Jeśli weszliście dziś na bloga i pomyśleliście: o, kolejny produkt, którego Olga nie kupiła sobie sama… myliliście się. Wafla nie tylko kupiłam ja, ale był on skutkiem przemyślanej w miarę przemyślanej decyzji. Kiedy na czas remontu wprowadziłam się do przyjaciół i odkryłam, że jednak dam radę robić tam zdjęcia i przygotowywać teksty do publikacji, uznałam, że to dobry czas na zakupy zgodne z własnym gustem i tym, co podpowiada mi serce. Okazja nadarzyła się szybko, podczas wyprawy po nowe książki do biura dlaLejdis. W drodze powrotnej zahaczyłam o Magnolię i Tesco, gdzie nie znalazłam niczego ciekawego, i dlatego zawędrowałam do położonego nieopodal Kauflandu. Głównym obiektem moich poszukiwań były dwa smaki milkowych Wafelini, których w markecie niestety nie było, więc w ramach rekompensaty za wędrowną utratę kalorii wybrałam dwa inne wafle. Proste, plebejskie, monosmakowe, marki markowej. Fistaszkowe, bo bardzo chciałam sprawdzić, czy znajdujący się w nich krem o smaku orzechów ziemnych będzie miał coś wspólnego z masłem orzechowym. Dawno nie byłam tak dumna z zakupu!
Peanut Wafer with milk chocolate
Szata graficzna produktu nie powaliła mnie na kolana, nie była jednak ordynarna ani wstrętna. Ot, przyjazna oku dyskontówka, którą dziś się zobaczy, a jutro zapomni. Nie oczarował mnie również wafel. Pokrywała go co prawda moja ukochana mleczna czekolada, ale w niewystarczającym stopniu. Z racji tego, że producent oszczędzał, było jej stanowczo za mało. Spod spodu prześwitywały waflowe okienka, a na dole zebrały się czekoladowe placki – wynik nierównomiernego oblania słodycza.
Peanut Wafer pachniał bardzo ładnie, bo mleczną czekoladą i orzechami, choć niekoniecznie fistaszkami. Albo zupełnie nie fistaszkami, przywodził mi bowiem na myśl Kinder Bueno. Znajdująca się na nim polewa była słodka i mleczna, z racji swej cienkości przeszła smakiem orzechowego kremu. Krem ów spoczywał na równie cienkich, superkruchych i twardych waflach. Zajmował trzy warstwy i był tak cienki, jak poprzednicy, w kolorze jasny, w konsystencji tłustawy, ziarnisty, tradycyjny, po prostu zwykły.
Główny bohater kompozycji – peanut – gdzieś się zagubił. Krem może i posiadał smak fistaszków, ale okazał się tak delikatny, że niemal żaden. (Ponadto przypominam, że pachniał orzechami laskowymi). Wafel był zacny jakościowo, ale odrobinę za twardy, czekolada zaś za cienka. Zresztą nie tylko czekolada – w Peanut Waferze wszystko wydawało się nazbyt cienkie i stworzone z myślą o wpasowaniu się w łagodne, graniczące z bezsmakiem szpitalne menu. Stanowiłby idealny deser dla rekonwalescentów.
Wyszło na to, że produkt był głównie słodki, co stanowi… prawdę. Jakość nie pozostawiała wiele do życzenia, a konsystencja każdej z warstw w pełni mnie zadowoliła, jednak ilości składników producent pożałował. Czekolady powinno być więcej, kremu tym bardziej, a i wafle mogłyby być treściwsze. Przez oszczędzanie na surowcach Madison zaproponował nam zwykłego, słodkiego i smacznego wafla o bliżej nieokreślonym smaku kremu. Ponieważ jednak słodycz kosztował tylko 69 gr, poza tym stęskniłam się za plebejskimi słodyczami, przy wystawianiu oceny nie byłam surowa. Mogłabym kupić go ponownie.
