Tajemnicza paczka: Uwaga! Nieprzyzwoicie słodkie. Rozpakuj niezwłocznie!

Tuż po otrzymaniu e-maila w sprawie niespodziankowej paczki od dystrybutora cukierków Skittles w skrzynce znalazłam kolejną wiadomość, równie tajemniczą i kuszącą. I tym razem zgodę na otrzymanie przesyłki musiałam wyrazić w ciemno – skądinąd tak jest najzabawniej i najbardziej ekscytująco! – co też uczyniłam. (Kiedyś w ten sposób ściągnę na siebie wizytę morderczego clowna).

paczka-muller-de-luxe-creme-au-chocolat-1

Paczki… nie będzie?!

Minął tydzień, na morzu cisza, może o mnie zapomnieli? I tak nie miałam wyboru – musiałam czekać dalej. Ponieważ nadszedł czwartek, dzień przed Świętem Niepodległości, marne były szanse na to, że paczka dotrze w ciągu najbliższych dni. A szkoda, bo w ostatnim czasie zajmowałam się służbowo dużym projektem, w związku z czym pracowałam zdalnie, z domu. (Bez konieczności marnowania czasu na dojazd można poświęcić na pisanie więcej godzin, a cisza sprzyja skupieniu).

Godzina 15:00, dzwoni telefon. Nieznany numer, pewnie telemarketer, który będzie mnie zadręczał pytaniami o woskowanie uszu, wydłubywanie resztek jedzenia z między zębów wykałaczką, golenie nóg lub inne niezwykle pasjonujące rzeczy. Przynajmniej nie Play – myślę – oni dzwonią z zastrzeżonego. Ale nie, to nie telemarketer. Gdzieś w pobliżu krąży pan kurier, pytając, czy jestem w domu i czy może podjechać za pół godziny. Ależ oczywiście, jestem, tylko proszę podrzucić paczkę na przeciwko – pod mój adres – bo tak się składa, że akurat jestem obecna w domu i duchem, i ciałem, więc nie ma sensu dręczyć przesyłkami rodzinki. Jaki jest ten adres? A, taki. Okej, okej, będę.

paczka-muller-de-luxe-creme-au-chocolat-2

Paczka w drodze

Nie minęło wcale pół godziny – ale to i lepiej, bo siedziałam już jak na szpilkach – gdy do mieszkania zadzwonił wspomniany pan kurier. Wjechał na podane piętro windą i głośno wytoczył się z niej z ogromnym kartonem w rękach. Wow – pomyślałam – jedną ręką stawiając paczkę w domu, żeby czasem mi jej nie zabrał, drugą trzymając wyrywającą się i chcącą zalizać intruza na śmierć Rubi, trzecią zaś podpisując się na urządzeniu, którego w powietrzu nigdy nie da się odpowiednio mocno przycisnąć, przez co mój podpis wygląda tak, jakby naniósł go wściekły orangutan bez dwóch palców.

W razie gdyby w powyższej opowieści coś komuś nie pasowało, bo na przykład uważa, że przeciętny człowiek ma tylko dwie ręce, spieszę wyjaśnić, że chodzi o swoistą kobiecą umiejętność ogarniania dziesięciu rzeczy naraz. Dziesięciu! Jeśli jesteście mężczyznami i nie wierzycie, przyjrzyjcie się swoim kobietom, matkom, siostrom – sąsiadkom przez lornetkę niekoniecznie – a zaraz odkryjecie, jak w kluczowych momentach codziennej krzątaniny wyrastają im dodatkowe cztery pary rąk.

paczka-muller-de-luxe-creme-au-chocolat-3

Paczka in da house

Drzwi zamknięte, klucz przekręcony. Jestem tylko ja i karton (i pałętająca się pod nogami Rubi, rozpaczliwie próbująca coś wywąchać – nic z tego, my dear!).

Paczę na paczkę. Zastanawiam się, co jest w środku. Za duża na pojedynczą torebkę cukierków lub czekoladę, chyba że pakował ją największy żartowniś świata. Za mała z kolei na telewizor, zresztą po zjedzeniu go mogłabym mieć niestrawność, nie mówiąc już o komforcie załatwienia się dnia kolejnego. Zerkam na naklejkę, którą początkowo wzięłam za: uwaga na szkło!, w związku z czym lekko mnie sparaliżowało, gdy kurier tak beztrosko trzasnął kartonem o ziemię. Napis nie głosi jednak przestrogi, nie zawiera nawet słowa szkło. Zamiast tego pojawia się uwaga w postaci: Nieprzyzwoicie słodkie. Rozpakuj niezwłocznie!, pod którą widnieje – tam ta ra ra raaam – logo Mullera!

paczka-muller-de-luxe-creme-au-chocolat-4

Wielki powrót serii de Luxe od Mullera

A zatem seria de Luxe naprawdę powróciła. Gdzieś tam obiło mi się już o uszy, że desery można zakupić w paru sklepach – między innymi w Leclercu, którego mam blisko – niestety odkąd zaczęłam pracę, chodzę tylko z domu do Lidla, z Lidla do Biedronki i z Biedronki do domu. Zero czasu na odprężającą wyprawę do Tesco czy wspominanego już marketu na L. Trochę mnie przez to omija, ale cóż poradzę? Mam do wyboru: sklep albo recenzje na kolejny tydzień.

