Od recenzji batona Raw Energy Cocoa & Cocoa Beans minęły dwa tygodnie, czas więc przedstawić kolejny wariant 50-gramowej, dostępnej w polskich sklepach surowizny marki Bombus Natural Energy: Maracuja & Coconut. Gdybym miała wybierać według własnego uznania i aktualnej ochoty, pewnie sięgnęłabym po inny smak, najchętniej któryś z linii Raw Protein. Powodem zjedzenia duetu egzotycznych owoców była jednak… nie, w zasadzie to powody były dwa. Pierwszy wiąże się ze zrodzoną w dniu otrzymania paczki myślą, że lepiej będzie zaprezentować całą jedną serię, zanim zacznę przygodę z drugą. Kolejnym powodem – dużo nowszym – była recenzja Beaty, w której autorka napisała o sprzecznych opiniach na temat batona. Żeby móc zabrać głos w dyskusji, otworzyłam słodycza już kolejnego wieczora.
Raw Energy Maracuja & Coconut
Szata graficzna surowego batona zdecydowanie przypadła mi do gustu, podobnie jak szaty graficzne wszystkich jego braci. Sam baton również był urodziwy, odznaczał się bowiem kolorem złocistego, choć nieco przybrudzonego karmelu. Już na pierwszy rzut oka dało się w nim zauważyć tonę wiórków kokosowych, ale starałam się wyzbyć uprzedzeń. Pociechę niósł mi skład, który prezentował się bardzo przyjemnie, gdyż liczył zaledwie trzy pozycje: daktyle, kokos i sok zagęszczony z marakui.
Wąchając różową wersję Raw Energy, szybko zdałam sobie sprawę z faktu, iż skład został uproszczony i w rzeczywistości liczy trochę więcej surowców. Czym bowiem jest ów enigmatyczny kokos? Wiórkami, to na pewno, ale czy wyłącznie? Aromat podpowiadał, że nie. Sekundę po rozerwaniu folii do mojego nosa dotarł znajomy zapach mieszanki zimnych ogni i kwaśnych wymiotów, co oznaczało obecność oleju kokosowego. Im dłużej wąchałam, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że użyto go do produkcji batona.
Raw bar, choć przez opakowanie sprawiał wrażenie twardego, był tradycyjnie miękki, pod tym względem bardzo przyjemny. Podczas gryzienia rozpadał się, a usta zalewały oceaniczne fale wiórków kokosowych, przez co zaczęłam wątpić w proporcje składników podane na opakowaniu. Bo niby gdzie te daktyle z pierwszego miejsca? Nie został po nich żaden ślad. Ani w zapachu, ani w konsystencji, ani w smaku.
Najbardziej problematyczny okazał się ostatni z aspektów wymienionych w poprzednim zdaniu, czyli smak. Kwasek marakui przepięknie połączył się z wymiotnym kwaskiem oleju kokosowego, uzupełniając motyw zimnych ogni. Przez chwilę zastanawiałam się, jak mogłam przeżyć to podczas degustacji dużo większej Alohy, ale szybko doszłam do wniosku, że w batonie konkurencyjnej firmy kontrowersyjne posmaki zostały ograniczone do minimum. Tu z kolei pozwolono im na wszystko, zupełnie jak dzieciom wychowywanym bezstresowo, w związku z czym atakowały język i powodowały wyraźne pieczenie. Całokształt mnie rozczarował, za to nie mogę zarzucić mu bycia nudnym czy oklepanym. Mało tego, drugą otrzymaną od firmy sztukę także zjadłam. W gruncie rzeczy bardziej przeszkadzała mi konsystencja memłających się wiórków niż rzygowinowy kwasek. Chyba powoli przywykam do oleju kokosowego.
Ocena: 2 chi ze wstążką
[EDIT 2018]
Od pierwszej degustacji do batona wróciłam jeszcze parę razy. W 2018 roku zorientowałam się, że zmienił konsystencję. Obecnie jest tak miękki, że niemal piankowy. Bez trudu łamie się go i gryzie. W ustach samoistnie rozpada się na kawałki, a każdy z nich jest cudownie gęsty i powidłowy.
Ilość wiórków w Raw Energy Maracuja & Coconut wciąż poraża. Są świeże i chrzęszczące, jednak się nie memłają. Słodycz oraz kwaśność (kwaśnorzygowinowość kokosa plus naturalny kwasek marakui) sprawiają, że po degustacji w gardle pozostaje mdłość. Baton smakuje wyraziście marakujowo i zawiera posmak oleju kokosowego. Należy do słodyczy tak obrzydliwych, że aż cudownych. Kocham go!
W najniższej cenie baton jest do upolowania w Lidlu, gdzie nazywa się Raw Bar Coconut Maracuja i występuje pod marką własną marketu – Alesto.