Ocena: 4 chi ze wstążką
Za taką cenę to tragedii nie ma i wypadło dobrze, chociaż rzeczywiście mogłoby być lepiej :P A do słodyczy ze słowem „Peanut” oraz „Peanut butter” trzeba podchodzić z dystansem bo często nadzienie zawodzi ;/
Nawet przy złotówce nie byłoby tragedii. Według mnie ten wafel jest lepszy niż niektóre markowe, chociażby Prince Polo.
Nigdy go nigdzie nie widziałam (ale na słodycze patrzę nie patrząc), ale jeśli mam być szczera po takim opakowaniu spodziewałabym się czegoś znacznie gorszego. :P
Raczej trudno byłoby go 'gdzieś’ zobaczyć, skoro to marka Kauflandu ;>
Rzeczywiście po cenie nie ma co się dużo spodziewać. Pewnie nawet bym nie zwrócić uwagi na opakowanie.
Ja normalnie też nie, sytuacja była wyjątkowa.
Jak ja dawno nie byłam w Kauflandzie… Nie wiem, czy pójdę tam po tego właśnie wafla – trochę wątpię, choć wydaje skę5smaczny, ale w końcu muszę się tam wybrać.
Ja tam bywam superrzadko. W Auchan jeszcze rzadziej. To samo Alma oraz PiP. W ogóle rzadko bywam w sklepach innych niż Lidl i Biedra, okazjonalnie Leclerc i Tesco, bo oba mam pod nosem.
W pierwszej sekundzie pomyślałam, że nie kupiłaś go sama, ale jakoś po chwili stwierdziłam, że jednak mogłaś go kupić tak właśnie trochę na przekór i nie myliłam się! :D Ja też bym go kupiła. Nawet chętniej niż Ty bo jak wiesz lubię takie, a to dyskontowe, ze spożywczaka czy po prostu ,,na wagę”. Plebejskie słodycze sprawiają mi czasem o wiele większą frajdę niż te niby ,,luksusowe” gdzie płacisz dychę za trzy pralinki.
Wafel – nie spodziewałam się fanfar, wiedziałam, że czekolady będzie mało, a krem będzie o smaku, którego bez przeczytania napisu na opakowaniu raczej byś się nie domyślił, ale… za taką cenę to porządny produkt taki w sam raz na ochotę na słodkie. Myślałam tylko, że będzie bardziej lekki, bo zwykle takie wafelki są niczym piórko. Tak czy siak, ja tam bym zjadła. :-)
’Za taką cenę to porządny produkt taki w sam raz na ochotę na słodkie’ – otóż to. Za ten fakt lubię plebejskie słodycze.
Zwyklak Niegroźny – oto nowy gatunek batona :D Z rodziny Tanich. Dorzuciłabym tu jeszcze Rogery z Lidla, 6gr droższe i całkiem okej, tyle, że też nijakie.
Haha, zrób spis gatunków, podgatunków i rodzin. Z chęcią zostanę współautorką.
„Bezsmak szpitalnego menu”. Haha, tyle mi wystarczy :D
No cóż… :D
Na pierwszy rzut oka właśnie widzę, ze tej czekolady to coś jest bardzo skąpo. Taki ubogi pod tym względem ten baton. A samego kremu może także nie jest sporo, ale tak się zlewa z wafelkiem, że ciężko odróżnić co jest czym ;) Ale za 69 groszy nie oczekujmy fajerwerków ;)
Pozdrawiam.
Na szczęście nie oczekiwałam.
Mimo naszej miłości do wafli to tego sobie odpuścimy :P Jakby miał w sobie moc fistaszków to byłaby inna sytuacja :P
No nie, mocy tu ewidentnie brak.
Szkoda, że nie czuć fistaszków i producenci trochę pożałowali z dodatkami, jednak nie oczekujmy cudów za 69 groszy :P Mimo wszytystko chętnie bym go spróbowała, dopiero pierwszy raz tutaj go zobaczyłam/
Bez polewy lepszy, celuj w tamtego :)