10 gier, które zmieniły moje życie #1

Gry to szerokie pojęcie. Są gry planszowe, karciane i elektroniczne. Weselne, internetowe i wymagające opuszczenia domu. Terapeutyczne, edukacyjne i przeznaczone do grania w pojedynkę, najlepiej w samotności i z zaciągniętymi zasłonami (chyba że jest to Słoneczko). Z powodu tej wielości znaczeń dzisiejszy wpis chciałam zatytułować 10 gier elektronicznych… ale w określeniu owym widziałam pewien zgrzyt, a przyjaciel poproszony o opinię potwierdził moje wątpliwości. I tak ostały się same gry. Takie, które odmieniły moje życie, wpłynęły na jego kształt albo po prostu wiążą się z jakimś miłym wspomnieniem.

Żeby nie przytłoczyć was nowymi tytułami, wpis podzieliłam na dwie części.

Gra Snake

Snake (Nokia)

Prezentacji gier, które wpłynęły na moje życie, nie mogłabym nie zacząć od Snake’a. Zna go prawdopodobnie każdy, bez względu na rok urodzenia. Jeśli nie w oryginalnej i kanciastej wersji, to na pewno w jakimś współczesnym retro wydaniu, którego ściągnięcie na smartfona dodaje punktów do alternatywnego sposobu życia (pomijając fakt, że jednocześnie robią to wszyscy dookoła).

Dla mnie Snake – znany również jako Wężyk – to czasy później podstawówki i euforia posiadania pierwszego w życiu telefonu. Wielkiej i ciężkiej Nokii z antenką i baterią będącą częścią obudowy (model 5110). Moja duma z niej była o tyle wielka, że telefon załatwiłam sobie sama. A dokładnie znalazłam. Gdybym nie wychyliła się przed szkołą przez barierkę, mama nigdy nie zgodziłaby się na zakup podobnego urządzenia ledwo nastoletniemu dziecku.

Dziś jest zgoła inaczej, wiadomo, do przedszkola głupio pójść bez tabletu pod pachą. Miejcie jednak na uwadze fakt, że urodziłam się na początku lat 90 poprzedniego wieku. Wracając do Wężyka, był on moim sposobem na celebrację etapu dojrzałości, dorosłości.

***

Gra SkiMan

SkiMan (Windows 97)

Powtórka z rozrywki? Owszem. W poprzednim punkcie przeczytaliście o grze związanej z moją pierwszą komórką, tu zaś wychwalam grę dostępną w cudownym, nowym i magicznym Windowsie 97. I nie, wcale nie mam na myśli Pasjansa, który w pewnym momencie stał się narkotykiem mojej mamy – ja sięgnęłam po niego wiele lat później, na dodatek dość szybko mi przeszło – ale SkiMana, fatalną wizualnie grę, którą poznałam podczas odwiedzin w pracy mamy (w call center).

Żeby mała Ola nie zanudziła się na śmierć, sadzano ją przed wolnym komputerem i w oczekiwaniu na rodzicielkę pozwalano sunąć patyczkowatym narciarzem przez stok, omijać kamienie i drzewa – choć częściej na nie wpadać i przewracać nieszczęśnika – a w ostateczności rzucać go na pastwę wygłodniałych Yeti. Kulturę gry w tę pasjonującą i skomplikowaną pod względem fabuły przygodówkę przyniosłam do domu. Niestety, po zmianie Windowsa na nowszą wersję moje narciarskie praktyki musiały się skończyć, grę bowiem usunięto. Do dziś kręci mi się w oku łza.

***

Gra Golden Axe

Golden Axe

Nie ma na świecie niczego piękniejszego od tej gry! Nie, stop. Obawiam się, że dokładnie wszystko jest piękniejsze od tej gry. Powinnam raczej napisać, że nie ma na świecie niczego piękniejszego od moich wspomnień o tej grze. Poznałam ją w wieku przedszkolnym u przyjaciółki – tej samej, której ciotka z Austrii dała książkę ze stereogramami (skurczybyczka dostawała same najfajniejsze rzeczy!) – u której w kolejnych miesiącach grałyśmy bez opamiętania. Największa kłótnia toczyła się o postać, ponieważ każda chciała być kobietą, ale ostatecznie to mnie – jako gościowi – udawało się zwyciężać.

