10 dowodów na to, że magia istnieje #1

Wierzycie w magię? Łapiecie się czasem na tym, że widzicie, słyszycie lub czujecie coś, czego na zdrowy rozsądek nie ma, ale każda komórka waszego ciała mówi, że jest inaczej? Moim zdaniem każdy w jakiś sposób wierzy w magię i wplata ją w swoje życie. Jedni wierzą w chrześcijańskiego Boga, drudzy w cały klan bogów, a jeszcze inni czczą naturę lub odprawiają voodoo.

Zresztą nie trzeba przynależeć do żadnych systemów religijnych, bo nawet uczucia takie jak miłość czy przyjaźń zawierają w sobie szczyptę magii, przybywając do nas nagle i z zewnątrz. Nie pytają o pozwolenie, po prostu rozprzestrzeniają się po ciele i zwijają w kłębek w naszych umysłach niczym chihuahua przy kaloryferze zimową porą. Magia istnieje również w atmosferze chwili, w zapachu, w smaku, w dźwiękach. W samotności i w tłumie ludzi. W oczach drugiej osoby i w wielu fizycznych miejscach, które nas otaczają. I nie mówię tu o Harrym Potterze i peronie 9 3/4, ale obrośniętym bluszczem domu, pieczarze nieśmiało wyłaniającej się zza zarośli czy zamczysku skąpanym we mgle.

Dziś zapoznam was z pięcioma miejscami, w których magię odnalazłam ja. Pięcioma dowodami na to, że ona naprawdę istnieje. Kolejna piątka tradycyjnie pojawi się za tydzień.

Burza Richard Fisher
fot. Richard Fisher (Flickr)

Świat skąpany w deszczu

Nie każdy deszcz jest magiczny. Jedne są wyłącznie zimne i mokre, irytująco przenikają przez ubrania i przylepiają je do skóry niczym ceratę wiszącą w obskurnym prysznicu we wspólnej łazience wakacyjnego kurortu. Drugie łączą się ze śniegiem, więc nie tylko zupełnie nas przemoczą, ale także zmrożą do szpiku kości i zafundują zapalenie płuc. Jeszcze inne będą złowieszczo zacinać maleńkimi kropelkami, wpadać do oczu i ust, zalewać ekrany smartfonów, przez co nie będziemy w stanie napisać żadnej wiadomości.

Jakie deszcze są więc magiczne? Przede wszystkim burzowe. Gdy niebo rozdzierają złociste błyskawice, a tuż za nimi podąża przerażający grzmot, na chwilę uwidacznia się granica pomiędzy światami: naszym i magicznym. Chmury są czarne i zwichrzone jak wata, do której pod naszą nieobecność dorwał się szczeniak. Wielkie i groźne krople dudnią o parapet lub o naszą głowę, jeśli w porę nie schowamy się w budynku. Jest strasznie i pięknie zarazem. Jest magicznie.

Choć sama od paru lat boję się burzy, czasem za nią tęsknię. Czytając nastrojową książkę, włączam na YouTubie dziesięć godzin thunder & rain sounds i zatracam się w dźwiękach. Czasem też pomagają mi zasnąć.

***

Gwiazdy Tom Hall
fot. Tom Hall (Flickr)

Gwieździste niebo

Gdybym tylko potrafiła rozpoznać wszystkie konstelacje na niebie, byłabym jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Póki co znam jedynie mały i duży wóz, więc można powiedzieć, że jestem na początku tej fascynującej astralnej drogi (szkoda tylko, że od lat nic się nie zmienia).

Nie załamuję się, bo kocham gwiazdy i kocham na nie patrzeć. Kiedy niebo jest czyste i czarne, złocistych punkcików wyskakuje coraz więcej i więcej. W takiej sytuacji najlepiej udać się na dach – cichutko, bo spółdzielnia wywiesza zakazy – i oglądać niebo z lepszej odległości. Z takiej, z której wystarczy wyciągnąć rękę tylko odrobinę mocniej, by zanurzyć palce w czarnej tafli nocnego nieba. Jeśli to nie jest magia, nie mam pojęcia, co innego mogłoby nią być.

