Z napisaniem dzisiejszej recenzji zwlekałam naprawdę długo. Mało tego, robiłam niemal wszystko, by nie powstała. Jadłam inne produkty, publikowałam opinie o nich, otwierałam i zamykałam Worda, próbowałam nawet przekonać samą siebie, że o jogurtach i serkach nie warto więcej pisać. Fotografuje się je gorzej, zazwyczaj trzeba zjeść kilka i opisać łącznie, poza tym nabiał nie jest tak ciekawy, jak słodycze. W końcu minęły wakacje, a ja nie dojrzałam do żadnej decyzji i niczego mądrego nie wymyśliłam. Uznałam, że skoro już mam notatki, to szkoda byłoby je wywalić, ale dalsze publikowanie recenzji jogurtowych stanęło pod znakiem zapytania. Ponieważ naprawdę nie wiem, co robić, proszę o opinie. Interesują was serki i deserki? Chcecie o nich czytać? Nadal robię notatki z degustacji, ale zawsze mogę przestać.
A teraz do rzeczy. Seria limitowanych (?), początkowo dostępnych tylko w Biedronce greckich Piątnic 0% odznacza się cudowną szatą graficzną i obniżoną kalorycznością. Firma ze standardowych 84 kcal/100 g zeszła do 76, co objęło także klasyczne smaki: truskawkę, malinę, jagodę, wiśnię, gruszkę-jabłko, brzoskwinię-marakuję. Skład pozostał niezmieniony, tylko węglowodany spady z 14 do 12 g.
Jogurt z polskiego sadu 0% tłuszczu śliwka
Po otwarciu pierwszego z nowych wariantów – którego szata graficzna przypominała mi ogród Mulan; wspominałam o nim w recenzji napoju AriZony – byłam pod wrażeniem wielkich ogromnych kawałków owoców. W delikatnie fioletowym jogurcie przewijały się zresztą nie tylko gigantyczne kostki, ale i ciemniejsze skórki. Sosu było dużo, dzięki czemu cudownie rozrzedził konsystencję, likwidując ryzyko jedzenia betonu. Całość pachniała słodko i śliweczkowo – a nie śliwkowo – lekko winogronowo.
Owoce były przyjemnie mięciutkie, urozmaicały konsystencję w najlepszym możliwym sensie. Sprawiały wrażenie świeżych i dopiero co zerwanych z drzewa, bardzo dojrzałych. Sos, w którym się znajdowały, przypominał ogniwo ewolucyjne pomiędzy świeżym kompotem a bezalkoholowym winem własnej roboty. Był równie słodki i świeży, naturalny. W jego tle czaiła się nuta białych winogron, które wcześniej wychwyciłam w zapachu. Całość była bardzo słodka, dorównała lub przebiła pod tym względem wariant jagodowy, ale i tak zjadłam ją z przyjemnością. Stanowiła opcję w sam raz na raz.
Ocena: 4 chi
Jogurt z polskiego sadu 0% tłuszczu porzeczka
Kupując nowe jogurty, byłam pewna, że drugi bazuje wyłącznie na porzeczce czerwonej. Smacznej i soczystej, ale nieco zbyt kwaśnej, gorszej od swej ciemnej siostry. Kiedy zasiadłam do degustacji i znalazłam w składzie również porzeczkę czarną, byłam wniebowzięta.
W zapachu odnalazłam wiśnie i jagody, obie w formie deserkowej, czyli słodkiej i schlebiającej gustowi mas konsumentów. Konsystencja jogurtu z kolei była rzadka, wszystko dzięki wodnistemu i szczodrze dodanemu sosowi. Odznaczał się on pięknym kolorem i dużymi kawałkami owoców: zdechłych flaczków wypełnionych twardymi i cierpkimi pesteczkami, na tyle dużymi, że nie wchodziły w zęby. W smaku deseru wyróżniały się głównie borówki, po nich jakieśtamowocezkonfitury. Całość była dużo mniej słodka od śliwki, posiadała kwaskowe przebłyski. Ten wariant z przyjemnością kupiłabym ponownie.
