Druga tura degustacyjna minęła mi po znakiem – smakiem? kolorem? – kakao, gdyż po przepysznym Brownie sięgnęłam po Szyszkę, która przy okazji zdobyła zasłużone drugie miejsce w konkursie na urodziwość. W składzie batona znalazła się ekspandowana kasza jaglana i taki sam ryż, standardowo odżywka białkowa i banany, dodatkowo zaś miód i kakao. Nic zaskakującego czy nieprzewidywalnego, wszak nazwa zobowiązuje – szyszek nie trzeba nikomu przedstawiać. Nawet ci, którzy urodzili się już w XXI wieku, powinni znać ów stary polski przysmak i wiedzieć, że występuje nim preparowany ryż.
Baton Szyszka
Prawdę mówiąc, ta Szyszka taka mało szyszkowa – pomyślałam, zezując na kawał wielkiego, choć jak na produkty Legal Cakes zaskakująco lekkiego (95 g), rozkrojonego podczas sesji fotograficznej ciacha. Z wyglądu kojarzyło mi się ono z wigilijnym makowcem mamy, w którego pieczenie wkłada dużo serca i jeszcze więcej bakalii. Co roku jest tak samo wilgotny, ciężki i świeży, nawet jeśli leży tydzień. (Dobry żart – w moim domu rodzinnym jeszcze żadne ciasto nie przetrwało dwóch dni, a co dopiero siedmiu).
Nie przepadam za dmuchanym ryżem, ale to dzięki niemu legalna Szyszka była leciutka niczym obłoczek i delikatna. Pachniała intensywnie i kusząco: czekoladą oraz bananami. Była nieporównywalnie lżejsza od sernikowego Brownie. Od razu wiedziałam, że podbije moje kubki smakowe.
Czasami się zdarza, że produkty mają smak jakiegoś zapachu. Trudno rzecz wytłumaczyć, ale jeśli choć raz trafiliście na taki specyficzny twór, będziecie wiedzieć, o co chodzi. Piszę o tym, ponieważ właśnie tak było z Szyszką, która miała smak zapachu bzu – mojej ulubionej rośliny. Intensywny i nie do pomylenia z niczym innym, skondensowany smak zapachu bzu.
W batonie wyraźnie czułam ekspandowany ryż oraz kaszę, za którymi nie przepadam, na szczęście nie zaburzyły one przyjemności płynącej z degustacji. Było dobrze, ale nie idealnie, ponieważ produkt okazał się bardziej suchy od poprzedników i po zjedzeniu sporego kawałka zapchał mnie, ponadto chrupki niestety skapcaniały i stały się zupełnie miękkie (chociaż i tak lepsze to niż rozlazłe orzechy w Sneakym). Sądzę, że gdyby do wnętrza Szyszki dorzucono trochę owoców dla poprawienia wilgotności, byłaby dużo lepsza. Tak czy inaczej, to słodycz zdecydowanie udany i warty zakupu, nawet niejednokrotnego.
Ocena: 5 chi
Dobra, co do tego nie wiem, jakbym u mnie wypadł. :> Też nie przepadam za ryżem ekspandowanym (na pewno kojarzę jakieś zboże ekspandowane), ale słodyczy z nim na ten moment nawet nie kojarzę, klasycznych szyszek nawet nigdy nie jadłam i zupełnie nie wiem, czy ta suchość również by mi przeszkadzała. Baton-zagadka.
Muszę kiedyś kupić oldschoolową Szyszkę. Spodziewaj się recenzji, naturalnie za milion lat :D
Będę niecierpliwie czekać!
Prędzej umrzesz, ale i wtedy nie przestawaj czekać!
Szyszunia smak dzieciństwa,przypomniałaś mi o nim muszę zrobić dziecku niech go pozna:) . Ten słodycz wpasował się w mój gust,będę szukać na stoiskach ze zdrową żywnością.
Jak już poczynasz sobie z Jasiem kultowo, nie zapomnij nafaszerować go wyrobem czekoladopodobnym. Najlepiej daj mu kosz takich figurek 6.12. Tak cudownych mikołajek nie wyrzuci z pamięci do końca życia <3
Nie bądź złośliwa:P . Szyszki domowe są pyszne robiłam nie raz:) . Jasio Mikołaja chyba nie dostanie bo dostał kalendarz z Milki,to słodyczy wystarczy:) . Będą prezenty rzeczowe nie jedzeniowe od rodziców.
To nie złośliwość, tylko mój dobry humor. Przecież ja Ciem lubiem ;*
Chciałabym go spróbować :)
Ja też. A nie, ja już próbowałam :P
I Spróbowałabyś po raz drugi? :D
Wolałabym inny wariant.
Lubię suche jedzenie, więc zapewne szyszka by mi smakowała :)
I faktycznie ta szyszka jest mało szyszkowa – pamiętam wyprawy w podstawówce do szkolnego sklepu po szyszki bardziej odzwierciedlające kształtem leśne twory, ale teraz zapewne ta uzdrowiona wersja smakowałaby mi bardziej :D
Polecam suchą psią karmę. Jeśli wybierzesz niemarkową z supermarketu, np. z Lidla, wyjdziesz na tym korzystnie, ponieważ posiada atrakcyjny stosunek ceny do ilości. Za twardość i suchość mogę poświadczyć – słyszałam huk, gdy Rubi weszła do kuchni. Myślałam już, że to III wojna światowa, ale na szczęście to tylko Rubi dorwała się do miski.
W chrupkość nie wątpię, choć nie mam doświadczenia z psią karmą, ale czuję, że zapach by mnie skutecznie odrzucił, skład zresztą też :D
Dorzucenie owoców spowodowałoby wyrzucenie batona przez okno. Nie, nigdy. To dzięki ich braku, ma swój wyjątkowy smak. Jeśli Tobie i mi pasował, coś musi w nim być.
Absolutnie się nie zgodzę. Owoce być powinny.
Szyszka zgoła inaczej mi się kojarzy. Na myśl od razu przywołuje mi się ordynarna (faktycznie w kształcie szyszki) przekąska z miodem kupowana w sklepiku szkolnym w gimnazjum. Lekka jak piórko i całkiem niezła w smaku.
Co to tej szyszki zdania nie mam. Z wyglądu nieszyszkowata, a jeśli suchawa i ze skapcaniełymi chrupkami to jakoś nie wydaje mi się mistrzostwem świata… choć pozory mogą mylić.
Pozdrawiam.
Zupełnie o niej nie pomyślałam! ;>
My byśmy tam jeszcze dodały trochę masła orzechowego xD Szyszka prezentuje się nawet apetycznie i ciekawi nas skąd się wziął ten zapach bzu :)
Ja z kolei użyłabym smalczyku. I nie zapach, tylko smak zapachu.
Szyszka była mega! Podobała mi się jej leciutka i puchowa konsystencja :)
Może przez przypadek zjadłaś poduszkę? Jeśli nie było nici między zębami, to istnieje prawdopodobieństwo, że jednak batona.
Szyszka szyszką, ale już wiem skąd kojarzę tą wiewiórę na opakowaniu. U jednej dentystki w poczekalni wisiał plakat z podobnym rysunkowym zwierzem, mającym chyba odwrócić uwagę sterroryzowanych dzieci od przerażających dźwięków z gabinetu. W moim wypadku raczej nieskutecznie, więc i wiewióra raczej mi się źle kojarzy.
U mojej dentystki było – i nadal jest! – tylko ogromne akwarium z wielkimi kolorowymi rybami, od patrzenia w które zaraz bolą oczy (znajomy okulista zarobi) i kręci się w głowie (neurolog też).