Mieszkanie obok Netto ma swoje dobre strony – można na przykład regularnie uzupełniać w domowej lodówce zapas śmietankowych kaszek Paradiso. Mieszkanie obok Netto ma również złe strony, z których najgorszą jest narastająca w człowieku irytacja.
Już wyjaśniam, o co chodzi. Otóż kiedy wprowadziłam się na czas remontu do przyjaciół, niemal natychmiast udałam się do wspomnianego marketu po tyle opakowań Paradiso, ile znalazło się w sklepowej lodówce. A potem znowu i znowu. W końcu sprzedawcy zorientowali się, że kartonów znikają jedynie kaszki śmietankowe, w związku z czym… zaprzestali uzupełniania ich. Ponieważ daty ważności pozwalały zwlekać z zamówieniem maksymalnie miesiąc, postanowili poczekać, aż ludzie wykupią resztę. Bezczelność!
Takim oto sposobem trafiłam do położonej paręnaście metrów dalej Biedronki, w której chciałam wziąć jogurty greckie Piątnicy, ale jak na złość były tylko dwa smaki, na które nie miałam ochoty (truskawka i malina). Na pocieszenie w czerwonym koszyku wylądowała nowość: dwa z trzech jogurtów bez laktozy (trzeci był malinowy, dlatego sobie odpuściłam).
Aktiplus bez laktozy czarny bez i dzika róża
Szata graficzna jogurtów była zachowawcza, nieco zbyt sterylna, wręcz szpitalna, nie znaczy to jednak, że brzydka. Zdecydowanie bardziej rozczarowało mnie wnętrze kubeczka, gdy zerwałam wieczko. Jogurt miał ładny jagodowo-leśnoowocowy kolor i odpowiadający mu zapach, lecz stan skupienia okazał się odpowiadać lekko zagęszczonej wodzie. Jogurt był jednolity, nie pływało w nim ani jedno ziarno czy owoc.
Konsystencja była jednak nie tylko wodnista, ale i proszkowata. Jogurt przypominał rozrzedzony przecier z owoców, który podaje się chorym dzieciom lub osobom starszym i bezzębnym. Już lepiej było przechylić kubeczek i wypić zawartość, niż męczyć się, nabierając treść łyżeczką. Na domiar złego smak jagód tudzież owoców leśnych był tak delikatny, stłumiony, że prawie nie występował. Produktu nie mogę nazwać złym, ponieważ zachowywał się tak, jakby nie było go wcale.
Ocena: 2 chi ze wstążką
Aktiplus bez laktozy jagoda i jeżyna
Jagoda – super, jeżyna – mniej, bo pestki. (Żeby te pestki chociaż były…). Jogurt ponownie miał jagodowofioletowy kolor i konsystencję mikstury złożonej w 70% z wody i w 30% z owocowego przecieru (nic dziwnego, skoro w składzie żadnych owoców, zamiast nich jedynie przeciery). Nie posiadał dodatków, był goły, ale niezbyt wesoły. Pachniał owocami leśnymi.
Jogurt smakował jagodami. Był umiarkowanie słodki, delikatny, oczywiście plasujący się na granicy istnienia i nieistnienia. Przez konsystencję ani stały, ani pitny – po prostu dziwny, niekomfortowy i wprawiający w zakłopotanie. Jadłam go dzień po poprzednim wariancie i za nic w świecie nie wiem, czym się od siebie różniły. Wiem za to inną rzecz: nigdy do żadnego z nich nie wrócę.
Ocena: 2 chi ze wstążką
Obydwa nie dla mnie. Jak już jem jogurt owocowy to oczekuję, żeby był gesty i kremowy ;) Dobrze wiedzieć, żeby tych nie kupować :D
A Netto postąpiło niefajnie :/
Mam tak samo. Rzadzizna nie dla mnie.
Widzę, ze nie wypadły najlepiej :P
Co do Netto to nie rozumiem ich filozofii – dziwna jakaś. Nie fajnie z ich strony ;/
A co do Netto to założę się, że to nie wina całej sieci, a po prostu kogoś zarządzającego konkretnym sklepem. Ja co prawda nigdy w Netto nawet nie byłam, ale wiem, jak jest u mnie w mieście w niektórych Biedronkach i Lidlu – nie zamawiają pewnych produktów, aż zejdą inne smaki (które nie raz zalegają bardzo długo, bo z tego co widzę, nie tylko ja i mama takie wybredne jesteśmy; nikt chyba tych smaków nie chce, tym bardziej że często potem są to już jakieś uszkodzone opakowania itp.).
Tak, też nie zwalałabym tego na całą sieć, ale na konkretne sklepy. Z jednej strony rozumiem zamysł, bo co zrobić z niesprzedanymi?, z drugiej zaś uważam, że jest bez sensu, bo człowiekowi nielubiącemu malin nie wciśniesz ich tylko dlatego, że brakuje truskawek. Mamy XXI wiek, człowiek z łatwością pójdzie dwa kroki dalej do konkurencji, i tyle sklep osiągnie.
Próbowałam wszystkich trzech. Zabij mnie ale za chol… nie pamiętam które mi smakowały, a które nie. Pamiętam, że dwa z nich były okej, a trzeci zjadłam, bo szkoda mi było wyrzucać. Dla mnie naprawdę nie były złe. Konsystencja może trochę mało łychostajna, ale sam smak – jadłam gorsze rzeczy o może tak. :D
TROCHĘ? To sama kolorowa woda była :P
Wodnistość i proszkowość? Meh. Dobrze, że nie kupuję takich jogurtów, bo pewnie by mnie ten pierwszy skusił (w sensie, gdybym kupowała).
O nie, kolejne produkty spożywcze pochłonięte przez Nicość, jak ten mój Blanxart!
Nicość pożera bezlitośnie :(
No patrz, a mi one bardzo smakowały :P
Zjadłaś je jako zupę? :D
Jadłyśmy oba i podobało nam się tylko to, że nie były aż tak słodkie ale w smaku jakiś taki dziwny posmak „lodówki” pozostawiały :/ Drugi raz też się nie skusimy.
Posmak lodówki, haha. Nie znam albo nazywam inaczej :P
Odłącz kiedyś od prądu starą lodówkę (oczywiście pustą) i zostaw ją zamkniętą na dwa tygodnie :P Potem otwórz ją i powąchaj xD
Zrobiłam tak, tylko wcześniej ją umyłam i nie zdążyła wyschnąć. Buchnął we mnie ziemisty odór pleśni :'(
Chciałbym napisać „kurde, nie widziałem ich, kupię by przetestować” ale to nie ma sensu. Raz, że kolejkę kończących się terminów można określić mianem niekończącej się, a dwa… te już zjedzone, czekały w takiej samej kolejce. Co zresztą widać po publikacji. Kiedy ta Balonowa była…
PS Też miewam wrażenie, że nie domawiają palet gdy brakuje jakiegoś smaku. I nawet niech to będą 3 zgrzewki po 12-15 sztuk każda. Przy Piątnicy było to widać najlepiej.
Poczekaj, z Balonowej jeszcze co najmniej cztery recenzje zostały :D
Dokładnie! Żeby te kaszki zamawiali po jednej palecie, to szybciej by schodziły. Ale nie! Zamawiają od razy 3-4, ja wybieram wszystkie śmietankowe, a potem stoją nadal te cztery głupie palety, w których nie ma moich, i czekają, aż ktoś inny je wyczyści. Irytacja-rewelacja.
Niby produkt dla mnie a jednak nie. Brak laktozy na plus, cała reszta na minus
Już lepiej sporadycznie przemęczyć się z laktozą niż kupować to ;)