Ocena: 4 chi
Jogurt z polskiego sadu 0% tłuszczu agrest
Na koniec zostawiłam jogurt potencjalnie najlepszy i rzadko spotykany, bo agrestowy. Owoce te kojarzą mi się z działką dziadków, a dokładnie z alejką prowadząca do altanki. Jak byłam mała, i nikt akurat nie patrzył, zrywałam największe okazy – najchętniej bordowe – wysysałam z nich miąższ, po czym twardą skórkę wrzucałam z powrotem w krzak (so polite). Przypomniało mi się to, gdy rozpieczętowałam deser i niemal natychmiast natknęłam się na agrestowe glutki, czyli ów żelowy miąższ. Zakręciwszy w jogurcie raz i drugi, znalazłam również skórki. Esencja dzieciństwa w najlepszym wydaniu!
Zapach jogurtu odpowiadał… kwaśnym zielonym jabłkom, bez choćby cienia słodyczy. Początkowo sądziłam, że w konsystencji jest gęstszy od poprzedników, ale jednak nie, po wymieszaniu z sosem stał się przystępny i gęsty w stopniu idealnym. Biała część tradycyjnie odznaczała się cierpkością i naturalnym smakiem, owocowa zaś odpowiadała świeżym, dopiero zerwanym z krzaka kulkom agrestu. Dało się wyczuć charakterystyczny kwasek, ale i delikatną, graniczącą z neutralnością słodycz. Całość była orzeźwiająca, świeża, letnia i pyszna, przypominała mój ukochany wariant gruszka-jabłko. Jeśli to rzeczywiście edycja limitowana, będę za nią tęsknić. Po pierwszej degustacji jogurt kupiłam jeszcze kilka razy.
Ocena: 5 chi ze wstążką
skoro tak chwaliłam śliwkę i porzeczkę,to czemu jednak mimo wszystko maja 4 chi? ;D Muslalam,ze jak coś jest świetne,to jest 5 lub 6,a jak wybitne to unicorn.Musze sobie przypomnieć chyba skale chi XD
No i trochę żałuje,ze nie kupiłam ich w Biedrze-chociaż ostatnio widziałam te jogurty w Leclercu :D
Teraz są w wielu sklepach, więc poluj śmiało :) A dałam 4, bo były smaczne, lecz do powtórki nigdy bądź za rok.
Trochę szkoda, że je jednak olałam, bo teraz sądzę, że śliwkowa wersja przypadłaby mi do gustu.
Są na sztuki w innych niż Biedra sklepach.
Jadłam wszystkie smaki, ale z jogurtów owocowych Piątnicy bardziej smakuje mi górna część – bez owoców (zwykły jogurt 0% to już nie to samo, nawet po dodaniu jakiegoś cukru czy syropu:P), a po wymieszaniu są one dla mnie za słodkie. Ale jak bym miała ocenić je całościowo, to spośród tych 3 wybrałabym agrestowy. I też kiedyś wyrzucałam skórkę od agrestu w krzak ;)
Mówisz, że góra smakowych jest inna od czystego? Ciekawe. Tyle że ja i tak jej nie lubię.
Czysty jest kwaskowy, a ten lekko słodki :)
Ach, to ja nawet w tym nie czuję słodyczy, tylko samą okropną cierpkość.
No to ta cierpkość w jogurcie zwykłym jest 2x mocniejsza wg mnie…
A w kwestii recenzji jogurtów nie wypowiedziałam się wcześniej, bo nie mam zdania w sumie… Staram się ograniczać i nie jeść więcej niż 4 kubki tygodniowo i zazwyczaj pada na naturalną Piątnicę, a ostatnio mieszam ją z jogurtem bio z Bakomy – pyszne są, ale dla mnie za słodkie. Więc raczej w tej dziedzinie nie eksperymentuję i nowości nie szukam, ale Twoją recenzję mogę przeczytać – zawsze będę bardziej zorientowana co tam w nabiale słychać :D
Porzeczek nie lubię bo kwach, śliwka to jest chyba mój ulubiony wariant owocowy w jogurtach, agrest super, bo to rzadkość w jogurtach. Oczywiście jak to zwykle bywa Biedronka uniemożliwiła mi możliwość ich spróbowania, ale może jeszcze się uda, bo Piątnica robi dla mnie genialne jogurty.
