Co oglądać w Player.pl? 5 odmóżdżatorów totalnych

O niniejszy wpis zostałam poproszona. Nawet parę razy, ale to ostatnia prośba przypomniała mi, że tak właściwie na najbliższą niedzielę nie mam jeszcze wymyślonego tematu. A skoro nie mam, czemu by nie zabrać się za kontynuację wątku programów dostępnych w Player.pl, czyli dawnym TVN Playerze, tym razem jednak biorąc pod lupę propozycje, które wysysają z człowieka mózg?

Jak wspomniałam w podlinkowanym wyżej tekście, programy dostępne w serwisie dzielę na trzy kategorie: wartościowe, przeciętnej jakości i odmóżdżatory totalne. O pierwszych już było, drugie – jak sama nazwa wskazuje – są średnio interesujące (ale oczywiście o nich napiszę, jeśli zechcecie), trzecie zaś odwołują się do emocji widza, a nie jego psychiki. (Psychika co najwyżej może ucierpieć, jeśli obejrzy się zbyt wiele odcinków pod rząd. Albo niekoniecznie pod rząd – w ogóle jeśli obejrzy się ich zbyt wiele).

Wszystkie programy, które w niniejszym wpisie przedstawiłam, oglądałam bądź oglądam sama, samodzielnie i na własne oczy. Nie jest to więc relacja z trzeciej ani dziesiątej ręki, wieści zasłyszane nie wiadomo gdzie i kiedy, ani też powielanie opinii innych osób. Jeśli coś jest głupie, ale z jakiegoś powodu mi się podoba, szczerze o tym napisałam. Ba, wszystkie te programy pod jakimś względem mi się podobają! Inaczej bym ich nie oglądała, to oczywiste. Relaksują mnie po całym dniu pracy umysłowej lub pocieszają, że skoro istnieją tacy ludzie, ze mną nie jest aż tak źle. Ale o tym za chwilę.

warshaw-shore-logo

Warsaw Shore

Jak zaczynać, to z grubej rury. A zatem proszę, oto Warsaw Shore – program, którego nie zaczęłabym oglądać, gdyby nie moja przyjaciółka ze studiów i jej zamiłowanie do syfiastych reality shows. Mało tego, ona nawet uczyniła z nich sporą część swojej pracy licencjackiej! Wspólnie omawiałyśmy każdy odcinek, nową osobę i scenę. Naprawdę miło było poplotkować o kimś, kto za źle rozumianą popularność i pieniądze – nie udawajmy, że nie – robi z siebie błazna przed całą Polską. A przynajmniej przed tymi, którzy są w stanie ścierpieć idiotyzm bohaterów i poświęcić im czterdzieści cennych minut swojego życia w każdym kolejnym tygodniu przez kilka miesięcy.

Przyjaciółka odpadła (zwolniła) po którymś ze zwykłych sezonów, edycje Summer Camp oglądała więc z dużym poślizgiem. Ja jednak byłam wytrwała. Każdy poniedziałek stał u mnie pod znakiem Warsaw Shore, dzięki któremu relaksowałam się i zapominałam o problemach dnia codziennego. Gdzieś na etapie drugiego sezonu dopadła mnie znieczulica, w związku z czym przestałam się zastanawiać, kto tych ludzi rodzi i dlaczego nie ukręca im łebka tuż po fakcie, by zaoszczędzić światu cierpienia, a losy bohaterów oglądałam na pełnym luzie. W komentarzach możemy podyskutować o postaciach lubianych i nie.

Do tej pory z programu wyniosłam tylko i aż jedną ważną życiową lekcję: że należy olewać pracę, dużo pić, rzygać na siebie, a potem w tych rzygach uprawiać seks z pierwszą lepszą osobą. Ach, no i trzeba szanować ziomków, bo szacunek to podstawa szacunku. Także szacunek! Sądzę jednak, że jestem w stanie wyciągnąć o wiele więcej, także z niecierpliwością czekam na kolejne sezony.

kto-poslub-mojego-syna-corke-logo

Kto poślubi mojego syna/córkę?

W tym utrzymującym wysoki poziom programie początkowo szukano wybranek tylko dla mężczyzn, jednak w ostatnim sezonie producent przypomniał sobie, że w Polsce od paru lat szaleje wirus zwany równouprawnieniem, więc dla politycznej poprawności wrzucono jedną szpetną dziewczynę z jeszcze szpetniejszymi kandydatami na męża. Całe szczęście, że akurat z tego związku nic nie wyszło, bo ziemia otrzymałby nowych mieszkańców szpetnych do kwadratu.

Ponieważ rozpoczynając oglądanie programu, byłam już zahartowana idiotyzmem Warsaw Shore, przedstawione sytuacje przyjmowałam z przymrużeniem oka i uśmiechem na twarzy. Tym bardziej że były bezczelnie wyreżyserowane. (Plusik za to, że sztuczność rzucała się w oczy o wiele mniej niż peruki na glacach gości w starych odcinkach Rozmów w toku, które również namiętnie oglądam).

