Ambiente, Speculoos Lait

Speculoos to produkt, który jeszcze na początku roku wywoływał u mnie drżenie rąk i lekki ślinotok. Obecnie myślę o nim dość spokojnie, bo spróbowawszy białej czekolady Ambiente oraz oryginalnych ciastek marki Lotus, odkryłam, że to nic nadzwyczajnego. Ot, korzenne herbatniki, na dodatek wcale nie najlepsze (tytułu najlepszych póki co nie przyznałam żadnym, muszę uważniej się rozejrzeć). Nie był to jednak koniec mojej przygody ze znanymi i wzbudzającymi ogólnospołeczne pożądanie Speculoos. Ze Smakowych Inspiracji otrzymałam ciasteczkowy krem crunchy, Mistyffikacja natomiast – wraz z fragmentem białej tabliczki – sprezentowała mi nieotwartą, 200-gramową mleczną kobyłkę Ambiente. A ponieważ mleczna czekolada jest moim ukochanym rodzajem, optymistycznie założyłam, że zjem całą i docenię korzenność.

Ambiente, Speculoos Lait (1)

Speculoos Lait

Kolorystycznie mleczna tabliczka spodobała mi się dużo bardziej niż biała. Była kusząco brązowa, jednolita, na każdej z dziesięciu wielkich kostek pojawiły się wizerunki ziaren kakaowca. (Owszem, na białej też były, ale w Speculoos Lait stały się lepiej dostrzegalne). Jednolitość czekolady wpłynęła niestety na widoczność, a raczej niewidoczność ciastek, przez co tabliczka sprawiała wrażenie czystej, pozbawionej głównego bohatera. Z błędnego przekonania wyprowadził mnie zapach, który łączył cudowną mleczną czekoladę z jeszcze cudowniejszymi korzennymi herbatnikami. Był to aromat bliski dużym piernikom zatopionym w czekoladzie, które można kupić w niemal każdym markecie (precle, serca, gwiazdy).

Ambiente, Speculoos Lait (3)

Do czekolady robiłam dwa podejścia. Za pierwszym razem spożywałam ją w gorącym, 33-stopniowym dniu, kiedy tabliczka przebywała poza lodówką. Za drugim razem było nieco chłodniej, poza tym bohaterkę trzymałam w lodówce, a wydzielony do degustacji fragment wyciągnęłam na dwie godziny przed jedzeniem. Lepsza była oczywiście za tym drugim razem, kiedy rzeczywiście przypominała czekoladę, a nie pozostawioną na pustyni kocią… plastelinę. Rozpuszczała się szybko i bagienkowo, była mleczna i bardzo słodka. Przepełniały ją liczne – naprawdę liczne! – ciasteczka. Niezbyt świeże, nie kruche, raczej twarde i… nie, nie zawilgocone, po prostu niechrupkie. Identyczne jak w białej Speculoos.

Ambiente, Speculoos Lait (4)

Lubię słodycze, w których nie pożałowano dodatku, wszystko jednak ma swoje granice. Do tej pory spotykałam się z dwoma produktami (a przynajmniej to je najlepiej zapamiętałam), w których proporcje zostały zaburzone, a producent przesadził. Pierwszym są lody Oreo w małym kubeczku, gdzie ciastek jest więcej niż lodów, drugim niestety czekolady Ambiente. Zjadłszy dwie kostki – bo tylko tylu podołałam – nie byłam pewna, czy to jeszcze czekolada z ciastkami, czy już ciastka z czekoladą. Ponadto ciastka te były niekruche, znajdowały się na granicy stetryczenia, wchodziły w zęby. W smaku okazały się przede wszystkim tłuszczowe i mdławe, potem korzenno-pikantne. Nie tego oczekiwałam.

Ambiente, Speculoos Lait (5)

Na uznanie zasługuje czekolada: gruba, mięsista, treściwa, mleczna, słodka i bagienkowa – naprawdę nie znalazłam w niej żadnych poważnych minusów. Miałam ochotę na coś bezczelnie słodkiego i czekoladowego, a ona mi to zapewniła, podobnie jak parę miesięcy wcześniej Oreo marki Marabou. W połączeniu z nieszczęsnymi herbatnikami tworzyła piernikową kompozycję, która też mi się podobała, same ciastka jednak… cóż. Sądzę, że gdybym otrzymała czysto mleczną tabliczkę, zanudziłabym się na śmierć, za to gdyby kawałki Speculoos zastąpiono przyprawą korzenną, byłoby lepiej. Dzisiejszej bohaterce chciałam wystawić 3 chi ze wstążką, ale że tyle dostała wersja biała, zdecydowałam się ocenę podciągnąć.

skalachi_4Ocena: 4 chi


Skład i wartości odżywcze:

Ambiente, Speculoos Lait (2)

33 myśli na temat “Ambiente, Speculoos Lait

  1. Hmm…chciałabym jej spróbować i zobaczyć jak ja ją odbiorę-bo wydaje mi sie smaczna(choć ciastka korzenne nigdy nie były moimi ulubionymi).Dlatego chce jej spróbować-ciastek jakie sa i czekolady XD

          1. O, czcigodna Olgo! Zwracam honor, bo dziś spróbowałam znowu tę czekoladę, bo ostatnio dostałam od Taty i… była obrzydliwa i niezjadliwa. Sprawdziłam na blogu u siebie i wydaje mi się, że jest inna kaloryczność, ale nie wiem już sama. Pamiętam, że jak recenzowałam, to ciasteczka zupełnie inaczej „się zachowywały”, coś na wzór Bellarom Neo, a te kamienie… Fu.

