Bahlsen, Hit o smaku orzechowym

Powoli dochodzimy do końca serii Hitów. Po zaprezentowaniu smaku kokosowego, borówkowo-białoczekoladowego, karmelowo-brownie, creme brulee, czekoladowego, a także dwóch wariantów Sticks: karmelowego i czekoladowego, oraz pierwszej wersji dodatku Twist, mianowicie Black & White, pozostały nam już tylko markizy orzechowe, waniliowe i klasyczne Twist. Ach, i oczywiście nowość wzorowana na mleczku skondensowanym, ale to już nieco odleglejsza perspektywa (data ważności pozwala zwlekać do stycznia). Publikacja dzisiejszej recenzji też nie nastąpiłaby tak szybko, gdyby nie Biedronka i jej cudowne oferty. Pewnego razu bowiem dyskont wprowadził dwupaki Hitów, w których znalazły się niejedzone od lat (!) smaki: orzechowy i waniliowy. Taniej, dwa w jednym, szybsze uporanie się z serią recenzji… długo przekonywać samej siebie nie musiałam. Klamka zapadła, Hit został rzucony.

Bahlsen, Hit o smaku orzechowym (2)

Hit o smaku orzechowym

Z całego wachlarza Hitów wariant orzechowy zawsze kusił mnie najmniej. Podejrzewam, że wynikało to z faktu, iż w ogóle nie przepadałam za orzechowymi kremami. Ciastka, rurki, wafle… wszystko brałam albo czekoladowe, albo waniliowe. Gust zmienił mi się dopiero w okresie dorastania, kiedy nadzienie o smaku twardych bakalii zyskało moją aprobatę i wytyczało grupę słodyczy, w której szukałam ofiary w pierwszej kolejności. Jednocześnie w latach nienawiści żywionej wobec orzechów najbardziej kusił mnie kokos. Czy próbowałam wtedy Hitów? Nie pamiętam. Na pewno jadłam dziś nieistniejące już Pieguski Markizy, które mnie zadowoliły. Do konkurencji firmy Bahlsen podeszłam z kolei tuż po założeniu bloga. Żeby się za dużo nie rozpisywać – chętni mogą przeczytać recenzję – przypomnę tylko, że bardzo się zawiodłam ich cukrowością i przeciętnością. Stąd wniosek, że nie należy ulegać pozorom.

Bahlsen, Hit o smaku orzechowym (4)

Orzechowe Hity to kolejne markizy firmy Bahlsen z ciemnym herbatnikiem, nad czym ogromnie ubolewam. Choć uważam, że jest on smaczny, zdecydowanie bardziej przekonuje mnie wersja jasna, co widać chociażby po ocenach Hitów Creme Brulee i czekoladowych. Konsystencją herbatnik ów tradycyjnie przypomina krakersy lub paluszki: jest kruchy, chrupki i lekki. Z lubością gubi okruszki, pozostawiając je bluzce, łóżku i głowie patrzącego łakomym wzrokiem psa. W smaku daje się poznać jako twór kakaowy i paluszkowy, zawiera nutę tytoniową. Jest tak delikatnie słodki, że niemal wcale. Uwielbiam go.

Bahlsen, Hit o smaku orzechowym (5)

Choć nigdy mi się to nie udaje, tym razem osiągnęłam sukces: odkręciłam Hita! No, nie całkiem, na kremie bowiem zostało trochę krakersa, ale przynajmniej górna część nie rozpadła się na proch. Krem ów okazał się szarawy w sposób orzechowy, nieco podejrzany. Pachniał słodko i sztucznie laskowo, zupełnie jak bita śmietana z deserów typu Grand Dessert. Był miękki i tłusty, ziarnisty, w smaku cukrowy i bardzo sztucznie orzechowy, jak krem z tanich torcików bezowych.

Bahlsen, Hit o smaku orzechowym (6)

Sześć Hitów pokazało na wadze ok. 75 g. Każda ze sztuk kruszyła się jak szalona, a zamoczona w herbacie flaczała i traciła smak. Całość była cukrowa i sztuczna, a jednocześnie… niezrozumiale pociągająca. Plastikowo-orzechowy krem przejął dowodzenie nad kompozycją, w związku z czym pszenno-kakaowe ciastko czuć było minimalnie. Markizy upodobniły się do torcików bezowych wypełnionych orzechową bitą śmietaną z Grand Dessertu, niespodziewanie trafiając w mój gust i porywając serce. Nie tylko zastanawiałam się, czy nie wystawić im maksymalnej liczby chi, ale także zadecydowałam, że kupię je ponownie.

skalachi_5Ocena: 5 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Bahlsen, Hit o smaku orzechowym (3)

