Parę lat temu – jeśli mnie pamięć nie myli, tuż przed założeniem bloga – przyjaciel wyleciał na wycieczkę do Wielkiej Brytanii. Jak na osobą bliską, a zarazem przyszywaną rodzinę przystało, kupił mi tam parę drobiazgów. Koszulki, parasolkę… słodycze! Najwięcej było batonów, które kocham całym sercem i które cenię przez wzgląd na to, że na ogół zawierają dużo składników i są skomplikowane konstrukcyjnie, przede wszystkim jednak uwielbiam fakt, iż można je zjeść w całości naraz i nie trzeba się martwić otwartym opakowaniem. Wtedy, wśród tamtych zagranicznych cudów, miejsce zagrzał również bohater dzisiejszej recenzji, wywodząca się spod skrzydeł popularnej na wyspie marki Cadbury Wispa. Nie martwcie się jednak, nie oznacza to wcale, że baton wpadł mi za szafkę, gdzie przeleżał ponad trzy lata, a ja znalazłam go podczas remontu i postanowiłam zjeść. Był świeżą partią, ponownie przetransportowaną samolotem, choć z innej części świata i przez inną osobę – moją słodyczową wróżkę chrzestną Anię (Mistyffikację).
Wispa
Choć z podarku od A. na blogu jako pierwszy pojawił się Picnic, to Wispa rozpoczęła moją przygodę z przywiezionymi ze słonecznych wakacji słodyczami. Po raz kolejny zachwyciła mnie prostą i schludną, ale nowoczesną, dziecięcą i bajkową szatą graficzną. Gdyby w Disneylandzie lub ogrodzie Willy’ego Wonki rosły drzewa batonowe, podejrzewam, że ich owoce posiadałyby właśnie takie skórki. Granatowe tło połączyło się z czerwienią napisu… i tyle. Czasem nie trzeba niczego więcej.
Baton jest 36-gramowym kawałem czystej mlecznej czekolady, choć nie takiej zwyczajnej, bo pod jednolitą i dość cienką warstwą polewy kryje się bąbelkowy blok (aero). Ów niecodzienny twór pachnie cudownie: mlecznie i słodko, jak najsmaczniejsza wersja czekoladowych mikołajów wymieszana z Milky Way Magic Stars. Aromat obiecuje podróż w głąb dzieciństwa.
Pomimo apetycznej zapowiedzi zapachowej, smakiem i konsystencją Wispa lekko rozczarowuje. Polewa jest proszkowata i sucha, a środek rozpuszcza się w miarę gęsto, lecz bez bagienka. Na domiar złego rozpuszczanie owo przebiega niezwykle wolno i w umiarkowanym stopniu, w związku z czym trzeba się porządnie naciumkać, by uzyskać pożądany efekt. (Dlatego łatwiej po prostu gryźć i połykać).
Smak Wispy prezentuje się mlecznie i słodko, ale aż nazbyt, zupełnie jak w Picnicu (to także twór Cadbury). Efekt aero jest zacny przy pierwszych kilku gryzach, później jednak męczy (proszę mieć wzgląd na fakt, iż nie jestem wielbicielką bąbelkowych czekolad). Miałam wrażenie, że nadaje batonowi cech… taniości. Do produktu mogłabym wrócić, ale gdyby nie było mi to dane, nie roniłabym łez.
Ocena: 4 chi
Kolejny produkt, który nie zainteresowałby mnie nigdy przenigdy pod żadnym względem. Jakoś już samo opakowanie mówi mi, że to nic dla mnie. :> Wygląda tanio i nie dziwię się, że i takie cechy tam wyczułaś.
Mnie opakowanie bardzo urzeka. 9/10 w skali urokliwości i jachcętomiećskości..
Mi czerwony napis za bardzo ingeruje w ładny odcień fioletu. :>
Kto by pomyślał, że lubisz fioletowy kolor… :D
Nie widziałam,ze nie lubisz bąbelkowym czekolad.Dobrze wiedzieć na przyszłość :)
A Wispe jadłam i mnie tez nie zachwyciła,choć uważam,ze jest lepsza od samej milkowej czekolady ;)
Nie tyle 'nie lubię’, ile stawiam na jednym z ostatnich miejsc listy ze słodyczami lubianymi i/lub tolerowanymi.
Nigdy nie lubiłam bąbelkowych czekolad – ten baton również mnie nie kusi ;P
Rozumię :)
Bardzo lubię bąbelkowe czekolady, więc tutaj nie miałabym z tym problemu :P Ale baton sam w sobie jakoś mnie nie kusi.
Jadłaś białą Bąboladę? Myślałam, że zejdę na zawał. Ledwo zmogłam połowę, albo nawet nie, chociaż ona waży 80 czy 90 g.
Oj jadłam kiedys, ale jakos te zagraniczne słodycze gorzej smakowały ;o wlasnie ta czekoladowa polewa kojarzy mi sie z czymś tanim. Wiekszosc słodyczy jest takich „sztucznych” w smaku.
