No, dziewczyny, nie chcecie sobie niczego wziąć przy kasie? Jak ja kocham to pytanie! W pierwszym odruchu nigdy nie chcę, bo jak to tak wyłudzać, bo po co kogoś naciągać, bo przecież mam dużo swoich słodyczy, bo wszystko tu już znam… Potem jednak, skuszona utkwionym we mnie pytającym wzrokiem i zachęcona podniesioną brwią, odwracam głowę w stronę kasy i zaraz widzę, że tego jeszcze nie jadłam, a tamtego nawet na oczy nie widziałam. No bierz, bierz – słyszę ponaglanie. Kątem oka widzę, jak moja towarzyszka niepewnie wyciąga rękę. A skoro ona się zdecydowała, to przecież nie będę gorsza. I tak oto przyjaciel jest stratny o parę złotych, ale za to dumny, że w pozornie błahy sposób zadowolił dwie bliskie mu kobiety.
#Yummy Chocolate
Tamtego dnia, stojąc przy kasie, obie – ja i znajoma – wybrałyśmy sojowe, bezglutenowe batono-ciastka o nazwie #Yummy. Ja sięgnęłam po wersję czekoladową, ona po żurawinową, na regale zaś została jeszcze… jakaś tam. Moją sztukę schowałam do torebki i zawiozłam do domu, gdzie tradycyjnie wciągnęłam na listę terminów ważności. Połowa lutego 2017 – tak głosiła data, co nie zapowiadało szybkiej konsumpcji. Była wtedy jednak połowa maja, a na dworze zaczynało się robić coraz goręcej. Ponieważ wszystkie czekoladowe słodycze zniosłam do piwnicy mamy dwa tygodnie wcześniej, nie chciało mi się iść tam jeszcze raz tylko po to, by dołożyć pojedynczy batonik. Uznałam, że zdecydowanie lepiej zjeść go od razu.
Wyjęte z ciekawego i młodzieżowego opakowania bezglutenowe (gluten <20 mg/kg) ciastko wyglądało dość mizernie. Było małe, niepozorne i matowe, tkwiły w nim za to duże kawałki bakalii. Pachniało przyjemnie, bo jednocześnie czekoladą, świeżym ciastem, bakaliami i olejkiem migdałowym. Był to aromat świąteczny, charakterystyczny dla bakaliowego murzynka. Przeciwwagą dla cudnego zapachu był jednak skład, który – jak na produkt prozdrowotny – pozostawiał wiele do życzenia. Kaloryczność prezentowała się zacnie.
#Yummy niby był suchy i twardy, jednak pod palcami dał się poznać jako tłustawy, podstępny. Taki suchy, ale nie przesuszony piernik z niespodzianką. W smaku czułam głównie czekoladę, a zaraz po niej odnotowany w zapachu olejek migdałowy. Nie dało się również zignorować kakao, które sprawiało wrażenie prawdziwego, wytrawnego, sypniętego prosto z puszki. Duże i jasne fragmenty, którymi wcześniej się zachwyciłam i które wzięłam za orzechy, w rzeczywistości były jabłkami. Suszonymi, miękkimi, piankowymi. W ogóle w konsystencji #Yummy więcej było różnorodnych owoców niż samego ciasta.
Produkt był w odbiorze lekki i przyjemny. Kawałki czekolady topiły się na języku, pozostała część ciastka zaś okazała się treściwa i dało się zawiesić na niej ząb. Słodycz była zaskakująco i przyjemnie niska, sprawiała wrażenie wyłącznie owocowej (w składzie niestety cukier widnieje). Jak się trafiło na skupisko jabłek, przez chwilę robiło się trochę gumowato, ponadto może było trochę za sucho, ale żadnych innych wad nie odnotowałam. #Yummy mogłabym zjeść ponownie, choć niekoniecznie kupić za własne pieniądze.
Ocena: 4 chi
Ciekawa byłam tego batona,no Czoko nie opisała go ładnie XD No i teraz nie wiem co o nim myślec-chyba muszę tez sama kupić i sprawdzić ;)
Najlepiej :)
Nigdy nie widziałam ich na oczy… widzę, ze wypadł dobrze i masakry nie ma ;)
Zdecydowanie „masakry nie ma” ;)
Ostatnio widziałam je wszystkie w pewnym sklepie, ale bałam się, że jak wyjdę z kolejki to już nie wejdę tam gdzie stałam :D No i specjalnie mnie do siebie nie przyciągnęły – podoba mi się opakowanie, ale skład już niekoniecznie, jednak kiedyś będzie trzeba spróbować ;)
A nie prosisz w takich sytuacjach o zajęcie/przypilnowanie miejsca?
