Podczas degustacji otrzymanych od mamy wafelków Familijnych – cała historia w pierwszym wpisie – na talerzyku wylądowały po dwie sztuki o smaku chałwowym, kokosowym, śmietankowym i kakaowym. Ponieważ dokładnie połowę mamy już za sobą, nadszedł czas na śmietankę.
Familijne o smaku śmietankowym
Wafle Familijne o smaku śmietankowym wyróżniały się spośród braci jasnym kolorem zarówno warstwy zewnętrznej, jak i kremu. Były delikatne, niewinne i śnieżne, onieśmielały czystością. Z całą pewnością zdobyłyby atest Perfekcyjnej Pani Domu, gdyby tylko zdecydowały się o niego zawalczyć. Pachniały w pierwszej kolejności słodziutko, zaraz potem śmietankowo.
Podczas gdy dwie sztuki słodycza w wariancie chałwowym i kokosowym ważyły po 20 g, śmietankowe uparcie dociągały do 22. Wafelki z jednej strony ozdobione były dużymi rombami, z drugiej zaś drobną kratką. Krem zalegał wewnątrz dwoma warstwami i wyglądał na twór niezwykle gruby, w rzeczywistości jednak było go w sam raz. (Za proporcje Familijnym należy się medal).
Wafelki były kruche i chrupiące, superświeże, niestety suchawe w znany już sposób – nie obyłoby się bez popijania herbatą (opcjonalnie kawą), w której traciły smak, więc tradycyjne maczanie też nie wchodziło w grę. Znajdujący się między nimi krem zadziwił mnie, ponieważ trzymał się o wiele lepiej niż w poprzednio prezentowanych wariantach. Był zwarty, gęsty, ziarnisty i tłusty. Bez wahania oderwał się do jednego z wafli, gdy postanowiłam rozebrać Familijne na części pierwsze. Smakował bardzo słodko i intensywnie śmietankowo. Zawierał mleczną nutę.
Przesłodzona śmietanka narobiła mi ochoty na coś spokojniejszego, kwaśniejszego, czyli na nadzienie jogurtowe. Była smaczna, ale wciąż nie jest to mój ulubiony wariant waflowego kremu. Pomijając kwestię nadmiernej słodyczy, Familijne były nazbyt suche – mimo iż tłuste, paradoks! – i niekompatybilne z herbatą. Smaczne oraz godne zakupu, choć przeznaczone raczej dla osób odpornych na cukrowość. Nie sądzę, bym kiedykolwiek kupiła całą paczkę, lecz na imprezie nie omieszkałabym poczęstować się ponownie.
Ocena: 5 chi
Śmietankowe i mleczne wafelki prawie zawsze pomijałam. Teraz to już w ogóle nie mówię… Jakoś zawsze białe kremy wydawały mi się strasznie mdłe. Tych nigdy nie chciałam, a zawsze mnie nimi tata próbuje częstować (nimi lub innymi podobnymi, bo on różnych firm kupuje), ale pewnie jakbym miałam robić taki test, jak Ty, to od nich bym zaczęła. Po poprzednich recenzjach spodziewałam się, że i smak kremu tu będzie niezły, a normalnie bym nie posądziła go o śmietankowość i mleczność.
Podoba mi się ziarnistość, ale tłustość już nie. Także ta suchość u mnie mogłaby być raczej plusem, ale szkoda, że tracą smak w herbacie. Właśnie z nią przeważnie jadam takie słodycze, ale przeważnie nie znaczy zawsze, więc nie wiem.
Znowu widzę, że na pewno odpowiadałyby mi proporcje, ale nie ma co myśleć, bo i tak nie spróbuję. :P A przynajmniej nie tak, żeby kupić albo recenzję pisać. Jednego tacie może i bym podkradła.
Te wafelki z pewnością kiedyś próbowałam. Kilka razy kupił je (wtedy jeszcze)chłopak mojej siostry. Potem z 2-3 razy kupił je również tato, ale nie utkwiły mi w pamięci :) Tak jak już wcześniej wspomniałam u nas w domu najczęściej kupało się kakaowe wafelki na wagę (najprawdopodobniej od Skawy), ale dobrze smakowały również te truskawkowe :) Śmietankowe nigdy nie były ulubionymi, nawet tato, który lubi większość ciastek, wolał inne :)
Bloggerzy powinni mieszkać bliżej siebie. Kupowalibyśmy jedno wielkie opakowanie na spółkę, każdemu wpadłyby dwa wafelki/ciastka/inne cosie, i byłoby git. Dodatkowy plus, że komentując u innych, mielibyśmy już swój pogląd na smak i tak dalej.
Dodatkowo miło spędzilibyśmy czas :)
Byłoby fajnie, ale niestety nie ma tak dobrze :P
Uważaj, bo bym coś zjadła przy ludziach :D
Śmietankowe czy waniliowe wafle, poza kokosowymi, od zawsze są moimi ulubionymi.
Nie wiem jak wafle mogą być kompatybilne z herbatą i będę musiała w końcu spróbować takiego połączenia…
Znalazłam 2 literówki – w przedostatnim wersie „paczę” i w 2 akapicie w wersie 3 od góry „zwalczyć” nijak mi tam nie pasuje :D Pomyślałam, że chcesz wiedzieć :P
Dziękuję, zawsze chcę ;*
Ciastko z herbatą wreszcie zjadłaś? Czy też nie? ;>
Wstyd się przyznać, ale nie…
Teraz nie byłabym w stanie – dopadł mnie niezidentyfikowany jadłowstręt m.in. do takich połączeń, ale może w weekend nadrobię :)
Ja z kolei codziennie przygotowuję słodycze, ale potem ich nie jem, bo wieczory upływają mi na innych aktywnościach :P
Jak tak dalej pójdzie to zabraknie Ci przemyśleń do recenzji :P
W folderze na laptopie 20+ gotowych recenzji i ok. 40 notatek. Gorzej, że pisać też nie mam kiedy ;)
Śmietankowe (czy waniliowe, ale chyba nie tej firmy) i kakaowe to klasyka, i jak moi rodzice kupowali Familijne, to zawsze któryś z tych dwóch smaków. Zgadzam się, że są słodkie, ale takie kremowe – mnie brakuje właśnie takiej kontrastowej, lekko kwaskowej nuty (jak określiłaś – jogurtowej). Ale są smaczne i faktycznie nie zwietrzałe, tylko chrupiące :)
No i amen :P
Takie trochę… babcinę są. Bezpieczne, kwaskowte, idealne do plastikowego pojemnika, który zawsze był sprawdzany przez wnuczka.
Chyba właśnie bez kwasku ;> Pure sugar.
Jogurtowość, kwaskowość. Ale wiesz o co chodzi.Każdy takie wafle wyjadał i każdy taką cierpkość zna ;)
Kwaśna jest Princessa, liczy się? :D
Typowe bezpieczne, niedrogie wafelki :) tradycyjnie, smacznie i słodko
Wszystko się zgadza :)
Zastawiać mnie samą z kawą i tymi ciastkami… też w takim połączeniu mogę je wrąbać całe opakowanie. Niby takie niewinne, niewielkie słodkości a potem człowiek patrzy ile zeżarł i ile to ma kalorii xD
Jak się je do kawy, to nie ma kalorii :)