Po wielu latach, dokładnie w gimnazjum, grę ściągnęłam na własny komputer, lecz zamiast paść na zawał, widząc jej zaawansowanie graficzne, ponownie straciłam głowę i serce. Przedstawiłam ją ówczesnym przyjaciołom, z których najbardziej wkręcił się D., młodszy brat ówczesnego chłopaka. Rozgrywaliśmy niekończące się partie, które nawet udawało nam się wygrywać! On stawał się facetem z mieczem, a ja… karłem, bo chęć wcielania się w damskie postacie przeszła mi wraz z wiekiem. Dziś to właśnie owego karzełka wspominam najczulej.

***

Gra Tekken

Tekken

Skoro napisałam o Golden Axe i dwóch fazach gry – przedszkolnej i gimnazjalnej – nadszedł czas na Tekkena i salon gier nad morzem. No dobra, salon to za dużo powiedziane, zwykły namiot. Jak na młodego człowieka oddalonego o stanowczo zbyt wiele kilometrów od przyjaciół przystało, w nieprzyzwoicie wielkim Trzęsaczu musiałam znaleźć sobie jakiś azyl (i sposób na przetrwanie wakacji z dziadkami). Stał się nim wspomniany namiot, gdzie znajdowało się dużo różnych automatów – proszę sobie wyobrazić warkot kilkunastu maszyn, ich migające światła, brzęk żetonów, pełne pasji głosy młodych graczy… ach!; klimat lat 90. – gdzie szybko oddałam serce właśnie Tekkenowi (drugie miejsce zajęło strzelanie do dinozaurów podczas siedzenia w safari-aucie).

Moją ulubioną postacią była Nina, potem King (i Paul?). W namiocie tym, gdzie pojawiałam się co roku przez wiele lat, prawdopodobnie zostawiłam więcej pieniędzy niż kiedykolwiek i gdziekolwiek indziej. Co zaś się tyczy samego Tekkena, nadal go kocham i chętnie gram, ale Ninę i Kinga zdradziłam z Yoshimitsu (widokówkę z jego podobizną mam przyklejoną do lustra w pokoju).

***

Gra Speedy Eggbert

Speedy Eggbert

Na końcu dzisiejszego zestawienia ląduje Speedy Eggbert, czyli zabawna komputerowa gierka, w której zatraciłam się wraz z przyjaciółką w czasach później podstawówki. Przyszła do mnie pocztą pantoflową, gdyż K. otrzymała ją od młodszego kuzyna, a kuzyn… miał ją skądś tam. Chwaliłyśmy się przebytymi planszami i omawiałyśmy kolejne etapy. Denerwowałyśmy się, jak nasze jajo wybuchało albo zostało brutalnie pożarte przez piranie.

To czyste piękno, na dodatek niewymagające połączenia z internetem, które w owych czasach było problematyczne. Dlaczego? Ponieważ połączenie takie: 1) zajmowało linię, w związku z czym nikt nie mógł się dodzwonić na numer stacjonarny, 2) swoje kosztowało, 3) na wpuszczenie do sieci czekało się i czekało (rany, co to były za dzikie czasy?!). Po latach próbowałam wrócić do Eggberta, ale nie potrafiłam znaleźć wersji pasującej do nowych Windowsów. Chyba powinnam spróbować raz jeszcze.

Część druga: 10 gier, które zmieniły moje życie #2

23 myśli na temat “10 gier, które zmieniły moje życie #1

  1. Moją grą ,która zmieniła moje życie był Bounce Tales-na Nokie,uwielbiam te grę,moje dziecinstwo!Niestety o tych twoich nie słyszałam,oprócz Snake’a XD Urodziłam się za późno,w erze nowych gier XD

      1. O! Ja też grałam w Bounce na Nokii Taty! Tyle, że w tę pierwszą (?)wersję – classic, czy jakoś tak, która nie była tak bardzo bajkowa i kolorowa. :D

        W Snake grałam, jest ktoś kto nie grał? :D
        Ogólnie jak byłam mała uwielbiałam patrzeć jak ktoś grał – mój tata, kuzynka itd. :D
        Gra Ghost Master była super. :D

