Legal Cakes, Baton Sneaky

Nawiązując współpracę z warszawską kawiarnią Legal Cakes, spodziewałam się dostać batony przypominające trochę rawy, a trochę Grunchy Ani. Duże, twarde, suchawe, wypełnione bakaliami, otrębami i pozostałym zdrowiem. W dniu otrzymania paczki zrozumiałam jednak, jak bardzo się myliłam. Batony były zwykłymi – a raczej niezwykłymi! – ciastami. Lekkimi, po części piankowymi, świeżymi, wilgotnymi, natłuszczonymi, wyglądającymi i smakującymi jak wypieki domowe. Nie spodziewałam się, że tak delikatny i drobiazgowo przygotowany produkt można wziąć na wynos, a jednak.

Jedynym minusem – choć na zdrowy rozsądek należałoby to potraktować raczej jako plus – był ich termin przydatności do spożycia. Siedem dni, z których dwa pierwsze zajęła podróż z Warszawy do Wrocławia. Tak oto stanęłam na polu bitwy: dziesięć ogromnych batonów kontra ja. Sześć wieczorów do rozpisania minus poniedziałkowe Halloween, co daje pięć ciastowych degustacji.

Jak wspomniałam w recenzji otwierającej blogową przygodę z Legal Cakes, pierwsza tura objęła trzy smaki: prezentowanego dziś Sneaky’ego, czyli dalekiego kuzyna Snickersa, randkującego z Bountym Koko oraz owocowy splot żurawiny i goji. Degustację zaczęłam od dzisiejszego bohatera, jego także chciałam puścić przodem na Livingu. Niestety, okazał się inny, niż sądziłam.

legal-cakes-baton-sneaky-copyright-olga-kublik-1

Baton Sneaky

Orzechy ziemne, masło orzechowe, otręby orkiszowe, odżywka białkowa i czekolada gorzka 90%, czyli podrasowany Snickers jak w mordę strzelił. Mój ukochany marsowy baton w formie wielkiego, nienagannego pod względem składu i niskokalorycznego ciasta (tylko 338 jednostek biodrowych w 100 g!). Nie mogło być lepiej. Tak przynajmniej mi się wydawało.

legal-cakes-baton-sneaky-copyright-olga-kublik-3

Na batonie spoczywała cienka warstwa ciemnej polewy. Dodawała trzy grosze do aromatu, przez co Sneaky pachniał nie jak masło orzechowe, ale jak Snickers, a więc esencją świeżych fistaszków i doskonałej czekolady. Czułam w nim również coś innego, świątecznego. Wigilijną kutię – mieszaninę miodu, suszonych fig i maku. Ciasto było pulchne, gniotkowe, gęste i zwarte. Doskonale nawilżone i natłuszczone (zostawiało ślady na papierze kuchennym). Pod względem kolorystyki prezentowało się doskonale.

legal-cakes-baton-sneaky-copyright-olga-kublik-5

W strukturze Sneaky’ego dało się dostrzec wielkie i szczodrze dodane kawałki orzechów, co bardzo mnie ucieszyło, ponieważ lubię zawiesić ząb na czymś treściwym. Z powodu wilgotności i tłustości ciasta do degustacji zabrałam widelczyk, ostatecznie jednak mi się nie przydał – produkt zjadłam jak barbarzyńca. Zaczęłam od polewy, która zachwyciła mnie intensywnością smaku, kakaowością, goryczką i cierpkością. Krótko mówiąc: była przepyszna. Zaraz po rozprawieniu się z nią ugryzłam ogromnego orzecha i poczułam, jak po całym ciele rozlewa się… rozczarowanie.

legal-cakes-baton-sneaky-copyright-olga-kublik-4

Okazało się, że orzechy w Sneakym są zupełnie miękkie i zawilgocone, jakby ktoś przez rok trzymał je w jeziorze, a potem sobie przypomniał, wyjął i zużył do ciasta. Przez ten czas nie tylko wchłonęły wodę, ale również straciły smak. Nie lepiej było z masłem orzechowym, które biegło przez sam środek batona. (W ogóle produkt składał się z dwóch połówek – kromek – które od środka posmarowano masłem orzechowym, w związku z czym konstrukcyjnie przypominał kanapkę). Smakowało ono równie delikatnie, co orzechy, granicząc z bezsmakiem. Nie zawierało cukru ani soli, było mdłe.

