10 dowodów na to, że magia istnieje #2

To, że magia istnieje, ustaliliśmy ostatnim razem. Widać ją w rozwijających się nad ranem pąkach kwiatów i w szronie tworzącym na trawniku niepowtarzalne mozaiki. Czuć ją w zapachu jesiennego wiatru i w asfalcie, na który spadł ciepły majowy deszcz. Ma smak owoców napotkanej przypadkowo morwy, której widok momentalnie przenosi nas do czasów dzieciństwa, a także słodkiego grzanego wina pitego w przepychu Jarmarku Bożonarodzeniowego. Posiada chropowatą fakturę sierści pierwszego psa, a jednocześnie jest delikatna i aksamitna, jak krem z filtrem, którym smarowała nam plecy nasza wielka miłość. Magia tkwi w szczególe, który w odpowiednich warunkach urasta do rangi czegoś tak ogromnego, że niemożliwego do objęcia. Rękoma, rozumem, czymkolwiek.

Magia nie jest ani jakąkolwiek szklaną kulą, ani ogólnie pomyślanymi kartami tarota. Może być za to szklaną kulą, którą z okazji ukończenia studiów podarowała nam mama, albo starymi i wyblakłymi, należącymi do dziadka kartami tarota, które w dzieciństwie chowała przed nami jego żona – nasza babcia – byśmy przypadkiem nie ściągnęli na siebie klątwy.

Przykłady można by mnożyć. Ostatnim razem szerzej opisałam pięć z nich, dziś więc pora na kolejną piątkę.

Zachod slonca Bhaskara Rao S
fot. Bhaskara Rao S (Flickr)

Słońce zasypiające na horyzoncie morza

Lub prościej: zachód słońca nad morzem. Tak, właśnie taki oklepany obrazek funduję wam na samym początku drugiej części magicznej listy. Przyznaję, że na pocztówkach, widokówkach, obrazach i zdjęciach wygląda on kiczowato i niesmacznie. Ba, nawet wiersze i opowiadania o parze siedzącej pod koniec dnia na plaży i odmrażającej sobie tyłki na zimnym piasku tylko po to, by zobaczyć pomarańczową kulę wpadającą do morza, trącą myszką. Nie lubię ckliwych i sentymentalnych, oklepanych i ogólnowzruszających tematów. Chyba jestem zbyt ironicznie nastawiona do świata, za bardzo przepełniona wrogością i niechęcią.

Nadmorskie słońce wieczorową porą pozostawało dla mnie niezrozumiałe przez długie lata, aż pewnego razu sama doświadczyłam jego magii. Połączyło się z wrzaskiem nocnego życia przybrzeżnego miasta, z lampionami uciekającymi w kierunku nieba, z anonimową dyskoteką wygrywającą szybkie utwory, w rytm których – i po spożyciu nieprzyzwoitej ilości alkoholu – co roku powstaje parę nowych żyć. Wbrew tej wrzawie, z przodu nadal przyciągała mnie cisza i spokój morza, jego chłód i obojętność. Szum zimnych fal, wrogość równa mojej, nieprzewidywalność bijąca moją na głowę. Dwa światy, których nie można pogodzić: świetliste i głośne życie tam w tyle, za mną, oraz niemogąca niczego obiecać wielka woda przede mną. Siedziałam na ich granicy, chłonęłam obrazy. Tyle wystarczyło, by zrozumieć, że magia istnieje.

***

Sztuczne ognie Amir Kbah
fot. Amir Kbah (Flickr)

Noc sylwestrowa

Noc domówek i imprez wszelakich. Znajomi spotykają się w mieszkaniach, willach, remizach, salach weselnych, opuszczonych budynkach, lasach… pewnie wyobraźni by mi nie starczyło, żeby wymienić wszystkie miejsca. Wlewają w gardła alkohol, połykają tabletki, palą mniej lub bardziej legalne rzeczy i raczą się ciastkami przydatnymi do spożycia wyłącznie dla osób lubiących ryzyko. W takich warunkach nie trudno o magię, o widzenie zapachów i czucie smaku kolorów. W środku wyprawy do nocnego po kolejną wódkę może nas zacząć gonić stado pająków-gigantów, klaun lub krasnoludki.

