Kolejna recenzja powstała w ramach współpracy z Kuchniami Świata i kolejny produkt marki Schar. Ktoś mógłby pomyśleć, że sklep internetowy nie ma w ofercie niczego innego. Nic bardziej mylnego. Jeśli zajrzycie na stronę, znajdziecie tam różniste słodycze, smarowidła, pieczywo, sosy, przyprawy, produkty orientalne i z Zachodu, lokalne ciekawostki, rzeczy dziwne i niespotykane. Po prostu mnie z całej tej masy mniej lub bardziej zdrowych dobrodziejstw najbardziej zainteresowały słodycze Schara. Bezglutenowe, oryginalne pod względem konsystencji, często imitujące popularne słodkości. Weźmy na przykład takie Chocolate O’s – podróbkę Oreo, Sorrisi – odpowiednik Hitów, który pojawi się na blogu za dwa tygodnie, albo Choco Chip Cookies – bohatera dzisiejszej recenzji i odległego kuzyna ciastek amerykańskich tudzież chrupanych w Polsce z entuzjazmem Piegusków. Co prawda za tymi ostatnimi nigdy nie przepadałam, ale skoro dostępne są w ofercie marki miłej memu sercu, żal byłoby nie dać im szansy.
Choco Chip Cookies
Do tej pory wszystkie otrzymane produkty Schara zachowane były w stanie idealnym. Nie przejawiały cech świadczących o zwietrzeniu czy zawilgoceniu, nie były połamane ani pokruszone, nie popękały, smakowały i pachniały dokładnie tak, jak powinny. Otwierając Choco Chip Cookies, poznałam powód tej niewzbudzającej podejrzeń doskonałości. Otóż słodycze podczas podróży ze sklepu do mojego domu zabawiły się w paczce w okultyzm, poświęcając na ołtarzu bezglutenowe ciastka amerykańskie i zyskując w ten sposób wieczną młodość. To przez te okrutne i pradawne praktyki niemal żadna sztuka nie zachowała się w całości, a wnętrze opakowania przedstawiało obraz porównywalny z cmentarzyskiem statków.
Już nie ma lata, jeszcze nie ma zimy. Ale zimno jest. Wieje wiatr, pada deszcz, a termometr pokazuje lepiejniewychodźzdomu stopni Celsjusza. Nie włączam kaloryferów, ogrzewam się termoforem, dziesięcioma kocami zarzuconymi na plecy, zdjęciami nieco młodszego Johnny’ego Deppa oraz myślą o tym, że w końcu nastanie kolejny lipiec. Niesprzyjające komfortowemu życiu ciepłolubnego człowieka warunki nie przeszkadzały jednak kawałkom utkwionej w ciastkach czekolady topić się i brudzić palców. Suche partie z kolei przypominały wyposzczonych latami samotności wojskowych-spadochroniarzy, kruszyły się bowiem i wpadały za dekolt z wyraźną determinacją i desperacją. (Szkoda, że zamiast wylądować na miękkich pagórkach, lądowały w paszczy czujnego i żądnego okruszków mikropsa).
Oprócz nadmiernej kruchości i rozpuszczonych kawałków czekolady, Choco Chip Cookies cechowały się tłustością, którą czuć było pod palcami i na wargach, a także mącznością konsystencji, jak niemal każdy bezglutenowy produkt żółto-czerwonej marki. W niektórych sztukach znajdowało się skupisko czekoladowych dropsów, w innych nie było ich prawie wcale – reguła nadziewania ciastek w fabrykach Schara nie istnieje. Wszystkie za to były hojnie obsypane warstwą ciasteczkowego prochu.
Jak wielokrotnie wspominałam, produkty Schara nie pasują do herbaty, bo nie współgrają z nią. Są za twarde, zbyt zbite, nie chcą się rozpuszczać. Ale, ale…! Otóż nie zawsze. Dzisiejsi bohaterowie zaprzeczyli wszystkiemu, co działo się do tej pory. Widocznie podczas okultystycznych praktyk pozbawiono ich nie tylko godnego i reprezentatywnego wyglądu, ale również woli buntu wobec ciepłych napojów. Poddawali się więc herbacie cudownie, jeszcze bardziej rozpuszczając czekoladę i rozprowadzając ją po języku. Ciacha były idealnie kruche i jakby puste w środku, leciutkie. Poczułam w nich silny posmak wiórków kokosowych i już miałam zrugać się za niemądre wymysły, ale wtedy wiórki odnalazłam również w konsystencji (na koniec zaś w składzie). Było ich niewiele, przez co nie memłały się, ale wystarczająco dużo, by nadać Choco Chip Cookies cudownej kokosowości, połączonej oczywiście z czekoladowością.
Ciastka były tłuste i lekkie, słodkie w stopniu umiarkowanym, idealnie kruche. Pasowały do herbaty, ale dobrze jadło się je również bez niej. Stanowiły idealną kompilację herbatnika typu amerykańskiego, słodkiej i pysznej czekolady oraz wiórków kokosowych. Gdyby proporcje zostały zmienione na korzyść któregokolwiek ze składników, Choco Chip Cookies mogłyby nie zachwycić mnie aż tak bardzo. Ale zachwyciły. Bardziej niż Chocolate O’s, nad którymi przecież nie tak dawno się rozpływałam, a nawet bardziej niż większość zaprezentowanych na blogu bezglutenowych wafli. Nie wyobrażam sobie nie przyznać im wyróżnienia. Tym razem to naprawdę najlepszy słodycz Schara, z jakim miałam do czynienia.
