Po degustacji mlecznego jajka wyprodukowanego przez Favorinę zabrałam się za jego kakaowy odpowiednik. On także znajdował się w nieatrakcyjnej kolorystycznie wytłoczce otoczonej brzydkim, szarawym, wypłowiałym kartonikiem. Sztuka jajka ważyła 36 g, a pełna setka gramów miała dostarczyć biodrom jeszcze więcej jednostek, bo aż 609. Być może moja teoria jest lekko naciągana, ale podejrzewam, że z każdym nowo wypuszczonym produktem lidlowa marka będzie podnosić kaloryczność swoich wyrobów. Teraz możecie się śmiać, ale jak za parę lat spojrzycie na etykietę i zorientujecie się, że pałaszujecie już tylko smalce po 1000 kcal/100 g, zobaczymy, czy kąciki waszych ust nadal będą miały ochotę się unosić!
Czekoladowe jajka z kremem kakaowym
W kakaowej wersji jajeczek o finezyjnej nazwie Czekoladowe jajka z kremem kakaowym zielony dywan z pokoju babci zamieniono na żółtą zasłonę z salonu ciotki (albo spódnicę – ciotka potrafi przerabiać materiały na maszynie). Pod tym godnym miana dzieła sztuki sreberkiem znalazła się urocza pod względem kształtu i detali czekoladka, ponownie imitująca kobiecą pierś uciekającą przed ręką sadystycznego chirurga plastycznego, która podczas histerycznego biegu wpadła na jajo dinozaura i utknęła w nim.
Kiedy jedna butelka wody z zakupionej właśnie zgrzewki nie chce się otworzyć, prawdopodobnie jest to przypadek. Dopiero kiedy i druga odmawia posłuszeństwa, mamy prawo myśleć, że ktoś urządził na nas zasadzkę, a na lodówce stoi kamerka przesyłająca obraz prosto na Youtube. Podobnie jest ze słodyczami. Jeśli jedno jajko nie chce się otworzyć, można to zrzucić na karb własnej nieporadności. W sytuacji zaś, w której kroić – lub tłuc młotkiem, jak kto woli – trzeba oba, wina leży po stronie producenta.
Powtórką z rozrywki była także konsystencja produktu. Twarda i gruba czekolada, która trzaskała przy łamaniu (mimo wysokiej temperatury za oknem). Leciutki i oleisty krem, ale nie puszysta pianka, jaką pokochałam w Loffel Ei. Nie było źle, ale mogło być lepiej. Przede wszystkim przejście między warstwami powinno być płynniejsze, spokojniejsze, wyważone. Aspekt zdecydowanie do poprawy.
O ile pod względem wizualnym i strukturalnym prezentowane wczoraj i dziś jajeczka były takie same, o tyle zapach dzisiejszego bohatera zdradzał, że będzie gorzej. Aromat, którym się odznaczał, był esencją marnej jakości masy kakaowej, typowej dla tanich produktów no-name. Odpowiadał mu smak kremu: wodnisto-mdły, kakaowy w sposób tanioroladowy, zawierający nutkę orzechów, ale przede wszystkim cukrowy na potęgę. Zdecydowanie lepsza, choć nadal nieidealna, była polewa. Odrobinę bardziej kakaowa niż w wersji mlecznej – choć jestem pewna, że to tylko złudzenie – do tego mleczna i słodka. Proszkowata, rozpływająca się wolno, z zaledwie zalążkiem bagienkowości.
Początkowo chciałam przyznać Czekoladowym jajkom z kremem kakaowym 4 chi, ale tak naprawdę byłaby to ocena za nowość, formę i sezonowość produktu, a nie za jego najważniejsze aspekty: smak i konsystencję (o składzie nie wspominając). Prawda bowiem jest taka, że czekolada była za gruba i za twarda, nie pasowała do lekkiego nadzienia. Samo nadzienie też miało być inne: bardziej piankowe, wyraziście kakaowe. Wyszło cukrowo, przeciętnie i tanio. Jeśli cenicie sobie te trzy cechy, wtedy zakup polecam.
Ocena: 3 chi ze wstążką
Nadal nie żałuje,ze kupiłam na Wielkanoc tylko Miskowe jajeczka XD A mama chciała mi kupić takie…
Nie ciesz się, za rok Ci kupi :D
Jak miałabym wybierać spośród 2 smaków ostatnio recenzowanych wybrałałbym te z wczoraj, aczkolwiek dobrze zrobiłam, że żadnych nie kupiłam :)
Też bym wybrała wczorajsze, bez dwóch zdań.
Jajko nie chciało Ci się otworzyć??? Oj biedna.. zawsze mogłaś dać je Rubi – Ona ma ostre zabki… szybko by sobie z nim poradziła i je otworzyła :P
Albo na nim usiąść.
To byś zmiażdżyła i miałabyś czekoladowego naleśnika a Rubi ząbkami by przepołowiła ;)
Dla mnie nieważne jak bardzo byłoby to dobre czy też niedobre, mleczne i tak zawsze wygra. :D
Kiedyś się przejedziesz :P
Ale żeby czekoladowe nadzienie skopać to trzeba mieć już niezwykłe uzdolnienia,. brawa dla producenta, brawa.
*oklaski na stojąco*
*fanfary*
To ja zadmę w róg.
A mi smakowały te jajeczka, nawet odrobinkę bardziej od tych oryginalnych :) W przypadku słodyczy opakowanie nie robi mi kompletnie żadnej różnicy, ładne, brzydkie, szlachetne, tandetne… to bez znaczenia ważny smak i w przypadku zdrowych słodyczy czy też przekąsek oczywiście skład, owszem fajnie gdy opakowanie jest ładne, ale tak ogólnie szata graficzna jest mi obojętna :)
Dobrze, że znalazła się choć jedna osoba, której smakowały :D No dobra, na pewno było ich więcej. Zobaczymy za rok, czy się przyjęły.
Żyję dla produktów cukrowych, przeciętnich i tanich. Na następne święta specjalnie zwolnię trzy albo cztery jajeczniki ;)
Po cztery – i to te największe – na każdy smak chyba!
Też tak mam, że w pierwszym odruchu często chciałabym przyznać za ogół wyższą ocenę, ale właśnie… za ciekawą formę itp. przy nieodpowiednim smaku i konsystencji, ta nowość, forma staje się wręcz wadą, bo człowiek się na coś skusi, a tu jajco. :P
Ja często podczas degustacji wystawiam wyższą ocenę za sam fakt, że to słodycze. Potem jednak leżę i zaczynam rozmyślać, że przecież wcale mi to tak bardzo nie smakowało.
Tak! To tak samo, jak np. jakimś chipsom (teoretycznie) z góry chciałabym wystawić 1-2/10, mimo że jak na coś takiego byłyby ok. Dobrze, że nie mam z nimi do czynienia, haha. ;>
Jakoś nie ubolewamy nad faktem, że nie miałyśmy okazji tych jajek spróbować :P
Uuu, żałujcie, takie dobre!
Gdyby środek był taki jak w czekoladach Magnetic, ale tych mniejszych i podłużnych, brałbym w ciemno. I to nawet pomijając fakt, że za smakiem kakaowym średnio przepadam. Obwoluta i papierek nadal wyglądają na low-endy. Na babcine „zjedz, to przecież takie samo jajko, jak tamte dwa razy droższe”.
Jakbym słyszała moich.