W przeciwieństwie do programu Rolnik szuka żony, Kto poślubi mojego syna/córkę? nie przedstawił ani jednego bohatera, którego dałoby się lub chciałoby się polubić. Niestety każdy był maminsynkiem niedorosłym do związku i potajemnie sypiącym z mamą, innymi słowy: dupą wołową. Patryk zaś był gejem, któremu ukrywanie orientacji wychodziło tak dobrze, że aż wpisując w wyszukiwarkę Google hasło kto poślubi mojego syna patryk jako pierwsza podświetla się propozycja jest gejem (nieskromnie dodam, że dołożyłam cegiełkę do takiego stanu rzeczy). Niby zmarnowany czas, ale kolejną edycję i tak obejrzę.

apetyt-na-milosc-logo

Apetyt na miłość

To relatywnie nowy program, obecnie na Player.pl pojawiają się pierwsze odcinki drugiego sezonu. Fabuła jest następująca: pseudoprawdziwi bohaterowie umawiają się z innymi pseudoprawdziwymi bohaterami na pseudospontaniczne i ani trochę niewyreżyserowane randki. Ale, ale, to jeszcze nie wszystko! Randki te są spotkaniami w ciemno, a pseudokandydat zgłaszający się programu wybiera swoich pseudoamantów podług zaproponowanych przez nich menu.

Czasem randki są tak zabawne, że aż boki zrywać, a zakończenia tak wzruszające, że zdarza mi się uronić łzę. Przyznaję, że nie raz zazdrościłam oglądanym bohaterom. Sama setki razy zgłaszałam się do programu, jednak mnie nie wybrali. Zresztą potem się okazało, że jeden list omyłkowo trafił do rolnika, który szukał żony dla swojego buhaja, drugi zaś do Kto rozdziewiczy mojego niedorozwiniętego szwagra?, przez co musiałam się gęsto tłumaczyć, że jednak nie chcę wziąć udziału w żadnym z nich.

Całą resztą z miliona wysłanych listów podtarli sobie tyłki pracownicy TVN-u, bo akurat skończył się im papier. Cóż, może spróbuję raz jeszcze w trzecim sezonie…

ukryta-prawda-logo

Ukryta Prawda & Szkoła

Oto taśmowce, które uwielbiam. Mimo iż każdy posiada po milion pięćset sto dziewięćset odcinków, dbam, by nie przegapić żadnego. (W gorących okresach na studiach, gdy nie miałam czasu na oglądanie tego typu wartościowych programów, zapisywałam w notatniku numer odcinka, na którym przerwałam seans, a potem – w wakacje lub ferie – wytrwale siedziałam przed laptopem i nadrabiałam zaległości). Oprócz nich oglądam również Idealną Nianię i Sprzątaczki. Jedynie nowego hitu pt. 19 + nie oglądam, bo po wmęczeniu w siebie niecałych dwóch odcinków uznałam, że fabuła mnie przerasta.

Ciekawostką może być dla was powód, dla którego w ogóle zdecydowałam się owe programy oglądać, choć wcześniej gardziłam nimi równie mocno, co bardziej zrównoważona psychicznie część społeczeństwa. Otóż zaczęło się od pójścia na pewien casting, gdzieś tak na początku studiów. Nie, nie TVN-owski, Wrocław oferuje jedynie zostanie dzieckiem Polsatu. Skądinąd właśnie z tego powodu najpierw wciągałam Trudne Sprawy i Dlaczego ja? w Ipla, a dopiero potem – gdy poznałam o wiele lepszą jakość obrazu w Player.pl i nieco atrakcyjniejszą grę aktorską osób występujących w konkurencyjnych produkcjach – sprzedałam duszę TVN-owi i do Polsatu wracam tylko na Detektywów w akcji i Zdrady.

Ale wracając do wyjaśnień, kamera i aparat od zawsze były oczami, w których lubiłam się przeglądać i w których się sobie podobałam. Nie zdziwiłam się więc, że na castingu poszło mi dobrze. Organizatorzy oddzwonili i tak właśnie zaczęła się moja mała-wielka przygoda, która trwa do dziś. Jeśli będziecie uważnie oglądać paradokumenty na Polsacie, moja twarz może wam gdzieś tam mignąć.

sedzia-anna-maria-wesolowska-logo

Sędzia Anna Maria Wesołowska & Sąd Rodzinny

Na koniec program Sędzia Anna Maria Wesołowska. Z przyjemnością umieściłabym go w poprzednim punkcie, jednak nie pozwala mi na to profesja tytułowej bohaterki, która rzeczywiście jest sędzią i pracuje w zawodzie. Jak wyjaśnili twórcy serialu – a przynajmniej do takich danych się dokopałam – powstał on w celu przybliżenia szarej masie sądowych realiów i przerażenia ludzi na śmierć, co miało skutkować zmniejszoną liczbą przestępstw oraz wynikających z nich spraw sądowych.