Nie o taką magię mi jednak chodzi, bo to żadna magia. To odurzenie, chwilowe otrucie mózgu, który zaczyna odbierać nieistniejące bodźce. A magia jest zawsze, bez względu na stan naszej psychiki i ilość pożartych środków. W nocy sylwestrowej magiczny jest dla mnie tylko jeden moment. Kiedy wybija godzina 00:00, a ja zaczynam myśleć o tym, że właśnie minął kolejny rok, że na ścianie wypadałoby zawiesić nowy kalendarz (czego i tak nigdy nie robię). Niemożliwie głośne huki rozdzierają świat, a czarne niebo zalewa się kolorami. Słychać świsty i piski, pyknięcia i trachnięcia. Za tę magię po części odpowiadają ludzie, po części zaś sama natura. Zdaje się świętować wraz z nami, choć jej rytm nie zostanie zaburzony. Podczas gdy nam przybędzie lat, ona zatoczy koło, za rok obchodząc sylwestra tak samo młoda i świeża, wieczna.

***

Spiaca osoba DieselDemon
fot. DieselDemon (Flickr)

Ciało ukochanej osoby

Mówi się, że zakochanie jest ślepe, a jednocześnie najsilniejsze. Dopiero po nim przychodzi miłość, partnerstwo i przyzwyczajenie. Uczucia stateczne, bezpieczne, zachowawcze. Mówi się też, że miłość oznacza koniec przeżywania drugiej osoby, koniec dostrzegania w niej nowych rzeczy. Myślę, że to nieprawda. Może nigdy nie byłam z nikim dostatecznie długo, a może czas, który upłynął od ostatniego związku, wymazał z mojej pamięci wszystkie lub większość złych rzeczy. Wydaje mi się, że zakochanie to chemia ciała, zaledwie wstęp do magii, jej zalążek.

Samą magią jest miłość. Zmieniająca kształt, ale niesłabnąca. Niemożliwa do wyrwania z serca i pamięci. To ona sprawia, że gdy on zasypia, ty patrzysz na niego zmęczonymi oczami i studiujesz twarz. Po dziesiątej i setnej nocy spędzonej z nim znasz dotyk jego dłoni i przechodzi cię dreszcz podniecenia, gdy przejeżdża palcem po twojej skórze przy brzegu szorów. Dopiero po tysięcznej nocy uczysz się jego oddechu i wiesz, kiedy zasypia, a kiedy udaje. Z zamkniętymi oczami potrafisz namalować jego twarz, znasz każde zagłębienie skóry, każdy pieprzyk i znamię. Obserwujesz, jak coraz wolniej podnosi się i opada jego klatka piersiowa i jesteś wdzięczna, po prostu wdzięczna, że pojawił się na twojej drodze.

***

Ksiazka Sam
fot. Sam (Flickr)

Papierowe strony

Magiczne książki? Magia książek? Kolejny banał, a jednak nie mogłam go pominąć. Nie każda książka jest magiczna, nawet jeśli traktuje o magii (znów oberwało się wspomnianemu ostatnim razem Harry Potterowi, biedaczek). Chyba sporo ludzi stwierdzi, że najwięcej magii ma w sobie poezja. Ja temu zaprzeczę. Nie lubię wierszy, bo to takie pitu-pitu, które ma znaczenie tylko dla osoby, która je napisała, ewentualnie dla osoby, dla której zostało napisane. Cała reszta czytelników to intruzi, nieproszeni gości, podglądacze. Wiersze powinno się pisać dla siebie, do szuflady. W wyjątkowo smutne i niemożliwie szczęśliwe dni. Zawsze atramentem prosto z serca.

