Maxi King? Jakaś tam lodówkowa kanapka z cudownej linii Kinder, ani stara, ani nowa, przeznaczona dla konsumentów nieco doroślejszych. Nigdy szczególnie mnie nie interesowała, w związku z czym jadłam ją ze trzy razy. Najpierw nie smakowała mi wcale, balansując na granicy przeciętności i wstrętności, potem średnio, na końcu zaś zdecydowanie bardziej, ale też bez szaleństw. Zamiast niej wolałam Mleczną Kanapkę, która poza delikatnym smakiem i słodyczą niosła bagaż miłych wspomnień. Oczywiście jest mało prawdopodobne, bym miała nigdy więcej Maxi Kinga nie kupić, ale nastąpiłoby to pewnie za dziesięć lat. Z ogonkiem. Stało się inaczej, ponieważ w czasie mojej remontowej wizyty u przyjaciół kanapkę z orzechami dostałam od M. To z kolei poskutkowało decyzją o dokupieniu wspomnianej Mlecznej Kanapki i porównaniu jej ze względnie nowym Monte Snack. Życie jest nieprzewidywalne.
Maxi King
Blogowa przygoda z Maxi Kingiem rozpoczęła się od przyjęcia na klatę jednej sztuki ochrzanu. Kiedy wyjęłam delikwenta z opakowania i rozpoczęłam krojenie, z sypialni wychynęła K. – skądinąd czasami przychodziła z M. popatrzeć na proces fotograficzny, dzięki czemu robiłam za darmowy cyrk – i oburzyła się, że psuję sobie całą zabawę, bo kanapkę powinno się rozgryzać, żeby płynny karmel rozlał się w buzi. Niby o tym wiedziałam, ale cóż… Blog wymaga poświęceń, co przeklinam za każdym razem, gdy jem loda magnumowego typu. Odrywanie czekolady i dopuszczanie do sytuacji, w której po paru minutach trzeba jeść loda palcami z talerzyka, nie jest niczym godnym pozazdroszczenia. Z drugiej strony zawsze mam wybór, nikt mnie do niczego nie zmusza. (Chyba że liczy się ambicja zrobienia dobrego zdjęcia).
Kanapka wyglądała jak mały jajowaty jeżyk. Była szczodrze obsypana siekanymi orzechami laskowymi, co nadało jej przecudownego zapachu Ferrero Rocher. Dosłownie sto procent aromatu moich ukochanych pralinek. Składała się czterech różnych warstw, przy czym obecność jednej z nich odnotowałam po raz pierwszy w życiu. Na zewnątrz znajdowała się dość gruba, twarda i trzaskająca pod zębami mleczna czekolada z wtopionymi orzechami, pod nią skapcaniały opłatek – to on mnie zadziwił, do tej pory bowiem byłam przekonana, że na Maxi Kingu tworzy się kożuch, i dlatego za pierwszym razem go nie polubiłam – niżej twardawe i piankowe mleczne nadzienie, w sercu zaś zdecydowanie zbyt rzadki karmel.
Smak czekolady nie pozostawiał wiele do życzenia, dla miłośników mlecznych klimatów oraz dzieciaków będzie strzałem w dziesiątkę. Jakość orzechów również nie budziła wątpliwości: bakalie były świeże, soczyste, sprężyste i chrupiące. Wspomniany opłatek do złudzenia przypominał kożuch, który robi się na zbyt długo trzymanych w zamrażarce lodach, parokrotnie rozmrażanych i zamrażanych. Był rozmokły i papierowy, dziwny i niepotrzebny. Mleczna pianka różniła się konsystencją od nadzienia z Mlecznej Kanapki, okazała się bardziej zwarta i jakby waciana, mniej tłusta, ale nadal pyszna. Karmel stanowił cudowne urozmaicenie, niestety – powtórzę po raz kolejny – był wodnisty.
