Cote d’Or, Lait-Melk (Smakowe Inspiracje)

A cóż to takiego? – zaczęłam się zastanawiać, gdy otworzyłam przesyłkę od Smakowych Inspiracji i oprócz zapowiedzianego kremu Speculoos zobaczyłam pięknie wyglądającą bryłkę… czegoś. Bryłka owa – z uwagi na środek lata lub nie, jeszcze tego nie wiedziałam – była bardzo miękka, plastyczna, ustępowała pod palcami niczym gniotek wypełniony mąką, którego w dzieciństwie podczas festynów kupowali mi rodzice i który zawsze szybko pękał, wprawiając małą Olesię w smutek. Im dłużej uciskałam ją i gniotłam – nie mogłam się powstrzymać – tym bardziej byłam przekonana, że posiada formę sypką i jest paczką surowego kakao. No, surowego i mlecznego kakao, jak wnosiłam po nazwie. Po paru minutach, na wszelki wypadek, gdyby jednak było to coś stałego, zakończyłam uciskanie i wpisałam nazwę czegoś w internecie. Jak na złość nie otrzymałam wyniku. Było dużo różnych tabliczkowych czekolad Cote d’Or – którymi moja niespodzianka z całą pewnością być nie mogła – ale nikt nie uwiecznił na zdjęciu wnętrza tajemniczej beżowej bryłki. Uznałam wówczas, że skoro nie jestem w stanie potwierdzić bądź obalić wstępnej hipotezy, warto byłoby wsadzić coś do lodówki i dać mu ochłonąć. A nuż się okaże, że popełniłam faux pas.

cote-dor-lait-melk-3

Lait-Melk

Kiedy problematyczne coś pobyło trochę w lodówce i osiągnęło konsystencję właściwą, a więc stałą, przełknęłam głośno ślinę. W ten oto sposób dowiedziałam się, że sypkie kakao nie jest sypkim kakao, ale rozpuszczoną w wyniku podróży w wysokiej temperaturze mleczną czekoladą. Cóż, zdarza się nawet najlepszym… Poza tym wszystko to wina marki Cote d’Or i koncernu Mondelez, do którego należy. Gdyby nie zapakowali tabliczki w tak nietypowy, piękny, oldskulowy i wzbudzający podziw papierek, na pewno szybciej zorientowałabym się, z czym mam do czynienia.

cote-dor-lait-melk-6

Po odkryciu, że Lait-Melk jednak jest czekoladą, zaczęłam się zastanawiać, jaki posiada kształt. Ponieważ na opakowaniu znajdował się napis: 2 x 75 g, byłam pewna, że są to dwie wielkie i grube kostki. Nic z tego, kolejny błąd. Rozchylenie papierka pozwoliło dostrzec, że to zwykłe, wąskie i leżące na sobie tabliczki. Każda opakowana w zaskakująco grube i doskonałe jakościowo sreberko, każda złożona z siedmiu paluszków – wyniku temperaturowych katuszy w dużej mierze zbitych w bryłę – zupełnie jak Nesquik.

cote-dor-lait-melk-4

Czekolada okazała się bardzo ciemna, zupełnie nie przypominała mlecznych tabliczek, które kupić można w zwykłym sklepie. Ciemny miała również zapach, lekko tylko muśnięty delikatną mlecznością i słodyczą. Pomyślałam, że znam ten aromat, gdyż jest on charakterystyczny dla mlecznych tabliczek z podwyższoną zawartością kakao. Tu jednak spotkało mnie zdziwienie numer trzy: Lait-Melk zawierała jedynie 33% kakao! Wydało mi się to podejrzane tym bardziej, że w czasie łamania głośno trzaskała, w konsystencji była bardziej jednolita i aksamitna, niemal zotterowa, w smaku zaś zupełnie inna od popularnych mlecznych tworów: kakaowa intensywnie, słodka odrobinę, mleczna gładko i kremowo.

cote-dor-lait-melk-7

Dziwny to twór, słowo daję. Od chwili otrzymania go wszystko szło nie tak, a ja co rusz byłam zaskakiwana (dobrze, że wyłącznie pozytywnie). Czekolada sprzeniewierzyła się swojemu opisowi, będąc głównie kakaowa, a dopiero potem mleczna, na dodatek w przecudny śmietankowy sposób (i na 200%). Na języku rozpuszczała się nie bagienkowo, ale ekstrabagienkowo, pozostawiała po sobie delikatny proszek. Gryziona traciła lwią część uroku, więc prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu dałam za wygraną i wyssałam całe 75 gramów, nawet nie próbując używać zębów. Przy takiej samej, a nawet mniejszej ilości Milki już dawno bym padła, tu jednak cukrowość nie występowała wcale. Nic nie paliło, nie piekło, nie bolało. Ba, w ogóle nie było za słodko! Podejrzewam, że znam powód. Jest nim… jakość, tak po prostu.