Magii upatruję w innym gatunku literackim – epice – w dobrych opowiadaniach, ale przede wszystkim powieściach. Takich, których wątki splatają się z moim życiem, w których odnajduję siebie, a także takich, których historie są wyjątkowe. Wiecie, jakie książki uważam za magiczne? Dopóki śpiewa słowik Antonii Michaelis i Maga Johna Fowlesa. Nie liczcie jednak na to, że kiedy po nie sięgniecie, magia objawi się wam we wszystkich kształtach i kolorach. Sami musicie znaleźć swoje książki, tylko w ten sposób zadziała.

***

Flet Kyle Kim
fot. Kyle Kim (Flickr)

Dźwięki magii

Na koniec muzyka, mój nieodłączny kompan, wieloletni przyjaciel, brat, ojciec, matka i kochanek. Muzyka towarzyszy mi, gdy się budzę. Usypia mnie. Przeszywa moje serce, gdy piszę te słowa (od rana w pętli leci Bad Karma Axela Thesleffa), pozostanie, gdy zamknę Worda. Gdy skończę z bloggowaniem i zniknę z sieci, nadal będzie przy mnie. Gatunki uzależniam od nastroju i pory roku – tego drugiego aspektu nawet bardziej – ale nie w każdej piosence odnajduję magię.

Specjalne utwory znajdują mnie, nawet jeśli ich nie szukam. Puszczam playlistę z Youtube i jedna z miliona piosenek każe mi przerwać to, co akurat robię, zapisać tytuł, a potem puszczać go w kółko. Sprawia, że coś się ze mną dzieje. W brzuchu, w sercu, w głowie. Przypominam sobie o różnych rzeczach albo myślę o osobach, które przewinęły się przez moje życie. Magiczna muzyka zamyka mi oczy, kładzie moją głowę na łóżku i wymusza słuchanie. Przepływa mi przez uszy i wsiąka w żyły. Jeśli kiedykolwiek przeżyliście coś podobnego, nie będziecie mogli zaprzeczyć, że to magia.

19 myśli na temat “10 dowodów na to, że magia istnieje #2

  1. „Magia tkwi w szczególe, który w odpowiednich warunkach urasta do rangi czegoś tak ogromnego, że niemożliwego do objęcia. ” w tym pięknym zdaniu jest cała prawda – lepiej nie mogłaś tego wyrazić… Magia to nie musi być nic ogromnego, wielkiego, „bum”, „wow”… magia może być detalem, czymś drobnym w którym dostrzeżemy coś pięknego i niezwykłego… czasem ta magia jest ukryta i dopiero odkrywamy ją po czasie ale ona jest, tylko wystarczy otworzyć swoje serce ;)

    Zachód słońca nad morzem.
    Romantyczką raczej nie jestem i za ckliwościami nie przepadam a zachód słońca nad morzem znam tylko z widokówek i filmów. Wygląda to ładnie, jednak na odległość nie da sie poczuć emocji, które towarzyszą człowiekowi, kiedy sam podziwia ten krajobraz. Wydaje mi się jednak, ze w każdym miejscu na kuli ziemskiej zachód słońca jest piękny i posiada w sobie magię. Na niebie widnieje wiele bar, odcieni czerwieni, słońce, które coraz słabiej widać zza budynków, drzew…. te kolory ale też taka cisza, którą słychać (może nie w środku miasta ale na obrzeżach owszem) a nawet zapach powietrza, które sie zmienia rzeczywiście mają w sobie coś niezwykłego i magicznego :)

