Nature’s Bakery, Double Chocolate Brownie Raspberry

Nie wierzę, że to piszę, ale nareszcie koniec przygody z Double Chocolate Brownie! Nie wierzę, ponieważ wcale się tego nie spodziewałam. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam nowe batono-ciastka na stronie Nature’s Bakery, prawie obśliniłam klawiaturę. Jako niepoprawna miłośniczka czekolady oraz wierna fanka Fig Barów – zwłaszcza w niedostępnym w Polsce wariancie gluten free – wiedziałam, że muszę ich spróbować. Na szczęście w przeszłości udało mi się nawiązać z firmą współpracę, w związku z czym kolejne kartoniki do zrecenzowania otrzymałam bez problemu. Z lekkim opóźnieniem, bo na początku roku spłonęła firma produkcyjna, ale lepiej późno niż wcale. Zazwyczaj. Tym razem bowiem chyba lepiej by się stało, gdyby ciastka zgubiły drogę albo pomyliły adres i trafiły do kogoś o większej tolerancji wobec olejków, syropów, słodzików i sztucznych smaków, a także obojętnego (znieczulonego) na irytującą konsystencję.

Natures Bakery, Double Chocolate Brownie Raspberry (1)

Double Chocolate Brownie Raspberry

W porządku – pomyślałam, spoglądając na bardzo ładne, różowo-brązowe opakowanie. – Skoro najgorszy wariant mam już za sobą, teraz będzie lepiej. Wyobrażacie to sobie? Ja, antyfanka malin i przyjaciółka jagód, ucieszyłam się, że nigdy więcej nie powrócę do wersji jagodowej, za to przed sobą mam ostatnią, malinową! Nie wiem tylko, czy bardziej ekscytowała mnie myśl o kwaśnych różowych owockach (wątpię), czy perspektywa rozstania się z serią Brownie (zdecydowanie bardziej prawdopodobne).

Natures Bakery, Double Chocolate Brownie Raspberry (3)

Podobnie jak w przypadku Brownie Blueberry, malinowe ciastka od razu wrzuciłam na dziesięć minut do piekarnika (180-200 stopni). Po tym czasie, parząc opuszki palców, wyciągnęłam na talerzyk dwie sztuki pachnących słodziutko i czekoladowo w sposób wstrętnie słodzikowy szatanków – oto Quest Bar w najgorszym wydaniu! – doprawionych olejkiem migdałowym i odrobiną waniliowego budyniu z proszku (wanilia rzeczywiście znajduje się w składzie). Czarnych i niby dwuwarstwowych, ale nie dajcie się zwieść, tu także cały baton odznacza się jednolitą konsystencją. Co prawda piekarnik usztywnia jego brzegi, które cudownie chrupią, ale o żadnym nadzieniu nie ma mowy.

Natures Bakery, Double Chocolate Brownie Raspberry (4)

Brownie Raspberry ani nie pachniały, ani nie smakowały malinami. Podczas konsumpcji dokładnie dwa razy, na dodatek przez ułamek sekundy, wydawało mi się, że pochwyciłam delikatnie kwaskową malinową nutę, ale równie dobrze mogła to być moja wyobraźnia albo obrzydliwy baton cofnął się z żołądka wraz z kwaśnawą żółcią, żeby przerwać tortury organizmu. Głównym smakiem bowiem jak zwykle była mieszanina słodziku, migdałowego olejku, syropu i sztucznej czekoladowości.

Natures Bakery, Double Chocolate Brownie Raspberry (5)

Całość do złudzenia przypominała Brownie Chocolate, czyli wariant, któremu w przypływie entuzjazmu i pełna nadziei na lepszy ciąg dalszy przyznałam aż 4 chi. Gdybym mogła cofnąć czas i napisać pierwszą recenzję czekoladowych ciastek raz jeszcze, odjęłabym im pół punktu. Ponieważ jednak nie potrafię zaginać czasoprzestrzeni, wyżyję się na prezentowanym dziś smaku. Początkowo nawet chciałam ulec i dać mu tę czwórkę, niech się cieszy, ale uznałam, że istnieje poważna podstawa, by tego nie robić. Otóż Brownie Chocolate smakowało średnio, a Brownie Raspberry smakuje identycznie, a przecież miały w nim być maliny. Wszystko jasne? Recenzję zakończę sympatycznym rymem: za ten brak leci psiak.