***

Mgla Naoki Sato
fot. Naoki Sato (Flickr)

Przejażdżka we mgle

Na początku przygody z blogiem opisałam swoje zmagania z kursem prawa jazdy. W skrócie przypomnę, że nienawidzę kierowania samochodem i wiem, że się do tego nie nadaję. Nieważne, ile osób i jak długo będzie mnie namawiać, pozostanę nieugięta. Jedni ludzie nie powinni pisać o słodyczach czy zajmować się polityką, inni prowadzić pojazdów – tyle w temacie.

Czym innym zaś jest podróżowanie pojazdami, towarzyszenie kierowcy. Najlepiej zająć miejsce z przodu, gdzie magia oddziałuje lepiej. W radiu powinny lecieć spokojne utwory, z repertuaru Massive Attack lub Royksopp. Reszta leży po stronie natury. Za oknami rozchodzi się mgła. Jest tak gęsta, mleczno-popielata i przejmująca, że nie widać niczego. Przednie światła świecą na oślep, a auto rozpędza się w nieznane. Jeśli na drodze pojawi się sarna, człowiek lub zwalone drzewo, nie uda się go ominąć. Ale magia sprawia, że nic podobnego się nie dzieje. Jest bezpiecznie i nierealnie.

***

Jesien joiseyshowaa
fot. joiseyshowaa (Flickr)

Jesienny spacer

Jesień różne ma oblicza. Wietrzne, deszczowe i błotniste, ale również słoneczne, liściaste i złociste. To drugie ma kształt kasztanów i żołędzi, zapach orzechów prażonych w miodzie oraz karmelu, temperaturę oscylującą w granicach 15 stopni, szeleszcząco-świszczący dźwięk natury. Słońce ogrzewa policzki, pozwala po raz ostatni w ciągu roku rozpiąć kurtkę. We włosach buszuje wiatr. Targa nimi i rozwiewa na wszystkie strony, lekko irytując, a lekko bawiąc. W kieszeni tkwi chusteczka higieniczna, z nosa przy mocniejszych ruchach głowy zsuwają się przeciwsłoneczne okulary. W ręku ciąży smycz psa, który – mimo obowiązujących zakazów – już dawno został spuszczony i wesoło biega po liściach, szukając zakopanego pod nimi obiektu do wytarzania się.

Po spacerze obowiązkowo wraca się do domu na kubek gorącej czekolady albo herbaty z cytryną. Zostawia się magię za drzwiami, i to nie wiadomo na jak długo, bo piękne jesienne dni są jak rozkapryszona kotka – przychodzą i odchodzą wedle własnego uznania.

***

Zima James Mann
fot. James Mann (Flickr)

Pałac z kryształu

Zima. Najbardziej znienawidzona przeze mnie pora roku, a jednocześnie jedyna taka, która potrafi zamienić świat w pałac z kryształu. Jakkolwiek dziadowsko i oklepanie to zabrzmi, dzisiejsze zimy nie są takie, jak dawniej. Nie chodzi tu jedynie o nostalgię i ciepłe myśli o dzieciństwie, ale również – albo przede wszystkim – o zmiany klimatyczne. Czy współczesne dzieci wiedzą jeszcze, co to jest śnieg? Nie, nie jest to pięciomilimetrowy proszek, który po parunastu minutach od powstania przeistacza się w błoto. Śnieg to kilkumetrowe zaspy, odmarznięte palce i nosy, szczękanie zębami i łzy zamarzające na rzęsach.

Śnieg to zjeżdżanie na sankach z osiedlowej górki, wyjazdy z rodzicami na narty, tarzanie się i wskakiwanie do gorących źródeł, budowanie grożących zawaleniem igloo. Obecnie z pięknej i mroźnej pory roku zostało już tylko kilka pięknych i mroźnych dni. Takich, w których nie ma wiatru, a powietrze pozostaje w bezruchu. Na termometrze widać kilkanaście stopni na minusie, ale dzięki braku wiatru – i magicznej aurze – nie jest nieprzyjemnie. Połowa twarzy chowa się za szalikiem, głowę okrywa wielka puchata czapa. Pod śniegowcami głośno skrzypi śnieg, który przy okazji mieni się i skrzy jak diamenty. Dookoła widać tylko biel. Białe auta i białe budynki, biali ludzie, na których wciąż sypią się z nieba białe płatki. Kryształowy świat.