Po ostatniej degustacji Maxi Kinga – która miała miejsce gdzieś tam w gimnazjum, ale to nie ma znaczenia – wiedziałam, że słodycz będzie mi smakował i przyznam mu dużo chi. Nie spodziewałam się jednak, że dzięki zestawieniu kilku smaków i konsystencji pobije Mleczną Kanapkę. Szczególnie polubiłam w nim to, że był treściwy i pozwalał zawiesić na sobie ząb, a także nie porażał kubków smakowych cukrowością, jak pozostałe produkty z linii Kinder (choć nadal był bardzo słodki). Może i nie wywalczył sobie stałego miejsca w mojej lodówce, ale będę go wspominać jako najlepszą z kanapek Ferrero.
Ocena: 6 chi
Muszę przyznać, że jak nigdy nie lubiłam tego typu kanapek, to Maxi King, jak na taką kanapkę, nawet mi kiedyś smakował. Chociaż tak jak w Twojej lodówce, nie zagościł na stałe, nie mówiąc już o tym, że miałabym go kupić teraz.
A nuż byś się miło zaskoczyła :)
A co z olejem palmowy??????!!!!!!
Nie wiem, o co pytasz :)
Maxi Kinga tez bardzo lubię,właśnie nawet bardziej niż Mleczna Kanpake ze tresciowosc XD ;)
Treściwość* :P
Nigdy nie jadłam i nigdy mnie nie kusiło aby ją zjeść. Kiedyś jadła ją moja siostra ale stwierdziła, ze nic specjalnego… Nie wiem, czy kiedyś zainteresuje mnie na tyle aby ją spróbować ;P
Czy Ciebie zwykłe słodycze jeszcze kuszą? Zdarza im się? ;>
My tam ferero zawsze wezmiemy! kinder, rocher, schoko bons wszystkie lubimy :D właśnie dzisiaj musiałam specjalnie po schoko bons do tesco jechac bo małe wołały :) a maxi king i mleczna kanapka nawet ja nie pogardzę jak w lodówce mamy :)
Beata nie jada „zwykłych” słodyczy, stąd moje pytanie. Reszta społeczeństwa wiadomo, że Ferrero kocha. Nie należy ufać tym, którzy twierdzą inaczej.
Najlepsza jak dla mnie i Jasia:) . Mój szwagier rozpieszczał w Niemczech Jasia nimi a oni mają trochę lepsze w smaku jeszcze te kanapki :)
Dobrze, że Jasio nie stał się kulą złożoną z samych Maxi Kingów.
Chyba muszę kupić te wszystkie lodowe przysmaki i ocenić teraz, gdy mój smak jest bardziej świadomy (szkoda tylko, że mój mózg nie wie czego chce). Jadłam ją na pewno, smaku nie pamiętam, ale patrząc na wnętrze wiem, że takie cudo nie może być nie dobre.
Niedobre*
Oczywiście polecam :) Ja też chcę wrócić za jakiś czas do Pingui, choć za nimi nie przepadałam.
O mega bym się ucieszyła na Pingui, bo myślę że mamy co do niego podobne odczucia i on jest dla mnie taką zagadką – nie potrafię go zakwalifikować do żadnej kategorii ani stwierdzić czy to lubię czy nie, czy smakuje mi czy nie. Czekam!
Przepraszam, piszę z telefonu i staram się kontrolować błędy pisząc cokolwiek u Ciebie, ale nie zawsze mi wychodzi :P
Na pewno w najbliższych dniach kupię – narobiłaś mi strasznej ochoty, tym bardziej że ostatnio mogłabym jeść same słodycze.
No proszę, słodyczowy nastrój się komuś włączył :D
pingui tez jakoś nie przepadam…
Jadłam raz i znowu w kiepskich okolicznościach ale smak pamiętam. I ten smak jest super. Słodko, doskonała czekolada (w końcu to Ferrero), przyjemne mleczne nadzienie (najlepsze chyba z produktów kierowanych do dzieci)i karmel do którego nie można się przyczepić (słodko ale nie za słodko, bez posmaku alkoholu i innych obrzydliwości). Jednak ja jestem mało obiektywna, bo takie rzeczy trzeba lubić. Ja lubię owszem.. ale wolę kapcie. Dlatego u mnie biszkopt przypominający ciastko taki jak w Mlecznej Kanapce zawsze wygra z samą polewą tworząc coś na rodzaj batonu. Dlatego choć pewnie biorąc pod uwagę walory smakowe Maxi King nie bez powodu nazwany został królem, ja z racji mojej miłości do biszkoptów wybieram zamiast króla zwykłego giermka Kanapkę.
