Wow, ciemna Milka, muszę ją mieć! – pomyślałam, gdy Mistyffikacja wyjechała do Niemiec i poleciła mi zrobić listę słodyczy, których chciałabym spróbować. Ponieważ jogurty i deserki mleczne to produkty słabego zdrowia, odpuściłam je sobie już na wstępie, choć oczywiście nie bez żalu. Skupiłam się za to na trzech stronach: Lindta, Ritter Sporta i Milki. Z tej pierwszej wynotowałam wszystkie nieznane dotąd batony Hello my name is, przy czym białych wersji nie udało się M. znaleźć, z drugiej zimowe edycje limitowane (herbacianą i orzeszkową), Vanille-Mousse oraz moją ukochaną Honig-Salz-Mandel, z trzeciej natomiast wspomnianą już ciemną tabliczkę oraz batona Toffee-Ganznuss. I to by było na tyle, wszak w domu nadal miałam milion słodkości dostępnych na polskim podwórku, poza tym niemieckie na drzewach nie rosły.
Choć wszystkie wpisane na listę słodycze napawały mnie optymizmem i na każdego miałam taką samą ochotę, tabliczkowa Milka górowała nad zestawieniem z powodu swej nietypowości. Deserowa czekolada od fioletowej krowy? Ciekawe. A raczej ciekawe było, bo w chwili spróbowania fragmentu tabliczki Marzipan Creme szczerze odechciało mi się stawiania czoła 100-gramowej bryle ciemnej czekolady smakującej i zachowującej się jak Wawel. Ponieważ jednak: 1) już ją dostałam, 2) wydawałam własną kasiorę, 3) zaplanowałam recenzję, nie mogłam przynajmniej nie spróbować się z nią zmierzyć.
Zartherb
Jak podpowiada stary dobry translator Google, słowo zartherb oznacza ciemną czekoladę. W polskim języku brzmi to i wygląda dobrze, Niemcy zaś – wybierając w sklepie dzisiejsza bohaterkę – kupują czekoladę o nazwie Ciemna Czekolada. Sami oceńcie, czy i jak bardzo atrakcyjny jest ów zabieg. Dalej mamy opakowanie: proste, bez krzykliwych napisów i dziwnych obrazków. Nowoczesne, ale schludne, jak na Milkę zadziwiająco oszczędne. Odrobina bordowawych kolorów ożywia kompozycję, a kostki otoczone opiłkami są nadzwyczaj apetyczne i kuszące. Za szatę graficzną więc duży plus.
Tabliczka liczy sześć rządków po cztery kostki, jak każda czysta, monosmakowa Milka. W składzie na pierwszym miejscu występuje cukier, co w żadnej czekoladzie – a już na pewno w ciemnej – nie wygląda dobrze. Honor produktu na etapie wstępnych oględzin ratuje zapach, który w nieznacznym stopniu różni się od aromatu klasycznej mlecznej Milki. Da się w nim wyczuć podwyższoną zawartość kakao, ale nadal przeważa rozczulająca mleczność i wysoka słodycz.
W smaku czuć przede wszystkim słodycz, zaraz potem pewną deserowość, kakaowość. Co jakiś czas wydawało mi się, że czuję również mleczność, ale ganiłam się za to i przypominałam błądzącym po omacku kubkom smakowym, że przecież to czekolada ciemna, bezmleczna. Wkrótce jednak okazało się, że nie kubki błądziły, a umysł. Jak zdradził opis czekolady, była ona dunkle alpenmilch. Zresztą owo alpejskie mleko przełożyło się nie tylko na delikatny smak, ale i aksamitną konsystencję. Kostki rozpuszczały się gęsto i bagienkowo, nawet gryzienie ich przypominało zatapianie zębów w zastygłej plastelinie, choć nie przeczę, iż mogło to wynikać z wysokiej temperatury otoczenia. Tak czy inaczej, w smaku i konsystencji nie było ani cienia wawelskości, którą zarzuciłam felernej tabliczce Marzipan-Creme.
Zamawiając u Mistyffikacji milkową Zartherb, liczyłam na wielką różnicę pomiędzy nią a zwykłą tabliczką mleczną, dostępną w Polsce i paru innych krajach. Podczas degustacji okazało się jednak, że twory fioletowej krowy są do siebie tak podobne, że z zamkniętymi oczami mogłabym ulec złudzeniu i uznać, że noszą tę samą nazwę. Obie są tak samo aksamitne i bagienkowe, równie mleczne w smaku i konsystencji, nieprzyzwoicie cukrowe. Zartherb zawiera oczywiście więcej kakao, co da się wyczuć, ale nie na tyle, by nazwać ją ciemną czekoladą. Nawet deserową. To nadal Milka, którą kocham, ale liczyłam na większe zaskoczenie i nawet jeśli nie szok życia, to chociaż lekki paraliż szczęki.
