Jutrzenka, Familijne o smaku kokosowym

Po przełknięciu ostatniego gryza wafelka o smaku chałwowym i oblizaniu palców wzięłam się za kolejny wariant Familijnych, tym razem z kremem o smaku kokosowym. Jeśli chcecie poznać historię wejścia w posiadanie obu – a także tych, które pojawią się na blogu w dniach kolejnych – zachęcam do cofnięcia się i zgłębienia wstępu poprzedniej recenzji.

Jutrzenka, Familijne o smaku kokosowym, kruche wafle koncernu Colian, copyright Olga Kublik

Familijne o smaku kokosowym

Dwie sztuki wafelków kokosowych, które towarzyszyły mi podczas pierwszej degustacji, pokazały na wadze równe 20 g. Były najbardziej wypieczone z całej czwórki Familijnych, ciemne, brązowo-pomarańczowe (czego znów nie oddają zdjęcia). Mimo tej rozbieżności w całokształcie odpowiadały braciom, dzieląc z nimi wizualną niepozorność, cienkość, kruchość i delikatność.

Jutrzenka, Familijne o smaku kokosowym, kruche wafle koncernu Colian, copyright Olga Kublik

Krem położony został na waflach dwoma warstwami. Posiadał kolor brudnej bieli, ale jeszcze nie beżu. (Zupełnie jak białe kafelki, których dawno nikt nie umył). Nadał Familijnym słodkiego i kokosowego aromatu, nie był to jednak zapachowy odpowiednik Raffaello, ale kokosowej Princessy.

Jutrzenka, Familijne o smaku kokosowym, kruche wafle koncernu Colian, copyright Olga Kublik

Temperatura za oknem roztopiła krem w ten sam sposób, co w wafelkach o smaku chałwowym, kiedy więc spróbowałam oddzielić od siebie warstwy, został na obu częściach. Choć na oko wydawało się, że jest go niewyobrażalnie dużo, podczas jedzenia okazało się, że zaledwie dużo. Posiadał tłuściutką i ziarnistą konsystencję oraz bardzo wyrazisty kokosowy smak. W pewnej chwili uznałam, że ziarnistość jest wyższa niż w poprzednim wariancie i prawdopodobnie zasadza się na sproszkowanym wiórkach kokosowych, w całokształcie bowiem krem był gęstszy i treściwszy od chałwowego.

Jutrzenka, Familijne o smaku kokosowym, kruche wafle koncernu Colian, copyright Olga Kublik

Wafelki Familijne o smaku kokosowym zachwyciły mnie jakością i stanem świeżości, tym bardziej że leżały otwarte przez dwa tygodnie. Były idealnie kruche i chrupiące, znów odrobinę nazbyt suche, lecz z tym problemem poradziła sobie herbata. Do zarzucenia mam im przesadnie delikatny i słodziutki smak, który przy drugim waflu zaczął mnie nużyć. Nie sądzę, bym kiedykolwiek kupiła całe opakowanie.

Ocena: 4 chi


Skład i wartości odżywcze:

Jutrzenka, Familijne o smaku kokosowym, kruche wafle koncernu Colian, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

27 myśli na temat “Jutrzenka, Familijne o smaku kokosowym

  1. Całego opakowania dla siebie też zapewne nie kupię, ale pojedynczymi sztukami nie pogardzę – kokosowe to chyba spośród wszystkich smaków moje ulubione.

  2. Wafli Familijnych o smaku kokosowym z pewnością nigdy nie próbowałam – nikt nigdy ich nie kupił. Jeśli ktoś tato kupował wafelki to zazwyczaj te na wagę a z paczkowanych najtańsze i o ile krem nie smakował margaryną (tak jak biedronkowe o smaku kakaowym w opakowaniu ok. 500g), to nikt nie narzekał :) Z wafli kokosowych jadłam tylko te z Biedronki :)

    1. Tych z Biedry nie jadłam. Nie kupuję produktów w tak dużych opakowaniach, a u mamy za rzadko bywam, by stwierdzić, czy czasem je kupuje. Wątpię, Jak już idzie na słodyczowy dział w Biedrze, sięga po ciastka.