29 myśli na temat “Bahlsen, Hit o smaku orzechowym

  1. Mam zawsze taki problem jak Ty. Wielka tuba ciastek i problem z serii: kiedy ja to zjem? Ty zawsze masz jeszcze komu oddać – mama, siostra. Ja niestety nie mam nikogo komu mogłabym opchnąć słodycze w razie gdyby coś mi nie zasmakowało i dlatego zwykle mam problem z kupowaniem dużych opakowań. Zwykle jednak to robię, a potem płaczę, że gdzie ten hajs? Te akurat miałam przyjemność spróbować bez wydawania ani grosza! Bestialsko bowiem podwędziłam niepostrzeżenie sztuk parę podczas odwiedzin u cioci. Pamiętam nawet jak jadłam je w drodze powrotnej do domu. Herbatnik jak zwykle – ideał. To jest jak z frytkami z Mc’a. Jest nie do podrobienia mimo, że wielu próbowało. Sam krem natomiast także bez zarzutu – tłustawy ale bez przesady, gładki, słodki i… naprawdę orzechowy. Dobrze, że są jeszcze produkty, które możesz jeść z zawiązanymi oczami i zgadnąć smak – ostatnio niestety wielu producentów ma z tym problem, a wszystko jest albo po prostu słodkie albo zalatuje chemią.

    1. Już miałam się oburzyć, że przecież dobrego produktu bym nie oddała, nawet gdyby ważył 100 kg, na szczęście doczytałam, że „w razie gdyby coś mi nie zasmakowało”. Tak, to prawda, na taką ewentualność jestem ubezpieczona, niestety – i stety zarazem – Hity są zawsze pyszne. No, poza kokosem, ale jemu muszę dać drugą szansę.

  2. Do Hitów mnie nie ciągnie, ale ta nuta tytoniowa w herbatniku mnie zaciekawiła :P
    A tak poza tym, to chyba nigdy nie jadłam Hitów orzechowych…

  3. Ja się czasem zastanawiam co oni takiego dodają do tych ciastek różnorakich, że są właśnie takie „niezrozumiale pociągające”. Jakiś narkotyk? Być może w produktach dla ludzi już coś takiego jest, bo w produktach dla zwierząt na pewno (mój kot jest narkomanem jeśli chodzi o chrupki Whiskasa).
    Spróbowałabym ich, ale przy okazji, bo same hity to nie jakaś moja ulubiona przekąska.
    Pozdrawiam :)

    1. Mój kot z dawnych czasów jadł tylko KiteKat, odmawiając innych karm. Dziadek – mistrz teorii spiskowych – opowiadał wszystkim, że to właśnie przez narkotyki w pokarmie. Podobno w jakiejś gazecie to wyczytał (Wyborczej?), choć mama do dziś podkreśla, że nie zrozumiał metafory. „Narkotyki” to nie to samo, co „jak narkotyki”.

  4. Jakoś kakaowe herbatniki to 'nie to’ dla mojego brzuszka, a w kremie ciekawi mnie tylko czynnik uzależniający-mimo-obrzydliwości. Jeśli byłby to ten typ co Lusette, to jestem pewna że byśmy się polubili :) Szkoda, że paczki takie duże, ale co zrobić.

  5. Bardzo dawno nie jadłam Hitów, ale z domowników tylko ja je lubię, więc zajęłoby mi to wieki żeby je zjeść. Nawet nie wiedziałam, że tyle ciekawych smaków wyszło, może jednak uda mi się z kimś nimi podzielić.

  6. Ja jestem dziwna bo kocham masło orzechowe,ale słodyczy z dodatkiem orzechów nie bardzo lubie. Ten smak jest u mnie z Hitów na samym końcu ja go nie kupię chyba,że ktoś mnie poczęstuje.

  7. Ja chyba też jak Ervisha lata temu jadłam. :D Ale Hiciory wspominam miło. :D Pamiętam, że jedne zachomikowałam w szafce i znalazłam je jakieś 4 lata po terminie, kiedy miałam mieć remont w pokoju. :DDD

  8. Nie jadłam i nie zamierzam po tym jak parę miesięcy spróbowałam Creme Brulee i do dziś mam traumę. Swoją drogą, ostatnio doszłam do wniosku, że takie ciemne ciastko, to najgorsze możliwe ciastko. Smakują mi takie czarnuchy jak Oreo itp. (mowa o samym ciastku! nie o kremie), zwykłe ciastka wiadomo… a takie ciemne herbatniki no jednak mi nie pasują. Niby piszę to w oparciu o coś zupełnie innego, ale trudno. :>

      1. Tobą niee, Hitami… kurde, zawsze je lubiłam, zanim zaczęłam je jeść. Wiem, że to już w ogóle absurdalnie brzmi, ale podobnie mam np. z Krakuskami. Podobają mi się, bo są urocze, fajne mają smaki, opakowania też takie „do herbatki”, ale skład i smak (raz i drugi Mama mnie częstowała)… powala w niepozytywnym tego słowa znaczeniu.

        1. Krakusków dawno nie jadłam, ostatnio te jakieś tam z karmelem i czekoladą, niedobre były. Inne raczej lubiłam.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.