Mówisz to źle!

Do stworzenia niniejszego wpisu skłoniły mnie dwie rzeczy. Pierwszą jest dążenie do jak najlepszego i jak najpoprawniejszego posługiwania się językiem polskim, drugą zaś obserwowanie w blogosferze – czyli kawałku internetu, po którym poruszam się najczęściej – masy rażących błędów.

Nie łudzę się, że z dnia na dzień coś zmienię, ani też nie chcę zrobić nikomu na złość czy przysporzyć smutku. Mam za to nadzieję, że czytelnik, który odkryje w poniższym zestawieniu swoje błędy, następnym razem poważnie się zastanowi, zanim je popełni. A skoro już zacznie się zastanawiać, napisze słowa/wyrażenia poprawnie. (Sama się w ten sposób uczę!)

W przypadku skrajnego uporu bądź braku potrzeby mówienia i pisania lepiej można oczywiście potraktować wpis jako ciekawostkę, w końcu każdy żyje i mówi/pisze, jak chce.

1. Nie zakładaj bloga na tym portalu, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki!

To jedyne powiedzenie na dzisiejszej liście. Gdyby nie pojawiło się w ostatnim czasie w blogosferze i nie zaczęłabym zastanawiać się nad jego sensem, nie odkryłabym błędu. A przynajmniej jeszcze nie teraz. Bo cóż ono tak właściwie oznacza? Że nie wolno nam wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, tak jak nie przykłada się dwa razy ręki do gorącej powierzchni?

Owszem – odpowiedziałoby sporo ludzi, takie przecież jest powszechne jego rozumienie. W rzeczywistości jednak powiedzenie oznacza, że nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki, bo nurt jest nieubłagany i będzie to już inna rzeka. Jeśli więc któregoś dnia będziemy chcieli poradzić przyjaciółce, by nie wiązała się z byłym chłopakiem, ale użyjemy niniejszego zwrotu, wyrazimy coś przeciwnego – powiemy jej, że śmiało może się wiązać, bo rzeka (związek) jest już inna.

2. Kiedy patrzę na tą sytuację, mam dość

To chyba najdrobniejszy – przynajmniej jeśli chodzi o rozmiar wyrazu – za to najbardziej irytujący mnie błąd. a – co za różnica, którą literę wybierzemy? Obie mają ogonki, brzmią podobnie, jeden pies! No, nie do końca. Biernik – kogo? co? – łączy się tylko z literą ę. Kupię TĘ sukienkę, jem TĘ czekoladę, degustowałam TĘ… ciastkę, niech będzie. Narzędnik z kolei – kim? czym? – wymusza sięgnięcie po ą. Idę na spotkanie z TĄ słodyczową koleżanką, o której już wielokrotnie czytaliście. Przyjechałam TĄ hulajnogą, którą wywaliłeś do kosza (ale ją wygrzebałam, bo lubię śmietniki). Szłam TĄ drogą.

3. Już, już. Ubieram buty i wychodzę

Punkt trzeci jest dla mnie nowością. Wychowałam się w domu, w którym ubierało się spodnie, bluzki, kurtki i tak dalej. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że to niepoprawna forma. Ba, że niefortunnie jest mówić nawet założyłam spodnie! Dopiero po wielu latach życia w niewiedzy odkryłam, że ubrania się wkłada – wyłącznie. Ubiera się choinkę lub swojego chi, kiedy idzie się z nim na jesienny spacer, a zakłada… nie wiem, pieniądze za kolegę, który wydał gotówkę przeznaczoną na szkolną wycieczkę na dziw… nową grę.

4. Blogi są świetne, ja bynajmniej tak sądzę

Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś nie wie lub nie jest pewien, jak poprawnie napisać jakiś zwrot, powinien go sobie darować i wytłumaczyć rzecz naokoło. Polski język jest piękny, a słownik obfity. Jeden przedmiot można opisać na sto sposobów, w związku z czym wybieranie tego, którego nie jesteśmy pewni, wydaje się bezsensowne. Czasami – jak wypadku słowa bynajmniej – wynika z faktu, że chcemy uchodzić za mądrzejszych, niż jesteśmy.

