Nestle, Kit Kat Chunky Hazelnut

Kilkumiesięczne wstrzymywanie się od kupowania słodyczowych nowości skończyło się tym, że i tak wszystkie upolowałam, tylko ze sporym opóźnieniem. No dobrze, prawie wszystkie. Kiedy rozpoczął się remont i uznałam, że przecież u przyjaciół też coś jeść trzeba, rozpoczęłam desperackie poszukiwania produktów, które przegapiłam (m.in. Knoppersa Strawberry i Dumli Snacks Cola). Na moje nieszczęście jeden z najbardziej pożądanych celów – recenzowany dziś Kit Kat Chunky Hazelnut – zdążył już wyjść z wrocławskich sklepów, a jechać na drugi koniec Polski po sztukę nieszczególnie mi się opłacało.

Ponarzekałam, podenerwowałam się, aż w końcu rozłożyłam ręce w geście kapitulacji. Wtedy – ewentualnie kilka dni później – na horyzoncie pojawiła się moja narzeczona Szpilka i jej siostra, zaprawiona w słodyczowych bojach szwagierka. Ta druga wypatrzyła w lokalnej Żabce ostatnie egzemplarze limitowanego Kit Kata Chunky* i postanowiła jednego dla mnie kupić. Radości mej nie było końca.

* Parę miesięcy później baton powrócił do sklepów, ale skąd mogłam wiedzieć, że tak się stanie?

Nestle, Kit Kat Hazelnut, baton z waflem i kremem orzechowym w mlecznej czekoladzie, copyright Olga Kublik

Kit Kat Chunky Hazelnut

Dzisiejszy bohater to taka nowość-nienowość, dostępny w polskim sklepach bowiem już był, na dodatek przez wiele lat. Zastąpił go wariant Peanut Butter, który został z nami na stałe. (Przez moment mogliśmy się również pocieszyć wersją Double Caramel, przed nią zaś zwykłym Caramelem z jedną warstwą karmelu). W przeszłości orzechowolaskowy baton niespecjalnie mi smakował, a już na pewno mniej od klasycznego.

Nestle, Kit Kat Hazelnut, baton z waflem i kremem orzechowym w mlecznej czekoladzie, copyright Olga Kublik

Choć moje uczucie względem Kit Katów określiłabym jako miłość bezwarunkową, nie wszystkie jego elementy lubię tak samo bardzo. Uważam, że czekolada, która oblewa batona i której jest nadzwyczajnie dużo, nie ma sobie równych. Jej mleczny smak, cudowna słodycz i obłędnie bagienkowa konsystencja zwalą z nóg niejednego pesymistę. W kontrze do polewy stoi wafel, którego krem jest po prostu niedobry. Dziwny, tani, nieciekawy. Najlepszym sposobem zjedzenia Kit Kata jest więc zgryzienie rewelacyjnych boków, a później schrupanie nieszczęsnego wafla, wraz z resztką czekolady.

Nestle, Kit Kat Hazelnut, baton z waflem i kremem orzechowym w mlecznej czekoladzie, copyright Olga Kublik

W wariancie Hazelnut, poza dwoma warstwami kremu kakaowego, znajduje się również zdecydowanie grubsze skupisko orzechowego. To dzięki niemu baton pachnie jak Kinder Bueno z domieszką Ferrero Rocher, robiąc nadzieję miłośnikom obu produktów. Aromat ów nie tylko jest laskowoorzechowy i słodki, ale również odurzająco intensywny, wymieszany z nutą mlecznej czekolady. Nie mogło być lepiej!

Nestle, Kit Kat Hazelnut, baton z waflem i kremem orzechowym w mlecznej czekoladzie, copyright Olga Kublik

Limitowany Kit Kat Chunky Hazelnut w niczym nie ustępuje wariantowi klasycznemu. Jest tak samo słodki i mleczny, bagienkowy – choć lekko proszkowaty – i treściwy. Do wszystkich tych pozytywnych cech dochodzi orzechowy krem: odpowiednio tłusty, zwarty i twardawy, w otrzymanej od dziewczyn sztuce niestety lekko przesuszony (złe trakowanie w sklepie?; podróż przez pół Polski?). Ponieważ kocham mleczną czekoladę, a mleczną czekoladę połączoną z orzechem laskowym jeszcze bardziej, po raz pierwszy wystawiam Kit Katowi 6 chi unicona smaku, a co! To zdecydowanie najlepszy wariant z tej serii. Jak tylko pojawił się w sklepach ponownie, nie omieszkałam zrobić szaleńczych zapasów.

Ocena: unicorn smaku


Skład i wartości odżywcze:

Nestle, Kit Kat Hazelnut, baton z waflem i kremem orzechowym w mlecznej czekoladzie, copyright Olga Kublik

33 myśli na temat “Nestle, Kit Kat Chunky Hazelnut

  1. I dobrze! To znaczy… może powinnam się bać (w końcu ta różnica naszych gustów), bo mnie akurat też czeka (jak wszystkie Kit Katy dostępne w Polsce + jakieś jeszcze, bo mam zamiar wielkie porównanie zrobić), ale jakoś mi raźniej, jak widzę unicorna.