skalachi_3Ocena: 3 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Natures Bakery, Double Chocolate Brownie Raspberry (2)

30 myśli na temat “Nature’s Bakery, Double Chocolate Brownie Raspberry

  1. Hm… Widzę, że nie udały im się te ciastka a szkoda bo „brownie” to mogłoby być coś smacznego ale jak widać polecieli po bandzie… a za granicą tak się nimi zachwycają :P
    Ale i tak jestem ciekawa smaku…. gdybym miała wybierać to idąc za Twoimi ocenami najbardziej chciałabym spróbować wersji czekoladowej i malinowej (ze względu na kwaskowata nutę, która raz się przebiła). a jagodowa to w następnej kolejności (jakoś czekolada i maliny przemówiły do mnie najbardziej). Nadal zbierasz zapisy, czy już rozdzielasz na osoby z listy? ;)

      1. W porządku – nie śpiesz się :) A jak się czuje Rubi ?

        Przy okazji: przeczytałam, ze masz urodziny… Wszystkiego najlepszego. Dużo, dużo zdrówka, zdrowia (zwłaszcza jeśli chodzi o przewód pokarmowy i żołądek po recenzowanych produktach:P), dużo uśmiechu i sukcesów w życiu :) Bądź tutaj z nami jak najdłużej… Ty i Twoja słodziutka Rubi ♥

        1. Rubi dobrze, bo zna Mariusza, u którego jesteśmy :) Dużo z nią wychodzę i karmię, a papu + kupka + troszkę pieszczot = szczęśliwy pies. Za życzenia dzięę-kuu-jęę ;*

  2. Przyznam, ze spodziewałam się gorszej oceny, głównie przez to, że jest to wariant malinowy : Da ednak dość łaskawie podeszłaś do wyrobu.
    A tak poza tym wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :)

  3. Jak czytam skład to się zastanawiam, czy i ja bym doznała takich wrażeń jedząc te ciastka… Jednak póki co tego nie sprawdzę i raczej nie czuję, żebym coś traciła :D A określenie szatanki doskonale do nich pasuje :)

        1. „Po tym czasie, parząc opuszki palców, wyciągnęłam na talerzyk dwie sztuki pachnących słodziutko i czekoladowo w sposób wstrętnie słodzikowy szatanków”.

      1. Biorąc pod uwagę nasz sprzeczny odbiór niektórych produktów to faktycznie – wie to tylko cholera :)

        I także życzę Ci wszystkiego najlepszego z okazji urodzin –
        abyś przynajmniej 100 lat przeżyła w dobrym stanie zdrowia i nie musiała recenzować wiele badziewia
        aby wszystkie degustacje były smaczne, a zapasy nie namnażały Ci się strasznie
        aby Twój piekarnik zawsze sprawnie podgrzewał figbary, a lodówka dobrze chłodziła wszelkie nabiały
        aby Twój żołądek ozdrowiał cudownie i zaczął trawić wszystko co połkniesz
        i żebyś pracę znalazła wymarzoną, a remont skończył się szybko, lodówką nieoszpeconą
        żeby pisanie Ci się nigdy nie znudziło i do opuszczenia bloga nic Cię nie skłoniło
        i żeby Rubi przez wiele lat Ci towarzyszyła i także w szczęściu żyła :)

        Wierszyk bez sensu, ale bardziej płynnych rymów nie jestem w stanie obecnie wymyślić – jeszcze raz wszystkiego najlepszego ;)

  4. Już po tytule i miniaturce wiedziałam, że będziesz zachwycona. :> A tu dupa, marny ze mnie jasnowidz, bo malin nie czuć. Niby i tak smacznie nie wyszło, ale eh… Ja bym pewnie strasznie się pogubiła, bo i tak mi się mylą.

  5. Wygląda trochę jak pumpernikiel. Albo nie, nie. Takie, również ciemne, pieczywo ze śliwkami. Dodatki niby twarde, niby miękkie… w sumie, przez to, nijakie. Więcej dżemoru mogłoby wynieść ciacho kilka łapek wyżej. Tylko wtedy nie mogłoby nazywać się brownie…

    1. Ja bardzo lubię te ciemne chleby ze śliwkami. Albo z całymi orzechami włoskimi, mmm. Z morelami odrobinę mniej.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.