Według mnie: 1) Maxi King nie jest kierowany do dzieci, 2) ma wodę o smaku karmelu, a nie karmel, 3) mleczne nadzienie smakuje mniej intensywnie niż w Mlecznej Kanapce. Ponadto nie posiada samej polewy. Tym razem chyba tylko przejrzałaś wpis jednym okiem ;>
1. Nie napisałam nigdzie że Maxi King jest kierowany do dzieci, tylko o czekoladzie w Ferrero, który to producent robi produkty dla dzieci.
2. Pisałam o moich odczuciach – dla mnie karmel jest dobry, bo nie ma posmaku goryczy którego nienawidzę. 3. Mleczne nadzienie dla też jest podobne do Mlecznej kanapki więc równie dobre. W Mlecznej kanapce jest go jednak więcej i nie jest niczym zakłócane (jak tutaj przez karmel) stad faktycznie może wydawać się smaczniejsze.
4. Polewa + jakiś okalający mleczne nadzienie puch no okej. To jednak nadal nie gruby biszkopt który jest w Mlecznej Kanapce więc zawsze wybiorę ciacho.
Recenzje przeczytałam jak zawsze, a pisałam swoje zdanie. :-)
Lubię go, lubię. Ma wszystko, czego oczekuję od takiej słodkiej przekąski. No i oczywiście w mojej głowie ciągle pozostała piosenka, z reklamy Maxi Kinga sprzed lat. „Maxi King oh right… Lepszy od cesarza, bo coś tam, coś tam” ;) Ktoś to jeszcze pamięta?
Pozdrawiam.
Maxi King, alright*
ej on z wygladu jest podoby do loda z algidy NOGGERA :D
http://www.ilewazy.pl/lody-nogger-toffi-algida
Nogger wg mnie za mało najeżony. Poza tym takich lodów jest jeszcze parę, np. Cortina lub Wisus. Znasz? ;>
Mam wrażenie, że nigdy go nie jadłam. Myślę, że polewa by mi smakowała, ale nie jestem pewna białego środka.
Czoko, jak możesz? :( Pierwsza recenzja po powrocie ma być o Maxi Kingu!
O matko, my chyba też jadłyśmy go ostatni raz w gimnazjum <3 Kurczę, smakował nam wtedy :D Teraz jesteśmy ciekawe czy nadal dobrze wspominamy jego smak, bo faktycznie miał coś w sobie z wodnistości :P Musimy sobie go kupić :D
Kupcie. I na pół :D
Uwielbiam go! Zawsze jak jeździłam do babci to kupowała dla każdego po sztuce :)
To miłe. Moja kupowała no-name’y i batony w kakaowej/czekoladopodobnej polewie za 50 gr :P Druga wybierała trochę lepiej.
Dla mnie to jest Unikorn :) Jedna z najlepszych słodyczy w sklepach, idealna.
Aż tak? No proszę :)
Opłatek… tak banalne słowo, a jako ostatnie przychodzi do głowy. Podobnie jak poprzednicy, jest takim „am, to co mogę zjeść”. Blisko 200kcal wciągniętych w trzy sekundy może wkurzyć ;)
Racja, ale od czasu do czasu warto się powkurzać :)
Tak wiele ludzi go kocha, a ja nie, fuj :D Ale to typowo słodycz w Twoich klimatach więc nie dziwię się, że ma taką ocenę ;)
Tak, zgadzam się, że w moim klimacie. Tylko karmel mógłby mieć 'karmelowszą’ konsystencję.
Dopiero po przeczytaniu „skapcaniały opłatek” przypomniałam sobie o tym niebywale, obrzydliwie-intrygującym elemencie Maxi Kinga. :D Ale mimo wszystko kiedyś uwielbiałam go wcinać.
Widzisz, ja tyle lat żyłam w przekonaniu, że to kożuch na mlecznej warstwie… :P
Oprócz kinderek najlepszy twór od Kinder moim zdaniem :)
Ja też jestem nim oczarowana :)