Dzień po rozprawieniu się z Prince Polo klasycznym i mlecznym zabrałam się za wariant orzechowy i kokosowy. Ten drugi zostawiłam na koniec, ponieważ był limitowaną nowością. (Pomijając fakt, że dla mnie każdy wafel Olzy – poza klasycznym – stanowił nowość). Co ciekawe, to właśnie kokosowy słodycz wydał mi się tak kuszący i intrygujący, że zdecydowałam się powiększyć zbiory. A skoro już trafił do mojego – naszego – koszyka, głupio było nie zestawić go z resztą serii.
Prince Polo kokosowe
Jeśli istnieje coś takiego jak aromat idealny, limitowane Prince Polo z pewnością się nim odznacza. Nie jest to jednak zasługa Olzy, ale faktu, iż dziewięćdziesiąt dziewięć procent rzeczy pachnących słodkim kokosem – w skład których wchodzą słodycze, kosmetyki, świeczki, kadzidełka i tak dalej – zasługuje na medal. Ponadto wydaje mi się, iż pod względem zapachu recenzowany wafel i Princessa są identyczne. Oba pieszczą nos słodyczą i esencjonalnym kokosem.
W przeciwieństwie do Princessy, Prince Polo został oblany mleczną czekoladą. Tu dochodzimy do pytania, czy to dobrze, czy źle. Ponieważ przyzwyczaiłam się do połączenia kokos + biała czekolada, mogłabym odpowiedzieć, że źle. Z drugiej strony byłam wdzięczna producentowi, że zrezygnował z rozczarowującej cukrowo-ciemnej polewy znanej z wariantu klasycznego. Ostatecznie więc mleczna okazała się złotym środkiem, wyborem neutralnym. To chyba w porządku.
Polewa nie smakowała inaczej niż zwykle, była więc mleczna, ale i cukrowa. Przeszła smakiem kokosowego kremu, który został ułożony na superkruchych i świeżych waflach trzema warstwami. Krem ów okazał się tradycyjnie tłusty, ziarnisty, cienki. Nie posiadał wiórków, za to czarował intensywnym – i cukrowym – smakiem, za co należy się ogromny plus (za cukrowość oczywiście nie). W całokształcie limitowany Prince Polo chrzęścił i był suchy, na nieszczęście dla mnie producent nie pokusił się o udoskonalenie receptury. Z dostępnej na rynku czwórki smakował najlepiej, ale i do niego nie chciałabym wrócić. To idealny przykład wafli, które zostały stworzone z myślą o stanie mojego konta bankowego.
Ocena: 4 chi
Jadłam i se zawiodłam :( Nie smakował mi,nawet bardzo :( Tez bym juz do niego nie wróciła,mimo ze paiemtam dobre jego recenzje,np.te Kimiko
Dla mnie akurat był najlepszy, no ale fakt, nie do powtórki.
Ja – tylko przypuszczalnie oczywiście po przeczytaniu wszystkiego mogę mniej więcej sądzić, że u mnie mogłoby zestawienie wyglądać podobnie. Jako, że kokosowa princessa, to mój nr 1 wszystkich wafelków, pewnie i tu byłoby podobnie. Moc kokosa jest jednak nie do przebicia. Potem… ciągnie mnie w stronę wafla orzechowego. Nie wiem czy do dlatego, że dawno ich nie jadłam czy też przypominają mi wafle z dzieciństwa gdzie właściwie chyba wszystko było orzechowe – wafelki, batoniki, draże itd. Potem u mnie jednak CHYBA wylądowałby klasyk. Dzieje się tak dlatego, że to chyba jedyny słodycz w czekoladzie ciemnej który mi smakuje i to jest chyba wystarczający powód, żeby jakoś go wyróżnić. Możliwe, że mleczny smakowałby mi bardziej, bo jednak wiadomo, że kocham słodkie, ale z drugiej strony jest dla mnie nudny, myślę, że zjadłabym go i w pięć minut o nim zapomniała. Dlatego klasyk z nutą goryczy jara mnie bardziej.
