Koniec przygody ze Scharem, przynajmniej na jakiś czas. Oto bowiem nastała chwila publikacji ostatniej recenzji powstałej w ramach współpracy z internetowym sklepem Kuchnie Świata, a co za tym idzie prezentacji ostatniej nieotwartej – no dobrze, już otwartej – żółto-czerwonej paczki. Tak się złożyło, że w środku znajdowało się aż 200 g kruchych ciasteczek o pięknym kształcie i zdobieniach, niestety słodzonych miodem. A ponieważ miodu nie lubię, mogło być różnie, nie potrafiłam przewidzieć rezultatu. Byłam jednak raczej na tak, w końcu niedobrego produktu bym nie zamówiła.
Frollini
Tym razem – i w przeciwieństwie do przepysznych Choco Chip Cookies – ciastka zachowały się w stanie niemal idealnym, połamane sztuki zaś dało się policzyć na palcach jednej dłoni. Okazały się zaskakująco grube, co najmniej jak okrągłe herbatniki maślane, a nie Petitki, jak naiwnie sądziłam. Były przy tym niewiarygodnie lekkie, osiem sztuk wykazało na wadze jedynie 50 g, na dodatek dostarczały zaledwie 451 jednostek biodrowych w każdych 100. Przypominały złociste starodawne monety lub szlacheckie stemple.
Zapach Frollini w 100% odpowiadał paczkowanym biszkoptom. Herbatniki okazały lekko waniliowe, równie lekko ajerkoniakowe, przede wszystkim jednak słodkie słodziutkie. Słodycz owa była specyficzna, ale w tamtej chwili nie powiedziałabym, że miodowa. W konsystencji ciastka były twarde, lecz nie kamienne, a cudownie kruche. Pod tym względem również przypominały biszkopty – takie, które ktoś otworzył, po czym zostawił na parę dni. Maluchy poddane działaniu powietrza stwardniały, stały się czerstwe.
Pierwsze chrupnięcia ciastek przyniosły mi falę specyficznej i wysokiej słodyczy, wciąż jednak nie miodowej. Uznałam, że miód widniejący w składzie to typowy pic na wodę. Smak w 70% odpowiadał wspomnianym już paczkowanym biszkoptom, w 30% zaś maślanym herbatnikom, tym dużym, okrągłym i z dziurką w środku. Ciastka przejawiały charakterystyczną bezglutenową proszkowatość, a raczej piaskowość.
Niektórzy ludzie podczas kupowania biszkoptów kierują się konsystencją, próbując zmacać kilka sztuk przez opakowanie. Im twardsze i bardziej skaliste, tym lepiej. Ja do nich nie należę – zdecydowanie wolę biszkopty mięciutkie, pozbawione kruchości. Ponadto nie przepadam za miodem, który jednak we Frollini występował. Wyściubił maleńki nosek mniej więcej po drugiej schrupanej sztuce, a potem zbliżał się coraz śmielej, by po naszykowanych ośmiu ciasteczkach ostatecznie rozwiać moje wątpliwości. Wyznaję zatem: tak, miód w stemplowych herbatnikach Schara czuć, i to bardzo!
W świetle poprzedniego akapitu nie powinno być dla was zaskoczeniem wyznanie, że na Frollini się zawiodłam. Oczekiwałam pysznych i słodkich kruchych ciastek, dostałam zaś intensywnie miodowe twarde biszkopty. Z drugiej strony nie mogę powiedzieć, że produkt jest zły. Czasem recenzuję słodycze, które nie powinny istnieć, bo są obmierzłe i niedotykajichkijemowe. Prezentowane ciastka takie nie są. Na pewno posmakują amatorom miodu i pumeksowych biszkoptów. Reszcie, w tym samej sobie, polecam sięgnąć po jakikolwiek inny, znacznie bliższy doskonałości twór bezglutenowej marki.
Ocena: 3 chi
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę Kuchni Świata,
lub odwiedź sklep internetowy)
Ja tez bardzo nie lubię twardych biszkoptów!
Te ciasta maja dla mnie coś w sobie zachęcającego,ale jeszcze nie wiem co…może se sa bezglutenowe? XD
Ciasta <3 :D
Ja bym stawiała na uroczy wygląd.
Ło nie, biszkopty i twardość, kruchość? Nie pasuje mi to! To kwestia bezglutenowej mąki, wiec zrozumiałe, ale i tak.
Czuję jednak, że miodowość już mogłaby mi przypasować.
Kup zatem i wyssij miodowość.
Zastanawiam się ile jeszcze produktów firma ma w swojej ofercie – co rusz na Twoim blogu poznaje nowe ;)
Mojej mamie lekkie ciasteczka kojarzą się z takimi z mniejszą ilością tłuszczu – może coś w tym jest ale w związku z tym, że są lekkie, to też mniej sycące (zazwyczaj) a co z tym idzie zjemy ich więcej i więcej tego tłuszczyku „pójdzie w bioderka” ;P
Twardość to dla mnie nie problem i mi nie przeszkadza, gorzej już z miodem i zbyt wysoką słodyczą ;P
Jeszcze milion, wszystko przed nami ;)
Moja myśli tak samo! Małe i lekkie = nieszkodliwe dla bioder.
Biszkopty także wolę miękkie, ale ciastka ogółem twarde i kruche, więc co do tych przypuszczam, że by mi smakowały dużo bardziej niż Tobie :)
Też tak sądzę. Zostawiłam dla gości, możesz mnie odwiedzić :)
Żebyś się nie zdziwiła, adres znam :D
Suche biszkopty, niech pomyślę…
„Ble. Zapomniałem zamknąć opakowania Gryz Gryz To w sumie jest gryz… niezłe. Fajnie się chrupie. Idę po colę i odpalam film.
PS Ta bezglutenowa suchość mnie ciekawi coraz bardziej. To takich ciasteczek pasuje idealnie, więc nie ma się czego czepiać.
Biszkopty z colą?! Marcinie, a fuj! Jak się je biszkopty, TYLKO herbata lub kawa.
Nie lubimy miodu a biszkopty muszą być zawsze mięciutkie :-P także, ciacha nie dla nas :-)
The same here :)
Miękkie czy suche, biszkopty zawsze ble, więc i te ciacha zupełnie mnie nie interesują.
Jak to? Nie bluźnij.
Nie zwróciłabym na nich uwagi.Takie ciastka mogę od biedy zjeść będąc u gości u ciotki, ale myśląc przy tym, ze wolałabym coś bardziej czekoladowego :D
Mnie skusiły, ale – jak widać – niepotrzebnie.