Używając trudnych i obco brzmiących słów, budzimy respekt. Niestety, w takim wypadku nasza erudycja okazuje się jedynie miszmaszem błędów wszelakich. Ale do rzeczy. Nie tak dawno znajomy zapytał mnie: „Czemu przynajmniej? Bynajmniej brzmi dobrze”. Owszem, jeśli używa się go poprawnie. A w poprawnym wykonaniu bynajmniej stosuje się wyłącznie do zaprzeczania i podkreślania przeczeń. Zjadłeś moją czekoladę?! Bynajmniej! Lub: Nie była to bynajmniej twoja czekolada.

5. Mi się zdaje, że coś w tym zdaniu nie gra

Ci też się tak zdaje? Zaimki osobowe to zmora ostatnich lat. Kiedy mi, a kiedy mnie? Kiedy ci, a kiedy tobie? Z drugą osobą jest prościej, bardziej intuicyjnie. Pokażę ci. Tobie oddałabym serce (ale ciastek nie). Problem pojawia się przy pierwszej osobie, zwłaszcza gdy używamy jej na początku zdania. Mi się wydaje… Mi się podoba… Mi się wydarzyło…

Błąd, błąd, błąd! Na początku zdania nigdy nie występuje mi. To mnie się podoba, mnie się wydarzyło i mnie się wydaje. Podobnie wszędzie tam, gdzie akcent pada na osobę, trzeba pisać mnie. Tobie udało się upiec ciasto, ale mi już zabrakło mąki. Źle! Mnie już zabrakło. Tu na szczęście mamy małą ściągę: jeśli nie wiemy, jakiej formy użyć, zawsze możemy zamienić osobę pierwszą na drugą, żeby zobaczyć, która wygląda głupio. Tobie udało się upiec ciasto, ale ci już zabrakło mąki. I od razu widzimy, że jednak musi być mnie. (Możemy również pilnować, żeby nigdy nie zabrakło nam mąki).

6. Nie dałabym ci mojej czekolady, a nawet przysłowiowej kostki

Przysłowiowa kostka przysłowiowego Kowalskiego na przysłowiowej ulicy Zielonej. A w jakim przysłowiu wszyscy oni występują? Kostka czekolady to fragment tabliczki, Kowalski jest bohaterem dowcipów, a nie przysłów (!), ulicę z kolei przed chwilą wymyśliłam. Jeśli nie jesteś pewien, czy dana rzecz pochodzi z przysłowia, daruj sobie używanie tego określenia. (Podobna plaga dotyczy wyrażeń: tak zwany oraz za przeproszeniem – to drugie dotyczy wyłącznie zwrotów, które mogą kogoś obrazić!).

7. Mam dość ciastek, zjadłabym pomarańcz

To bardzo filozoficzne stwierdzenie. Z drugiej strony, jeśli leżycie latem na trawie i patrzycie na piękne, wolno płynące po niebie obłoki, aż tu nagle nachodzi was ochota na róż albo biel, możecie być pewni, że coś z wami nie tak. Trochę poważniej: pomarańcz to kolor, owoc jest rodzaju żeńskiego i nazywa się pomarańcza.

8. Muszę zajrzeć do archiwum i cofnąć się nieco do tyłu

Kiedy uczyłam się jeździć samochodem, przeżywałam jeden z najbardziej irytujących okresów mojego życia. Nie tylko nic mi nie wychodziło, w efekcie czego nie podeszłam nawet do egzaminu, ale także mój instruktor był koszmarem polonisty. Co chwilę kazał mi cofać do tyłu – jakby dało się cofać do przodu albo w bok! – i robić inne zakazane językowo rzeczy. To prawdziwe szczęście, że kursy nie trwają długo, bo inaczej mogłabym spaść w dół ze skrajnej rozpaczy.

