Jeszcze parę lat temu sądziłam, że produkty ze sklepów, działów i jarmarków ekologicznych – tabliczki czekolad w szczególności – są dziwne, niedobre, plastikowe i tak dalej. Przygoda z blogiem wszystko zmieniła. W toku próbowania nowych dla mnie smaków odkryłam, że bardzo często jedzenie tego, co uważałam za niemożliwe do zaakceptowania w codziennej diecie, sprawia mi większą przyjemność niż sięganie po produkty dostępne w sklepie na rogu.
Weźmy na przykład taką markę Balance. Z pozoru wszystko przemawia na jej niekorzyść. Wysoka cena, obniżona gramatura, zastosowanie słodzików, trudna dostępność. Komu chciałoby się trudzić, żeby ją zdobyć? – myślałam. Pewnego dnia jednak spróbowałam kostki Milk with sweetener made from STEVIA plant, a niedługo później kuzynki Blueberries & Strawberries Dark i odkryłam, że jestem zakochana. W złotym logo, przepięknym opakowaniu, konsystencji tabliczek, ich zapachu, smaku…
Na koniec mała refleksja. Łatwo wydawać opinie – zwłaszcza negatywne – o rzeczach, których się nie zna i których nawet nie stara się poznać. I już nie tylko o czekoladzie tu mowa. A może by tak, w ramach noworocznego postanowienia, przełamać się, stawić czoła nowości, otworzyć umysł?
Dark with sweetener made form STEVIA plant
Nową dla mnie czekoladę marki Balance – tytułową Dark with sweetener made form STEVIA plant – otrzymałam w ramach współpracy ze sklepem internetowym Biozona, gdzie można znaleźć również inne wersje, w tym dwie wymienione we wstępie. Nie zmieniło się jej piękne złote logo, zmian nie spostrzegłam także na eleganckim kartoniku. Wizualnie niczym mnie nie zaskoczyła. Była piękna i taka pozostała.
Tabliczka składała się z ośmiu dużych i płaskich kostek. Odznaczały się one bardzo ciemną barwą i posiadały skośne paski, co wpłynęło na ogólną wytworność i elegancję. Naprawdę miałam wrażenie, że jem produkt ekskluzywny. Na korzyść czekolady przemawiał również jej stan skupienia: z początku bezwzględnie twardy i nieprzenikniony, po chwili zaś aksamitny i bagienkowy. Ach, no i nie zapominajmy o bajecznej kaloryczności, wynoszącej niecałe 460 jednostek biodrowych w 100 g.
Dark with sweetener made form STEVIA plant łamała się z głośnym trzaskiem, co zawdzięczała między innymi stojącej na pierwszym miejscu w składzie miazdze kakaowej. Masy kakaowej niby było tylko 52%, ale i kolor, i zapach, i smak podpowiadały, że dodano jej więcej, może nawet 75%. Sam aromat był tak ciemny, a jednocześnie słodki w sposób owocowy, że bez chwili wahania przyznałam mu maksimum punktów.
Jak już wspomniałam, tabliczka marki Balance była twarda, acz jednocześnie miękka w sposób gęsto-kremowy. Rozpuszczała się niespodziewanie szybko i roztaczała na języku najlepszej jakości biagienko. Była wyraziście słodka, lecz nie wyczułam w niej słodzików (a przypominam, że stewii nienawidzę!). Charakterystyczna dla wielu ciemnych czekolad proszkowatość nie występowała tu niemal wcale. Wprost przeciwnie – Dark with sweetener made form STEVIA plant była tak aksamitna, że zawstydziłaby niejedną mleczną koleżankę. Po degustacji pozostawiła na języku cudowną węgielną cierpkość. Nie tylko bardzo mi smakowała, ale wręcz przebiła czekolady droższe i wytwarzane ze specjalnych szczepów kakaowca.
Ocena: 6 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę Biozony,
lub wejdź do sklepu internetowego)
Nie cierpię stewii i wszystkiego co zawiera. Nie ważne, że to pro zdrowotne, pro dietetyczne, pro modne, nic mnie nie obchodzi i nawet jakby powodowała wygładzenie zmarszczek i utratę cellulitu to bym nie jadła, bo ten smak mnie po prostu odstręcza. Tu niby nie czuć, ale ja i tak wolę trzymać się z daleka. :D
Nie dziwię się, że tak piszesz, bo ja przed spróbowaniem czekolad tej marki pisałam i uważałam tak samo. Po prostu trzeba sprawdzić i dać się zaskoczyć, innej rady nie ma :P
Nienawidzę słodzików, ale jak piszesz, że jej nie czułaś… Nie, i tak bym się tą czekoladą nie zainteresowała, bo mimo wszystko jak widzę w ciemnych tyle kakao, to obojętnieję. Dobrze jednak, że i ze słodzikiem można zrobić coś, czego człowiek nie ma ochoty wyrzucić przez okno.
Masz rację, jedz te swoje oblechy z imbirami i cziljami :D
Równowaga w przyrodzie musi być. xD
Nie lubię słodzików a od dłuższego czasu i czekolad – nie smakują mi (może za jakiś czas mi przejdzie) :P
Kiedyś na pewno przejdzie :)
Unikam czekolad ze słodzikami (próbowałam 2 lub 3 i mnie nie zachwyciły) i chyba masz rację, że czas otworzyć się na nowe smaki, tym bardziej że ta wydaje się smakowita :)
Które jadłaś? Muszę wiedzieć, żeby ich unikać :D
Biorąc pod uwagę odmienność naszych smaków, mogłabyś je polubić :D Jedna była z czerwonym pieprzem, a druga jakaś ciemniejsza, ale dokładnie nie wiem…
Z pieprzem to i bez ostrzeżenia bym nie tknęła.
Nie wiem czy węgielna lepkość to plus. Nie wiem też jak smakuje czekolada ze stevią. Wiem natomiast, że jeśli mówisz o zawstydzeniu niejednej mlecznej tabliczki, musi być przynajmniej przyzwoita.
Mogę Ci przysiąc, że ta czekolada jest 10x lepsza od jedzonych ostatnio mikołajów z Lindta…
Może kiedyś spróbuje przełamać niechęć do stevii połączonej z czekoladą, ale to jescze nie ten czas xD
Spoko, masz cały żywot marny :P
Z mlecznych bezcukrowych lubię Torras z migdałami kruszonymi oraz Trapa mleczną z chrupkami ryżowymi – najlepsze! Tej próbowałam kilka dni temu i jest pyszna – lekko gorzka i kremowa :)
Niestety nie lubię chrupek ryżowych ani ryżu preparowanego. Z orzechami za to kocham prawie wszystko :)