Nestle, Nesquik (100 g)

Nesquik w formie tabliczki? Yes, please! Choć obecnie na dźwięk tego słowa myślę raczej o czekoladowych płatkach-kuleczkach marki Nestle, z pierwotnym produktem – kakao – łączy mnie całkiem niezły kawałek historii. W dzieciństwie kupowaliśmy ten niezbyt dietetyczny proszek w dużych, żóltych, plastikowych kartonach z czerwonymi pokrywkami. Jestem pewna, że producent dodawał do nich jakąś maskotkę, ale tu w mojej głowie rozciąga się czarna dziura. Ponadto wcale nie pamiętam spożywania kakao, jedynie te plastikowe pojemniki. Być może rodzice lubili mnie dręczyć i kupowali same opakowania. Albo jak zrobiłam coś złego, wyjmowali kakao z najwyższej szafki i kazali patrzeć, jak wsypują słodki proszek wprost do czeluści toalety. Brrr. Biorąc pod uwagę fakt, iż człowiek posiada zdolność wypierania traumy, śmiem podejrzewać, że właśnie tak było. Dzisiejszy produkt na szczęście z żadnymi złymi przeżyciami związany nie jest. Otrzymałam go od Mileny z czekosfery wraz z kilkoma suszkami Dr. Oetkera. W pierwszej chwili sądziłam, że tabliczka przyszła połamana, ale w rzeczywistości była tylko budyniowata od późnowiosennej temperatury. Na tę dolegliwość pomogła lodówka i kilkugodzinne, a potem kilkudniowe leżakowanie.

Nestle, Nesquik (100 g) (1)

Nesquik

Już na wstępie przyznaję recenzowanej dziś czekoladzie 6 chi za wizualność. Nawet ze wstążką, bo zachwyciło mnie zarówno opakowanie, jak i produkt właściwy. Szata graficzna jest przepiękna kolorystycznie i wpadająca w oko, bo klasycznie nesquikowa, a do tego żywotna, ekspresyjna, dziecięca i urocza. Czekolada z kolei odznacza się apetycznym odcieniem brązu i łączy dziesięć cienkich batoników, uformowanych na podobieństwo Kinderów (i dalej: Milkinis lub Mlecznej Krainy). Na każdym z batoników-paluszków znajdują się obrazki. Odciski zwierzęcych łapek (rozumiecie to? ŁAPEK!), rozrabiające zające oraz litery składające się na wyraz Nesquik. Mistrzostwo i esencja dzieciństwa.

Nestle, Nesquik (100 g) (3)

Do produktu podchodziłam dwa razy. Podczas pierwszego spotkania jadłam go prosto z puszki przy ponad trzydziestostopniowym upale – wtedy skończyłam na jednym rządku, bo tabliczka przybrała postać niemal niejadalnej plasteliny. Drugim razem wyciągnęłam cztery czy pięć rządków na dwie godziny przed degustacją, w związku z czym do tworu czekoladowego było im już znacznie bliżej. Bez względu jednak na temperaturę, Nesquik zawsze pachniał tak samo: mleczną i słodką Kinder Czekoladą.

Nestle, Nesquik (100 g) (4)

Konsystencję czekolady znajdującej się w opakowaniu pominę, jako że żadna tabliczka jedzona w lecie nie jest taka, jaka być powinna. (W porządku, może ciemne z wysoką zawartością kakao zachowują się przyzwoicie, ale cała reszta zasługuje na porządne biczowanie). Wspomnę za to o tym, co się działo po włożeniu jej do ust. A działo się spodziewane bagienko. Bardzo gęste, bardzo słodkie, bardzo mleczne. Żadnej wanilii, żadnej śmietanki – czysta mleczność kremu i obłędna, słodka czekolada.