9. W dwutysięcznym siedemnastym kupię drugiego chi

Dziewiąty punkt pozdrawia moją mamę! Oto kolejny błąd, który słyszę bardzo często (w blogosferze widzę go rzadko, bo jednak na komputerze lata zapisuje się liczbami). I co tu dużo tłumaczyć? Dwutysięczny rok jest tylko jeden – 2000. Każdy kolejny jest dwa tysiące któryś. Pierwszy, piąty, szesnasty. Trzytysięczny też będzie tylko jeden, choć my go już nie dożyjemy, więc nie martwcie się, że nie zapamiętacie.

10. Dziś mam ochotę na Lindt’a

Małą liczbę błędów związanych z latami w blogosferze nadrabia błąd z numerem dziesięć, czyli apostrof wepchnięty tam, gdzie go być nie powinno. Bo niby z jakiej racji został umieszczony za literą t? Zagraniczne nazwy wymagają kombinowania tylko wtedy, gdy kończą się na samogłoski, których nijak nie połączymy z polską końcówką w wizualnie przyjemny sposób. Dlatego też nie lubię Bounty’ego, ale kocham Snickersa. (Uwaga: inaczej będzie z Milky Wayem, bo way czyta się łej, więc w mowie mamy spółgłoskę).

44 myśli na temat “Mówisz to źle!

  1. Kurcze,ja to tylko w niektorych błędy zobaczylam XD I nie zapominaj o ,,pokarzę,, XD Wiem,ze jest pokazać-pokażę,ale jakos tak odruchowo pisze XD

  2. Bardzo przydatny post. Według mnie wielu ludzi wypowiadając jakieś zdania po prostu nie zastanawia się nad tym, czy poprawnie użyło słów, czy nie (np. mój tato a kiedy go poprawię bo błąd na prawdę jest rażący to się obraża). Z pisaniem jest różnie – czasem znamy poprawną formę, ale np. z przemęczenia napiszemy źle.
    Częstym błędem, który widzę jest również odmiana słowa „kakao” (niektórzy piszą kakaa), „wziąść” (w piątek będąc w mieście mimowolnie usłyszałam fragment rozmowy dwóch kobiet, jedna z nich wyraźnie wypowiedziała słowo „wziąść”) a także „włanczać” (w ścianie jest włącznik a nie włancznik)
    Ja najczęściej mam problem właśnie z „tę” i „tą”. Gdzieś przeczytałam, że trzeba wówczas patrzeć na ostatnią literę wyrazu którego dotyczy (trzeba dopasować do ostatniej litery rzeczownika) np. tę sukienkę (tak jak wspomniałaś).
    Często zastanawiam się, czy poprawna forma słowa tato to „z tatem”, czy „z tatą” – podobno dwie formy są poprawne.

      1. Ma być „naprawdę” ;) To „na pewno” jest osobno.

        Co do zwracania uwagi – masz rację. Ludzie nie lubią, ale to się tyczy każdej dziedziny, nie tylko poprawności językowej.

        Tatę musiałam sprawdzić w słowniku – poprawne obie. Sama raczej nie napisałabym „z tatem”, bo to tylko krok od „daj/powiedz/… tatowi” :P

        I jeszcze uwaga co do tą/tę. Twój sposób jest zawodny, choć oczywiście dobry dla początkujących. „Ciecz” na przykład to także rodzaj żeński, a nie ma „wbudowanej podpowiedzi”, kiedy używać „tą ciecz”, a kiedy „tę ciecz”.

        1. Rzeczywiście – dziękuję za poprawę :)

          „Powiedz tatowi”… chyba jeszcze nie spotkałam się z użyciem takiej formy :) Ja mówię „z tatą” ale jak raz tak powiedziałam to znajoma mnie poprawiła na „tatem” – tam skąd pochodzi używają takiej formy ;)

          1. Masz rację – tutaj ten sposób się nie sprawdza. Lepsza Twoja metoda: biernik „ę”, narzędnik „ą” :)

  3. Nawet nie wiedziałam, że robię kilka z wypisanych przez Ciebie błędów. A co ze słowem „rodzynki” i „wiorki”? Niektórzy piszą „rodzynków” i „wiórków”

    1. Jestem zmartwiona, że tylko niektórzy piszą „wiórków”. Wiórki to r. m.: ten wiórek, te wiórki, tych wiórków itd. Nigdy: ta wiórka, tych wiórek.
      Z rodzynkami jest trochę inaczej. Tak ogólnie to rodzaj… mieszany ;) Tzn. dowolny. Ja preferuję żeński dla owoców: jedna rodzynka i dużo rodzynek, ale już o człowieku, który jest gdzieś sam, trzeba powiedzieć „ten rodzynek” (r. męski).