No dobra, może trochę przesadziłam. Ludzi na pewno nie nazwano szarą masą, jak i nie chciano ich przerazić na śmierć (a przynajmniej nikt otwarcie tego nie przyznał). Ach, no i nikomu nie zależało na zmniejszeniu liczby aresztowań oraz spraw sądowych, bo wtedy prawnicy zarabialiby mniej, co się po prostu nie godzi. Serial rzeczywiście miał być sneakpeakiem sądowej rzeczywistości, jednak ostatecznie wyszła z niego parodia, jak z każdego tego typu paradokumentu.

Co ciekawe, kiedy parę lat temu Sędzię Annę Marię Wesołowską oglądała moja mama, byłam zażenowana poziomem gry aktorskiej bohaterów oraz faktem, że producent wciska ludziom kit, że niby wszystko dzieje się naprawdę. Co do pierwszego zdania nie zmieniłam (ale czego chcieć od ludzi z łapanki, którzy naprawdę nie są i nie pretendują do bycia aktorami?), w kontekście drugiego zaś musiałam przyznać się do błędu, bo program zawsze był oznaczony jako paradokument, a to moja mama błędnie uważała go – jak i wiele innych (a gdyby nie ja, nadal by sądziła, że są prawdziwe) – za dokument.

26 myśli na temat “Co oglądać w Player.pl? 5 odmóżdżatorów totalnych

  1. Ukrytą prawdę czasem oglądam ale teraz chyba zacznę regularnie ;D Mogłabyś chociaż zdradzić o jakie paradokumenty chodzi – człowiek nie zawsze ma czas by oglądać wszystkie a miło byłoby zobaczyć Ciebie na ekranie :) Jeśli już gdzieś śmigniesz to daj znać, że smignęłaś :D

    Widziałam kilka odcinków „Apetyt na miłość” i masz racje – niektóre randki są przekomiczne… Pewnie po części to stres i kamera sprawiają, ze ludzie zachowują się tak a nie inaczej :) Mówisz, że list omyłkowo trafił tam gdzie nie powinien? Coś w redakcji pomieszali, czy Ty się machnęłaś? :)

    1. Większość odcinków ze mną jest od paru lat lub miesięcy – zależy, o których mówimy :) – w internecie, mogę Ci podać numerki.

      Drugi akapit, do którego się odniosłaś, jest ironiczny. Dla mnie żadna z sytuacji nie jest przekomiczna, oglądam je na chłodno i z dystansem. Poza tym program jest wyreżyserowany, co sprawia, że ludziom płaci się za takie, a nie inne zachowanie, w związku z czym nie ma mowy o 'zachowaniach pod kamerę’. Listów też nie wysyłałam :)

      1. Podaj, podaj :) Z ogromną przyjemnością zobaczę :)

        Wybacz – nie załapałam… chyba miałam jakiś opóźniony zapłon :P Bez reżysera to chyba mało kto by to oglądał, bo nie byłoby ciekawie :P

        1. Nie no, prawdziwe dokumenty przecież też się ogląda, a one mają luźne ramy. Wiadomy jest wyłącznie punkt wyjściowy, cel i metoda badania.

            1. Jestem w trakcie myślenia, czy cichaczem wysłać numery tym osobom, które zapytały, czy może opublikować w którąś niedzielę wpis.

  2. Spośród wymienionych odmóżdżaczy czasem zerknę tylko na Ukrytą prawdę i Szkołę (w piątki, gdy jem obiad w domu w porze gdy gdzieś utrafię i nic innego nie ma :D), ale teraz, gdy wiem że można Ciebie szukać w tv, może przerzucę się na Polsat i zacznę bardziej świadomie to oglądać :D
    A w ogóle to moja 3 letnia bratanica jest fanką takich produkcji – ponoć codziennie po przedszkolu ma maraton ze Szkołą, Ukrytą prawdą i Szpitalem czy co tam jeszcze w tym czasie leci :P

    1. Szpitala nie oglądam, ale i tak możesz uścisnąć bratanicy ode mnie rączkę. Wspomniane seriale, podobnie jak Ty w wybrane piątki, oglądam do obiadu, żeby coś tam do mnie gadało, kiedy jem.