  2. W wężyka grałam :P Ogólnie to nie było takiej gry, która zmieniłaby moje zycie bo komputer miałam w domu jak brat był na studiach i to tylko w czasie wakacji a wtedy chodziłam chyba do gimnazjum… ale bardzo lubiłam grać w Heroses III ;) Telefon dostałam również w gimnazjum (III klasa?) :P

  3. Kojarzę wszystkie te gry oprócz Eggberta (a szkoda z tego co widzę, platformówki = my love), grałam zaś tylko w dwie pierwsze. (I w wężyka, jakimś cudem, w oryginalnej wersji :D) Nie będę pisać o swoich, cierpliwie poczekam do przyszłej niedzieli z nadzieją, że przynajmniej jedną ujrzę na Twojej liście :>
    Jak kiedyś jeździłam do Włoch najwspanialszym miejscem był dla mnie salon gier właśnie :D Nawet nie musiałam sama grać (i tak zawsze to brat grał :’)), wystarczyło mi samo bycie tam i wgapianie się w kolorowe automaty. Dla dzieciaka widok jak z marzeń ^-^

      1. Moje całe wczesne dzieciństwo to oglądanie jak brat gra :D Wiem, że zawsze lubił mi różne rzeczy pokazywać i cieszył się jak patrzę. Sama tego nie rozumiem, bo mnie denerwuje gdy ktoś nade mną wisi, ale co kto lubi. To chyba chęć zaimponowania czy coś xd

  4. W wężyka grałam – na moim pierwszym telefonie była zainstalowana chyba tylko ta jedna gra, ale o pozostałych nie słyszałam (może coś mi się kojarzy jak patrzę na zdjęcia, ale nie przypominam sobie, żebym ja w nie grała – może patrzyłam jak robi to kuzynka…)
    A jak odwiedzałam mamę w pracy to kolorowałam mapy albo tworzyłam jakieś krzywe wyrysy (moja mama jest geodetką i kiedyś większość projektów trzeba było wykonać ręcznie), a w późniejszych czasach grałam w Pasjansa, bo mama innych gier w pracy nie miała :P

    Jestem ciekawa czy kolejne Twoje pozycje odegrały jakąś rolę w moim życiu ;)

    1. Ja krzywych wyrysów nie robiłam, chyba że liczą się krzywe rysunki w Paintcie :P
      Reszty gier możesz nie znać.

  5. Snake’a, Tekkena i Golden Axe pamiętam! Ogólnie gry komputerowe dalej lubię i… zdarza mi się w nie grać. :D To prawda, że do wirtualnej zabawy podchodzę już zupełnie inaczej, ale co tam. Nowsze gry od czasu do czasu też kupuję, ale to właśnie te stare, z którymi mam wiele wspomnień, mogę przechodzić po kilka razy. Taki Tomb Raider (bieganie po świecie, górach itp.?), Wolfenstein 3D (zainteresowanie historią II wś?), American McGee’s Alice (szalona czarnowłosa dziewczynka?), SIlent Hill i Resident Evil (mhrooocznie)… i to one chyba częściowo ukształtowały mój charakter. :P

  6. O tym jak gry, te komputerowe, zmieniły moje życie, mógłbym napisać najdłuższy komentarz w historii Twojego bloga. Wiem, że każdy ma jakieś wspomnienia, i jego wydają się najfajniejsze, także odniosę się tylko do powyższych.

    1. Snake

    Nokię 5510 dostałem chyba pod koniec 1. klasy liceum. Wkroczenie w „dorosłość”, dojazdy do szkoły, były już takim krokiem, że tata zdecydował się kupić mi tel. na abonament. Wtedy wydało mi się to zbędnym dodatkiem, często też ściągającym różne przygody, ale dziś widzę to zupełnie inaczej.

    Wracając jednak do samej rozrywki, cóż. Choć zamysł banalny (snejk ściągnięty był z komputerów), to cholerstwo uzależniało. Cioteczny brat wnerwiał mnie tym, że jak pożyczał czarnuszka, to bił moje wypracowane w trudzie rekordy. Menda jedna…

    2. Golden Axe

    Podstawówka i Przemek. Najlepszy uczeń z matematyki. Golden Axe, Przemek, no i Marcin spisujący u niego prace domową z matematyki. Korzyść w dwie strony. On nie musiał mnie dopuszczać (jako gościa) do klawiatury, a ja wszystko miałem spisane na dzień przed lekcją.