Fakt faktem slodycze to super prezent z wakacji! :D
Wytłumacz zdanie: 'te zagraniczne słodycze gorzej smakowały’ ;>
Aero lubię ale aero w wersji Cadbury? Od kiedy trafiłam na zwietrzałe czekoladki tej marki to jakość w wyobrażni mam ciągle ten smak starej czekolady
Nie dziwię się, uraz to rzecz poważna.
Kojarzę go i najprawdopodobniej jadłam będąc w Irlandii :)
A bąbelkowe czekolady kiedyś bardzo lubiłam i do tej pory taką nie pogardzę :)
A które lubisz?
Trudno powiedzieć (napisałam „ciężko powiedzieć „, ale w porę zmieniłam :D) Nie jadłam ich wiele – na pewno lubię aero wersję z białym wnętrzem, kojarzę bąboladę i kiedyś mi smakowała – nie wiem co by było teraz, a więcej nie przychodzi mi do głowy…
Jeszcze są Milki Bubbly ;> Ciekawi mnie wersja z karmelem.
Milkę jadłam, ale jej nie pamiętam kompletnie. W najbliższym czasie pewnie kupię.
Sam smak może i by mnie nawet uwiódł, ale konsystencja już nie. Nie dość, że sucha czekolada to jeszcze nadzienie typu ,,aero” za którym nie przepadam – podobnie jak w jogurtach jak wiesz doskonale. Spróbować oczywiście bym chciała, bo jadłam tylko jeden produkt od cadbury w postaci cukierków z czekoladą, której była nikła ilość i tam nijak nie miałam jak ocenić samej jakości czekolady. Poza tym sama konsystencja nie moja, ale jak na baton to ciekawe rozwiązanie, bo do tej pory widziałam takie cuda raczej tylko w tabliczkach, więc to też skłania do sięgnięcia po batona.
Aero to batoniki i są u nas ;> A bombelkową konsystencję w jogurtach kooocham, więc się nie dogadamy!
Które cukierki jadłaś? Nie pamiętam, a z chęcią wygoogluję.
Apetycznie wygląda,ale nie jest to coś na co bym polowała:),ale gdybym dostała od kuzynki z Anglii to bym zjadła:)
Ja bym polowała do pierwszej sztuki, potem już bym omijała.
Wieki nie jadłam bąbelkowej czekolady. Zawsze strasznie mnie ten efekt irytował. No i fakt, że kupuje się taką wielką wizualnie czekoladę, a tak naprawdę jest lekka i jest jej niewiele. Ale taką Wispę i tak bym przytuliła na jesienną chandrę ;) Pozdrawiam serdecznie :)
Hmm, to ja chyba mam całoroczną chandrę, skoro tyle słodyczy jem.
Fajne opakowanie i, w gruncie rzeczy, fajny baton. Mimo, że nie posiada cech wyróżniających z tłumu, to coś w sobie ma. Taki przyjazny sercu, no i biodrom.
PS Chciałem napisać, że do McFlurry pasowałby idealnie. Zaczynam Googlować i… sama sprawdź ;)
3 wymogi batona idealnego: przyjazny sercu, kubkom smakowym i biodrom :D
PS Zabiję Cię ;x Zwłaszcza za te kubeczki z karmelem i Creme Eggs…
Jak fajnie być „słodyczową wróżką chrzestną” : )
Zostajesz wróżką chrzestną, kiedy nawet o tym nie wiesz. Bój się, kim mianuję Cię za pół roku :D
Opakowanie jest genialne :) Nic dodać, nic ująć. Zaś sam baton to wielkie meh i czuję to na kilometr – wybitnie nie lubię eee formy/efektu? aero w czekoladach i jogurtach, a na domiar złego taką właśnie napowietrzaną tabliczkę przywiozła mi przyjaciółka z Bułgarii (choć firma ruska xd). Słaba była jak.. grypa żołądkowa na święta x)
Formy, formy. Ew. struktury.
W jogurtach aero kocham, w czekoladach niet. Ruskiego przysmaku współczuję :P
Opakowanie mówi „tysiunc dolarów”, smak tak jak mówiłam, więc w sumie producentom należą się gratulacje że słaby produkt potrafią ładnie sprzedać c:
Tak jakoś nie wzbudził w nas wzmożonego apetytu na słodkie, więc niespecjalnie chcemy go spróbować ;-)
Nie popełnicie błędu.
W Londynie próbowałem wszystkich tych ich popularnych batonów – Wispa, Curly Wurly itd. Żaden nie zrobił na mnie wrażenia, jednak u nas można znaleźć o wiele lepsze smaki.
Mówisz? Mnie i tak zagraniczność kusi. Poza tym Double Decker jest rewelacyjny, jadłeś?
Szybko odpisuję, nie? Hyhy. Chyba go jadłem na lotnisku, był to mój pierwszy brytyjski baton i faktycznie mi smakował :) Potem były już tylko rozczarowania.
Teraz Double Decker był wraz z kilkoma innymi brytyjskimi słodyczami w Biedronce. Oczywiście wzięłam ;)
Lubię tę firmę i jej produkty :)
Ja niestety jadłam mało, ale na pewno to naprawię :) Co polecasz?