Ocena: 6 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę Kuchni Świata,
lub odwiedź sklep internetowy)
Kurczę,,mam ochotę teraz na takie ciasteczka! :D Ostatnio jadłam takie z Milki,ale one sie chyba nijak mają do tego XD
Nawet na pewno. Milkowych jeszcze nie jadłam, ale z przyjemnością któregoś dnia spróbuję.
Nie dziwię się, że zainteresowały Cię bezglutenowe słodycze. Czekolada, czekoladą, tradycyjny baton batonem ale bezglutenowe łakocie to jednak coś innego, zwłaszcza, kiedy jest „moda” na niejedzenie glutenu ;) Niektórzy uważają, że bezglutenowa żywność jest niesmaczna i fajnie to sprawdzić np. testując takie słodycze ;)
Jeśli chodzi o recenzowane ciasteczka to nadmierna kruchość (która i tak okazała się plusem), rozpuszczanie się czekolady to pikuś w porównaniu z tłustością… nie lubię jak produkty spożywcze są nadmiernie kruche i pozostawiają po sobie tłuste palce a co gorsze na ustach… to odbiera przyjemność z jedzenia ;/ Dobrze, że mimo tego ciasteczka Ci posmakowały :)
Rzeczywiście, dobrze poznać jakiś smak czy inne walory produktu samemu, zamiast głupio powtarzać po innych.
Niby wszystko pięknie, ładnie, a i tak mi na nie ochoty nie zrobiłaś. :> Jakoś chyba za dużo mi ostatnio słodyczy innych niż czekolady i po prostu mam dość, chociaż gdybym miała je w szufladzie „na kiedyś tam”, pewnie by mnie nie denerwowało, że mam coś, czego nie chcę. :> Pewnie znalazł by się dzień, w którym z chęcią bym pochrupała, zwłaszcza ze względu na kokosa.
Czemu władowałaś się we współpracę, która Cię irytuje? ;>
Współpraca z Altorią (bo o niej mówisz, prawda? innej nie ma) mnie nie irytuje (albo tylko częściowo, bo była mowa, że dostanę co innego, niż to, znalazło się w paczce). Irytują mnie kończące się terminy ciastek i chałw, które kupiłam parę miesięcy temu, bo zupełnie przeszła mi na nie ochota, bo co które otworzę, nie spełniają oczekiwań. A naprawdę nie wymagam, by smakowały jakoś ekskluzywnie. :>
Naprawdę tak zrobili? Nie za fajnie, współczuję. I doskonale rozumiem ból, gdy terminy kończą produkty, na które zupełnie nie masz ochoty.
Już sama nie wiem czy je jadłam czy nie – coś mi się kojarzy, ale pewna nie jestem :) Po tym co czytam czuję, że i mi by smakowały.
A dlaczego nie włączasz kaloryferów :P?
Żeby się ogrzać, musiałabym włączyć wszystkie na piątkę, a potem przyszedłby mi rachunek od razu z nakazem eksmisji :P
Myślałam, że w blokach za ogrzewanie się nie płaci, że to w czynszu jest zawarte i dlatego w mieszkaniu w bloku zawsze jest ciepło :) Pamiętam jak kiedyś mieszkałam w mieszkaniu, w którym nie było regulacji grzejników i zawsze było cieplutko, wręcz gorąco i nigdy nie mieszkałam w chłodnym mieszkaniu :D Z kolei u moich rodziców w domu jest optymalnie – na potęgę nie grzeją, bo mają duży dom i wtedy zapewne groziłaby im eksmisja :P
Ne żartuj :D Nawet za śmieci i windę się płaci :)
A myślałam, że to wszystko jest w czynszu :P
Ja jestem ciepłolubem i ta temperatura a’la lepiejniewychodźzdomu daje się mi we znaki. Brrr… Bez włączonych na maksa kaloryferów bym chyba nie przetrwała. A takie tłuste, pyszne ciasteczka do maczania w ciepłym mleku wieczorami by się mi przydały, a jakże ;)
Pozdrawiam.
Ja się nie ustrzegłam – jestem chora.
Czekoladowe gniotki najlepsze ;)
Hmm, nie :D
Ciastka typu pieguski wliczam do kategorii zjem jak ktoś kupi, ale sama nie kupię. Są tak proste do zrobienia samodzielnie w domu, że szkoda mi wyskakiwać z kasy gdy mogę mieć lepsze i większe za mniej pieniędzy :)
Wbrew pozorom ja też potrafię upiec ciastka, ale – jak już gdzieś kiedyś wspominałam – jem słodycze, żeby poznać produkty różnych marek, a nie dla samego jedzenia. Gdybym miała wybrać: jeść same domowe albo nie jeść w ogóle, bez wahania wybrałabym to drugie.
Fajne ciasteczka:)
Fajnie :)
Właśnie teraz zamarzyły nam się te ciacha w kubkiem ciepłego napoju migdałowego <3 Fajnie byłoby je kiedyś spróbować ;-)
Sklep czeka na zamówienia, słyszę cichutkie zawodzenie kuuuppppuuuunaaasss :D
Kuszą mnie jeszcze bardziej niż Chocolate O’s: ubóstwiam choco chip cookies!
No i znowu przepraszam, bo zeżarłam. Nie pomyślałam w ogóle, że mogłabyś chcieć takie – bezglutenowe, Schara – ciastka.