Kiedy wchodzę do sklepu i widzę zwykłe słodycze, reaguję na dwa sposoby, w zależności od nastroju. Albo ze znudzeniem odwracam wzrok, bo jestem przejedzona wszystkim tym, co znajduje się w moim domu, albo wręcz przeciwnie, spuszczam ze smutkiem głowę i patrzę na świecące opakowania pożądliwym wzrokiem. Czasem bowiem bywa tak, że mam ochotę na coś, co już znam, co kocham, co na blogu znajduje się od dawna. Kiedy jednak chcę to kupić, w głowie zaświeca się czerwona lampka, że co ja robię, że przecież szafki zaraz złamią się w pół, że nawet przesada nie jest tak przesadna, jak moje zachowanie. I wtedy odpuszczam. Karcę się w myślach za naturę chomika i idę dalej, do produktów, które są mi naprawdę niezbędne. Co zaś z tymi wszystkimi Pawełkami, 3Bitami i przyziemnymi ciasteczkami, za którymi tęsknię, bo nie jadłam ich w ostatnich dziesięciu latach ani razu? Cóż, trafiają w ręce bardziej odpowiedzialnych, zrównoważonych psychicznie ludzi, do których nigdy nie należałam i należeć nie będę.
Kinder Mleczna Kanapka
Jak już parę razy wspominałam, remontowy pobyt na Balonowej wyzwolił we mnie innego człowieka, przestawił umysł na tryb wakacyjny. Z tego powodu po raz pierwszy od długich miesięcy mogłam postąpić wbrew logice, która kieruje mną na co dzień – czyli w normalnym życiu – a której wyraz dałam we wstępie. Tak oto weszłam w posiadanie produktu Ferrero i wielu innych słodyczy, z których dla dzisiejszej recenzji najważniejszy jest Monte Snack. Kanapka Zotta powstała bowiem na podobieństwo wersji Kinder, co skłoniło mnie do ich porównania. Z sentymentu na blogu jako pierwszy przedstawiam oryginał.
Mleczna Kanapka wygląda atrakcyjnie zarówno od zewnątrz, jak i od wewnątrz. Jej szata graficzna jest typowo kinderkowa, biało-czerwona (lub pomarańczowa?), schludna, prosta i przejrzysta. Sam słodycz z kolei odznacza się pięknym ciemnobrązowym biszkoptem i jednolicie śnieżnobiałym mlecznym kremem. Pod względem budowy jest dłuższy i szerszy od Monte Snack, za to odrobinę niższy. Warstwy biszkoptu są wyraźnie cieńsze. Całość wygląda na niewinną i niskokaloryczną.
Mimo iż krem skrywa się między biszkoptami, podczas przenoszenia kanapki z miejsca na miejsce i tak zostaje na palcach. Sprawia, że produkt pachnie słodko i mlecznie, a jednocześnie odrobinę alkoholowo (co jest niemożliwe, wszak to oferta dla dzieci). W konsystencji przypomina lekki, oleiście tłustawy puch. Albo po prostu zgęstniałą bitą śmietanę. Ma smak mleczno-śmietankowy, z nutą wanilii (nie wierzę, że istnieje dorosła osoba, która go nie zna). Biszkopt z kolei jest miękki, minimalnie kakaowy… lub nie. Wgryzając się w niego, nie mogłam przegnać z myśli owej alkoholowej nuty. Głodnemu chleb na myśli?
W mojej pamięci Kinder Mleczna Kanapka stanowiła unicorna smaku. Naprawdę sądziłam, że kiedy już się przełamię i ją kupię, dołączy do grona różowych wybrańców. W czasie oględzin wszystko na to wskazywało – najpierw doskonale znany wygląd, potem obłędny aromat. Zdanie zmieniłam dopiero w chwili zatopienia w kanapce zębów. Owszem, nadal było cudownie, ale jednak czegoś brakowało. Może to wina cukru, który niemiłosiernie palił w gardle, może zbyt łagodnego, dziecięcego smaku, w którym ze skrajnej rozpaczy wyczułam alkohol, a może rozmiaru, który nie zaspokaja nawet jednej dziesiątej głodu. Nie mam pojęcia, nie znam odpowiedzi. Wiem za to, że bohater dzisiejszej recenzji to bardzo dobry słodycz, do którego jeszcze wrócę. Może nie za tydzień czy miesiąc, może nawet nie za rok, ale odległej przyszłości na pewno.
Ocena: 5 chi ze wstążką
Ach,zjadłabym teraz mleczka kanapkę…tak zeby sie troszkę naslodyczowac na jakiś czas XD
Ja co na nią patrzę, to bym zjadła :P
Kiedyś jadłam ale nie przypadła mi do gustu… jadłam też coś podobnego z kokosem, chyba Kinder Pingui i według mnie było smaczniejsze, choć bez rewelacji ;)
Nie lubię Kinder Pingui. Bez ciacha to już nie to samo.
nieee pingui jest fee i jedzie chemią, kanapka ma miodzio i jest lepsza :D PS na mamusię oczywiście głosuję, ale weź to bardziej wyeksponuj bo bym przeoczyła!
