Terravita, 70% cocoa czekolada nadziewana cytrynowa

Są czekolady, nad których zakupem nie muszę się zastanawiać. Milka, Wedel, Ritter Sport… Wchodzę do sklepu, widzę je na półkach i wiem, że jeśli najdzie mnie ochota na tabliczkę, sięgnę po jedną z nich. Mało tego, stanowią one 99% asortymentu, na który zwracam uwagę.

Co jednak z pozostałym 1%? Z Alpen Goldem, Goplaną, Terravitą, Wawelem i wszystkimi bliżej nieokreślonymi markami? Dobrze, Wawel możemy z tego zestawienia usunąć, gdyż nie kupuję go ze względu na kiepski smak. Cała reszta jest mi niestety nieznana. Wciąż powtarzam i obiecuję, że kiedyś sięgnę po te marki, nadrobię zaległości, dam sobie szansę na odkrycie czegoś nowego i pysznego. Jakimś trafem nigdy do tego nie dochodzi. Plany idą swoją drogą, a rzeczywistość swoją.

Prezentowana dziś tabliczka Terravity ze względnie nowej serii 70% cocoa stanowiła jedną trzecią słodyczowej paczki z biura dlaLejdis, otrzymanej w ramach zapłaty za pisanie artykułów i recenzji książek. Bardzo się ucieszyłam, że to ja ją dostałam, gdyż ze spokojem mogłam odznaczyć markę na liście produktów do spróbowania. No, prawie. Pozostała jeszcze chęć przetestowania klasycznej mlecznej.

Terravita, 70% czekolada nadziewana cytrynowa, gorzka czekolada z kremem cytrusowym, copyright Olga Kublik

70% cocoa czekolada nadziewana cytrynowa

Nie lubię cytrynowych lodów, szczególnie sorbetów. Cytrynowe słodycze to jednak zupełnie inna bajka. Markizy z żółtym nadzieniem, wafelki muśnięte cytrusowym kremem, rurki wypełnione lekko kwaśną słodyczą, jogurty i desery, no i oczywiście nadziewane czekolady. Tych ostatnich jest wyjątkowo mało, więc kiedy się pojawiają, należy je doceniać. Zwłaszcza gdy ich opakowanie jest tak atrakcyjnie wizualne i dopracowane, jak w przypadku Terravity 70% cocoa. Nowoczesność i elegancja, minimalizm i wyraz dobrego gustu, wyróżniające się czcionki i kolorystyka przyciągająca wzrok.

Terravita, 70% czekolada nadziewana cytrynowa, gorzka czekolada z kremem cytrusowym, copyright Olga Kublik

Degustacja Terravity była wielkim powrotem po latach. Ilu? Aż strach liczyć, czekoladę bowiem jadłam ostatnim razem prawdopodobne w przedszkolu lub wczesnej podstawówce. Wtedy była to tabliczka mleczna, teraz gorzka, z 70-procentową zawartością kakao. Na pierwszym miejscu w składzie 70% cocoa stanęła miazga kakaowa, za co przyznałam jej wstępny plusik. Kostki były piękne, posiadały logo producenta, tabliczkę dało się podzielić dokładnie na pół. Do pierwszej degustacji zasiadłam z połową.

Terravita, 70% czekolada nadziewana cytrynowa, gorzka czekolada z kremem cytrusowym, copyright Olga Kublik

Na tydzień przed degustacją dopadła mnie choroba. I nie mam na myśli noworocznego kaszlu, bo recenzję pisałam jeszcze w roku 2016. W piątek byłam zdrowa, a w sobotę niemal zupełnie ścięło mnie z nóg. Leżałam w łóżku i dogorywałam, zapychając się aspirynami i innymi proszkami. Na noc tradycyjnie wzięłam Febrisan, bo jest gwarancją tego, że na drugi dzień będę o co najmniej 50% zdrowsza. Nienawidzę jego zapachu, nie przepadam za smakiem, ale działa, więc jestem w stanie się przemóc. Za jakie grzechy jednak mam się przemagać w kwestii czegoś, co pachnie identycznie, a jest czekoladą? Czegoś, co powinno mi przynieść radość, a już na wstępie wykrzywia twarz? Życie jest okrutne w swej żartobliwości.

Terravita, 70% czekolada nadziewana cytrynowa, gorzka czekolada z kremem cytrusowym, copyright Olga Kublik

Nie będę owijać w bawełnę – dalej było jeszcze gorzej. Cytrusowa czekolada z serii 70% cocoa nie tylko nie przestała cuchnąć Febrisanem, ale w smaku dała się poznać jako cytrynowa w sposób sztuczny i obleśny. Zapowiedź 70% kakao najwyraźniej stanowiła niewybredny żart producenta, ponieważ w konsystencji czekolada była proszkowatą margaryną wymieszaną z plasteliną. Słodką, a nie wytrawną. Kakaową, a nie czekoladową. Albo nawet czekoladopodobną. Krem również nie zachwycał. Jak już wspomniałam, smakował sztucznie i okropnie, znajdował się na granicy cytrynowości, przede wszystkim będąc mdło-tłuszczowy. Pod względem konsystencji nie różnił się od czekolady ani trochę, co uniemożliwiło odnotowanie momentu przejścia między warstwami.