      1. Tato czasem kupował na wszelki wypadek jakby ktoś wpadł z wizytą a potem to co zostało sam zjadał – codziennie do herbatki bo kilka wafelków ;)

  3. Nie wiem, czy kiedykolwiek je widziałam, ale takie wafelki ogólnie są moim „niewidzialnym” produktem. Zaskoczyło mnie jednak, że są kokosowe (takie paczkowane wafle kojarzą mi się tylko ze śmietankowymi, kakaowymi i cytrynowymi), nie mówiąc już o chałwowych (które sama nawet kupiłam!). Znowu mnie to dziś zaskoczyło, mimo że od wczoraj przeczuwałam serię (jaki ze mnie Sherlock – Twój wczorajszy wstęp w końcu taki tajemniczy, haha). Poziom patrzenia i niewidzenia chyba osiągnął szczyt.
    Mam uraz do kokosowych wafelków, jednak te nie mają białej czekolady, a to już plus. Niby i tak piszesz o nużącej słodyczy, więc sama na pewno ich nie kupię. Cieszy mnie jednak ich jakość, a wydaje mi się, że to właśnie ona nawala w wielu wafelkach.

    1. Niestety nie posiadam w domu żadnych owocowych, ale je lubię. Kiedyś namówię mamę na zakup serii Gofree, tam są również cytrynowe. Gorzej, że ona woli klasyczne smaki.

      Też mam uraz do kokosowych. W ogóle mam uraz do pojedynczych, bo te wszystkie Prince Polo i Princessy są do kitu.

      1. Weź, mnie ostatnio załamało klasyczne Prince Polo i Grześki i odechciało mi się jakichkolwiek powrotów do smaków sprzed lat. Princessy Dark pokochałam, ale one w ogóle są jakieś inne od reszty wafli, to się nie liczą. Zwykłe-zwykłe pojedyncze rzeczywiście do kitu.

        Moja ostatnio nie ma ochoty na jakiekolwiek wafelki, więc nie wiem, czy mi się uda jakieś zdobyć. :< Mi wystarczy tego świrowania, że sama chałwowe kupiłam. Oby były tego warte!

        1. Grześki jednak muszę kupić w klasycznych rozmiarach. A Prince Polo zawsze było słabe!

          Jak Cię chałwa obrzydzi, podam Ci mój adres i ślij śmiało :D

  4. Ta przesadna słodycz będzie na pewno kluczowyn argumentem, żeby trafiły do koszyka mojego taty, a ja, niczym „chytra baba”, będę mogła dziabnąć gryza :D Kokosowych z całą pewnością nie jadłam, kokosową Princessę pamiętam jedynie sprzed lat, ale oczekiwałabym iście kokosowej eksplozji. Choć ta ziarnista struktura jest pewnym minusem, lecz możliwe, że nie będę nań zbytnio wyczulona (w końcu w Zebrze jej nie wyłapałam).

    1. Ostatnio przypomniała mi się chytra baba z Radomia i się z niej śmiałam.

      PS Jaki poetycki komentarz <3 :D

  5. Zwykle pewnie na sto procent wybrałabym kokos, no bo to… kokos. Jednak w porównaniu z chałwą, która jest białym krukiem wolałabym właśnie ją. Niemniej oczywiście i tego smaku bym nie odmówiła, a gdzież by. W końcu to wafelki… i to w dodatku naprawdę smaczne. Ja akurat jadłam z familijnych tylko śmietankowe/waniliowe, ale i tak bardzo mi smakowały. Przede wszystkich urzekły mnie swoją… prostotą. Cieniutkie, ale nie rozmiękłe wafelki, dobry i nie za tłusty krem w rozsądnej ilości, lekko, krucho tak jak lubię najbardziej.

  6. Ja ogólnie uwielbiam wafelki. Zdecydowanie przy wyborze: wafelek, batonik, czekolada, sięgnę po to pierwsze, więc nawet jeśli oceniła byś je na 2 chi, to i tak pewnie by mi smakowały xd

  7. Mimo zaskoczenia, mimo przyjemnego (w sensie ziarnistości, kompozycji) kremu, wybrałbym chałwowy. Aha. No i z pewnością dwa tygodnie by u mnie nie leżały.

    1. U mnie, gdyby były zamknięte, leżałyby i dwa lata. Kolejki, te sprawy… :P No i też wolę chałwowe.

  8. Tu się przyznam, że kiedyś ( z niewielką pomocą innych osób) zeżarłam całe opakowania tych właśnie wafelków. Mam słabość do kokosowych ciastek xD

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.