  2. Podoba mi się zarówno opis czekolady, jak i ciasteczek, bo lubię takie twarde i niechrupkie (tłuszczowe i mdławe już średnio brzmi, a znaczenie słowa stetryczeć musiałam sprawdzić w google :P), ale niekoniecznie w połączeniu z czekoladą – wolałabym zjeść te dwa produkty z osobna, a i tak wolałabym czekoladę ;)

  3. Jeśli ta czekolada to coś w stylu białej Chateau z chrupkami, to zgadzam się że nadmiar dodatków szkodzi i rozumiem ocenę. Jeśli jest jak kubeczek Oreo, który CHYBA mi smakował (nie pamiętam czy go jadłam ale mam wrażenie że tak xD) to mogłabym dać jej szansę, no ale jak piszesz że ciastka są średnie to nie ma co.
    Ja uważałam że na niedomiar dodatków cierpi kubek Big Milk Cookie Panther, jednak to wrażenie zmieniło się przy drugim podejściu i teraz uważam, że jest ich w sam raz. Nie sądziłam że Big Milki znowu zyskają moją sympatię :P Miałam je opisać, tzn. wersję ciasteczkową i Cinnamon Giraffe – opie pyszne – ale zawsze zapominam i zjadam całe xD Jeszcze się uda. (Mini spoiler: co jest straszne, to to że dla mnie absolutnie nie są przesłodzone tak jak pisałaś.. Co mi jest xD)

    We-we-weź wyślij łyżeczkę kremu speculoos pocztom ;w;

    1. Uuu, Big Milki są maksymalnie przesłodzone! Na Żyrafkę też poluję, ale w ogóle kubełków ostatnimi czasy nie widuję :(

      Przyjedź! :)

      1. Ja mam wrażenie, że jest ich coraz mniej :/ Żyrafkę kupiłam w Tesco bo nie było ciasteczkowej wersji. :(

        Jak mi życie planów nie pozmienia, to będę we Wrocławiu za dwa lata, także ten.. Może krem się nie zepsuje do tego czasu :D

        1. Ey, moje drzwi zawsze stoją otworem. Przekimać znajomego w weekend to nic strasznego. Tylko przy wyjeździe będę Cię musiała przeszukać, czy mi tego kremu nie zawinęłaś :D

  4. Ja speculoosowe ciacha lubię bardzo, choć jem rzadko. A jeśli chodzi o połączenie ich z czekoladą – myślę, że super, ale na pewno (dla mnie) nie do zjedzenia na jeden raz więcej niż kostkę/dwie.

  5. Czekoladę z zasady uwielbiam. Natomiast taką roztopioną w ciepły dzień – nie mogę strawić za żadne skarby świata. Po prostu nie… Czekolada plastelinowata robi się już w temperaturze 25 stopni i dlatego zawsze staram się trzymać swoje czekoladowe słodkości w chłodzie.
    Ciekawe czy te lekko korzenne smaki by do mnie przemówiły.
    Pozdrawiam.

    1. W ciepłych miesiącach nie sposób znaleźć u mnie chłodnego miejsca, chyba że mówimy o opcji lodówkowania czekolad, której nie przewiduję.

  6. O maaaatko… wygląd i sam opis co to za czekolada – to wszystko brzmi obłędnie. Jako, że ja jestem mniej wymagająca niż Ty w kwestii czekolad to pewnie byłabym zachwycona. Korzenność lubię w ciastkach, choć nie są to moje ulubione klimaty, a w czekoladach nie próbowałam. Brzmi to tajemniczo i nieco egzotycznie, a jak by wyszło? Ciężko spekulować. Sama jednak jej grubość i ,,dorodność” przemawia jednak na głośne: TAAAAAK.

    1. Na usta ciśnie mi się suchar, że przy czekoladzie Speculoos można tylko spekulować.
      PS Poczekaj na inną korzenną ]:->

  7. Patrząc na tą czekoladę pomyślałam o mlecznej Bellarom. Wygląda jakby miała smakować tak jak Bellarom, a to już jest plus. Minusem jest przesadzona ilość ciastek, ale ze względu na to, że są to ciastka korzennne to tylko moim zdaniem mały minus.

  8. Smakowała mi ta czekolada :) . Kremem z ciasteczkami się zajadam dobrze,że kupiłam tylko szkoda,że jeden słoik:(

  9. Z ogromną chęcią bym jej spróbowała! Czekolada na pewno by mi podeszła, co do ilości ciastek, mysle, że byłabym w stanie to wybaczyć, bo uwielbiam korzenne ciastka.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.