Dawno temu postanowiłam, że nie będę dzieliła wpisów, gdy prezentuję całą serię. Potem jednak zobaczyłam, że jeśli seria liczy ponad trzy produkty, recenzje ciągną się niczym dżdżownica po chodniku tuż po siarczystym deszczu. A ponieważ dżdżownic nikt nie lubi, chyba że od tygodnia nic nie jadł lub nie ma pieniędzy na karmę dla swojego ptasznika, wpisy od czasu do czasu będę cięła. Odszukanie pierwszej części na pewno nie sprawi wam kłopotu. Wystarczy kliknąć w odnośnik umieszczony we wstępie albo cofnąć się do poprzedniej publikacji. Dacie radę, trzymam kciuki!
Fruktajl multiwitamina
Jako trzeci ofiarą mą padł napój multiwitaminowy, złożony z wielu smacznych owoców. Jego kolor był żółty, mętny, wpadający w pomarańcz lub nawet brąz. Przypominał przejrzałego banana, zgniłą pomarańczę lub mocz chorego człowieka – nic przyjemnego. Pachniał egzotycznie, bo bananami, ananasem, brzoskwiniami, marakują, mango, papają… i innymi dziwactwami odznaczającymi się żółtym lub pomarańczowym kolorem. W konsystencji był gęstawą zawiesiną tudzież przecierem pełnym farfocli.
W smaku Fruktajl był bananowy i słodki – to przede wszystkim. Owocowe cząsteczki, które w nim pływały, mogłyby być ananasem, a mogły pochodzić od pomarańczy. Skądinąd pomarańcze też było czuć, podobnie jak brzoskwinie. W całokształcie napój był umiarkowanie słodki i kwaśnawy, aspektem tym nie odbiegał od poprzedników. Okazał się egzotyczny i orzeźwiający, ale niezdolny do ugaszenia pragnienia, delikatnie jabłkowy. Niewykluczone, że byłam już zahartowana i przyzwyczajona, ale odniosłam wrażenie, iż farfocle pałętały się w nim odrobinę mniej. Z pierwszej trójki był najlepszy.
Ocena: 3 chi ze wstążką
Fruktajl brzoskwinia mango
Na koniec zostawiłam Fruktajl brzoskwiniowo-mango(wy), ponieważ… Nie, nie będę dorabiała żadnej teorii. Nie było powodu, dla którego po ten wariant sięgnęłam dopiero po wypiciu poprzedników. Był tak samo kuszący i ładny pod względem szaty graficznej, odznaczał się tą samą objętością i podobną liczbą kalorii. Wybór musiał zatem być loterią.
Napój posiadał mętny i smutny kolor, za to zapach raczył receptory węchowe cudownymi i słodkimi brzoskwiniami, a także bananami – to już standard. W konsystencji był musowy, przypominał rozrzedzony deser typu gerberkowego. Pływały w nim włókna ananasa i małe kostki bananów, mango, brzoskwiń albo mózgów – do wyboru, do koloru (tak naprawdę trudno stwierdzić, jakiego owocu były to kostki, ponieważ przeszły smakiem całego Fruktajlu). W pierwszym odczuciu był kwaśny, dopiero potem słodki, czyli taki jak pozostałe napoje z tej serii. Czułam brzoskwinię z puszki i banana. Farfocli było zdecydowanie mniej, najmniej. Był najlepszy z Fruktajli, ale i tak nie do powtórki.
Ocena: 3 chi ze wstążką
Wolę owoc ;)
Ja w zależności od nastroju, ale raczej też.
Zdecydowanie wolę zjeść owoce, chociaż nie wykluczone, że kiedyś, w kryzysie cukrowym i w obliczu braku czegoś innego, kupię jakiś smak, jednak szansa na to jest znikoma :)
Tyle że owoców na blogu nie zrecenzuję :(
Oj, kto jak kto, ale Ty byś potrafiła :D
Ale kto by chciał czytać? :D
Ja, jak dziewczyny wyżej, też wolę owoce i w zasadzie soków nie piję. :D Chociaż Tymbarki zawsze będą mi się kojarzyć z podstawówką. :D Pamiętam, jak zbierałam kapsle i nakrętki z napisami. :D Kiedyś nawet zrobiłam „deal” życia, bo odkupiłam od kolegi z 50 kapsli za 10, czy tam 20 zł. XD
Tę serię z kapslami nadal bardzo lubię. W liceum pogodziłam się nawet z wariantem jabłko-mięta!
Toż to połączenie jabłko-mięta właśnie było najlepsze! Szczególnie, że zawsze u mnie kupowało się z automatu (w podstawówce nie mieliśmy sklepiku, tylko 2 automaty, czasem 3, bo wstawili na jakiś czas Puchatka (?), z gorącymi, słodkimi napojami, ale szybko z niego zrezygnowali, kiedy dostawaliśmy w napojach gratisowe mrówki), było mega orzeźwiające i zimne. :D
MRÓWKI, BLE!
Dopóki się nie pogodziłam z miętą, najczęściej kupowałam jabłko + brzoskwinia. To również mój ulubiony wariant Lifta.
Multiwitaminy chyba nie piłyśmy ale brzoskwinia-mango smakowała nam, choć za samą brzoskwinią aż tak nie przepadamy ;)
Brzoskwini nie lubię w ogóle, chyba że z puszki. Za to wszystkie brzoskwiniowe produkty lubię bardzo.
Brzoskwinia mango był moim ulubionym ;)
Moim też, choć żaden wariant nie jest 'wow’.
A tych dwóch chyba nie piłam, bo smaki nie zabardzo moje. Brzoskwinia jeszcze byłaby w porządku ale w połączeniu w mango… mam wątpliwości
Nie miej :P
Ja i moje dziecko bardzo lubimy te tymbarki:)
Pozdro dla Was :D