Jest jednak jedno zdanie w recenzji, za które chyba powinnam się obrazić: ,,poza tym nabiał nie jest tak ciekawy, jak słodycze.” JAK TO NIE?! SERKI ŻYCIEM! :D
Wiedziałam, że akurat Ty będziesz przeciwna zerwaniu z recenzowaniem nabiału :P Reszta czytelników zaś… się nie wypowiedziała. Szkoda.
Miałam wszystkie i bardzo mi smakowały, choć nadal moim faworytem jest jeden z podstawowych czyli jagodowy ;)
Hmm, jagoda ma u mnie czwarte miejsce wśród jogurtów Piątnicy z serii 0%.
Ooo jakie ciekawe smaki! Spróbowałabym wszystkich, szczególnie porzeczkowego.
Ja jem teraz serki i jogurty od święta, więc raczej mi obojętne czy są ich recenzję czy nie, bo nawet jak mi się jakieś spodobają – jak te – to i tak pewnie nie zdążę/nie będę pamiętać żeby je kupić xD
A recenzje ciastek, lodów i produktów 'innych’? ;>
Do ciastek się ślinię, lody jadłabym cały rok gdybym mogła, a o ciekawych ciekawostkach też czasem lubię poczytać :D Też do w.w produktów mogę mieć jakiś punkt odniesienia, podczas gdy smaku owocowych jogurtów to nawet nie pamiętam xd
Z Piątnicy to ja wyjadam masowo serki wiejskie lekkie. Nawet dziś na śniadanie taki skonsumowałam. Ten jogurcik miałam okazję już spróbować, ale nie pamiętam jaka to była wersja smakowa.
Nie wiedziałam nawet, że istnieje smak agrestowy z gamy tych jogurtów greckich. Szkoda, że to po prostu bardziej zapachem przypomina kwaśne jabłko niż agrest, a smak to z kolei jabłko-gruszka. Ale i tak bym spróbowała.
Pozdrawiam.
Piątnica ma najlepsze wieśniaki. Te z Mlekovity i Łowicza zawsze straszą zsiadłą śmietaną.
Ja z chęcią czytam Twoje wszystkie recenzje, ale jeśli o nabiał chodzi, to może jak nie masz chęci pisać o każdym jedzonym to pisz o ciekawszych produktach? W sensie limitki, niezwykłe smaki itp.
Hmm, i tak już wybieram tylko niektóre :P
A, jednak jest; tylko mojej uzupełniającej odpowiedzi nie ma. :>
To dalej wybieraj. :P Jednak znam to uczucie… sama mam parę takich recenzji, które tak czekają i czekają, ale nawet nie wiem sama, czy mam ochotę je ładnie wykończyć itp.
Niestety, nie próbowałyśmy żadnego nowego smaku :/ Jakoś nam gdzieś te nowości uciekły :( Może jeszcze kiedyś wrócą skoro były dobre? :)
My na pewno chciałybyśmy czytać recenzje jogurtów i deserków :) Ale jeżeli Tobie te produkty źle się opisuje to trudno, przeżyjemy bez nich ;)
Jogurty są nadal – na sztuki i w innych sklepach.
Pisać bym chciała, tylko nie wiem, czy ludzie chcą czytać. Wypowiedziało się ile osób? Trzy? Nie mam pojęcia, czy milczenie oznacza brak zdania, czy niechęć do czytania, której wolały nie wyrazić.
To jesteśmy ślepe, bo jeszcze ich nigdzie w sklepach nie widziałyśmy :P Ale od teraz będziemy bardziej czujne ;)
Z pewnością byłyby dla mnie za słodkie ;P
Chyba tak.
Tylko agrest jest wart uwagi. Wiem, że mówiłaś mi o tym, że już nie ma potrzeby kupowania ich w 3-paku, Wiem, że miałem go kupić. Jakoś tak wyszło, że nie wyszło. Cieszę się, że porównujesz go do jabłkowo-gruszkwoego klimatu.
PS Agrest tylko zielony! Bordowy srowy.