  4. Ten nasz język jest nieodgadniony !! :) Na punkt 2, 5 i 10 zwrócę uwagę, pozostałych błędów chyba nie robię (a może i robię, ale mam świadomość, że to niepoprawne, tylko z tym.przysłowiem nie wiedziałam, ale nie używam raczej przysłów).
    A dzięki Tobie wiem o jednym błędzie robionym przez lata i nie chodzi mi tu o odmianę słowa wiórki, które na co dzień odmieniam dobrze :D

      1. Nie :D Kiedyś mi napisałaś, że w „tym bardziej że” nie ma przecinka – do tej pory jestem w szoku :)
        Z latami to wiem (w gimnazjum na retoryce nauczycielka nas uświadamiała), a z ciuchami zawsze używałam zakładać – ubrać nigdy się u mnie w domu nie mówiło (czasem w żartach tak mówimy :P) i jak ktoś mówił np. „ubrać buty” to korciło mnie spytać „a w co ?”. A jakiś czas temu (jak szukałam, czy ubrać coś jest na pewno nie poprawnie skoro wszyscy tak mówią” znalazłam, że ubrań się nie zakłada, a wkłada :)

          1. Tak, w gimnazjum, ale nie pamiętam wiele :/ Pamiętam tylko, że na koniec – na zaliczenie, trzeba było wygłosić jakieś przemówienie i ja wylosowałam temat szkolnych mundurków :D

  5. Ja aż zgrzytam zębami jaki widzę np. „tą czekoladę”. :>
    Z butami w koszulkach i innych ubrankach dawno się już nie spotkałam, ale pamiętam, że już jak byłam mała (Mama kiedyś uczyła polskiego, więc zawsze w domu dbano o język polski) irytowało mnie np. gdy jakieś inne dziecko było poganiane przez rodziców: „No ubieraj te buty!”.
    Nr 4 – nie mogę zrozumieć używania „bynajmniej” zamiast „przynajmniej”. Po co życie komplikować i wciskać słowo, którego znaczenia się nie pojmuje, jak można używać tylko „przynajmniej”? No, chyba że się chce na mądrego wyjść. xD
    Wiesz, że nie spotkałam się (albo nie pamiętam) z błędem nr 6?
    „Pomarańcz” – ostatnio widziałam jakiś przepis „sałatka z czegoś tam z pomarańczem” i od razu odrzuciło mnie od tego. Nawet kliknąć mi się nie chciało, żeby przeczytać, bo ten błąd tak mi się w oczy rzucił. :P To trochę jak „kupiłam fajny perfum” – gdy takie coś kiedyś na YouTube usłyszałam, początkowo myślałam, że dziewczyna sobie żartuje… nie żartowała.
    Co do ostatniego punktu to biję się w pierś! Zawsze robię właśnie ten błąd i często się na nim łapię, ale po prostu za bardzo weszło mi w krew kombinowanie z KAŻDYM zagranicznym słowem. W podstawówce wbijano mi do głowy, że nazw, nazwisk czy zwykłych słów pochodzenia obcego kompletnie się nie rusza, a więc „widzę pana Smith”, „słyszałam w radio”, a potem, zwłaszcza w liceum, nauczyciel zwracał uwagę, by odmieniać (i to z apostrofem) wszystko, co się da. Stara szkoła. xD Jednak to jest właśnie „zaleta” edukacji w małym mieście na zadupiu. I tak wiem, wiem… znam swój błąd, ale przy najbliższym opisywaniu Lindt’a znowu się zapomnę.

    O cholera.