Tak. Myślę, że tak mogłoby to wyglądać. Niedługo zresztą sama się przekonam, bo czaję się na limitkę kokosową, a jak już wezmę jedną to pewnie bez recenzji porównawczej się nie obędzie.
Kokosowa Princessa wygrywa z Grześkami bez czekolady?!
To mi teraz dałaś zagwozdkę, a idź Ty :D
Ha!
Nie wiem czy jadłam czy nie – wydaje mi się, że tak, jednak tego nie pamiętam :D Kokosowe wafle zawsze były moimi ulubionymi, więc i ten wygląda zachęcająco dla mnie :)
A Bounty’ego lubisz, czy na batony się ta miłość nie przekłada?
Dawno bardzo nie jadłam, a jadłam może ze 3 razy w życiu i chyba lubię, choć teraz bardzo słodko mi się kojarzą :D
Oj, bo są baaardzo słodkie.
Mi bardzo smakował, chociaż nie żebym miała rozpaczać, jak już zniknie ze sklepów. Według mnie jednak nie ma lepszych kokosowych wafelków (a przynajmniej nie trafiłam), więc bez wahania dałam 9/10. I oby więcej takich robili, a nie grzebali w klasykach zmieniając je na gorsze. ;>
Bla, bla :P
Nie jadłam i nie zamierzam – nie moje smaki :P
Nic nowego :D
Dobra, tu mogę przyznać, że ten smak był całkiem całkiem. Jak na księciunia oczywiście. I tak wolę Princessę.
I tak wolę Grześki.
Nie jadłam, ale i nie ukrywam, że pomimo Twojej recenzji i tak chętnie bym go spróbowała, gdyż uwielbiam kokos.
Śmiało (:
Kupiłam go, miałam zjeść, ale oddałam mamie, bo ona kocha kokos w słodyczach ;)
Nieznane mi zachowanie :P
No! Dobrze, że chociaż 4 jest! Choć dla mnie to piąteczka spokojnie.
hahaha ja również odetchnęłam z ulgą ;) Ja się w nim zakochałam, ale mam ogromny sentyment do Prince Polo i jadłam go w największe upały więc dosłownie- rozpływał mi się w ustach :)
Zatem Ty też się nie znasz!
Bo Ty się nie znasz :D
wzajemnie kochana :* :D
Kłótnie narzeczeńskie.
hahaha ;D
U mnie to tak wygląda: 1 miejsce- klasyk (love, love,love xd), 2 miejsce- mleczne, 3 moejsce-kokosowe. Orzechowego, pomimo mojej miłości do pronce polo, nigdy nie jadłam i jakoś mnie do niego nie ciągnie (nie jestem jakaś wielką fanką orzechowych rzeczy
U mnie wszystkie są na ostatnim miejscu. Można tak? :D
Poczekam aż zmienią opakowanie. Albo nie. Poczekam aż nie zmienią folii, a wypuszczą je w wersji mini. Tak jak Princessa zrobiła. Wtedy rzeczywiście będzie można sprawdzić prawdziwość tezy „nie wrócę”. Bo przecież bez porównania „jak mały, względem dużego, wypada” da się przeżyć!
Widziałeś kiedyś Prince Polo w wersji mini? Marzenie ściętej głowy. Nie będzie Ci nawet dane stanąć przed dylematem, czy to już ten czas, by porównać malca z dużasem.
http://sklep.kupu.pl/photo/product_big/1/2/1/1_12132100006.jpg
http://www.informacjepr.pl/system/files/imagecache/artykul_page/prince_polo_mini.jpg
Klasyka poproszę porównać!
Łe, to takie oszukane miniatury ;)
Jadłam i było przepyszne! Uwielbiam wszystkie kokosowe słodycze!
To dobrze, że Ci smakowało :)