  3. Sędzię Annę oglądałam w gimnazjum, bo zawsze leciała po południu jak wracałam ze szkoły. Wtedy też z tego samego powodu oglądałam Rozmowy w toku. Ukryta prawda – fajne to było na początku, taka nowość, człowiek czuł się nawet trochę lepiej oglądając to widząc, że nie ma na co tak naprawdę narzekać w porównaniu z perypetiami dotykającymi bohaterów.
    Warsaw shore, oglądałam najpierw edycje zagraniczne, wiec Polska aż tak mną nie wstrząsnęła. Amerykanie robią wszystko jednak naprawdę na 100%, a u nas to taka trochę marna podróbka. Tam impreza jak w Vegas u nas jak w wiejskiej remizie. Niemniej fajnie się to ogląda, bo miło pośmiać się z ludzi, którzy zrobią dla kasy wszystko. Niektórzy dodatkowo wzbudzili moją sympatię, bo nie udają tylko są jacy są i mają gdzieś opinie innych, a tego nam w społeczeństwie brakuje. Summer camp z powodu jednego uczestnika zwykle mnie obrzydzał (hmmm, ciekawe którego… :D) ale potem znowu oglądało mi się fajnie.
    Apetyt na miłość – oj ja uwielbiam takie programy, a jak jest motyw kulinarny w tle to już w ogóle.
    Z kolei kto poślubi mojego syna było dla mnie przyjemnym zaskoczeniem. Spodziewałam się nudy, a naprawdę muszę przyznać, że się wciągnęłam. Do tej pory przeraża mnie, że tacy mężczyźni istnieją, ale może to dlatego, że sama jestem silną i raczej niezależną osobą i mężczyźni noszący spódnice w związku są dla mnie jak z innej planety, bo sama noszę spodnie.
    Wszystko oglądałam i zgadzam się, że idealnie pasuje do tytułu. Zwłaszcza dwie pierwsze pozycje i czwarta.

    Ps. Dobra, pisałam Ci na fb, ale dodam i tu: zmiany na blogu baaaardzo na plus!

    1. Ja jakoś nie mogę się przekonać do zagranicznych oryginałów. Jeśli mam do wyboru polską kiepściznę i wypasiony amerykański oryginał, mimo wszystko wybieram ojczysty syfek. Jest niewiele zagranicznych, które śledzę, na dodatek one nie posiadają polskich odpowiedników.

      Dziękuję ;*

  4. Nie słyszałam tylko o Apetycie na miłość, ale tak ogólnie jak na osobę bez telewizora i nie oglądającą playera (czy innego tego typu serwisu), to nieźle i tak kojarzę tego typu produkcje.

    I jako wrocławianka – znam parę osób również (podobno) migających w tle polsatowskich produkcjach ;D

    1. Można migać w tle w prawdziwych serialach jako statysta (agencja ABM) albo grać jako aktor-amator w serialach paradokumentalnych (Tako Media). Ja sto razy bardziej wolę to drugie, bo statystowanie jest jedną z najbardziej upierdliwych prac ever.

  5. Zmiany bloga na duży plus:) . Serio występujesz w Ukrytej prawdzie? chyba muszę zacząć to oglądać:)

  6. Zrobiłaś mi dobrze tym postem! ;-)

    Pozycje 1,2 i 3 również znajdują się w moim menu odmóżdżaczy. Z Warsaw Shore (nazywam przeze mnie Warsaw Whore) jestem niestety trochę do tyłu, ale dzielnie nadrabiam. Szkoła i tym podobne, jednak przerastają moją tolerancję.

    Mam nadzieję, że na drugą kategorię – przeciętniaki też przyjdzie czas.

  7. Kto poślubi mojego syna oglądałam tylko 1 sezon, więc się nie wypowiem, ale jak widziałam te babki, to zastanawiałam się gdzie one się uchowały..

    Apetyt na miłość pierwsze słyszę, oglądam tylko czasami brytyjską wersję takiego programu ( kolacja dla dwojga) chyba muszę nadrobić :)

    Ukrytej prawdy nie widziałam już ze dwa lata, razi mnie to sztuczne i przesadne aktorstwo amatorów :D za to szkołę z mężem oglądamy często jako super komedię :D
    Ale odcinki z Twoim pyszczkiem chętnie bym obejrzała, podaj numerki prosze :D

    Sędzię Annę i Sąd rodzinny ogląda moja babcia.. ja kiedyś obejrzałam kilka odcinków (ze 4 lata temu albo i więcej) i jakoś mnie nie porwało. Zbyt przewidywalne to wszystko :) albo za bardzo na siłę.

    Ogólnie to ja chyba raczej wolę wmerykańskie, brytujskie programy niż polskie.. z filmami tak samo. Kiepska ze mnie patriotka

    1. Pocieszę Cię, że ja polskich filmów wprost nienawidzę. Są kręcone w tak specyficzny sposób, że nawet gdyby aktorzy gadali po angielsku albo chińsku, i tak wiedziałabym, skąd film pochodzi. Są oczywiście wyjątki, ale baaardzo mało.

      PS To samo mam z kinem azjatyckim – nienawidzę, nie oglądam.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.