PPS Swoją drogą, widzę ten krzaczek. Na górze owoce, na dole pogorzelisko :D
PPS Byłeś tam?! :D Inwigilujesz mnie od dzieciństwa… :glup:
Mój komentarz się nie dodał? Jeśli ten wyświetli się jako duplikat czy coś, to weź, jak możesz, jeden usuń.
Lubię czytać wszystkie Twoje recenzje, nieważne czy słodkie jogurty czy nie, bo to i tak raczej nie moja bajka. Nie sądzę, by nabiał był nudny, chociaż jeśli Ciebie miałoby nudzić pisanie o nim, to lepiej tego nie rób. Zawsze możesz po prostu opisywać tylko te produkty, które wydadzą Ci się szczególne na jakiś sposób. Ewentualnie nowości, ciekawe smaki itp.
Tak od siebie dodam, że najbardziej lubię u Ciebie czytać o batonach i ciastkach… dostrzegam w tym niemal pasję. :D
A co do jogurtów, nie patrzę na te sklepowe z owocami / owocowe, więc te nie rzuciły mi się w oczy, ale hm, wreszcie jakiś producent pomyślał o agrestowym smaku!
Nie mogę usunąć, bo są trochę zróżnicowane i nie wiedziałabym, którego wybrać :P
Jak dla mnie możesz i o kupie pisać i tak będę czytać :D A tak serio, to dla mnie recenzje nabiałowe są mniej ciekawe niż słodyczyowe. Z drugiej strony jednak rzadko kupuję jogurty i kiedy stoję przed wyborem, dobrze jest móc się odwołać do jakiejś z Twoich recenzji.
PS Jakże pomocna wypowiedźi! ;)
Ale kupy nie musiałabym jeść? :(
ja tam nie przeboleję jak je przestaniesz recenzować! Kurde mole ja na prawdę lubię recenzję nabiału zwłaszcza Twoją >.< A zdjęciami się nie przejmuj! To wina bieli, że sinieje w towarzystwie jogurtu- mówię z autopsji :D Ostatnio wziełam się na sposób i ściągnęłam Gimp i wycinam – jakbym się nudziła i mało już tandetnie wyglądały moje przejaskrawione zdjęcia xDD Życie byłoby za proste i za lekkie jakbyś zrezygnowała z ich recenzji. Miej się na baczności :) Dobrej nocy ^^
Mam GIMP, ale za nim nie przepadam. Korzystam tylko wtedy, kiedy już naprawdę muszę. Przydałoby się lepsze światło.
Póki co nie ruszam recenzji nabiału – zostaną, jak były.
Cieszy mnie to :) Co do światła- no niestety nastały ,,ciemne” dni :< Robiłam całe wakacje zdjęcia na dworzu, a teraz dupa blada…
Jakby była blada, to było było fajnie, ale właśnie jest ciemna.
nie! Pomieszałaś! Jakby była blada to by było kiepsko bo zdjęcia byłyby rozmazane! A tak na ciemnej to chociaż dobrze ostrość by złapało xDD
Szczególnie, gdyby coś spomiędzy niej wystawało. Lepszy fokus.
hokus pokus? A to fokus! Okej zapamiętam sobie na przyszłość ;) :D
Ten z agrestem to był sztos!
Tak :)
Jestem za recenzjami jogurtów! :) Z tej firmy jadłam tylko jeden rodzaj, bodajże jagodowy. Był smaczny, ale ogólnie nie jestem wielką fanką nabiału.
Ja przez długi czas nie lubiłam tych jogurtów, aż pewnego dnia wzięłam i się zakochałam. Niestety, jeśli Ty ogólnie nie przepadasz za nabiałem, nie wróżę Ci podobnej przemiany.
To jedne z tych Piątnic, które jako nieliczne lubię. I dopiero z Twojego instagrama dowiedziałam się, że są jakieś limitki. Jacie, tyle mnie ominęło! :D
O, wreszcie ktoś dowiedział się ode mnie czegoś nowego. Chyba to uczczę i zjem dziś… coś słodkiego! :D
Tych wersji jest bardzo dużo! Dla mnie najlepsza jest ta z marakują :)
Dla mnie brzoskwinia-marakuja ma drugie miejsce, zaraz po jabłku-gruszce.