Wróćmy do Mullera. Dystrybutor doskonale wiedział, kogo wybrać. Jeśli wśród produktów nabiałowo-deserowych mam ulubioną markę, to na pewno jest nią właśnie Muller. Ileż łez wylałam, gdy ze sklepów zniknęła moja ukochana seria de Luxe, wiem tylko ja! (No dobra, może nie płakałam, ale za to jeździłam po sklepach i szukałam ostatnich opakowań, kupując wszystkie). Teraz serce me się raduje, bo seria wróciła. Szkoda, że nie tamta dwukubeczkowa, ale może przy odrobienie wiary w cuda i odpowiednio długim przesiadywaniu na schodach przed siedzibą Mullera z ręką przykutą do metalowej barierki…

paczka-muller-de-luxe-creme-au-chocolat-5

de Luxe Creme au Chocolat

Wreszcie czas opowiedzieć, z czym mamy tu właściwie do czynienia. Seria obejmuje trzy smaki czekoladowych deserów z sosami: podwójnie czekoladowy, z pistacjami i z laskowcami. Dziś parę słów ogólnych, a szczegółowe informacje pojawią się w recenzjach.

I Muller, de Luxe Creme au Chocolat
Deser dwuwarstwowy – krem czekoladowy z sosem o smaku czekoladowym (20%)
150 g & 155 kcal/100 g

II Muller, de Luxe Creme au Chocolat
Deser dwuwarstwowy – krem czekoladowy z sosem o smaku orzechów pistacjowych (20%)
150 g & 155 kcal/100 g

III Muller, de Luxe Creme au Chocolat
Deser dwuwarstwowy – krem czekoladowy z sosem o smaku orzechów laskowych (20%)
150 g & 159 kcal/100 g

paczka-muller-de-luxe-creme-au-chocolat-6

Zapowiadają się cudowne degustacje, na dodatek czynione uroczą małą łyżeczką, którą dostałam wraz z deserami. Jestem ciekawa, jak Ehrmannowi uda się przebić taki wyczyn!

33 myśli na temat “Tajemnicza paczka: Uwaga! Nieprzyzwoicie słodkie. Rozpakuj niezwłocznie!

  1. Będziesz sie chyva cieszyć,jak spróbujesz,bo sa pyszne! :D
    Kurczę,a jak ty nawiązałam współpracę nawet z Mullerem? ;o Ot tak o im napisałaś? :)

        1. Czemu dziwi? Firmy chcą współpracować z autorem odwiedzanego bloga, bo im się to opłaca :) Podałam w zakładce kontaktowej maila – kto chce, ten napisze.

  2. Rubi jest tak przeslicza i słodka, ze nie sposób nie uśmiechnąć się na jej widok – ma się ochotę ją przytulić, ucałować ;)

    Bardzo fajnie opisałaś historię z paczką – jak rozdział w książce :P
    To że kurier trzasnął paczką wcale mnie nie dziwi – na poczcie rzadko kiedy zwracają uwagę na naklejki „szkło” itp. – wiecznie im się śpieszy i rzucają tymi paczkami ;/

    1. Dzięki, przekażę Rubi, będzie jej miło :)

      Nie tak dawno dostałam karton, który wyglądał jak po spotkaniu z bandą narodowców w dniu 11 listopada, a w środku pęknięty czajniczek z porcelany :(

      1. Czasami dostaje takie koperty :( Przykro mi :( Składałaś reklamację, czy to była kolejna współpraca i nie było możliwości?

      1. Znasz mój stosunek do tego typu deserków. Może kiedyś się na jakiś smak skuszę, ale nie spieszy mi się. : )

  3. O jak dobrze, że dzisiaj pojawiła się pusta notka, bez żadnych zdjęć i opisów, bo inaczej musiałabym pakować walizki i łapać pociąg do Wrocławia, a tak nic tu przecież nie ma i nie muszę usychać i płakać z zazdrości. Jak dobrze!

    1. Czytałam Twój komentarz na przystanku. Dobrze, że byłam sama, bo się zaczęłam głośno cieszyć :P

    1. A kiedy mnie odwiedzicie? Jeśli uwiniecie się do grudnia, pozostałe dwa smaki dostaniecie wraz z Brownies.

  4. kurcze nie widziałam jeszcze tych deserków, muszę się za nimi rozejrzeć, bardzo lubię mullerowskie jogurty :) ciekawa jestem tych deserów. Z paczką trafili idealnie, kto jak nie Olga lepiej je zrecenzuje? czekam z niecierpliwością na recenzje i super się postarali z paczką :)

      1. ja tam żadko patrzę na takie słodkie desery, chyba, że są jogobellą (ale tylko jogurty), Fantasią, albo jakimś budyniem gotowym bo te rzeczy moje dzieci jedzą, a czasami jeszcze danio waniliowe, monte i bakusie :D reszta to dla mnie niewidzialna część lady chłodniczej :D

  5. Scoobichrupki? Kosteczki? Niuch, niuch… Nie. To znów jakieś słodkości, pfff (chociaż raczej wrrr).

    Trzeba przyznać, że pomysłowo opakowane, z fajna vlepką. Dużo lepiej to wygląda niż przesłanie wszystkiego w jakimś worku na ziemniaki.

    PS Przesuń recenzję z kwietnia 2017 na coś bliższego, bo fotki z sieci pokazują ciemniejszą czekoladę niż w innych deserach. Może znajdę w końcu swój czeko deser ;)

    1. Marzec 2017 brzmi lepiej? :D A tak serio, zjem je niedługo, do dwóch tygodni, i napiszę Ci prywatną minirecenzję.

  6. Jadłem pistacjowy i orzechowy. Dobre są, fajnie się te smaki komponują z puddingiem (?) czekoladowym.

  7. Rubi już wiedziała, że w środku chemiczna zieleń „pistacji” (widziałam zdjęcia w internecie, haha), taka przerażona siedzi. :P

    1. Skoro pistacjowe, również fluorescencyjne Riso smakuje mi najbardziej z całej serii ryżowych deserów, to i czekolada de Luxe mnie nie straszy.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.