    Noc sylwestrowa
    Tutaj może wyjdę na dziwaka ale od kilku lat w Sylwestra po 22 idę spać – nie mam z kim świętować bo moi rodzice nie świętują a poza tym jestem zmęczona to co będę siedzieć na siłę :P Jednak zawsze o północy huki o których wspomniałaś wybudzają mnie ze snu… wstaje podchodzę do okna i podziwiam niebo. Od dziecka tak robiłam, ja i moja młodsza siostra – spoglądałyśmy w niebo i czekałyśmy kiedy rozświetli sie od fajerwerków a kiedy już takie wystrzeliły, podziwiałyśmy te wszystkie kolory… nie sposób nie zauważyć i nie poczuć tej magii… Tak jak Święta kojarzą się ze śniegiem tak Sylwester kojarzy się z odgłosem i świstem wybuchów, rozświetlonym niebem, kolorami na niebie ;)

    Ciało ukochanej osoby
    Jeśli chodzi o ten punkt to wydaje mi się, że można mówić nie tylko o związku.. pamiętam, ze jak byłam mała to lubiłam spać w łóżku z moją (nie tylko ja, bo moja młodsza siostra również) – może to dla niektórych śmieszne, że czasem spałam z mamą, ale lubiłam przytulić się do jej ciała, czuć jej ciepło, obecność, to, ze jest przy mnie, czuwa, strzeże :)

    Papierowe strony
    Masz rację w tym, ze nie każda książka jest magiczna (bo jak można stwierdzić, ze „Grey..” jest magiczny), nie każda ma w sobie to cos co sprawia, że na zawsze pozostaje w naszych sercach, duszy, pamięci… nie każda składnia do przemyśleń, w jakimś stopniu wpływa na nasze życie (może je zmienia na lepsze), sprawia, że z przyjemnością sięgamy po nią po raz kolejny, kolejny i jeszcze jeden… Nie każda jest tak niezwykła abyśmy uznali ją za godną uwagi, wyjątkową i magiczną…. Nie każda jest magiczna jeśli chodzi o treść i to co w sobie skrywa… jednak muszę przyznać, że wszystkie książki są wyjątkowe pod jednym względem – możesz wziąć je do ręki, zabrać je ze sobą do kawiarni, parku, poczuć zapach, dotknąć kartek, przewracać je, czasem się skaleczyć…. Książka… książka a nie jakiś e-book :)
    PS Niestety nie znam książek o których wspomniałaś ale zwrócę na nie uwagę :)

    Muzyka
    Muzyka zawsze była, jest i będzie magiczna.. to nie muszą być utwory z youtube… to mogą być również odgłosy miasta, natury bo one również tworzą muzkę. :) Muzyka wyraża nasze uczucia, to co skrywamy w sercu ale też może te uczucia „tworzyć” – może nas uszczęśliwić, rozzłościć, zdenerwować, wzruszyć, uspokoić… przenieść do świata marzeń, innej magicznej krainy :) Muzyka jest niezwykła i magiczna sama w sobie i te można temu zaprzeczyć ;)

    1. Znów dziękuję za super komentarz :)

      Życzę Ci, żebyś w najbliższych latach przeżyła swój magiczny zachód słońca nad morzem. Albo nawet nie w najbliższych. Życzę Ci, żebyś przeżyła go w odpowiednim czasie i odpowiednią osobą.

      W sylwestra chodziłam spać wcześnie (po 20:00?) jak byłam mała, a potem – tuż przed północą – babcia mnie budziła, przebierałam się w specjalny strój i razem oglądałyśmy z okna pokazy fajerwerków, machając zimnymi ogniami i pijąc szampana dla dzieci. To fajne wspomnienia.

      Ja nadal lubię dotyk bliskich. Spać bym z rodzicami nie chciała, ale czerpię przyjemność z tego, jak mnie mama głaszcze albo jak tato weźmie mnie w ramiona i mocno przytuli. Rzeczywiście czuję wówczas bezpieczeństwo.

      E-booki są wstrętne, śmierć e-bookom :P

      Tak, muzyka miasta, wsi, natury itd. też jest cenna i zajmuje miejsce w moim życiu emocjonalnym.