Kliknij po ciąg dalszy: 10 dowodów na to, że magia istnieje #2

***

Doceniasz moją pracę? „Postaw mi kawę” i pomóż rozwijać blog – dla Ciebie i innych osób. Dziękuję :)

15 myśli na temat “10 dowodów na to, że magia istnieje #1

  1. Bardzo fajny temat!I zgadzam sie z tymi wszystkimi przykładami :) Szkoda tylko,ze nie ma juz właśnie tego prawdziwego,dużego śniegu..,ja go pamietam jeszcze z dzieciństwa,ale teraz te zimy juz nie sa takie jak kiedyś…

    1. Za tydzień, jeśli nie wyczerpię Twoich przykładów – a na pewno nie! – napisz, w czym Ty widzisz magię. Jestem ciekawa :)

  2. Kiedy przeczytałam pierwsze zdanie od razu pomyślałam o magii właśnie jako uczuciach, w danej chwili, innych ludziach, Świętach, sercu, duszy innego człowieka ale i też magii, którą mają w sobie pory, roku czy niektóre miejsca – są tak piękne, niezwykłe, że aż magiczne ;) Oczywiście to nie wszystko o czym pomyślałam :) Czytam dalej i tak jakbyś czytała mi w myślach :)
    Zgadzam się ze wszystkimi przykładami, które wymieniłaś :) Niestety nie każdy potrafi lub nie chcę odkryć magię, którą mają w sobie te miejsca, chwile – ludzie często na nie narzekają a już w szczególności na śnieg… chociaż nie lubię zimy to śnieg zimą musi być a już zwłaszcza w Święta – szkoda, ze już kilka razy było tak, że w Święta tego śniegu brakowało ;/ W zimie dla niektórych magiczny może być kot, który grzeje jak kaloryfer lub ciepły koc a przy tym mruczy uroczo ;)

    Jesień to przepiękna pora roku – lubię spacerować kiedy na drzewach, alejkach w parku są kolorowe liście – może to głupie ale lubię ich zapach, lubię zapach jesieni (chociaż wolę zapach wiosny)…. i ten przyjemny dla ucha odgłos kiedy stanie się na kupce takich liści ;) Mi tylko brakuje psa, którego chciałabym mieć ale mama ze względu na ogród się nie zgadza.

    Wspomniałaś również o jeździe we mgle – bardzo pięknie to opisałaś… tak nastrojowo i magicznie :) Według mnie taka jazda ma nie tylko w sobie magię ale również i tajemniczość a i jazda w deszczu, kiedy z radia lecą spokojne utwory ma w sobie magię ;)

    Deszcz… od dziecka lubiłam kiedy pada i lubiłam burze. Przyznaję – jak byłam mała to podobnie jak moja siostra, kiedy była burza bałyśmy się przebywać same w pomieszczeniu (nasłuchało się opowieści jak to piorun wpadł przez gniazdko do okna, że stanie w oknie podczas burzy może przyciągnąć piorun itp.) ale lubiłam dni burzowe i deszcz. Czułam tę magię, magiczną a zarazem tajemniczą atmosferę. Krople deszczu odbijające się o szyby w oknach i parapety, jego cichy a czasem głośniejszy szum, odglos burzy, ta cisza i spokój w domu, chwila zadumy, refleksji… a kiedy jest już po wszystkim ten cudowny i orzeźwiający zapach powietrza, ozonu..

    Zaczęłam od końca ale mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko ;) Tak jakoś wyszło :) Bardzo fajny wpis – jestem ciekawa, czy w kolejnej części znajdzie się kilka „typów” o których myślę ale o których tutaj nie wspomniałam i na razie nie wspomnę. Poczekam i zobaczę :)

    1. Dzięki za super komentarz!

      Mnie też najbardziej brakuje śniegu w święta. Zawsze liczę, że jednak spadnie, ale cóż… Niedługo będziemy jeść karpia, a zza okna pachnieć będzie bzem ;) Tak w ogóle w zimie wcale nie śnieg jest najgorszy, tylko mroźny wiatr, który zaniża temperaturę odczuwalną. Jak powietrze stoi, jest ok.

      W jesieni bardziej od liści na drzewach lubię liście pod nogami, właśnie przez szelest. Zapach uwielbiam – mieszankę zapadających w sen drzew, ziemi, mgły i palonych na ogródkach liści.

      Samochód… masz prawko, czy też jeździsz z kimś?

