Pewnego upalnego dnia, gdy spacerowałam po mieście z Mistyffikacją i po raz setny zachciało nam się pić, wstąpiłyśmy do jednej z położonych w centrum Żabek. Przeglądając lodówkę z nabiałem – bo przecież kupowanie wody nie wyklucza zwiedzenia całego sklepu – natrafiłyśmy na dwa warianty nieznanych dotąd, interesujących smakowo i wizualnie jogurtów ReVital. O ile dobrze pamiętam, jeden posiadał dodatek wiśni, drugi moreli. W pierwszym występowały prozdrowotne chia, w drugim ziarna konopi. Chciałam wziąć je od razu, tym bardziej że nie występowały w gazetce, ale strach związany z uszkodzeniem wieczka w zapchanej zakupami torbie wygrał. Stwierdziłam, że zajrzę do osiedlowych Żabek, gdzie na pewno znajdę więcej sztuk i bezpiecznie doniosę je do domu. Tak się jednak nie stało. Lodówki w przydomowych sklepach świeciły pustkami, jeśli chodzi o firmę Olma, i nie zanosiło się na rychłą zmianę. Fantazyjne jogurty pojawiły się dopiero po tygodniu, weszły bowiem w skład nowej gazetki. Trochę jeszcze musiałam się za nimi nachodzić, nazadawać sto niepotrzebnych pytań, ale w końcu dopięłam swego – były moje.
ReVital chia + czarna porzeczka
Jako pierwszy otworzyłam jogurt z czarną porzeczką, ponieważ uznałam go za wariant potencjalnie najlepszy. Odznaczał się przepięknym kolorem i cudownym zapachem kwaśno-słodkich porzeczek przyniesionych prosto z działki dziadków i zmiksowanych z kefirem lub jogurtem naturalnym na orzeźwiający koktajl. Nie mniejszą radość sprawiło mi mieszanie go, gdyż odkryłam, jaki jest gęsty i ile ciemnych drobinek – pesteczek owoców oraz chia – go wypełnia.
Choć początkowo sądziłam, że większość czarnych drobinek to pestki porzeczki, okazało się, że jednak są to chia. Ziarenka otaczała delikatna glutowata otoczka, podobna galaretce tworzącej się na zalanym wodzie siemieniu lnianym. Pomiędzy nimi występowały również całe kawałki owoców, producent nie żałował dodatków. Smak jogurtu odpowiadał zapachowi, do złudzenia przypominając domowy koktajl z jogurtu lub kefiru i świeżych sezonowych owoców. Był przede wszystkim kwaśny, dopiero potem słodki. Pestki nie wchodziły w zęby, a chia cudownie strzelały. Produkt bez dwóch zdań mnie oczarował. Chciałabym, by wszedł do stałej oferty polskich sklepów, bo jest tysiąc razy lepszy od Jogobelli.
Ocena: 6 chi
ReVital chia + agrest
Jako drugi ofiarą mą paść miał jogurt wiśniowy, ale w dniu degustacji uznałam, że mam ochotę na kolejny skarb z działki moich dziadków, czyli agrest. Tu również licznym i dużym kawałkom owoców towarzyszyły pokryte glutkiem, puste w środku i strzelające chia. Jogurt był przyjemnie gęsty, aksamitny i kremowy, o niebo lepszy od gloryfikowanej dotąd Jogobelli.
Ten wariant deseru ReVital nie spieszył się ze zdradzeniem obecności głównych bohaterów, pachniał bowiem jak kwaśnawy jogurt naturalny. Po spróbowaniu dał się poznać jako twór delikatny, kwaśnawy w niższym niż poprzednik stopniu, umiarkowanie słodki, na szczęście wyraźnie agrestowy. On także przypominał mi domowy koktajl wykonany na bazie jogurtu naturalnego, do którego stworzenia użyto owoców prosto z krzaka. Gdyby tylko pojawił się w stałej ofercie, kupowałabym go regularnie.
Ocena: 6 chi
ReVital chia + wiśnia
Skoro drugiego dnia zjadłam agrest, wiśnia automatycznie przeszła na dzień trzeci, żebym przed sięgnięciem po jogurt z dodatkiem ziaren konopi wykończyła wszystkie wersje wzbogacone chia. Dopiero podczas tej degustacji zorientowałam się, że kubeczek liczy nie standardowe 150 g, ale o pięć mniej (ależ oszukiści!). Szata graficzna wciąż pieściła oko, a zapowiedź wiśniowego smaku – który dawniej, mniej więcej do czasów liceum, był moim ulubionym – cieszyła paszczę.