Nie ufam ludziom w sytuacjach kolejkowych, a na stanie od nowa nia miałam czasu :D
Mnie się jeszcze nie trafiło żadne kolejkowe chamstwo.
Skład cudowny nie jest, ale wygląd i opakowanie mi się podobają. >.<
Mnie czasem stresuje pytanie typu :,, Czy nie chciałaby pani czegoś z naszej oferty ? Mamy przecenione to, to i to. Może jednak? "
Łe, ja się uodporniłam. Stałe pytanie wszystkich drogerii i paru marketów, np. Auchan lub Almy.
Bardzo mi smakował, tak na dobrą 5 . Przyznam, że wegańskie słodycze coraz częściej mnie zaskakują :)
Natomiast skład to porażka ;/ ale co tam :P
A jakie jeszcze Cię ostatnio pozytywnie zaskoczyły?
Batony Pulsin brownie, wanilia i malina dostępne w Rossmannie, Beond borówkowy i czekolada z ryżem preparowanym z Biedronki :)
Te Pulsiny drożyzna :/
Za każdym razem dorwałam je w promocji ;)
Moją opinię i ocenę znasz :D Może wszystko zależy od wersji smakowej. Ale powtórki z tego batona nie przewiduje.
Ja z ciekawości pewnie kiedyś sięgnę po pozostałe. Albo lepiej poczekam, aż ktoś mi kupi ;)
Może bym i spróbowała,ale jakby ktoś mnie poczęstował:). Wróciłam z niemice wczoraj wieczorem )
Ooo, co przywiozłaś? Chwal się!
Lekka i przyjemna przekąska to coś czego mi trzeba w letnie, ciepłe dni. Czekolada z nutą olejku migdałowego, przyjemna „podstępna” suchość. Może być całkiem, całkiem. Opakowanko fajne. I choć ostatnio zajadam się batonikami z Dobrej Kalorii to z chęcią skusiłabym się na małą odskocznię :) Pozdrowionka ciepłe :)
Pozdrawiam również ;)
Kiedyś chciałyśmy wszystkie smaki poddać testom ale zbojkotowałyśmy je przez skład :P Teraz nie kuszą nas jakoś specjalnie :)
Nie dziwię się, skład mógłby mieszkać w zamczysku razem z Drakulą.
Dla mnie śmierdzi jak ciastolina hehe xD
Hmm, nie jestem pewna, czy kiedykolwiek wąchałam. Pamiętam za to zapach modeliny.
Cóż, ja niestety nie mam tak hojnych przyjaciół i zawsze kupuję za swoje :D Tego na pewno spróbuję, ba, wszystkie 3 smaki, ale jeszcze nie teraz…za dużo mam zapasów :P
Jak chcesz poczuć, co to „za duże zapasy”, dobij do moich :P
Jak facet wchodzi do kwiaciarni, dostaje oczopląsu. Kwiat to kwiat. Weź tu wceluj się w coś miłego dla nosa. Kobieta ma swoje preferencje, woli np. tulipany od goździków. Trudno się wcelować.
Ze słodyczami jest podobnie. Darczyńca uważnie obserwował Wasze ruchy, notując w pamięci co omijałyście. I choć jest to niby coś błahego, jestem pewien, że za rok, gdy tylko spojrzysz na opakowanie, będziesz miała w pamięci zakup. Magia… heh :)
Samo cudo, fajne. Serio mi się podoba. Taki zlepek z piegusków i batonów proteinowych.
Rzeczywiście słodycze otrzymane od ludzi kojarzą mi się z nimi, dlatego lubię dostawać.
Wolałabym go dostać niż kupować :D Szczególnie, że opakowanie ma bardzo ładne, więc za prezent posłużyć może xD Chociaż mina mi trochę zrzedła gdy obmacywałam je pierwszy raz i zobaczyłam mało pro-zdrowotny skład.
Nie gadaj, skład taki piękny!
O, same „zdrowotności” w składzie. :> Za darmo bym nie chciała, ale nie, żeby jakoś specjalnie mnie odrzucało, po prostu jakieś to nijakie.
Za darmo nie? To kup :D
Oho, na pewno. Wrzucę do koszyka razem z chrupkami.