    1. Nie ma to jak paść ofiarą felernego systemu edukacji. Albo słabego ogniwa (coś dla Szczuki :P). Jak chcesz, będę rzucała w Ciebie jajami Mozarta za każdy niewłaściwy apostrof. Szybko się nauczysz :D

      1. Wiesz, robię całkiem niezłe uniki, bo w podstawówce podczas gry w zbijaka nigdy nie łapałam. xD Mam szczęście, że już do LINDTA mnie tak nie ciągnie.:>
        Swoją drogą… z Zotterem tego głupiego błędu raczej chyba nie robię. Może to wyraz podświadomego nieszanowania Lindta?

  6. błąd numer dwa popełnia większość osób z tego co zauważyłąm, przyznam, że chyba nawet mi zdarzyło się go czasem popełnić.

    podobnie jest z błedem numer 3, wiem, że to niepoprawne, mój M też wie, ale zdarza mu się mówić do potworków: ubierz buty, ubierz kurtkę itd :)

    5. ostatnio odnoszę wrażenie, że nikt już nie zwraca uwagi na zaimki.

    nie wiedziałąm, że ktokolwiek mówi na pomarańcze (owoce) pomarańcz, naprawdę hahaha Dzień dobry poproszę jeden pomarańcz? Przecież to nawet nie brzmi ;)

    Przyznaję się, ostatniego nie wiedziałam, dzięki za informację, postaram się zapamiętać.

  7. Dzięki za ten wpis! Nie znoszę błędów językowych, choć sama je niestety popełniam (punkt 3 i 9 chociażby). Ciekawe jest to, że zazwyczaj jestem ich świadoma, a i tak mówię niepoprawnie. Natomiast, ja lubię kiedy jestem poprawiana, więc liczę na drugą część posta. : )

    Moimi 'ulubionymi’ błędami w blogosferze są: zamrażalka i 'kubek smakowych’ jako dopełniacz.

    1. Kubek smakowych? O mamo, nie zapamiętałam takiego błędu, ale jest straszny! :P „Zamrażalka” z kolei stanowi połączenie „zamrażarki” i „zamrażalnika”, jak sądzę. Kiedyś na pewnym forum widziałam śmieszne połączenie dwóch powiedzeń: „jak się chce, to się potrafi” oraz „chcieć to móc”. Dziewczyna napisała: „jak móc to móc”.

  8. Tak czytam i czytam i …się załamałam. Jestem totalnym pośmiewiskiem, bo robię chyba wszystkie te błędy, a szczególnie punkt 10.

      1. To nie jest takie łatwe. Ty lubisz polski, a ja nie. Ja wolę mój czas przeznaczyć na siedzenie z nosem w książce od biologii/chemii niż przeglądać słownik ort. czy gram.

        1. Rozumiem to, jednocześnie nie da się zaprzeczyć, że biologia/chemia nie jest sprawą wszystkich, a j. polski – dopóki się w nim komunikujemy – owszem ;> Tak samo każdy powinien mieć przeszkolenie z pierwszej pomocy, choć nie każdy musi zostać lekarzem. Oczywiście to moje zdanie.

          1. Rozumiem i w 80% się z Tobą zgadzam, ale gramatyka polska to moja zmora :( Kocham pisać wypracowania, opowiadania i inne takie, ale ta gramatyka i poprawna pisownia mnie wykończy :D

  9. Przyznaję się do błędów 2, 3, 4, 6 i 10 xd Kurde ale ze mnie dobry pisarz! Do tego dochodzi jeszcze tysiąc pięćset sto dziewięćset przecinków których nie wstawiłam/wstawiam za dużo. Dzięki wielkie za wytłumaczenie tą/tę, bynajmniej (a myślałam, że używam dobrze xd) i tych apostrofów, które wstawiałam zawsze, no bo to tak dobrze wygląda 8)

      1. Poprawnie, poprawnie. Nawet skomplementowałam :) Co do reszty, naprawdę aż tyle błędów popełniasz? Twoje recenzje akurat są całkiem przyjemne pod względem liczby byczków. Rzekłabym, że są w czołówce!