Terravita, 70% czekolada nadziewana cytrynowa, gorzka czekolada z kremem cytrusowym, copyright Olga Kublik

Cytrynowa Terravita z serii 70% cocoa była jednym wielkim czekoladopodobnym tworem o konsystencji margaryny i smaku czegoś jednocześnie podłego i lekowego. Z wielkim poświęceniem zjadłam dwie kostki, a resztę oddałam mamie, która skądinąd chyba po raz pierwszy zadzwoniła do mnie z wiadomością, że dałam jej obrzydliwą czekoladę. Dotąd sądziłam, że w maminym słowniku takie pojęcie nie istnieje. Przyznała jej 0 chi, a kiedy przypomniałam, że najniższa ocena to jedynka, była szczerze zasmucona. Wobec takiego obrotu spraw nie pozostaje mi nic innego, jak tylko sięgnąć po…

Ocena: 1 chi
(chciałam dać wstążkę za pomysł, ale przyzwoitość mi nie pozwoliła)
Sprawdź aktualizację recenzji


Skład i wartości odżywcze:

Terravita, 70% czekolada nadziewana cytrynowa, gorzka czekolada z kremem cytrusowym, copyright Olga Kublik

38 myśli na temat “Terravita, 70% cocoa czekolada nadziewana cytrynowa

  1. Czeg, jak czego, ale tej czekolady się tu nie spodziewałam. :P Znaczy, nie żebym Terravitę uważała za jakąś o wiele gorszą od Barona czy Wawela, ale akurat tej to bym się nie spodziewała. Tak swoją drogą zawsze myślałam, że to taka z niby-skórkami, a tak naprawdę z galaretkami i aromatem, a tu zaskoczenie.
    Margaryna, plastelinowość i to, że nawet mamie nie smakowała… xD Mojej smakują prawie wszystkie słodycze, więc jak już nawet jej by nie smakowało… byłoby pewnie jak u Ciebie. :P Zasłużone chi, nie ma co! Jadłam kiedyś jakiegoś niemieckiego nadziewańca, który też był cytrynowy w ten specyficzny obleśny sposósb, więc chyba potrafię dobrze wyobrazić sobie jej smak.
    Straszne, dobrze, że to nie ja próbowałam, ale właśnie… Tu jest pytanie, czy nadal warto kiedyś tam nadrabiać te marki wspomniane przez Ciebie? :>

      1. Nie dam mu spokoju, aż sama się nie przekonam, że umie zrobić czekolady (mam parę, haha).

        Jak warto, to mam wyzwanie. Dawaj Bąbloladę białą Alpen Golda recenzuj. xD

    1. Sorki… Ale dla mnie Terravita była zawsze czekoladopodobną marką obok Alpen Gold :D
      Ja mam Barona 70-80% i jest spoko, tak samo jak Wawel o podobnej zawartości ilości kakao. Natomiast Terravitę nie ruszę, nawet jeśli mają kilka produktów dobrych. Wedel to marka popsuta od bardzo długiego czasu… Nic już nie poprawi, żadne produkty WEdla, mojej oceny… Jedynie każdy nowy produkt z jakimiś głupotami psuje tą markę jeszcze bardziej.

      1. Zgodzę się odnośnie obniżania lotów przez Wedla. Moim zdaniem to samo dzieje się z Milką. Wawel mam za kompletne paskudztwo od wielu lat i nie przykładam się do zarobku tej marki. Millano (Barona) bardzo lubię, przy czym ja gustuję w plebejskich czekoladach mlecznych. Terravitę jadłam w wydaniu maksymalnie 70% kakao i bardzo lubię tę serię.

  2. Jak zobaczyłam miniaturkę tego co dzisiaj recenzowane w linkach polecanych na blogu u Czoko myślałam, że blogspot zwariował i poprzestawiał adresy wpisów z ich autorami. Albo, że w ogóle stworzył jakieś, które nie istnieją. Kto bowiem chciałby recenzować GORZKĄ TERRAVITĘ I TO JESZCZE Z CYTRYNĄ. Dobra, cytryna jest fajna, bo w słodyczach udaje się zwykle fantastycznie – zgadzam się z przykładami u góry. Zwłaszcza cytrynowe markizy! Toż to moje dzieciństwo… Ale gorzka terravita?! Dla mnie wariant mleczny to najgorsza czekolada w całym moim życiu – naprawdę. Stąd może nie jestem obiektywna, ale dla mnie to zawsze jest jeden wielki plastikowy ulepek. Nazwałabym to wyrobem czekoladopodobnym niczym więcej.

    1. Ostatnio w przypływie smutku kupiłam mleczną Terravitę z dodatkami oraz dwa batoniki Vobro. Czeka mnie moc satysfakcjonujących degustacji.

