Koniec sierpnia, przedostatni wieczór na Balonowej. Już prawie mnie tu nie ma, od dwóch dni wracam późno, by spokojnie przespać noc, rano nakarmić Rubi i wrócić do siebie. Cały dzień sprzątać, wdychać pył i tarzać się w nim, a potem znów biec na ostatni autobus i jechać z powrotem do przyjaciół.
Jest godzina dwudziesta pierwsza, trochę po. W brzuchu burczy, wszak to czas żeru. Otwieram lodówkę, niestety na mojej półce widzę same batony. Po wielogodzinnym sprzątaniu z całą pewnością nie mam ochotę na czekoladę, ani w ogóle na nic słodkiego. Pójdźmy do Fresha – proszę przyjaciół, marząc o czymś treściwym i chrupiącym, poza tym i tak trzeba wyprowadzić Rubi.
Jest ciemno, wieje lekki wiatr, a kręgosłup K. odmówił posłuszeństwa, ale dzielnie idziemy. Wolno, kroczek za kroczkiem, jak banda powykręcanych emerytów. Każdy ma jakieś sklepowe marzenie, więc z Fresha wychodzimy obładowani. Przez całą drogę sądziłam, że kupię solone chipsy Prosto z pieca, lecz kiedy zobaczyłam wyłącznie paprykowe, odpuściłam. Nie to, że ich nie lubię, po prostu nie miałam na paprykę ochoty. Zamiast tego wzięłam Popcoolchips, które jadłam w przeszłości, gdzieś na początku studiów, ale mi nie smakowały. Na dodatek wybrałam dwa warianty, w tym paprykowy. Niech żyje logika.
Popcool Chips papryka
Popcool Chips są chipsami popcornowymi, albo po prostu zminiaturyzowanymi waflami kukurydzianymi. Nie posiadają glutenu, czym producent nie omieszkał się pochwalić, jakby fakt ów sprawił, że produkt stał się zdrowy i wart zakupu. Krążki znajdują się w nadmuchanej paczce, ważą 60 g i jak na chrupacze dostarczają przystojnej liczby jednostek biodrowych. Na oko pokryte zostały przyzwoitą ilością przyprawy, ale nie dajcie się zwieść wzrokowi, przed wydaniem opinii lepiej spróbujcie paru sztuk.
Chrupki pachną bardzo ładnie i intensywnie, łącząc paprykę i… grzyby. Jest to aromat zwykłych, zacnych jakościowo chipsów, który niewidomego tudzież chorego na zapalenie spojówek konsumenta mógłby niecnie wprowadzić w błąd. Krążki są idealnie uformowane, jakby wycinano je ręcznie. Powinny być hojniej posypane przyprawą, ale nie jest źle – żaden nie pozostał nieprzyjemnie blady.
W smaku paprykowych Popcool Chips – a nie Pop Cool Chips! – najbardziej czuć preparowaną kukurydzę. Wafle są styropianowe, niezbyt kruche, nie chrupią jak zwykłe chipsy. Między nadmuchanymi ziarnami, których wzór odpowiada strukturze mózgu, pojawiają się kukurydziane łuski (bardzo je lubię). Paprykowa przyprawa oddaje smak klasycznych chipsów, jest lekko ostra i odrobinę czosnkowa, niestety po raz trzeci muszę powtórzyć, że sypnięto jej za mało. Gdyby aspekt ów poprawiono, a styropianowość zstąpiono czymś innym, godnym ludzkiego podniebienia, do chrupek mogłabym wrócić. Tyle że wówczas nie byłyby to już chipsy popcornowe, więc chyba po prostu będę się od nich trzymać z daleka.
Ocena: 3 chi
Kiedys je jadłam ale to było dawno :P
To mnie zdziwiłaś. Nie podejrzewałabym Cię o jedzenie czegoś takiego, nawet dawno.
Nie pamiętam czy je jadłam czy nie, ale jest to prawdopodobne – moja siostra uwielbia wszelkie takie przysmaki, więc jak coś mi się wraz z nią napatoczy to próbuje. Ale tego rodzaju produkty mnie nie przyciągają i wolałabym paprykowe Lay’s prosto z pieca (solonych nigdy nie jadłam :P)
Do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że nie wzięłam tych Lay’sów…
Już bym wolała chipsy. :>
Ja też, tylko przed dotarciem do kasy miałam małe spięcie w mózgu.
Posypka nijak się ma do paprykowych chipsów, zwłaszcza tych prosto z pieca które uwielbiam więc Ty mogłaś zdecydowanie brać tamte. ;) Ja niemniej mimo tego, że nie smakują jak typowe chipsy to ja je uwielbiam. Często zresztą je chrupię jak na prawdziwego chrupacza przystało. Zielona cebulka jest nawet lepsza.
To-to chrupie? Chyba w innej galaktyce :P
Ostatnio na wykłady koleżanka przyniosła takie, tylko w wersji cebulkowej chyba. A, że siedziałyśmy z tyłu i było zamieszanie – wcinałyśmy aż miło. Tylko jakie to jest słoneeee….
Pozdrawiam.
Faktycznie, słone okrutnie, że aż wargi pieką. Nie lubię tak.
Dawno ich nie jadłem, ale mam ochotę powtórzyć cała serię. Wcześniej trafiały na sinusoidalne wrażenia. Raz byłem wniebowzięty, a raz średnio zadowolony. Tym razem chciałbym jednak natrafić na też maślane, bo wszędzie widzę jedynie trzy warianty.
Podoba mi się sposób, w jaki nasiąkają śliną – tu maja przewagę nad chipsami.
Nie dogadamy się. Idź.
Dobre są jedzone z hummusem :P Teraz tak sobie myślimy, że my chyba wszystko jemy z hummusem xD
Miałam to napisać, ale mnie wyręczyłyście.
Jadłam, ale dupy one nie urywają. Chyba wolę klasyczne wafle.
Wafle, ale wciąż kukurydziane?
Nic specjalnego,kupiłam raz czy dwa,ale mi nie smakują
Ja już nie wiem, czy raz, czy dwa, ale kolejnego nie będzie.
Nigdy mnie nie interesowały. Jak już mam zjeść coś śmieciowego to wolę chipsy
Słuszna decyzja.
Smakowo lepsze są wafle ryżowe o smaku papryki. Niestety w tych trochę ten smak się gubi, ale z dwojga złego, lepiej wybrać je niż chipysy :)
Tak, zgadzam się. Wafle jadłam w połowie studiów.