Na koniec koszmarnej degustacji – po spróbowaniu kilku sztuk chrupek Na Maxa serowych i ketchupowych – zostawiłam wariant o smaku zielonej cebulki. To on był powodem, dla którego tamtego pamiętnego wieczora zasiadłam na łóżku z trzema miseczkami wypełnionym czymś, czego fanką nie byłam nigdy. On bowiem kończył datę ważności w czerwcu, podczas gdy pozostałe smaki spokojnie mogły leżeć do października. Uznałam jednak, że trzeba iść za ciosem i spojrzeć szatanowi prosto w oczy, zamiast co jakiś czas ukradkiem spoglądać na niego z ukosa. Trza być odważnym!
Na Maxa chrupki kukurydziane o smaku zielonej cebulki
Nigdy nie lubiłam chipsów o smaku cebuli, chrupek zaś możliwe, że nie jadłam wcale. Jednocześnie wobec tego wariantu Na Maxa żywiłam cieplejsze uczucia, ponieważ: 1) Top Chips o smaku sera i cebuli okazały się – ku memu zdziwieniu – najlepsze z chipsowej trójki Fifora, 2) jakkolwiek by nie smakowały, były ostatnie.
Po przygodzie ze spasionymi owsikami i półprzezroczystymi patyczkami przyszła kolej na krążki. One także były półprzezroczyste, lekkie, puste. Choć ich ważność dobiegała końca, okazały się najmniej stetryczałe z całej trójki. Pachniały kwaśną, nadgniłą cebulą, znanym już zepsutym ziemniakiem oraz plastikiem. W palcach były najbardziej, niemiłosiernie wręcz tłuste. Po włożeniu do buzi ich twardość drażniła język i podniebienie, ale wolałam to od papkowatej lepliwości poprzedników.
W smaku recenzowany dziś wariant Na Maxa był przede wszystkim słony, na drugim miejscu cebulowy – tym razem wyraźnie. Bezpardonowo wpakowany do paszczy sprawiał wrażenie rosołowego. Nie był ani dobry, ani zupełnie zły. Zjadłam paczkę do końca, ale to dlatego, że byłam głodna, a nie chciałam po raz szósty (!) – licząc z jogurtem i glonowymi chipsami, o których niebawem – biec do kuchni i przygotowywać do zdjęć nowego produktu. Gdyby tak nie śmierdział i nie drażnił podniebienia, nawet mogłabym go polecić, ALE tylko w przypadku silnego upojenia alkoholowego i zmysłów pozostających w skrajnym otępieniu.
Ocena: 2 chi ze wstążką
Ja lubiłam kiedyś chipsy cebulowe – to jeden z częściej wybieranych przeze mnie smaków Laysów. A co do chrupek to pamietam Cheetosy w kształcie piłeczek i też je bardzo lubiłam. A w tych to już samo opakowanie mi mówi, że to nie dla mnie :D
W kształcie piłeczek to ja pamiętam tylko orzechowe Snaki, których szczerze nienawidziłam.
A ja je lubiłam i pamiętam, że to były pierwsze smakowe chrupki jakie jadłam w życiu :P
Cheetos cebulowe były mniejsze i miały odwzorowywać piłkę – to chyba były te: http://kwejk.pl/obrazek/804313/cheetos-zielona-cebulka-3.html
Jeeej, jednak je pamiętam! Miały dość delikatny smak :)
Po przeczytaniu Twoich recenzji mozna dojsć do prostego wniosku – chrupki z Biedry to syf ;P
Brawa! :D
Rosołowy to świetne określenie ! :D Takie trafione,bo autentycznie takie chrupki smakują jak rosół z maggi,solą i cebulą Xd
Z solą, magi, cebulą, solą, magi i solą.
Teraz to może syf, kiedyś to po prostu się wcinało na dworze i cieszyło chwilą. :D Teraz chipsów/chrupek w zasadzie nie jem, więc wolę zachować je w pamięci jako takie właśnie cudowne momenty z wychodzenia na dwór. :D
A krążki cebulowe były najfajniejszymi pierścionkami i ogólnie biżuterią na świecie! :D
Racja, kiedyś chrupki były chwilami w gronie przyjaciół.
Jak zielona cebulka to tylko Laysy! Żadne tłuste chrupki i prażynki, brrr. Ostatnio brat dał mi jedną bekonową (lubiłam je kiedyś w podstawówce) i była tak okropna, że już wolę nadziewańce Wedla z koszmarnym składem xd
Peppies? Wspominam miło, tak jak duszki. Muszę któregoś dnia wrócić do nich.
Nope, te sztuki https://www.google.pl/search?q=pra%C5%BCynki+bekonowe&client=ms-android-orange-pl&hl=pl-PL&source=lnms&prmd=inv&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwiU46vs9qfOAhVMAcAKHU-eBvoQ_AUIBygB&biw=360&bih=566#imgrc=YDw-ZrRZD6rkqM%3A . Tych Peppies to ja nawet nie widziałam :0
Hmm, podobne.
Prażynki i chrupki o smaku cebulowym to o. Tylko chipsy porządnej firmy, bo ten smak łatwo schrzanić. Przynajmniej wiem żeby trzymać się od tych chrupek z daleka.
„To o”? Chyba coś Ci zjadło wypowiedź.
Ooo, uwielbiałam kiedyś chrupki cebulowe :D Pamiętam, że w podstawówce się je kupowało, zakładało na palce i nosiło jak pierścionki :D
Biżuteria dla ubogich, acz kreatywnych :D
Chipsy to cos co powinno sie jeść w samotności.. Szczególnie cebulowe lub serowe ! A chrupki szczególnie zawsze jakos intensywniej pachną ?
Nieee, na randce tuż przed pocałunkiem! Zagryzając jałowcową kiełbachą.
Jeśli już mam wybierać swój ulubiony smak chipsów i im podobnych to chyba właśnie jest to cebulka albo jakieś śmietankowe z czymś tam ;) Tych nie jadłam, ale zrażona ich pobratymcami z przedwczoraj i wczoraj chyba się będę trzymała od nich jednak z dala. Tak jak piszesz – w towarzystwie upojenia alkoholowego, na niezbyt wyrafinowanych imprezach może (?) można je znieść, od biedy. Ale na trzeźwo – nie chcę próbować ;) Pozdrawiam.
Nic dodać, nic ująć.
PS Znów wylądowałaś w spamie.
Chipsy o smaku cebuli nawet lubiłyśmy a chrupki o tym smaku… zdecydowanie mówimy nie :P
Szkoda, wiele tracicie. Fifor taki pyszny.
Niet.
Oł jessss!