów dzieciństwa. W jednolitym i gęstawym płynie znajdowały się ciemne kropki czegoś, sam płyn zaś powodował cierpkość na języku. Smak był głównie i intensywnie bananowy, wyraźnie słodki, ostrawy (alkoholowy: acetonowy lub spirytusowy). Kakao majaczyło w tle, z zamkniętymi oczami w ogóle bym nie zgadła, że owoc stanowił zaledwie połowę duetu. A ponieważ banany, nawet sztuczne, bardzo lubię, tym razem wystawiam wyższą ocenę.

skalachi_5Ocena: 5 chi
(chi w dół za brak czekolady)


Skład i wartości odżywcze:

Muller, Mullermilch Banana Choc (2)

34 myśli na temat “Muller, Mullermilch Banana Choc

  1. Też czasem zapominam o czym pisałam na blogu :D
    Do muller milchów mnie nie ciągnie – mogłyby krzyczeć z chłodziarki, a ja i tak nie podejdę i nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz go piłam :P

  2. Widziałam,ale jakos teraz po nabiale sie gorzej czuje,znowu wróciło mo uczulenie na mleko z dzieciństwa :( Wiec nie moge wypić.A teraz w Zbce zrobili takie nowe Muller Milchie np.kokos-biała czekolada-migdał i biała czekolada-kokos-malina(Cy jakos tak XD)Trn pierwszy piłam,a chce drugi i nie mam jak :( Tak samo jest w Żabce Muller Mix z kawowymi kulkami nowy :c

  3. Sama również nie zawsze pamiętam jakie słodycze już recenzowałam czy jadłam. Starość ;)
    Temu smaku podziękuje. Od czasu biedronkowych testów czuje wstręt do połączenia aromatu bananowego z czekoladą.

  4. Chyba sobie zmiksuję banana z mlekiem i dodam roztopioną czekoladę, bo w sumie by się wypiło, a wiem, że ten Mullera (jak inne kupne) mi nie posmakuje.

    Szata graficzna mi się nie podoba. Te prążki jakby wołały „JESTEM TANI! KUP MNIE! może nie umrzesz po spożyciu”. :>

    A co do opisywania… mi się czasem zdarza zapomnieć, co o danej rzeczy pisałam. Jeśli chodzi o te zwyklaki… to w sumie nie przywiązuję do nich wagi, więc gdybym je jeszcze kupowała, pewnie taka sytuacja miałaby i u mnie miejsce. Dobrze więc, że porzuciłam kupowanie ich na stałe. :>
    Swoją drogą, takie coś nie jest głupie. W końcu mogli zmienić skład czy coś i warto napisać, jak jest w rzeczywistości.

      1. Właśnie nigdy czekolady tak nie dodawałam i jestem ciekawa, jakby to wyszło. W końcu u mnie eksperymenty są bez końca. :P

  5. Ja ich nie kupuję, bo nie piję takich rzeczy, ale zauważyłam mimo wszystko, że Muller ostatnio bardzo dużo nowości ma. Zawsze w Żabce jakaś nowość się pojawia :)

  6. Banan z czekoladą to połączenie stare jak świat, które NIE MOŻE się nie udać. W formie płynnej też nie spodziewałam się aby było coś nie tak. Mnie za to kuszą niesamowicie te najnowsze limitki Mullermilch… z białą czekoladą. *_*

  7. Kiedy byłam mała często piłam klasycznego, czekoladowego Mullermicha, bardzo go lubiłam, a zawartość butelki znikała w ciągu jednego dnia. W końcu, będąc z mamą na zakupach nie włożyłam go do koszyka, następnym razem też nie, i tak do dziś. Przejadł (przepił?) mi się, teraz nie mogę na nie patrzeć :)

  8. To ja nawet miałam wrażenie że już o tym wariancie u Ciebie czytałam, więc tak wchodzę i what the.. :D Fajnie że smaczny, fajnie że fajny, ale ja Mullermlekom mówię „nie” i kropka. Myślałam nad kupnem nowego jogurtu, ale jakoś nie mogę się przemóc.

  9. Uwielbiamy banany jednak nadal owocowe aromaty u nas nie przejdą :/ Tym bardziej sztuczny banan na równi z malinami tuż przed truskawkami jawi się jako czyste zło :P
    Też mamy momenty kiedy zastanawiamy się czy dany produkt już się u nas pojawił czy może jadłyśmy go jeszcze przed powstaniem bloga… ale nam jest łatwiej bo co dwie głowy to nie jedna xD

  10. Ja się wyleczyłam z Mullera jak ostatni raz (100 lat temu) kupiłam jakąś edycje limitowaną (oczywiście po dłuższych poszukiwaniach). Potem nie miałam na nią ochoty, więc leżała w lodówce tak długo, aż się przeterminowała i w końcu wyrzuciłam. Nie lubię płynnych kalorii i już.

    PS: lubię jak o mnie wspominasz w recenzjach : )

    1. Mówiłaś mi o Mullermilchu, którego kupiłaś i stał (to był ten orzechowy – Noccioli), bo mój też czekał wówczas na wypicie. O tego chodzi?

      P.S. Musimy więcej rzeczy robić razem, to będziesz częściej. Tylko nieee wyjeeeżdżaj ;(

      1. Tak! Kupiłam go potem jeszcze raz i znowu się przeterminował, ale tym razem zmusiłam się i wypiłam. Niby był dobry, ale po prostu mleka smakowe to nie moja bajka.

        Do września na bank zostaję : )

        PS: Miałam pytać już dawno: szybko zniknęła ta szafka od maszyny spod bloku? :D

  11. Pomyśl co będzie za rok, gdy opisywanych produktów zrobi się więcej o jakieś 400 pozycji ;)

    Tak czy siak, zdziwienie musiało być przednie. Podstępny plam zmiany opakowania zrobił swoje. I zrobi pewnie jeszcze kilka razy w przyszłości. Chyba przed macaniem opakowania będziesz musiała wchodzić w wyszukiwarkę na blogu. Wtedy to już w ogóle będzie wyglądało jakby zbieg z zakładu psychiatrycznego robił zakupy :)

    1. Potem jakiś biedaczyna będzie przeprowadzał w markecie ankietę „Czym się państwo kierują podczas dokonywania zakupów?”, trafi na mnie, a ja zburzę mu pieczołowicie opracowywany system odpowiedzi i wyniki, na które pracował od miesiąca, pójdą się…

      1. :D :D
        „No więc tak. Patrzę na opakowanie. Analizuję ile jest na rynku. Potem przydzielam je do odpowiedniej grupy, patrząc na to czy są pakowane termiczne itp. Potem zaczynam przeglądać internet, poszukując odpowiedzi na pytanie czy oby tego już nie jadłam. Jeśli tak, patrzę czy oby szata graficzna się nie zmieniła

        [10 minut później]

        Potem robię im 40 fotek. Zapisuje jak pachną…

        [10 minut później]

        No i jem. To tak w skrócie. Mam nadzieję, że pomogłam?

        ;)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.