Cadbury, Daim

Daim to jeden ze słodyczy, których nienawidzę z całego serca. Co ciekawe, moja ognista niechęć zupełnie nie przekłada się na produkty bazujące na tym przedziwnym, szklano-kamiennym batonie. Lody na patyku bardzo mi smakują, wersja w małym kubeczku zdobyła unicorna, a i 100-gramową Milką wcale bym nie pogardziła, mimo iż już raz ją jadłam. Myślę, że przyczyny owej rozbieżności należy szukać w nagromadzeniu daimowych cząsteczek. Im ich więcej, tym gorzej. Jeśli stanowią dodatek, są w porządku – nawet bardzo.

Ale nie ma co teoretyzować. Czas stawić czoła kolejnemu produktowi z trwardokarmelowej kolekcji, mianowicie zagranicznej, zachodniej tabliczce marki Cadbury, której dziewięć przepięknych kostek otrzymałam od mojej słodyczowej bratniej duszy – Ani.

cadbury-daim-copyright-olga-kublik-2

Daim

Co prawda wspomniałam już we wstępie, że kostki były ładne, ale czekolada zasługuje na dużo więcej niż tylko marne wspomnienie. Bardzo żałuję, że nie miałam okazji zrobić zdjęć pełnej tabliczce, na szczęście w czasach sklepów internetowych oraz łatwości podróżowania po świecie to nie problem. I wcale nie muszę fotografować właśnie tego wariantu. Zakładam, że cała seria ma tak piękne kosteczki. Malutkie, okrąglutkie, beczułkowate i absolutnie urocze. Skrywające się w równie atrakcyjnym wizualnie, ciemnogranatowym opakowaniu z nowoczesnym nadrukiem. Nie ma się do czego przyczepić.

cadbury-daim-copyright-olga-kublik-4

Zapach tabliczki Daim Cadbury to zapach… Caramel Milki! Wysoka słodycz, obłędnie mleczna czekolada i świeży, lepki, lejący się karmel. Przez chwilę sądziłam, że umrę z zachwytu, ale przed kopnięciem w kalendarz powstrzymała mnie myśl, iż wówczas nie spróbuję czekolady, a za parę dni Rubi zje moje nędzne truchło. (Co wcale nie jest śmieszne, przez całą degustację bowiem patrzyła na mnie lekko zezującym wzrokiem. Nie jestem pewna, czy chodziło jej o wyłudzenie kostek, czy o wyobrażenie sobie Olgi w roli kotleta).

cadbury-daim-copyright-olga-kublik-5

Pozostałam więc przy życiu i usadowiłam na języku pierwszą kostkę. Rozpuściła się od razu, w sekundę, w mgnieniu oka, w tempie wystrzelonego z procy Strusia Pędziwiatra. Choć w przekroju nie zauważyłam wielu kawałków tytułowego Daima, szybko się zorientowałam, że cwaniak zgłębił technikę kamuflażu rasowego ninja i osiągnął w niej mistrzostwo, bo w rzeczywistości było go nadzwyczaj dużo. Mało tego, kawałki były ogromne, grube i idealnie wyszlifowane, przypominały wyrzucone na brzeg morza bursztyny (lub zbite szkło butelek po tanim piwie, jeśli mówimy o Bałtyku).

cadbury-daim-copyright-olga-kublik-6

Pozostał nam do omówienia już tylko smak. Jak się domyślacie, tak pięknie pachnąca czekolada nie mogła być zła. I nie była – wprost przeciwnie, nazwałabym ją mlecznym ideałem. Niestety, na tym kończyły się jej dobre strony. Daimowy dodatek, zbyt wielki i gruby, serwował swą tradycyjną starotłuszowość w pełnej okazałości. Jak zwykle przypominał mi ciemne i skwierczące, smażone na fryturze sprzed roku pączki, które leżą na tacy w podrzędnej cukierni i nikt ich nie chce nawet po przecenie -50%. Na domiar złego właził w zęby i je zalepiał. Był zupełnie zbędny i obleśny. To przez niego do tabliczki nigdy nie wrócę.

Ocena: 3 chi ze wstążką
(mleczna czekolada na minimum 5 chi,
dodatek na 1 chi)


Skład i wartości odżywcze:

cadbury-daim-copyright-olga-kublik-3

28 myśli na temat “Cadbury, Daim

  1. Czuję, że też bym teraz Daima odebrała jako obleśnego. Kiedyś już mi nie smakował, ale strach pomyśleć co by było teraz (mniejsza o konsystencję, ale przeczuwam margarynę do potęgi).
    Tej czekolady nie tknę, kiedyś jadłam Milkę i to mi wystarczy. Wspomnienia są dość żywe, więc wiem, co by teraz było.
    A ostatnie zdjęcie rządzi. :P

    1. Mówisz, że jakaś jedyneczka wreszcie by wpadła? Może warto urozmaicić swoje degustacje, bo co za dużo 8, 9 i 10, to niezdrowo. Poza tym ileż można jeść same dobre produkty?! ]:->

  2. Kuzynka z Anglii mi ją przysłała była taka sobie dla mnie za słodkie są te czekolady. Pochwalę ci się ,że ma psiaczka od soboty chyba,że widziałaś na fb:)

  3. Byłam święcie przekonana, że tak jak i Oreo tu będzie tak samo jak Milka. Widzę jednak, że ta jest inna. Kostki ma większe i te kawałki są kolsalne. W Milce było ich dużo ale były niczym proch. No i sama kostka choć smaczna, to płaska ja nie wiem. Ja nie lubię dużych i twardych chrupaczy w czekoladach więc pomimo tego, że Daima samego w sobie lubię chociaż mój dentysta błaga mnie o jego niejedzenie – ta czekolada niet.

  4. Czekolady Cadbury bardzo lubię, ale wszelkie z dodatkami to dla mnie już byt duże ryzyko. Choć pamiętam, że kiedyś podczas wyjazdu na ferie, jak miałam do nich większy dostęp, sporo smaków przetestowałam i nie pamiętam, żeby któryś mnie zawiódł… Jednak teraz wolę klasyczny smak tej czeko, którą nawet mam w zapasach ;)

      1. Teraz to ja nie pamiętam jakie jadłam :D Pamiętam, że lubiłam z orzechami, rodzynkami i coś mi się kojarzy biała z bakaliami i karmelowa. Ale to było dawno, teraz czasami jem tylko zwykłą, która jest w Tesco ;)

  5. To się nazywa szybkie czytanie. Pierwszy wers i koniec!

    Choć jej nie jadłem, to przez wybrzuszenia i inność kształtu względem Milki, z chęcią bym przygarnął. Tylko nie wydłubywałbym kryształków. Nawet do fotki ;)

    1. Ale mówię też, że jako dodatek jest świetny. Wszystko zależy od tego, który akapit się przeczyta ;)

  6. Mam podobne odczucia, w Milce mi Daim mi nie przeszkadzał, w tej bardzo. No i ja samą czekoladę oceniam niżej niż Milkową.

  7. Wersję Oreo cadbury jadłam, ale nie mogę sobie przypomnieć czy jadłam tą. Jednak mój powrót do Milki Daim okazał się mało udany, więc raczej angielskiemu odpowiednikowi podziękuje.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.