  10. Taka nasza wada. Jak ktoś „siedzi” w danej dziedzinie, to denerwują go błędy innych. Elektryk dostaje spazmów gdy przysłowiowy (złoooooooooooooooooooooooooooooooo :>) Kowalski myli napięcie z natężeniem. Glazurnik łapie się za głowę gdy zamiast Ceresitu CM187 kupimy WD-40. I tak dalej, i tak dalej.

    Ty jesteś zboczona na punkcie polszczyzny. Wsiąść, w każdym bądź razie, bynajmniej. Denerwują Cię nie tylko źle użyte (źle usadzone) słowa, ale i wszystko je otaczające. Ile przecinków może być w zdaniu? Jeden? Dwa? Nie tam. Sam używam ich do przesady często. Mam tego świadomość. Nie obiecuję jednak poprawy. Dlaczego? Bo najzwyczajniej w świecie, brak mi tzw. warsztatu. Nie umiem, nie chcę, nie nadaje się. Powód (wytłumaczenie?) zawsze się znajdzie.

    Niemniej uważam, że masz rację. Jakieś podstawy powinno się mieć. Cofać do tyłu, patrząc przez tylnią szybę – tu i mi uszy więdną. Ale nie zawsze tak jest. Gamów/ gram, apostrofy i myślniki itp, itd.

    Założenie własnego bloga miało być przyjemnością. Miejscem do dzielenia się swoimi przemyśleniami. Większość nas, założycieli, swoją przygodę z zaimkami zakończy(ła) w liceum. Mniejszość, jak ja, nie miała od tamtego czasu w dłoni konkretnej książki. Tak naprawdę pisząc tekst, oczywiście dokładam starań by nie trącił poziomem szamba, ale nie mam oporów by kliknąć „wyślij tekst” mając w (pod)świadomości, że mogłoby to być opisane jeszcze lepiej.

    Ludzie popełniają błędy na każdym szczeblu. Niektóre bolą… tfu… bulą w oczy. Ciebie, jak i innych po polonistyce/ kulturoznawstwie, pieką jeszcze bardziej. Tylko może w nich jest też rozwiązanie?. Należy przymknąć na nie oko. Przynajmniej do czasu gdy samemu się bloguje. Bynajmniej ja tak robię.

    1. Elektrykowi wolałabym się nie narażać, zwłaszcza podczas remontu własnego mieszkania. Bynajmniej tym razem się nie narażałam :P

  11. Punkty 2. i 10. to jakbym czytał własny post. Mnie również irytują te dwa błędy. Dodam jeszcze jeden, choć dotyczy on pisowni. Jest to chyba błąd, który denerwuje mnie najbardziej ze wszystkich – on pracuję, ja baluje, ona spaceruję. O ile e zamiast ę można tłumaczyć niewciśnięciem klawisza alt (czym często się ludzie tłumaczą, nawet gdy cała reszta tekstu dziwnym trafem ma polskie znaki), to za ę przy trzeciej osobie mógłbym kroić i sypać solą.

    1. Haha, „ę” przy trzeciej widuję rzadko, ale „e” przy pierwszej non stop (plaga!). Niby dlatego, że się ludziom nie chce kliknąć w dodatkowy klawisz, ale – tu masz rację – dziwnym trafem cała reszta już polska jest ;) No i jeszcze nie mogę znieść „chcem”.

  12. W punkcie ostatnim jest chyba jeszcze jeden błąd. Mam ochotę na kogo, co? Czekolada to rzecz, nie osoba. Powinno być wg mnie np. „mam ochotę na Milky Way”. Tak samo jak ze słynnym „dostałam sms” (a nie „dostałam” smsa” itp.).

    1. Dobrze kombinujesz, acz do rej reguły trzeba podchodzić ostrożnie. Czasem coś, co wydaje się poprawne, brzmi koszmarnie albo niecodziennie (słynny dylemat, którego zwrotu używać: mam penis czy penisa?). Wiele słów w bierniku może mieć na końcu „a”, gdy używa się ich potocznie. Prowadzę blog czy bloga? Obie formy w porządku, o ile pamięta się, że słownikowa to „blog”.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.