Ocena: unicorn smaku
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę Bombus Natural Energy)
Dziękuję, że o mnie wspomniałaś i podlinkowałaś do bloga ;) Mi w tym batonie przeszkadzał kokos… ten smak był dla mnie okropny…. a kwasek marakui właśnie był przyjemny, tylko ja lubię kwaśne (cytrynę zjem Ci jak jabłko ;P), więc to pewnie dlatego :)
Nieee, jak możesz jeść cytrynę jak jabłko?! To nawet dla szkliwa i żołądka bardzo źle.
Chodziło mi o to, ze lubię kwaśne i lubię cytrynę – nie krzywię się ;) Cytrynę tak Ci zjem co nie oznacza, ze tak jem – wiem, że szkodzi na szkliwo a ząbki trzeba dbać ;)
Mamy podobne zdanie na temat oleju kokosowego, czyli wiem czego mam unikać. Sam kwasek marakui by i nie przeszkadzał, lubię kwaśne smaki.
Kwaśny smak jest ok, o ile nie łączy się z wymiotami, uwierz ;)
Hahhaha,idealnie opisałaś zapach i smak oleju kokosowego! :D Strzał w 10!
Ale mimo wszystko,mi ten baton tez nie smakował :/ Nadal wygrywa kakaowy ;)
Bez dwóch zdań, kakaowy to zupełnie inna liga.
Ciekawi mnie czy np. możliwe jest przez producenta użycie do produkcji czegoś niewymienionego w składzie? Bo z tego co mówione to wszystkie procedury muszą być wyraźnie spełnione zanim produkt trafi na rynek i zgodnie z dyrektywami i innymi pierdołami z UE skład właśnie musi być precyzyjny co do joty. Dlatego zastanawiam się czy możliwe jest że przepisy swoje, a producenci swoje. :D To odnośnie oleju kokosowego, którego smak czuć, a być go tam nie powinno. Olej kokosowy faktycznie jest problematyczny- jak mam go w jakiejś kupie jedzenia i nie czuje to spoko ale np. nie wiem jak mogą niektórzy pić kawę z jego domieszką, brrr…
A co do batona – kwaśne smaki to nie moje smaki. Troche ciekawi mnie marakuja, ale tropikalne owoce jakoś mi ostatnio nie wchodzą. Co zwykłe polskie truskawki czy maliny to jednak nasze. :D
Nie wiem, jak to wygląda ze strony formalnej, ale skoro 'kokos’ może oznaczać wiórki, to może również oznaczać wiórki + olej.
Ciekawa jestem jak ja go odbiorę :)
W oleju kokosowym w ogóle nie wyczuwam kwasku, zawsze bardziej ryzykowne są wiórki, które nie świeże mogą popsuć smak wszystkiemu.
Zwariowałaś, to czysty kwach rzygowin, jak możesz nie czuć? :P
Ja w nim czuję kokosowość :D
Bierz się za te proteinowe, bananowy jest pyszny! :)
Po kolei, jeszcze jabłko z cynamonem :P
Fakt, najmniej nam smakował ze wszystkich, gdyby tak pozbyć się tego smaku wymiocin to kwasek marakui fajnie by pasował do słodyczy daktyli.
Zgadzam się.
Ten smak jako jedyny jest dla mnie mało zjadliwy :c
Otóż to :P
Też już go zrecenzowałam, ale czeka sobie na swoją kolej. Jak dla mnie ten baton to maksimum oleju kokosowego, który jak dla mnie dominuje wszystko. Jest tłustawo, kokosowo i bardzo minimalnie kwaskowato według mnie. Batonik całkiem ok, ale nie będę się rzucała pędem, aby znowu go kupić. Nie powalił na kolana. Jadałam lepsze raw przekąski.
Pozdrawiam.
Tłustości nie czułam ani trochę, ale to dobrze.
Kolejna negatywna nota…to jedyny smak, którego jeszcze nie próbowałam i już się boję :D
Bój się, naprawdę. Nie jest dobrze.
Kokos i ja… Brrr. Myślałam przy batoniku z tej firmy(+jeszcze tym z Dobrej Kalorii), że się do kokosów przełamię, ale zdecydowanie nie wyszło…
Dobra Kaloria jeszcze przede mną, nie strasz ;)
Ale ten wariant wszyscy mocno chwalą. Ja nie dałam rady(wyplułam po mini gryzie), mimo że z tej serii batoniki naprawdę bardzo lubię. :(
Plujesz? Chyba jesteś daleką krewną Gessler :P
O matko… Nikt mnie chyba jeszcze tak nie obraził. :DDD
Wyplułam w chusteczkę!
Gessler nie lubię przeokropnie. Wnerwia mnie to, że robienie z ludzi idiotów, gardzenie nimi, poniżanie ma oglądalność. Brr.
Też za nią nie przepadam, ALE ona też pluje w chusteczkę, więc to żaden kontrargument :D
Cieszę się. Cieszę się, że nie tylko ja nie byłem zadowolony z batona. Czegoś tu było za dużo, albo czegoś z mało. Gdyby marakuję zastąpić czymś inny, mogłoby wyjść lepiej. Może nie unicornowo, ale lepiej od tego.
Nawet wiem czego! Za mało dobrego smaku, a za dużo obrzydliwości :D