    3. Tekken

    Heh. Choć jestem zdecydowanym zwolennikiem MK, to i w Tekkena grywałem. Ilekroć byłem u innego kolegi, zagrywaliśmy się w niego jak wariaci. Od 10 do 22. Bywało i tak, że ja – nie posiadajacy konsoli w domu – zrobiłem przypadkiem.. znaczy ten, SPECJALNIE – ruch, którego nie widział. Biłem się na oślep, to jasne. Wtedy jednak nic to nie przeszkadzało. I gdyby ktoś mnie dziś odwiedził z PS, lub ja bym wpadł do kogoś, z chęcią pada w dłonie bym ulokował.

    Czekam na drugą część. Wtedy może będę miał więcej do powiedzenia. Game Boy, Pegasus, MK, Fifa, Tomb Raider, ruskie jajeczka, Sega Mega Drive II, dwa prostokąty odbijające kwadrat…. Wspomnienia, których nikt nie zabierze.

    1. Nokię 5510 miał chłopak, którego kochałam w piątej albo szóstej klasie. Taką czerwoną.
      Abonament w tamtych czasach? Wow. Ja jechałam do późnego gimnazjum na kartach :P
      Rekordy mnie stresują, w żadnej grze nie byłam najlepsza.
      Jaką postać w Golden Axe lubiłeś? I w Tekkenie?
      Bicie na oślep to moja najlepsza metoda w Tekkenie, hahaha.
      W drugiej części raczej nic dla Ciebie :(

  7. Nie grałam w życiu dużo. Najbardziej kojarzę chyba Snake. Z dzieciństwa pamiętam „Kangurka Kao”, „Kapitana Pazura”, „Need for speed” i Simsy rzecz jasna. W te ostatnie zagrałabym i teraz. Kreowanie tych wnętrz kręciło mnie w tym najbardziej ;)

    PS: Mój tata ma bardzo starą Nokię (bez kolorowego wyświetlacza) i nadal jest tam Snake. Przypomniałam sobie. W weekend będę grać :D

  8. Pamiętam snake, ja grałam w niego na swoim pierwszym telefonie, małej cegiełce (siemens c45, w dodatku w czerwonej obudowie)

    w skimana nie grałam, ale lubiłam skijump, graliśmy w tą grę ze znajomymi nawet w liceum, lubiliśmy ją do tego stopnia, że z Panią z TI, zorganizowaliśmy zawody/konkurs grania w tą grę :) Cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem :) Wyobraź sobie ponad 30 osób grających w to na nowych komputerach :D

    W golden axe zawsze grały dzieciaki na świetlicy, ja wolałam grać w takiego jaskiniowca zbierającego jedzenie :D

    Tekken i contra moja miłość!!! grałam na starym ps i kompie też. teraz z sentymentu mój małż (maniak elektroniczny) kupił nam stare PS i gramy czasami, ma pełno gier z domu, nadrabiam zaległości, contre i tekkena oczywiście też obowiązkowo! Nawet czasami daję mu łomot, z tym, że u mnie to wygląda tak, że wciskam kilka guzików po kolei, ja zawsze gram takim gościem w samych spotniach z opaską na głowie, fajne ślizgi robi :D

    Ostatnia gra mi przypomniała czasy kiedy grywałam w gry fazer (dumle) fabryka cukierków itd, moje pierwsze internetowe gry :d dopiero później odkryłam inne.

    A no i jeszcze saper był, zawsze zgrywałam chojraka, bo umiałam wybrać zawsze jak było 10min :d później już miałam problem haha

    Było tych gier jeszcze, the sims, postal, pizza (własna restauracja, podkładanie świn konkurencji itd), itd nie wymieniam więcej bo zobaczę co będzie w dalszym spisie

    1. Na TI, w podstawówce i gimnazjum nazywanym po prostu informatyką, czekaliśmy tylko na nieuwagę nauczyciela i właziliśmy na czaty.
      W SkiJump chyba nigdy nie grałam.
      Jaskiniowiec!!! Grałam w to u tej samej przyjaciółki, która miała Golden Axe <3
      Ja też wciskam wszystko :D
      W Sapera grałam krótko, tak jak w Pasjansa.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.