Nestle, Nesquik (100 g) (5)

Gdyby dawali konia z rzędem temu, kto po samym smaku lub zapachu odróżni czekoladę Nesquik od Kinderków… zapewne nie spełniłabym marzenia z dzieciństwa i nadal musiała płacić za jazdę na cudzych wierzchowcach. Z zamkniętymi oczami bowiem oba produkty są dla mnie tym samym: tworem cudownie mleczno-czekoladowym, słodkim, bagienkowym. Z otwartymi z kolei u dzisiejszego bohatera widzę przepiękne i dziecięce opakowanie oraz chwytliwy wygląd tabliczki (jak sobie przypomnę o łapkach na ostatnim batoniku, to już w ogóle oddaję serce). Za całokształt mam ochotę przyznać produktowi 6 chi, ale do tego musiałabym spróbować go raz jeszcze, przy niższej temperaturze otoczenia, a więc jesienią lub zimą.

skalachi_5Ocena: 5 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Nestle, Nesquik (100 g) (2)

31 myśli na temat “Nestle, Nesquik (100 g)

  1. No,i taka tabliczka mi sie podoba :) Ale chyba jadalnym ją tylko w zimie XD No i tez przyznalabym 10/10 za szatę graficzna opakowania i tabliczki-dlaczego inne czekolady takie nie są?

  2. U mnie w dzieciństwie nie kupowało się Niequika: ani płatków, ani kakao. Kiedyś brat ze studiów przywiózł Puchatka ale mi nie smakował. Jeśli chodzi o recenzowaną tabliczkę to rzeczywiście z wygladu przypomina KInderki i wierzę, ze zapachem również :) Widzę, że smakiem również się broni, wiec miłośników słodkości jak znalazł ;)

    1. U mnie z kolei nie było dnia przez właściwie całe dzieciństwo, podstawówkę i nie wiem nawet czy nie gimnazjum żeby nie było śniadania bez płatków w mojej kochanej zielonej miseczce. :D Lawirowałam jedynie między opakowaniami Nesquika, Chocapic, Cheerios, Kangus, a później Cookie Crisp, bo one weszły znacznie później, na czym też ubolewam, bo były moimi ulubieńcami. :D Jedyne co to rz tylko jadłam Cinnie Minis, kupiła mi je ciocia, ale wtedy nie posmakowały mi i całe poszły do kosza. Teraz pewnie bym się zajadała, bo to przecież… cynamon. :D

      1. Erv, Puchatka świadomie piłam dwa razy. Nieświadomie nie wiem.

        Vel, mnie też CM baaardzo nie smakowały.

  3. Idealna tabliczka na głód cukrowy. Pewnie w normalny dzień byłaby dla mnie za słodka, ale do kawy byłaby pewnie idealna

  4. Straaaasznie czekałam na opis tej czekolady! Nie wiem czy to jestem już stara i takie powroty do lat dziecięcych mnie wzruszają, czy to ze względu na opakowanie i wygląd czekolady, czy fakt, że wiedziałam, że to nie może się nie udać. Nie mam pojęcia skąd to moje ogromne zainteresowanie, ale bardzo byłam jej ciekawa. Właściwie to recenzja nie zaskoczyła mnie niczym. Spodziewałam się porównania do Kinderków – bo pewnie sama z zawiązanymi oczami powiedziałbym, że właśnie to je jem. Przypuszczałam, że będzie słooooodkoooo i niesamowicie bagienkowo. Czułam też, że nie ma co liczyć na jakieś zaskakujące smaki ot czekolada i mleczne nadzienie. Ciekawiło mnie jednak ono w którą stronę pójdzie – bardziej śmietanki, wanilii czy właśnie mleka. Cieszę się, że wyszło ono jak wyszło, bo w sumie każda możliwość byłaby świetna, ale jednak nesquik to właśnie wspomnienie czekolady zalanej mlekiem i świetnie, że udało się to oddać w tej naprawdę pięknej choć ktoś by powiedział infantylnej (co z tego?) i prostej tabliczce. :-)

  5. Aj zazdroszczę Ci! Jeszcze nie próbowałam czekolady Nesquik, a te lody uwielbiam! Niestety w najbliższym czasie nie spróbuję, ponieważ staram się oduczyć od kupowanych słodyczy, a sama więcej działać w kuchni :)

  6. Kupiłam ją będąc w Lublinie (w mojej okolicy nie widziałam) i teraz wiem, że czeka na mnie coś pysznego :D
    A co do Nesquików u mnie też kupowało się je w takich żółtych pojemnikach plastikowych (nie wiem co masz na myśli pisząc plastikowy karton :)), z tym że ja pamiętam je z żółtą nakrętką (coś mi się wydaje, że mój tata trzyma w takim pojemniku gwoździe w piwnicy, więc przy najbliższej okazji to sprawdzę :D). A w środku faktycznie coś było – możliwe, że takie zapinacze do opakowań z napisem Nesquik ??