Ocena: 5 chi
Chyba kiedyś była ona w Polsce – dawno ale jednak była… na pewno :) Pamiętam, że nie kupiłam jej ze względu na bardzo niską jak na gorzką/deserową (jak by jej nie nazwał) zawartość kakao, która wynosi tyle co w najtańszych marketowych czekoladach typu Allegro z Biedronki (ta czekolada jest obrzydliwa – smakuje tłuszczem)… obawiałam się, że smak będzie podobny…. Tak czy siak Milak wrazenia na mnie nie robi :P
Nie wiedziałam, że była u nas, dzięki za info :)
BYła, była.. jakieś dwa lata temu :) Nawet znalazłam ją na jednym z blogow z recenzjami słodyczy ;) Ta z musem czekoladowym o którym pisze Zuza też była w Polsce ;)
Z musem wiem, że są dwie (oczywiście nie u nas). Zjadłabym obie :)
Zawsze chciałam spróbować tej czekolady,właśnie tez liczyłam na jakieś superfajne doznanie,ale widzę teraz ze nie warto :p Tutaj natomiast na Wegrzech znalazłam dzisiaj Milke z ciemnym,czekoladowym deserowym musem,ale nie wiem czy kupic,zobaczymy jak będzie z kasa XD
Ej, warto! A ta Twoja brzmi jeszcze lepiej <3
3 lata temu ja jadłam pierwszy raz i zakochałam się w niej ,mega pyszna jak dla mnie:) . Teraz jak byłam u siostry to ja szukałam wszędzie aż znalazłam w jednym sklepie i przeżyłam rozczarowanie to nie ten smak co pamiętałam;(
Co się zmieniło?
Była bardziej kremowa,aksamitna w smaku i miała bardzo wyraźny smak kakao :)
Wnioskuje z tego, że Milka z podwyższoną ilością kakao smakuje tak jak powinna smakować porządna mleczna czekolada o normalnej ilości kakao. Pewnie jakby zrobili „mega gorzką” to by smakowała jak łagodna deserówka.
Pewnie tak ;)
Jak na Milkę, to to jest ciemna czekolada, w końcu mają bardzo wysoki próg słodkości :D Ale patrząc normalnie, to to zwykła mleczna, z większą ilością kakao. Mimo wszystko ciekawi mnie i z chęcią bym spróbowała :)
A ja bym zjadła drugą. Była naprawdę okej, jak to Milka.
Ciekawe, ciekawe. W sumie z chęcią bym jej spróbowała, może nie jako całą solową tabliczkę, ale zamiast zwykłej mlecznej w np. Oreo. Milka z kakao, hmm.. Ciekawe jakby smakowała Milka 70% z alpejskim mlekiem xD
Taką to bym kupiła tym bardziej.
Dla mnie brzmi zachęcająco. Zwykłą mleczną milkę lubię, choć po kilku kostkach mam dosyć cukru i wtedy fajnie by było wgryźć się w taką ciemniejszą dla lekkiego kontrastu :D No ale póki co pozostaje mi zadowolić się innymi ciemnymi tabliczkami, bo na razie do Niemiec się nie wybieram :D
Ja czystych, monosmakowych nie lubię, bo wieją nudą. Raz na jakiś czas okej, ale bez przesady.
Recenzja nie jest dla mnie zaskoczeniem. Spodziewałam się mleczności, słodyczy i przyjemnej rozpuszczalności na języku. Milka jest niesamowicie przewidywalna w tym temacie niestety, a może i stety bo to przynajmniej zawsze sprawdzony wybór, który wiesz, że będzie Ci smakował.
O właśnie – stałość pewnych aspektów jest fajna, bo wiesz, czego się spodziewać.
Ja bym się tym brakiem zaskoczenia specjalnie nie przejęła, bo lubię smak Milki właśnie za tę aksamitność, słodycz, delikatność. Wcale bym się nie obraziła, gdyby taka ciemna Milka okazała się mleczną, a nie nawet deserową. Co tam – tego smaku nigdy za wiele ;)
A sama Milka? Ot taki pewnik, wiemy na co możemy liczyć sięgając po te czekolady.
Pozdrawiam :)
Amen.
Uwielbiam tę czekolade jest przepyszna :D
Ja może i nie uwielbiam, ale rozumiem Twoje uwielbienie :)
Kolejny raz przeglądam zdjęcia Twojego autorstwa i kolejny raz się zachwycam…są genialne!!!
Dzięki :)
Jakieś sto lat temu kupiłyśmy ją w sklepie z artykułami niemieckimi. Po tym czasie jedyne co sobie możemy przypomnieć to to, że była dobra i tyle :P Dla nas takie klasyczne mleczne mogłyby być :D
Mogłyby, zgadzam się.
Powiem jedno – pragnę jej! Myślę, że byłaby idealna na coś słodkiego, ale nie za słodkiego ;)
Coś Ty. Ty byś jej dała około 4-5/10.
Kieeedyś jadłam ciemną z marcepanem i mimo że czekolada odstawała wtedy w dziwnie gumowy sposób, jakoś pasowała mi bardziej niż zasładzająca mleczna, ale cóż… w obecnej sytuacji, ekhem… chyba wiesz, co mogłabym tu dalej się rozpisać, co? :P
Wiem, wiem… :D
No i tak się stało, że próbowałam. Kurde, jak na taką to za cukrowa (zagadkowo powiem, że dostała o punkt mniej niż podobna Merci), ale ogólnie niezła… Albo raczej „nie zła”? :D Ok, znudziła mnie po dwóch kostkach (spróbowana obok podobna Kaufland Classic dalej ma 10/10 i zachwyca głębią), oddałam Mamie i… wsunęła całą. Ona z kolei upierała się, że jakaś „dziwnie ciemna”, podejrzliwie patrzyła, jak mówiłam, że mleko w składzie jest i… „Za gorzka trochę”… Jak ja się cieszę, że nie tylko mi, ale i Tobie, ta czekolada nie była gorzka. Czasami, gdy porównuję odczucia z Mamą, to aż się boję, że mi coś ze smakiem się stało.
Nowe ciemne Milki też planujesz zjeść i zrecenzować?