Dzięki w imieniu mamy :)
Ja z kolei nigdy ich nie lubiłam. Przynajmniej by mnie nie rozczarowała, hihi. :D Ale po kanapce Monte mam taki uraz to tego typu produktów, że na pewno żadnego już nigdy nie kupię.
Poczekaj do jutra, może ja też ;>
Kanapka mnie nie zachwyca i spośród produktów firmy tego typu zdecydowanie wolę Kinder pingui :)
Ja właśnie nie, Pingui jest takie… żadne :P Za dużo puchu.
Absolutnie się zgadzam – tu ten sam problem co w serkach aero. :D
Dokładnie!
Widocznie ze mną jest coś nie tak, muszę spróbować ponownie mleczną kanapkę :D
Z produktów Ferrero to jeden z moich ulubieńców. Właściwie to chyba mogłabym nawet spokojnie powiedzieć, że to numer 1. Wygrywa na starcie przede wszystkim już z powodu samej kategorii słodyczy do których należy – coś a’la ciastko. Dlatego chociaż Kinderki życiem i są najlepsze na świecie i nie da się ich nie kochać to jednak właśnie z tego względu, że tutaj mam kapcia do jedzenia wybieram kapcia. Dla mnie tutaj strzałem w dziesiątkę jest ten miód. Miód wyczuwalny moim zdaniem bardzo mocno który podczas jedzenia przypomina mi bułeczkę maślaną maczaną w mleku z miodem z dodatkiem kakao. Coś fantastycznego.
Monte też jadłam i chociaż okoliczności tego były kiepskawe to jakoś tam mam przebłyski odnośnie smaku więc ciekawa jestem czy zgodzimy się odnośnie recenzji i porównania tych obu produktów. :-)
Widzisz, miałam tak samo entuzjastyczne podejście, ale wyszło, co wyszło.
Nie wiem dlaczego, ale po nią sięgam rzadko. Tylko kiedy nie ma Kinder Pingui (czy jak się to pisze). Wolę zdecydowanie to drugie jak mam ochotę na słodkie małe co nieco z lodówki. Szczerze mówiąc Mlecznej Kanapki nie jadłam już tak dawno, że… zapomniałam jak smakuje ;) Pozdrowionka cieplutkie :)
Trzeci głos dla Pingui, podejrzane.
nie jem :) ale wiem, że wiele osób uwielbia, także nie dziwi mnie Twoja wysoka nota
Zjedz ;>
Jeden z niewielu produktów serii Kinder po który z pewnością już NIE sięgnę. Nie za bardzo mi smakował. ale pamiętam, że również wyczułam nutę alkoholu w biszkopcie, diabli wiedza skąd się tam wziął.
O, ciekawe. Co dwie osoby, to nie jedna ;>
Kocham, kocham, kocham <3 Tak jak wszystkie produkty od Kinder, bardzo kojarzą mi się z dzieciństwem :)
Mnie nie, w moim dzieciństwie były inne słodycze. Najpierw domowe, a potem ostatni szmelc ;)
Kanapka należy do grupy „zjadłam, to co teraz mogę zjeść”. Wchodzi jak woda w upalne dni, nie dając poczucia sytości. Chcesz coś słodkiego, jesz, i nadal twierdzisz, że nic słodkiego nie zjadłaś.
Dokładnie, dlatego mlecznych kanapek nie jadam.
Nie jadłam hm… z 7 lat, ale pamiętam, że mnie nie zachwyciła. Te lodówkowe słodycze jakoś mnie nie przekonują.
Dla mnie super, ale raz na rok, nie częściej.
Albo wyjaśnieniem może być to, że stałaś się już bardzo wybitnym znawcą produktów słodkich? Choć 5 chi, to i tak wysoka ocena!
Haha, niee. To na pewno nie to :)
Wieki jej nie jadłam, ale wiem, że moja siostra ją kocha ;)
Kup jej, ucieszy się ;)
Oj nie, ostatnio mi żałowała na bilet tramwajowy więc nie! :P
I jechałaś… NA GAPĘ?!
Akurat mlecznej kanapki nigdy nie lubiłyśmy ale za to Kinder Pingui darzymy miłością <3
Nieee :P
Uwielbiam Mleczną Kanapkę i (prawie) wszystko co kinderowe <3
A czego nie?
Nie jestem wielkim fanem Kinder Delice. Lubię, ale nie szaleję za Kinder Bueno. A nienawidzę Kinder Colazione Piu. U nas ich nie ma i wcale nie żałuję.
Ja nie lubię Country, Joy i Schoko-Bons. Za Pingui też nie przepadam.