Przeglądając stronę sklepu internetowego blizejnatury.net i rzeczywiście chcąc się znaleźć bliżej natury, nie mogłam odmówić sobie przyjemności zamówienia wszystkich smaków surowych pralinek Rawnello, z którymi nie miałam do tej pory do czynienia. Czyli w zasadzie aż trzech z pięciu, bo Żurawinę na czarnym lądzie już jadłam – i nawet pisałam o niej na blogu – a Łatwy orzech do zgryzienia otrzymałam w ramach wygranej w facebookowym konkursie Raw and Happy.
Serię pralinek Rawnello zna każda osoba zainteresowana zdrowym odżywaniem, ale na pewno nie każda zwykła, omijająca działy i sklepy z żywnością ekologiczną. Są to produkty naturalne, o cudownym i krótkim składzie, przygotowywane w technologii raw i złożone niemal w całości z suszonych owoców oraz orzechów (jeśli występują dodatki, są to np. przyprawy: cynamon, kakao). Ponadto Rawnello odznaczają się przepięknymi opakowaniami, dzięki którym idealnie sprawdzą się w roli prezentu – jeśli nie dla kogoś, to dla nas. Na urodziny, imieniny, święta… co tam chcecie. No i najważniejsze: pralinki są bardzo dobre!
Rawnello Orzechowy sen o cynamonie
Orzechowy sen o cynamonie to 110 gramów surowego szczęścia, co przekłada się na sześć kulek. W jednych jest od groma orzechów, w drugich prawie sama owocowa masa. Co ważne, nie uważam tego faktu za wadę. Wręcz przeciwnie, różnorodność pralinek świadczy o ręcznej produkcji i wynikającej z niej unikalności słodycza. Pomyślcie, że nigdy nie traficie na drugą taką samą sztukę!
W kolorze Rawnello są ciemne, podchodzą pod barwę suszonych daktyli, które zajmują pierwsze miejsce w składzie. Pachną intensywnie, jednocześnie cynamonowo, jabłkowo i… rodzynkowo, przez co zdziwiłam się, że zmacerowanych winogron nie ma wśród innych bakalii, tuż obok trzech rodzajów orzechów, stanowiących oparcie dla niejednego kła i trzonowca. Skądinąd wydawało mi się, że rodzynki czuć w aromacie najbardziej, dopiero po nich przyszła fala świeżych i dopiero co startych jabłek oraz cynamonu (kompozycja przypominała mi Urwisa konkurencyjnej marki). Zmysły lubią płatać figle.
Upojona zapachem, zabrałam się za część właściwą degustacji. Już podczas wbijania w pralinkę zębów poczułam, jaka jest mięciutka i jak nietypowa w odniesieniu do produktów raw (i to w dwójnasób: z racji delikatności konsystencji oraz wysokiej kaloryczności). Podczas gdy batony innych firm są najczęściej gumkowate, a już na pewno twarde w dotyku, twory Raw and Happy zawsze zaskakują miękkością i plastycznością. Fakt ów sprawia, że poleciłabym je zwłaszcza tym osobom, które dopiero wchodzą na ścieżkę przyjaźni z surowymi słodyczami.
Pierwszy gryz przyniósł mi również niemiłe odkrycie, iż Orzechowy sen o cynamonie jest okrutnie słodki, jakby producent dodatkowo posłodził swój wyrób (czego w rzeczywistości nie zrobił). Cała reszta była już w porządku. Orzechy okazały się wielkie, twarde, chrupiące, świeże i pełne smaku. Cynamon wyrazisty i pyszny, nawet odrobinę nie zakrawał o kłopotliwą gorycz. Jabłkowość z kolei była wilgotna i świeża, łączyła się z wyimaginowaną, acz wysoko odczuwalną rodzynkowością. Występujące w składzie daktyle odpowiadały za gęstą i rewelacyjną konsystencję, w której pojawiały się drobinki suchych skórek – uwielbiam to!
W całokształcie prezentowane dziś Rawnello – czy też bardziej poetycko: złocisty przysmak – wypadły dobrze, ale nie idealnie. Świeżo, miękko i wilgotno, rodzynkowo, jabłkowo i cynamonowo. Największy plus przyznaję im za wielkość i jakość orzechów, drobny minus zaś za morderczą słodycz. Tak czy owak, kartonik wyzerowałam sama, a teraz zacieram ręce na dwa kolejne warianty otrzymane w ramach współpracy ze sklepem Bliżej Natury, jak również dwa wygrane w konkursie Raw and Happy.
Ocena: 4 chi
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę Bliżej Natury,
lub odwiedź: fanpage FB, Instagram)
Jadłam… smaczny ale mnie nie powalił.. Żurawina na czarnym lądzie jest przepyszna i chyba żadne inne praliny tych nie przebiją :)
Dziwne, że to piszesz, bo ja ostatnio robiłam dwa podejścia do Żurawiny i za każdym razem musiałam przestać po trzech pralinkach, bo aż mnie mdliło od słodyczy ;>
Jejku No,chciałabym ich spróbować z całego serduszka ,ale nie mogę nigdzie na nie trafić :/ Ja nie wiem,czy to ja mam pecha czy co XD
Ja sama w żadnym stacjonarnym sklepie ich nie widziałam. Inna rzecz, że po eko nie chodzę.
Tych nie jadłam i jak gdzieś spotkam to kupię, ale nie jest to coś, czego obecnie poszukuję specjalnie. Duże kawałki orzechów zachęcają, a mocna słodkość – dla wielu miłośników standardowych słodyczy – może być zachętą do poznawania świata produktów surowych tego typu :D
Nie jest to mój ulubiony wariant Rawnello, ale póki co nie trafiłam na produkt marki Raw and Happy, którego nie mogłabym pole… A nie! Chlebków nie polecam, są wstrętne!
Mi kulki z tej serii ciężko jakkolwiek ocenić. Są fajne, ale brakuje mi w nich efektu 'wow! Tym bardziej, że zrobienie takich w domu to też nie jest ogromny problem. ;>
Faktycznie, 'wow’ nie ma. Ja na pewno po jednym razie więcej bym nie kupiła. Wolę formę batonową surowych słodyczy.
Te kuleczki to niebo ;) Orzechowo-cynamonowe niebo!
No bez przesady ;>
Mimo obecności daktyli na pierwszym miejscu, skórek – wielbiących przez obłąkanych ludzi, spróbowałbym ich. . Cynamon znów ratuje sprawę. Wyglądają porządnie. I to chyba wystarczy.
PS Oczywiście jednej sztuki, bo cynamon z jabłkami to zło.
Nawet byś nie zauważył, kiedy opakowanie zostałoby opróżnione!
Czekam na dzień kiedy wygram w Totka i kupię sobie cały karton tych kuleczek.
I się w nich wykąpiesz.
Ja ostatnio kupiłam wersję z kokosem i migdałami smaczna,ale bardzo chciałam tą cynamonową a nie było jej:(
Moim zdaniem wyszłaś na tym korzystniej.
Te kulki są na moim liście „do Mikołaja”, zobaczymy, czy je znajdę pod choinkę czy może zakazane praliny Lindor.
U mnie pewnie będą Wawele i Barony, jeśli mama zrobi zakupy bez pytania o preferencje <3