      1. To czeka Cię wieczór równie przyjemny jak wizyta u kosmetyczki w celach depilacji :D To już lepiej wybrać pozbycie się włosia to chociaż się na coś przyda hahaha… :D A tak serio – akurat te batoniki to sama chcę spróbować. Też chyba mam w sobie coś z masochistki. Nie no dobra nie będę taka – przecież ich cuksy na wagę naprawdę lubię!

  3. Terravity to jedne z najbardziej znienawidzonych przeze mnie czekolad i chyba wolałabym zjeść ten Febrisan (którego nigdy nie próbowałam) niż taką tabliczkę, bo nie dość, że nie lubię czekolad tej firmy to na dodatek nut cytrusowych w tego rodzaju wyrobach także. I jestem ciekawa co moja mama by na nią powiedziała (gdyby nie zobaczyła marki, bo Teravity z założenia nie lubi :P)

    1. Co masz do zarzucenia Terravicie? Nie jesteś pierwsza, a ja póki co nie posiadam własnego zdania na ten temat.

      1. Żebym to ja wiedziała… Wiem tylko, że nie lubię i to chyba wina mojej mamy, która w dzieciństwie zaszczepiła we mnie niechęć do Terravity i Goplany…

        1. Goplana akurat ma fajne mleczne czekolady, bardziej mi podchodzą od słodkiego ulepka z Wedla. Z Wedla to mam wrażenie, że mnie zęby bolą..

  4. I pomyśleć, że Terravita kiedyś była przepyszna. Pamiętam jak byłem w gimnazjum i dostawaliśmy czekolady z Terravity na święta. Mleczna Terravita smakowała inaczej niż wszystkie inne czekolady, ale nie gorzej. Miała taki specyficzny smak. Teraz smakuje jak zwyczajna czekolada z dolnej półki, niedaleko czekoladopodobnej.

    1. Obecnie sporo osób wiesza na Terravicie psy. Ja wciąż kojarzę ją z lat młodości, gdy była przepyszna. Mam oczywiście na myśli mleczną wersję. Niedługo… względnie niedługo ;) się przekonam.

  5. Sam fakt, że to jest Terravita mnie przeraża a tu jeszcze cytryna, która w słodyczach często bywa „płynem do mycia naczyń”. Po Twojej recenzji widzę, że w tej kwestii niewiele się zmieniło: mamy kiepskiej jakości czekoladę i chemiczne nadzienie. Nic nowego :P

      1. Rok temu – gorzką z crunchy, wcześniej gorzką 77% kakao (w smaku margaryna) , próbowałam z nadzieniem o smaku tiramisu…. pamiętam, że za czasów czerwonej krowy mleczna była w porządku :)

  6. „…resztę oddałam mamie, która skądinąd chyba po raz pierwszy zadzwoniła do mnie z wiadomością, że dałam jej obrzydliwą czekoladę. Dotąd sądziłam, że w maminym słowniku takie pojęcie nie istnieje…” – o ile pamiętam, to przy „nom, nom… no dobre” podczas gdy oczekiwałaś większej ekspresji, porównania do bagienka itp., się oburzyłaś, więc… masz głębsze emocje ;)

    Kusiła mnie wiele razy. Raz nawet widziałem w promocji, ale nie zdecydowałem się na zakup. Przede wszystkim, ze względu na smak (obniżyli samą wiśnię), a dwa… obawiałem się nadzienia. Nie chciałem twardych wstawek. Taka maź już by mi odpowiadała. Gdyby tylko nie smakowała jak Febrisan ;)

    1. Wybuch emocji wręcz :D Darła się przez telefon „fuuuuj”, hah. Było zabawnie.

      Będzie i wiśnia. Taka pyszna, że aż pożałujesz, że jednak nie kupiłeś ;)

  7. Jadłam ją (niestety) i to była najgorsza tabliczka ever. Naprawdę,to było tak okropne, że nie chcę jej już nigdy więcej wspominać xd

  8. O nie, aż szkoda, że taki niewypał. Febrisanu nie piłam, ale Theraflu jest podobnym produktem i szczerze go nienawidzę. Z własnej, nieprzymuszonej woli w życiu bym tego nie zjadła.

    A oczekiwałam kremowości, delikatnej kwaśnej nuty, cytrusowej skórki, pewnej… jogurtowości. Ach, marzenia. Czas produkować własną czeko :D

  9. „Terravita Terravita, czekolada wyśmienita, czekolada znakomita, Terraavita, Terravita!” Zapewne dzisiaj, po spróbowaniu wersji o smaku cytrynowego Ludwika Pan Yapa nie śpiewałby tak entuzjastycznie jak w latach 90 xD

      1. Dziwne co nie co bo mój syn oddał krew dostał kilka czekolad Terrawity 70 procent z cytrynowym nadzieniem i zjadłem jak kanapkę dwie w dwa dni . Smakowała mi . Może jakaś dobra partia była

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.