skalachi_6Ocena: 6 chi


Skład i wartości odżywcze:

cote-dor-lait-melk-2


Smakowe inspiracje(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę Smakowych Inspiracji,
lub odwiedź: fanpage FBInstagram)

28 myśli na temat “Cote d’Or, Lait-Melk (Smakowe Inspiracje)

  1. Oho, świetnie. Współczuję, że coś takiego Cię spotkało, ale cieszę się, że nie miało to wpływu na smak. Kurde, sama bym w sumie nawet spróbowała, ale wolałabym ładniejszą tabliczkę. :> …A nie taką zmacaną, zgwałconą siłą nieświadomych swego okrucieństwa rąk.

    1. LICZY SIĘ WNĘTRZE, A NIE WYGLĄD ZEWNĘTRZNY, NIE WIESZ?! Może była dobra, ciepła i uprzejma, a Ty tak o niej napisałaś? :/

  2. Opakowanie przypomina mi kostkę masła śmietankowego :) Sama tabliczka jest trochę zapadnięta w środku :P A trzask podczas łamania czekolady bardzo lubię – kojarzy mi się z dobrej jakości czekoladą i po Twojej recenzji widać, że ta taka jest :)

  3. W pierwszym momencie pomyślałam, że to kostka masła :D Jak na czekoladę dla koneserów trochę dziwne to opakowanie, ale przynajmniej smak się zgadza z nazwą

  4. Pomimo uszczerbków widać w niej tą jakość i smak :) Bardzo lubię mleczne czekolady pachnące jak ciemne – dodaje to takiej tajemniczości ;)

    1. Ja nie wiem, czy lubię. Tzn. inaczej – lubię, ale nie bardziej niż oryginalny zapach mlecznej tabliczki.

  5. Szkoda, że lato dało jej w kość i nieco ją sfatygowało. Samo opakowanie mi się bardzo podoba. Nietypowe, stylizowane w sposób, który pozwala nam się przenieść w drugą połowę ubiegłego wieku. Uwielbiam czekolady z intensywnie śmietankową nutą, więc jak najbardziej bym spróbowała, nawet pomimo, że sam wygląd nie jest w tym przypadku idealny z powodu zmiany formy.
    Pozdrawiam.

  6. Opakowanie jest cudowne! Na pewno bym go nie wyrzuciła. Sama czekolada to bardzo przyjemne zaskoczenie. W mlecznej zwykle wszystko jest nie tak, a to nuda, a to zbyt słodko… Tutaj nie dość, że powiało czymś świeżym i nowym, to na dodatek zachowany został balans w poziomie słodyczy. Super, a i rozwiązanie 2×75 i podzielenie na takie kostki bardzo na plus.

    1. Opakowania nie wyrzuciłam, oddałam bliskiej koleżance wraz z drugą tabliczką, a więc pożytek z niego był :) Z opinią o podziale się zgadzam – super.

    1. A co, masło jest złe? Przecież to drugi najczęściej wybierany przez Polaków słodycz jedzony poza domem!

  7. Przez Twój chory umysł, pomyślałem podobnie jak poprzedniczki. Kostka masła lub jakaś przekąska dla psów. Tylko co do tego ma 7. października? Kwiecień dawno za nami, międzynarodowego dnia ironii jeszcze nie wymyślono. Podejście numer dwa do anielskich śliwek? nie niemożliwe. Babcina, pełna wspomnień, szata graficzna. Tu musi być jakiś haczyk.

    Okazało się inaczej. Mocno inaczej. Rodząc tym samym wyższy poziom, w postaci ekstrabagienkowości ;)

    1. Nie Ty jedna. Tak naprawdę to było masło, tylko potem podmieniłam na czekoladę dla zmylenia przeciwnika.

  8. Czekolada udająca lody (przeczytałam Carte d’Or), wyglądająca jak masło, przekrojona wzdłuż (Boże kto tak robi) i do tego wymagająca rozpuszczania i zalewania śliną. Gdyby nie sam smak, który brzmi intrygująco, zebrałaby ode mnie same baty xD
    Podziwiam za odwagę, dostając jedzenie o konsystencji gniotka byłabym trochę przerażona xd

    1. Jak pierwszy raz spotkałam się z czekoladą Cote d’Or – na blogu czoko – też z przywyczajenia przeczytałam Carte d’Or :) A że była bagienkowa i przeznaczona do ciumkania, to wcale nie żadna wada. Daję słowo, byłabyś zachwycona!

    1. To niedobrze, bo możesz się któregoś dnia rzucić na czekoladę. Zresztą nie znam Cię i nie wiem, jak silna jest Twoja silna wola.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.