legal-cakes-baton-sneaky-copyright-olga-kublik-6

Jak już pisałam, do pierwszej tury degustacyjnej zasiadłam z dużym kawałkiem Sneaky’ego i mniejszym Koko, ale koniec końców to kokosowego ciasta zjadłam więcej i z rozpaczy poszłam do kuchni po trzecie, Żurawinę + jagody goji. Choć bohater dzisiejszej recenzji odznaczał się rewelacyjną konsystencją, był piękny i rokował bardzo dobrze, okazało się, że nie jest warty grzechu. Nie tylko nie był słodki – co akurat potraktowałabym jako zaletę, gdyby reszta cech zagrała – ale w ogóle nie posiadał smaku. Był mdły i irytujący, przypominał zimną owsiankę wzbogaconą o orzechy i zalaną zbyt dużą ilością wody. Mam nadzieję, że to ja pechowo trafiłam na kiepską sztukę.

skalachi_3Ocena: 3 chi
(ogromny plus za konsystencję, za smak byłoby o wstążkę lub chi mniej)


Skład i wartości odżywcze:

legal-cakes-baton-sneaky-copyright-olga-kublik-2


legal-cakes-logo(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę Legal Cakes)

20 myśli na temat “Legal Cakes, Baton Sneaky

  1. Może tak jak tamtymi moimi RS napisałaś: kwestia przechowywania? Nie mam na myśli u Ciebie, ale wcześniej czy coś, bo miękkie orzechy itp. nie brzmi na świeży produkt. Napisałabym, że „bo to zdrowa żywność”, ale jadłam ostatnio masło orzechowe 100 % z orzechów, bez soli i cukru i miało niezwykle wyrazisty smak, więc nie stawiałabym na brak takowych. Tak czy inaczej, też bym pewnie wiele od niego oczekiwała i dupa. Jedzenie bez smaku jest jedną z najgorszych rzeczy, jakie mogą się trafić.

    1. Naprawdę nie mam pomysłu, co było przyczyną, ale już mnie to nie zajmuje. Może kiedyś będę miała okazję spróbować Sneaky’ego jeszcze raz i pozytywnie się zaskoczę. Jeśli nie – na pewno to przeżyję.

      Pomyśl, że palacze na własne życzenie mordują swoje kubki smakowe!

  2. A mi smakował :) Może właśnie dlatego, że nie był słodki, chociaż według mnie czekolada sama w sobie słodkawa była ;) Ja poczułam w nim delikatną kwaskowatą nutę… jak tak teraz myślę to chyba od płatków owsianych – czasem kiedy namiękną potrafią mieć taki posmak ;)

    1. Fakt, czekolada – choć ciemna – na każdym z batonów była zaskakująco słodka. Ale oczywiście pyszna.

  3. Mogę tylko przypuszczać, że mnie by smakował bardziej niż Tobie :D
    Choć te orzechy wyjęte z jeziora nie brzmią szczególnie zachęcająco :P

  4. Mozliwe ze trafilas na kiepska sztuke, albo to wina transportu. Mieszkam w Warszawie, zakupilam ten batona w kawiarni legal cakes, ktory jak inne tez warianty batonow leza w lodowce i dla mnie sneaky byl przepyszny! Cale chrupiace orzechy ziemne i byl slony!

  5. Po raz kolejny okazuje się, że masło orzechowe jest super, a większość produktu o jego smaku już niestety nie. Dlatego dobrze zrobiłam, że zaopatrzyłam się w pół kilo masła, a nie pięć tabliczek czekolady/batona o tymże smaku. Ja bohaterowi dzisiejszej recenzji dam szansę, może odbiorę go lepiej, ale mając w pamięci mój słoik masła i jego zawartość, która jest już na wykończeniu z racji absolutnie boskiego smaku może być słabo.

    1. Koniecznie daj znać, jak go zjesz. W sumie jak zjesz któregokolwiek, bo jestem bardzo, bardzo ciekawa Twojej opinii.

  6. Jaka szkoda, bo pokładałyśmy w nim wielkie nadzieje ale może faktycznie kiepska partia się trafiła. Albo może najlepiej smakują w dzień zrobienia a z każdym kolejnym dniem te orzechy miękną? Hmm…

  7. Mi się wydaję, że to wina transportu, ponieważ trudno mi zrozumieć jak coś teoretycznie tak dobrego może okazać się takim niewypałem.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.