Schar, Grissini (Kuchnie Świata)

Czym są grissini? Według naszej wspólnej cioci jest to: rodzaj włoskiego pieczywa, które ma postać wąskich paluszków, a pieczywo owo jest wyrabiane z drożdżowego ciasta. Zgadza się, wszystko pasuje. Czym wobec tego są sfornatini, których definicji nie mogę znaleźć, choć poprosiłam o pomoc wspólnego wujka? Do tej pory byłam przekonana, że długie paluchy nazywają się właśnie tak.

Przez chwilę rozważałam, czy wyrazy nie są czasem synonimami, potem uznałam, że sfornatini to nazwa własna któregoś z producentów grissini, ostatecznie zaś stanęło na tym, że nie mam pojęcia, ale przychylam się do opcji pierwszej, jakoby oba produkty były w rzeczywistości tym samym.

Na szczęście dla dzisiejszej recenzji luka w mojej wiedzy nie ma znaczenia, bo jak zwykle zajęłam się zapachem, smakiem, konsystencją i innymi sprawami związanymi bezpośrednio z degustacją, nie zagłębiając się nadto w historię Włoch i tamtejszych wyrobów. Gdybym chciała któregoś dnia nadrobić ignorancję, z pewnością zaczęłabym – i zacznę – od deserów z czekoladą. Poza tym jest szansa, że ktoś z was będzie znał odpowiedź i poratuje mnie w biedzie.

schar-grissini-copyright-olga-kublik-1

Grissini

Prezentowane dziś paluchy zdecydowałam się przygarnąć z dwóch powodów. Pierwszym była słabość do sfornatini (grissini), mimo iż za słonymi przekąskami nie przepadam, drugim zaś chęć urozmaicenia degustacji słodkich produktów Schara. W końcu ileż można jeść wafle w czekoladzie i ciastka?! (Ekhm, to pytanie jest nie na miejscu – każdy wie, że tyle, ile człowiek da radę wytrzymać bez snu). Dodatkową zachętę stanowiło zacne rozwiązanie paczkowe: trzy osobne folie z paluchami po 50 g, a także cudowna, daleka od wodzenia na pokuszenie kaloryczność: 402 jednostki biodrowe w 100 g.

schar-grissini-copyright-olga-kublik

Moje ulubione sfornatini kupowałam okazjonalnie w Biedronce. Były duże, grube, lekkie i pustawe w środku. Posiadały dodatek zielonych oliwek i smakowały bardzo delikatnie. Trochę gorsze nabyłam parę razy w Leclercu – te z kolei okazały się węższe, bardziej zwarte, treściwsze i zapewne cięższe, w smaku zaś przede wszystkim słone. Grissini marki Schar niestety należały do tego drugiego, mniej lubianego rodzaju, ale i tak cieszyłam się, że je schrupię. Ostatecznie najgorszą cechą, jaką mogą posiadać słone chrupacze, jest ich tłuszczowość (patrz: groszek ptysiowy z Lidla, gorszego paskudztwa nie widziałam!), a w żółto-czerwonym opakowaniu nie pojawiła się ani jedna wilgotna od tłuszczu sztuka.

schar-grissini-copyright-olga-kublik-4

W Grissini Schara nie było żadnych dodatków – nawet soli – co jest wygodnym rozwiązaniem dla osób niezdecydowanych oraz zabierających paluszki na imprezę. Można je jeść na sto sposobów: same, z Nutellą, masłem orzechowym, Marshmallow Fluffem, dżemem, serkiem czosnkowym, dipem z jogurtu naturalnego, serkiem topionym, sosem, gulaszem i tak dalej, i tak dalej – liczy się kreatywność! Ponadto paluchy były typowo dla bezglutenowych wyrobów marki blade, twarde i suchawe. Pachniały cudownie, bo jak skórka świeżo co upieczonego chleba pszennego. I to nie bezczelnego z supermarketu, ale z oldskulowej piekarni.