Jogurt był tradycyjnie gęsty, aksamitny i kremowy – absolutnie cudowny. Odznaczał się różowiutkim kolorem, z którego oko puszczały zarówno liczne kawałki dużych owoców, jak i glutkowo-strzelające chia. Pachniał jogurtem naturalnym z domieszką słodkich, typowo deserkowych albo kompotowych wisienek. Aromat ów odpowiadał smakowi, w którym prym wiodły bardzo wyraźne, acz słodkie w niskim stopniu, mięsiste wiśnie. Drugim, niewiele słabszym smakiem był jogurt naturalny w najlepszym wydaniu. Całość wyszła oczywiście bardzo spokojna, klasyczna, niemniej nie wyobrażam sobie wystawić jej innej oceny.
Ocena: 6 chi
ReVital ziarna konopi + morela
Czwarty wieczór poświęciłam ReVitalowi, w którym strzelające chia zastąpiono ziarnami konopi. Towarzyszyły im morele, za którymi w surowej formie nie przepadam – kojarzą mi się z mirabelkami, których też nie cierpię – ale suszone i jogurtowe już zjem. Występowały one jako duże, nieregularne i szarpane kawałki, pływały obok czarnych kropek w jasnym, brzoskwiniowym i przyjemnie aksamitnym, choć rzadszym jogurcie. Całość pachniała jogurtem naturalnym i słodkimi brzoskwiniami.
Ziaren konopi w tym deserze było mniej niż chia w poprzednikach. Miały konsystencję bazylii lub innych suszonych ziół, które wrzucono do sosu, przez co stały się miękkie, listkowate. Niestety nie posiadały smaku własnego. Oprócz nich w jogurcie pływały również jakieś inne drobinki – jasne, pomarańczowe, przypominające pokruszony groch lub ciecierzycę. Ponieważ one również nie posiadały smaku, podejrzewam, że w naturalnej postaci odkryte wcześniej liście stanowiły ich otoczkę. Jogurt był zarówno naturalnojogurtowy, jak i brzoskwiniowy, słodki w stopniu idealnym. Ponownie lepszy od Jogobelli, aczkolwiek zabrakło mi w nim strzelającego urozmaicenia, stąd chi w dół.
Ocena: 5 chi
Żadna z tych wersji mnie nie zachęciła, w tej chwili czuję jogurtowstręt :D A mirabelki zawsze lubiłam – pamiętam drzewo rosnące u babci na wsi i to był jeden ze smaków moich wakacji. I nigdy nie widziałam ich w postaci suszonej…
Zdanie między myślnikami jest zawsze wtrąceniem. To, co następuje po nim, łączy się z pierwszą częścią. Po ludzkiemu: suszone owoce odnosiły się do moreli, nie mirabelek :P
No jak, teraz przeczytałam to faktycznie tak to brzmi :) Czytałam notkę idąc, przy następnej będę bardziej uważna ;)
Spoko, przecież nic się nie stało :P
Na początku widziałam go w Czechach,ale nie kupiłam bo nie miałam w hostelu lodówki.Bardzo sie zdziwiłam,kiedy zobaczyłam je w Polsce,ale w tym czasie jakoś nie chciało mi sie w ogóle jeść jogurtów.A teraz widzę,ze to jednak dobre produkty XD No i pozostaje pytanie-spróbować czy nie?Mam jeszcze kilka jogurtów w domu,jak te zjem,to sie zastanowię XD
Już po ptokach, dawno nie ma.
Jogurty nie moja bajka ale cieszę się, że w Twojej skali wypadły dobrze :)
Też się cieszę, lubię jeść smaczne rzeczy :)
Widziałam je w sklepie Bi1 (dawny Real, należacy obecnie do Auchan)więc może już weszły na stałe do niektórych sklepów.. Tak włąsciwie to w tych jogurtach to najciekawszym dla mnie są nasiona chia, same owocowe jogurty dawno mi się przejadly.
Kiedy je widziałaś? Jak jeszcze są, to pojadę (najpierw zadzwonię).
Nawet wczoraj widziałam, specjalnie zwróciłam uwagę czy są.