    PS U Ciebie też nie ma karmelowego? Wydaje mi się, że orzechowy wszedł w jego miejsce. Kurde, kiedyś jadłam, ale zrobiłabym wszystko, żeby znowu go zestawić z resztą.

    1. Karmelowego „u nikogo” nie ma :P Zastąpił go PB.

      W weekend prawdopodobnie kupię białego i mlecznego, obiecałam Marcinowi.

      1. Dziwne z tym zastąpieniem, bo przez jakieś dwa lata u mnie były i karmelowe i PB. Chamstwo. Niby karmelowy już wtedy niezbyt mi pasował, no ale… xD

        1. Double Caramel i PB – owszem. Czysty karmel i PB – mało prawdopodobne. Chociaż na Twoim końcu świata to może i Picnice Wedla jeszcze sprzedają… :D

          1. To był i karmelowy nie Double Caramel? Czyli karmelowy nawet do mnie nie dotarł, no ładnie. xD Kurde, nic, tylko jak najszybciej się stąd ewakuować.

            1. Czyżby za wschodnią granicę? :’D
              Osobiście polecam San Escobar, tam przynajmniej ciepło, a i Polskę wspierają!

              1. E tam za wschodnią… do krainy smogiem i sushi płynącej i wcale nie za granicę. ;>
                Uh, jeszcze bym tam kogoś z rządu spotkała, to bym musiała wcześniej w wiślane sękacze się zaopatrzyć, żeby obdarowywać. <3

  2. Nie pamiętam, kiedy go jadłam – było to bardzo dawno (wersję z masłem orzechowym chyba rok temu) :P
    Ogólnie to miło wspominam te batony – zawsze pasowała mi w nich twardość wafelka ;) Teraz pewnie dobiła by mnie słodycz ;P

  3. Jadłam wersję klasyczną, peanut butter i białą. Tego Kit Kata jeszcze nie widziałam.
    Ciekawa jestem cz ten orzechowy krem mi zasmakował.
    Kita Katy nie należą do moich ulubionych batonów, a mimo to ten mnie zaciekawił.
    Pozdrawiam.

  4. Po takiej rekomendacji kupię go przy najbliższej okazji :D
    Jak kilka tygodni temu wypatrzyłam w Tesco kitkaty dark na osobnej półce to zaraz poszłam sprawdzić, jakie batony są obecnie w Polsce na dziale słodyczowym i był m.in ten, ale jakoś nie czułam potrzeby zjedzenia, teraz już czuję :P Jakiś czas temu jadłam wreszcie peanut butter i mocno mnie zawiódł, fuj.

    1. Byłam w Tesco dwa czy trzy razy i szukałam. Ostatnio znalazłam – porzuconą i połamaną sztukę. Sorry, ale wolę już nie spróbować… :P

  5. Wydaje mi się, że nigdy go nie jadłam. Jadłam klasyka, white, double caramel, peanut butter, ale zwykły orzechowy? Chyba nie. Nie kojarzę też tej wersji ze zwykłym karmelem.
    Dla mnie kit kat to zdecydowanie baton w top 3. Zwłaszcza jego biała wersja (a to Ci niespodzianka…) głównie z tych powodów co u Ciebie – bajecznej czekolady, której ilość jest naprawdę zachwycająca. To nie jest jedynie muśnięcie czekoladą, ale konkretna jej warstwa chroniąca wafel niczym zbroja. Do tego idealnie chrupiący wafelek, słodki, nie za tłusty i niezbyt proszkowy krem. Czego chcieć więcej? Jednak jest czego: własnie orzechowej nuty coś a’la kinder bueno. W kinderze własnie przeszkadza mi ta jego delikatność, więc w solidnym jego odpowiedniku byłabym zachwycona! Ja czasem widuję je w żabce, ale faktycznie nie we wszystkich i nie zawsze.

    1. Nie wiedziałyście?! A ja od wakacji płakałam, że przegapiłam… ;) Ach te odmienne charaktery i upodobania.

  6. Och… … … przyznałaś się do naszej platonicznej miłości , ale w sumie Ci się nie dziwie, bo ja też przepadam za Kit-,,katem” moich kubków smakowych xD Muszę tylko kiedyś spróbować wersji podgrzewanej? pieczonej? -jak to nasza Daria (kiedy była jeszcze po ciemnej i słodkiej stronie mocy) z cukierwcukrze lubiła pałaszować i nam polecała ;) Żebym tylko się nie posikała xD W pampersy może w końcu czas zainwestować :>

    1. Polecam podkłady higieniczne Seni lub Tena. Większy zasięg i możesz sobie położyć na łóżku albo fotelu, a potem lać pod siebie do woli.

  7. Ominął mnie a właściwie nie tyle co ominął ile nie wzbudził mego zainteresowania. Pluje sobie w brodę i obiecuje go poszukać w najbliższych płazach.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.