schar-grissini-copyright-olga-kublik-2

W smaku przekąska była bardzo delikatna, po zjedzeniu paru sztuk lekko kwaśna. W konsystencji tradycyjnie mączna i zwarta. Twarda, ale nie w sposób kamienny, lecz kruchy i przyjemny. Paluszki rozpuszczały się na gęstą papkę, przypominały świeży pszenny chleb z piekarni, który wyczułam wcześniej w zapachu. Trochę szkoda, że Schar nie skusił się na żaden dodatek, bo same Grissini są takie… zwyczajne, z drugiej strony jednak lepszy produkt tradycyjny niż przekombinowany i odrzucający.

skalachi_4Ocena: 4 chi


Skład i wartości odżywcze:

schar-grissini-copyright-olga-kublik-5


Kuchnie Swiata logo(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę Kuchni Świata,
lub odwiedź sklep internetowy)

19 myśli na temat “Schar, Grissini (Kuchnie Świata)

  1. Nigdy nie jadłam tradycyjnych grissini a tych bezglutenowych nawet nie widziałam – nawet gdybym widziała to bym nie kupiła…. za dużo soli ;P

  2. Nie ukrywam, że kocham Grissini. Do tego stopnia, że chodząc z rodzicami na obiad do pewnej knajpki często wybierałam sałatkę tylko dlatego, że dawali do niej paluchy. Potem jednak weszły do karty tak czy siak i można było zamówić je solo. wtedy wybierałam ukochany makaron zapiekany ze szpinakiem i kurczakiem, a do tego zapychałam się jeszcze tymi paluchami chlebowymi. Coś wspaniałego. Takie cieplutkie prosto z pieca, a do tego dawali pesto z rukoli, suszonych pomidorów lub twarożek/dip z warzywami.
    Te oczywiście są kupne i może nie świeżo wykonane, ale nadal to solidny kawał dobrego wypieku. Brak dodatków mnie nie smuci, wtedy można pokombinować samemu i jeść na pierdyliard sposobów.

    1. Ja miałam identycznie, tyle że ze Sphinxem. Specjalnie brałam dużą shoarmę, że dostać pitę. A jak inni nie przejawiali zainteresowania swoimi, bezczelnie im zabierałam. Z całego posiłku najlepsza więc była głupia buła, no i niestety rewelacyjny sos majonezowy (dlaczego te skurczybyki tak dobrze smakują?!).

  3. Dawno nie jadłam grissini i chyba w obecnej chwili nie potrafiłabym ich docenić, choć brzmią smacznie – coś co jest twarde, suchawe i przypominające świeży chleb z dużym prawdopodobieństwem będzie mi smakować :)

  4. Grisiini jadłam raz w życiu z biedronki jakieś właśnaie ale jakoś mnie nie zachwycily.. za maczne były. :) i jakies bez wyrazu, może kiedyś skuszę się jeszcze na jakieś. :) Te są jakieś takie za zwyczajne właśnie :)

    1. Jeśli chcesz zrobić powrót po latach, nie zaczynaj od Schara. Są dobre, ale znajdą się lepsze.

  5. Paluszki z reguły nie są tłuste. Chyba. Przynajmniej tam mi się zdaje… Te przypominają mi taką francuską bagietkę, upieczoną w środku i bladą z zewnątrz. Prezentowałaś już O’wiele smaczniejsze produkty, ale tego na imprezie był podprowadził.

    1. O rety, bagietki!!! Uwielbiam je :) Maksymalnie chrupiąca skórka i mięciuchny środeczek.

      Są tłuste paluchy, uwierz na słowo :/

  6. Takie paluchy to wedle mojego gustu albo powinny być bardzo słone albo z czekoladą. Takie bez niczego wydają się być strasznie nijakie.

  7. Łe, niby można je na wiele sposób zjeść, ale chyba właśnie dlatego strasznie nijakie mi sie wydają. Co prawda, nawet zwykłych nie jadłam, ale że wydają się takie, a nie inne, prawdopodobnie nigdy nie zjem.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.