Dzięki <3
Ja chcę dorwać ten wariant agrestowy! Jeszcze nigdy takiego nie jadłam. Szkoda, że już samym zapachem nie przywodzi na myśl agrestu, ale na szczęście smak taki jest – uff. Jak same jogurty smakowe jem coraz rzadziej tak ciekawe warianty smakowe w przypadku takich produktów zawsze mnie kuszą i cieszą jak dziecko :D
Pozdrawiam.
Jeśli czoko ma nieaktualne info, to pozostaje Ci tylko nauczyć się cofać czas :P
Ojej, nie spodziewałam się aż takich pozytywów! Skoro lepsze od mojej królowej na J to muszę je odnaleźć. Mam wrażenie, że jeszcze widziałam je w żabkach, a na pewno w jakimś supermarkecie. Nie jestem teraz pewna czy chodzi o Carrefour czy Auchan, ale jestem na 80% pewna, że chodzi o ten drugi i są tam w stałej ofercie. Na pewno kupię. Zwłascza agrest i morele, bo to zawsze coś innego. :-)
Jeśli są, to i ja kupię. Tylko chyba za milion lat, bo ostatnio nie mam czasu nawet wysmarkać nosa :/
Wszystkie jogurty z taką dobrą oceną? :D W Żabce nie byłyśmy już może jakieś pół roku. Czas się wybierać tam częściej :D Skusiłybyśmy się najpierw na agrest i czarną porzeczkę :D
Wystarczy zapisać się do newslettera i przeglądać gazetki :)
Pierwsze widzę, ale chętnie bym spróbowała, najbardziej przyciągają mnie te z chia :)
Ktoś tu nie przegląda gazetek ;>
Nigdy ich w Żabce nie widziałam :) ślepota moja ;D
Były przez 2-3 tyg. (tyle, ile trwa jedna gazetka).
Kto by pomyślał, że takie dobre – masz słodyczową intuicję! : )
Nie czujesz się teraz dziwnie, pisząc o mnie Mistyffikacja? Bo ja mam jakieś takie odczucie, że od kiedy znamy się bliżej w realu, to już jestem dla Ciebie bardziej Anią niż Mistyffikacją. Nie umiem tego do końca wyjaśnić, ale jestem ciekawa jak Ty to odbierasz.
Zdecydowanie! Od dawna jesteś dla mnie Anią, tylko na początku – przy pierwszej recenzji – zapytałam, jak Cię nazwać, a potem zakładałam, że nie chcesz być wymieniana z imienia. Skoro sama je napisałaś, to już mogę? :D Tylko te teksty, co już napisałam i czekają na publikację, zostawię, bo nie chce mi się szukać.
Możesz, możesz. :) Cieszę się, że mamy takie same odczucia.
Dla ludzi internetowych znajomych wolę być Mistyffikacją, a wtedy gdy pytałaś, nie sądziłam, że będziemy razem chodziły na spacery albo, że będę nosiła Rubi w torebce :D
Cztery? Myślałam, ze będą dwa, ale wybór lepszy. Jogobella przy nich może się schować… to do mnie przemawia. Brałabym w ciemno.
Czemu dwa? Zawsze jadę seriami.
Chia to już chyba wszędzie pakują :D Ciastka, chleb, krakersy, masło orzechowe, batony…i nawet jogurty! ;) Kuszą, ale ja nigdzie ich u siebie nie widziałam :( Moje Żabki są ostatnio jakoś do tyłu.
Rzeczywiście, coraz częściej widzę dodatek chia. Taka moda ;)
O ja jakie ocenki :0 Przyznam szczerze, że wszystkich bym spróbowała. Nie jestem jo(dżo)gurtowa :D, ale skoro mówisz że taka czarba porzeczka jest tysiąc razy lepsza od Jogobelli too.. Tak, dałabym szansę :>
Nawet milion, serio!
Moment w którym ktoś wymyśli kobiecą torebkę, z folią chłodzącą w środku, nie pozbywając jej szyku… będzie jego dniem przełomowym ;)
Podoba mi się grafika. Żabek kilak dookoła mam, ale kupię tylko jeden. Jeśli Twoje 6 będzie się równało moim (nawet)3, będzie idealnie :)
Dobrze kombinujesz. Nie masz tam przypadkiem jakiegoś znajomego projektanta? :D
W Żabach już nie ma, pamiętaj o moich poślizgach w kwestii publikacji wpisów. Teraz szukaj w dawnych Realach.