      1. Na prawdę nie ma za co :) Przyjemność po mojej stronie :)

        Nie dziwię się, że miło to wspominasz… Można by powiedzieć, ze to była taka tradycja co? :) Miałaś fajny pomysł z tym specjalnym strojem ;)

        Masz rację to bardzo przyjemne uczucie :) Czuć nie tylko bezpieczeństwo ale również miłość tej osoby :) Ja lubię jak moja mama mnie czeszę.. może do głupie ale czasem proszę by mnie uczesała, zaplotła warkocza… lubię jak „bawi się” moimi włosami, lubię też jak szczerze mnie przytuli :) Jakieś dwa miesiące temu weszła do mojego pokoju. Myślala, ze śpię i pogłaskała mnie po głowie… nie ruszyłam się ale w środku poczułam takie ciepło o którym piszesz, ogromną miłość… przez chwilę poczułam się jak dziecko :) To było bardzo przyjemne uczucie ;)

              1. To był moja sukienka sylwestrowa, którą babcia Halinka przerobiła na sukienkę tancerki hiszpańskiej, na Twój bal karnawałowy w I klasie.

  2. Malujesz słowem i to też jest magia. Według mnie powinnaś pisać, bo działaś na wyobraźnię.
    Co do magii – sama taką niedawno czułam właśnie za sprawą fajerwerków i to bynajmniej nie w noc sylwestrową. Będąc na wakacyjnym wyjeździe miała okazję doświadczać pewnego święta. Blisko naszego domku letniskowego 22 lipca obchodzono bodajże rocznicę wysepki i przy okazji o 22 zaczął się niemalże godzinny pokaz fajerwerków wraz z podkładem muzycznym. Z wieczora wszyscy „gapie” siedzieli w łódeczkach na wodzie oczekując rozpoczęcia seansu – to była prawdziwa magia. Magia chwil, synestezji, bodźców docierających mocniej, zatrzymanego czasu. Piękne przeżycia i niesamowite wspomnienia. Mam cały „spektakl” nagrany kamerą, ale nie oddaje nic z tej magii, jaką mam w pamięci.
    Pozdrawiam :)

    1. Nagrania i zdjęcia nigdy nie oddadzą magii, mogą być tylko sprawozdaniem. Magia tkwi w chwili, a potem wraz z nią mija. Tak sądzę.

  3. Dla każdego co innego jest magią i to właśnie jest najfajniejsze ;)
    Uwielbiam zachody słońca nad wodą, ale wschody chyba jeszcze bardziej ;) I nigdy nie doświadczyłam tego nad naszym polskim morzem, nad którym nie byłam z 15 lat – może kiedyś nadrobię ;)

    A noc sylwestrowa jakoś nigdy nie była dla mnie magiczna – od dziecka nie przepadałam za fajerwerkami i tym całym hałasem.

    1. Chyba nigdy nie widziałam wschodu słońca, za bardzo lubię spać. Gdyby ktoś postanowił być romantyczny i zwlec mnie z łóżka przed 5, zamordowałabym go gołymi rękoma.

      Bałaś się, czy coś innego było powodem?

      1. Polecam Maderę – tam wschód słońca jest koło 8, więc może byś się załapała :D
        Nie bałam się i myślę, że po prostu nie lubię tego sylwestrowego hałasu ;)

  4. My osobiście czujemy magię szczególnie wtedy kiedy widzimy pozytywny progres w rehabilitacji pacjenta. Niezwykle fascynujące jest to, że wszystkie nasze komórki w ciele pracują nad tym aby utrzymać nas w jak najlepszym stanie a gdy pojawi się jakiś uszczerbek, który zachwieje cały ten system to pracują dwa razy bardziej.

    1. Nigdy o tym nie myślałam, bo i nigdy nie doświadczyłam podobnej obserwacji. Może na sobie samej, ale nie rozpatrywałam tego w kategoriach magii.