      Piorun przez gniazdko do okna? Whaaat?! :D Dźwięk deszczu walącego w szybę jest okej, ale w parapet to już muzyka <3

      Od tyłu, ciekawy sposób. A czemu tak? ;>

      1. Super komentarz? Jaki on tam super ale dziękuję za uznanie :)

        Nie dziwię się, że niektóre pieski i dzieciaki lubią wskakiwać w górę takich liści – odgłos jest bardzo przyjemny ;) Nie jestem małą dziewczynką ale jak spaceruję jesienią po parku, czy nawet wyjdę do ogrodu to lubię stawać w miejscach, gdzie tych liści jest więcej (o przyjemnym odgłosie napisałam w komentarzu wyżej) ;)

        Nie mam prawka i ze względu na moją wadę wzroku to raczej tego prawka mi nie wydadzą – jeśli jeżdżę to z kimś ale to tylko te dłuższe trasy na większe odległości. Osobiście wolę inne środki transportu czyli rower i moje nogi ale nie zawsze one sie sprawdzają :P

        Takie historie słyszałam ;) Mama mi kiedyś mówiła, że gdzieś kogoś tak piorun zabił ale czy to prawda??? Tego już nie wiem? ;) Co do deszczu to w ogóle jego odgłos jest przyjemny – ten szum za oknem i krople deszczu wpadające w kałuże również :)

        Hm… skończyłaś na zimie i chciałam wypowiedzieć się na jej temat a jak już skończyłam to naszła mnie refleksje odnośnie innych punktów i już tak poszło ;)

  3. Niech każdy nazywa swoją magię jak chcę, ale ja w nią wierzę. Są takie momenty, chwile, dzięki którym czujemy, że ten świat nie jest tak banalny jak mogłoby się wydawać. Istnieje coś więcej.
    Pamiętam do dziś taki mglisty jesienny wieczór/noc. Mieszkałam jeszcze z rodzicami wtedy. Wyszłam z domu wieczorem i dosłownie nie dało się popatrzyć przed siebie. Mgła była tak gęsta, że widziało się tylko kształty. Księżyc w pełni świecił tak mocno, że noc stała się skąpana w żółtych odcieniach. Coś niesamowitego! Istna magia… Czułam się jak w innym świecie i pamiętam ten wieczór/noc do dziś. Ciekawe czy takie zjawisko jeszcze się powtórzy…
    Pozdrawiam :)

  4. Uwielbiam złotą polską jesień. Taką kiedy czuć już lekki mrozek, ale słońce nadal pięknie świeci, a oczy bolą od czerwieni i pomarańczu na drzewach. To zaraz koło słonecznej wiosny moja ulubiona pora roku. Dlatego zgadzam się, że to magiczny widok. Zima? Tolerowana przeze mnie tylko kiedy jestem w górach i wtedy może być nawet śniegu po sam pas. W innym przypadku każdy jeden płatek śniegu wywołuje u mnie skrzywienie na twarzy jak podczas jedzenia pralinek z wiśniowym likierem albo batona z adwokatem.

    1. Ja lubię i batony z adwokatem, i praliny z likierem, i płatki śniegi w mieście. Góry – niet. Chyba że siedziałabym w drewnianej chacie przy kominku i 24/7 łoiła grzane wińsko na zmianę z herbatą z rumem, aż moje wrzody dostałyby wrzodów :P

  5. A tak mało ludzi docenia to, co jest wokół nas… Post świetny. :)
    A co do magii takiej troszkę innej – ja nadal czekam na mój list z Hogwartu. :D

    1. Dzięki :) Na list chyba trochę za stara jesteś. Zresztą ukradł go wredny, kurduplowaty i gruby syn sąsiadów, widziałam.

  6. To prawda świat jest pełen magi, trzeba tylko umieć to dostrzec :) Czasem traktujemy to wszystko jako oczywistość, albo wręcz utrapienie, a ja myślę o ludziach, w miejscach, w których nie ma typowej zimy, nie ma śniegu widząc biały puch na pewno dostrzegają magie :)

  7. Wiele chwil w naszym życiu jest magicznych i choć każdy może definicję magii układać według siebie to na pewno każdy ją kiedyś odczuł :) Niektóre rzeczy, miejsca, sytuacje są już dla nas tak normalne, że czasem możemy nie dostrzegać ich wyjątkowości.

    1. Czasem nawet przez normalność przebija się magia. Sto razy idziecie tą samą ulicą i widzicie tylko stare budynki, ale za sto pierwszym wydarzy się coś niecodziennego i dostrzeżecie ją.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.