    1. Plastikowy karton, haha, chodziło mi o oddanie kształtu ;) Ale beczułkowate też były. Może skleiłam dwa wspomnienia? Niewykluczone.

  7. Jadłam ja jak byłam mała, była chyba nawet w takich miniaturowych wersjach i pamiętam że smakowała mi baaaardziej od Kinder była taka bardziej miękka l, szybciej się rozpuszczala takie bagienko właśnie. A ja w dzieciństwie czekolaad duuuuzoooo zjadłam. Tato przyjeżdżał raz naa miesiąc i zawsze przywoził 40czekolaad +inne słodycze z Niemiec i minimum 20 zawsze było dla Asi. Wymyślił nawet kiedyś piosenkę o mojej miłości do czekolady. Zawsze się tylko modliłam żeby jej nie śpiewał przy znajomych?

  8. Hmm, pierwszy raz widzę taką tabliczkę na oczy. :D Wzorki na niej są super. ;)
    Jeżeli o samo kakao chodzi… rany! Jak byłam mała to go mega nie lubiłam, a wszyscy wkoło dziwili się jak to możliwe.:D Dopiero jakoś 4 lata temu mi przeszło, kiedy robiłam z mamą wieczorami gorące kakao z ciepłymi croissantami w zimowe wieczory. ;) Fajne wspomnienia. :D
    Ale za to niedługo mam zamiar przetestować kakao w proszku od Nesquika – tylko w wersji bezcukrowej, czy jakoś tak. xd

    1. Ciepłe croissanty wieczorem… domowe? Moja mama piekła ciacha i bułki słodkie, ale wieczora nigdy nie doczekały.

  9. U nas zawsze kakao było robione z kozim mlekiem, także wspomnienia Nesquika łączą nam się ze specyficzną kozią nutą :P Kinderki lubimy ale już nas tak nie przyciągają jak kiedyś, także i na tą tabliczkę szczególnie parcia nie mamy :)

  10. Kto nie lubi Kinderków. Takie słodkości z dzieciństwa zawsze się miło kojarzą. Zatem i Nesquika pewnie bym polubiła. Muszę jednak przyznać, że samych czekoladowych kulek tej firmy w dzieciństwie nie wiedzieć czemu unikałam. Może mnie ten królik przerażał? ;) Taki nieco cwaniaczkowaty się wydaje!
    Pozdrawiam :)

  11. Też pamiętam te żółte pudełka i… mam jakieś mgliste przebłyski jedzenia proszku paluchem z jakiegoś talerzyka. U kogoś mnie tak uraczyli, uznając pewnie, że to zdrowa i pożywna przekąska. Dobrze, że Nesquiki to nie mój smak dzieciństwa (kochani rodzice). :D

    Mi też bardzo podoba się wygląd. To esencja dziecinnie uroczej słodziaśności. Dobrze, że tak też smakuje, co już by mi obecnie aż tak pewnie się nie podobało. :P

    1. A jadłaś chleb z masłem/sam i cukrem albo kakao? Szczyt niezdrowego chamstwa, ale jakie dobre! :D (Teraz bym nie zjadła. Ta konsystencja, fuj).

  12. Do Nequika dawali gadżety chyba przyklejane z boku jak te mieszadełko-blender czy liczne łyżki, był też klub za członkowstwo w którym przysyłali książeczki i gadżety już za free, za to z zabawkami w folii i figurkami to było Cola Cao i te pamiętne dinozaury, a smak zawsze stanowił zamiennik Nesquika, no może było mniej cukrowo-mącznie.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.