  5. Miłość, książka, muzyka, to dla mnie też magia. Najprawdziwsza jednak magia, to taki ulotny moment, chwila, która trwa i … nagle się kończy, choć pozostaje w pamięci – na zawsze. I nie żałujesz, że się skończyła, lecz czujesz takie autentyczne szczęście, radość, która przepełnia każdą komórkę ciała. Zostaje w sercu i mózgu. Taką magią jest np. moment porodu, ale nie cały proces, tylko ten moment ostatniego bólu i pojawienia się w tym samym momencie dziecka na świecie – takie „wyskoczenie” dziecka jak piłki. I potem takie jednoczesne połączenie kilku odczuć: ulgi, jakiegoś rodzaju odprężenia – chyba coś w rodzaju męskiego orgazmu i niewyobrażalnego szczęścia, gdy kładą dziecko na piersi i … I czuje się niewyobrażalną miłość i wszechogarniający spokój. Drugi przykład takiej ulotnej magii jest utrata dziewictwa z ukochaną osobą, dla mnie z mężczyzną, który jest dla Ciebie całym światem. To taki mężczyzna, o którym Ty też pisałaś.
    Jeśli chodzi o poezję. Wiem, że za nią nie przepadasz, ale pamiętasz wiersz, który Ci ostatnio mówiłam.
    „Jesteś za blisko
    za naocznie jesteś
    żebym cię mogła zobaczyć raz wtóry.
    Oto liść jeden przybył
    w naszym drzewie
    a nie wiem — który.
    Tak zacieramy się. Im bliżej siebie
    jesteśmy dalsi wciąż
    od zobaczenia.
    Zbyt odsłonięte mamy twarze.
    Przecież coś pozostało w nich
    do odgadnienia.
    Zatem jedź wyjedź i bądź mi z powrotem
    bowiem gdzie oczy za blisko są oczom
    błogosławiony rozjazd — i powroty.
    A tak się właśnie do obrazu
    wgląda
    cofając kroki.”
    Podobał Ci się.
    Z poezją jest chyba tak, że dobrą poezję zrozumiesz zawsze, jest ponadczasowa.

    I tu masz drugi wiersz:

    „Maciejka…
    Z nazwy, wyglądu bardzo pospolita.
    Gdzie jej do róży, ba, do lilii dwornej.
    Gardzi nią złota dalia zalotnica
    i narcyz jej się nie kłania wytworny.
    Za to wieczorem…
    Skromna maciejka, ten kopciuszek grządki
    zakrzywiony przez jaskrawe kwiatki,
    taką wydziela z siebie słodycz woni,
    że cały ogród ma łez pełne płatki.
    Każdy ma swoją porę…”

    albo taki:
    „Biały motyl
    Gdy się zjawił biały motyl w ogrodzie
    zapłonęły goździki namiętne
    nenufary przejrzały się w wodzie
    bo się zlękły, że nie są dość piękne,
    tulipany przeginały szyje
    (któż się oprze egzotycznym ich ustom?)
    ale motyl wybrał kapustę.
    Musi utrzymać rodzinę.”

    1. Tak myślałam, że zmierzasz do porodu :) Ja tego nie przeżyję, mimo wszystko wolę szukać magii w innych miejscach. Z pierwszym razem też nie podzielam odczuć, ale wiadomo: co człowiek, to opinia. Z ciekawości… jakie były ostatnie trzy magiczne rzeczy, które Ci się przytrafiły?

      Dziękuję za komentarz i wiersze Twojej ukochanej autorki :)

      1. Serdeczny uśmiech od nieznajomego, gdy byłam ostatnio w pubie.
        Zupełnie przez przypadek natknęłam się na raz na dwie kolejnej części „Osobliwego domu pani Peregrine”. Wiesz, jak mi się spodobała ta książka, która sama w sobie jest magiczna.
        I to, że jestem kandydatką do Kobiety Roku :)

        1. On chciał Cię zap… rosić na kawę!
          Książki zawsze sprawiają mi radość. I słodycze.
          Ty jesteś kobietą roku nawet bez otrzymania oficjalnego tytułu :)

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.