Na koniec przygody z Familijnymi zostawiłam wariant klasyczny, o smaku kakaowym. Podobnych wafli są miliony – markowych i niemarkowych, tanich i drogich, bardziej lub mniej kuszących. Byłam niezwykle ciekawa, jakie miejsce w tym zestawieniu zajmie paczkowany wyrób Jutrzenki.
Familijne o smaku kakaowym
Na moje nieszczęście wafelków Familijnych o smaku kakaowym otrzymałam najmniej, bo tylko trzy sztuki. Do pierwszej degustacji wzięłam dwie, które na wadze pokazały 21 g. Ich warstwa zewnętrzna była jasna, z jednej strony pokryta drobną kratką, z drugiej większymi rombami. Krem oznaczał się kolorem typowym dla wafli kakaowych, czyli brązowym o szarym odcieniu.
Trzy próbowane wcześniej warianty Familijnych zachwyciły mnie jakością i stanem świeżości niezdradzającym (długiego, liczonego w tygodniach) czasu, który upłynął od ich otwarcia. Nie inaczej było w przypadku kakaowego bohatera dzisiejszej recenzji. Okazał się kruchy i chrupiący, cudowny, niestety tradycyjnie nazbyt suchy. Maczanie go w herbacie niewiele dało, bo krem tracił wówczas smak, w związku z czym lepiej było najpierw chrupać, a potem popijać.
Wafle Familijne pachniały kakaowo, choć niekoniecznie przyjemnie. Trochę plastikowo i tanio, acz ostatecznie znośnie. Na szczęście zdecydowanie lepiej smakowały, oferując podniebieniu walory wyrazistego kakao wpadającego w deserową czekoladę. W konsystencji krem był ziarnisty i tłusty, tym razem gęsty, lekko plastelinowy, ściśle przylegał do jednego wafla, drugiemu pozwalając się odczepić.
W całokształcie produkt był umiarkowanie słodki i esencjonalnie kakaowy, przepyszny. Gdyby nie wspomniana już delikatna suchość, pokusiłabym się o nazwanie go idealnym. Za proporcje kremu i wafla producentowi (Jutrzence) po raz kolejny należą się brawa, a wyrazisty smak sprawia, że do słodycza z przyjemnością wrócę, kupując całą paczkę bez szansy na podzielenie się z kimkolwiek. Ten wariant Familijnych zdobywa drugie miejsce, będąc tylko odrobinę gorszy od chałwowego.
Ocena: 5 chi ze wstążką
Skład i wartości odżywcze:
Ranking:
I miejsce: Familijne o smaku chałwowym
II miejsce: Familijne o smaku kakaowym
III miejsce: Familijne o smaku śmietankowym
IV miejsce: Familijne o smaku kokosowym
A ja zawsze kakaowe odrzucam przy zakupach (od dawna wolałam wafle z jasnymi kremami), choć teraz chyba mój smak zmienił się na tyle, że bym je polubiła. Jadłam je na pewno nie raz, ale nie w świadomych smakowo czasach. Może czas najwyższy :)
Moim wyborem wafelkowym jest kakao oraz orzech, dopiero potem reszta.
Orzechowe też w sumie lubię. Zresztą ja chyba wszystkie lubię, byle nie owocowe (do kwaskowatych kremów mam uraz), teraz to już sama nie wiem – nie ogarniam mojego smaku.
Moje cytrynowe wafelki byłyby przy Tobie bezpieczne. Super! <3
Cytrynowe kojarzą mi się z płynem do naczyń, nic u mnie nie grozi :)
Płyn do mycia naczyń to sorbety oraz nadzienia tanich i/lub okropnych czekolad.
Miałam okazję je kiedyś próbować – kilka razy pojawiły się u nas w domu. Było to dawno, ale nie przypominam sobie, by było z nimi coś nie tak, więc najprawdopodobniej nie były obrzydliwe :P Twoja ocena to potwierdza :)
Nie, zdecydowanie nie były obrzydliwe :P
Tak myślałam, że nie zawiodą. Kto wie, może i ja się kiedyś skuszę? Nie wiem jednak, czy kupię je sama.
Jednak najpierw zobaczę, czy i mi tak chałwowe posmakują. Szczerze wierzę, że tak, no ale jestem tak zawalona słodyczami, że na razie o tych myśleć nie będę. Dobrze jednak, że są firmy, które potrafią zrobić dobre wafelki, bo ostatnio aż zwątpiłam (o Princessach bym raczej powiedziała, że im przez przypadek takie dobre te Dark wyszły).
Wszystko się zgadza, przynajmniej poza stwierdzeniem o dobrych Darkach ;> :P
Ono też się zgadza, tylko że pokrętnie, bo to jeden z produktów wpisujących się w nasze skrajnie różne części gustów. :P
Nope.
U mnie zdecydowanie wygrywają. Właśnie najbardziej zapamiętałam ten gęsty i kakaowy krem – nie czuć margaryny z cukrem, tylko taką kremowość przełamaną kakao. W domu znikają w kilka chwil (a właściwie jedną noc – idę spać i jeszcze są; wstaję i tata udaje, że jakiś napad mieliśmy na te wafle – o północy; zwinięto też szklankę mleka i słoik dżemu; ach ten tata).
Na stronie Familijnych wypatrzyłam jeszcze czekoladowe. Wypadałoby spróbować. W sklepie osiedlowym niestety nie było. Ty jadłaś?
O! Widzę to samo co ze śmietankowymi i mlecznymi. No i mam zagadkę: dublują smaki, czy…? Olga, poświęcisz się dla dobra innych? xD
Spadaj, nie przedłużę mojej listy :D Może namówię mamę, ale ostatnio nie mam czasu, żeby się z nią spotkać, a co dopiero o coś prosić.
Jest u mnie chyba w sklepie, ale nigdy ich nie jadłam – tylko kakaowe.
Magia – kliknęłam w nie tę odpowiedź, co trzeba. Ale wiadomo, o co chodzi :D
Yep, dałam radę rozwiązać tę łamigłówkę :D
A te czekoladowe to nie z innej serii, Gofrowych?
Zgadza się.
Kakaowe dla mnie zawsze są na miejscu ostatnim – nie, Grześki to co innego :D Są nudne i po prostu smakują mi jak wszystko co słodkie, ale to tyle. Zjadłabym gdybym była poczęstowana, sama bym nie kupiła.
Bla bla ble bla :D
Kakaowych nie jadłam, ale uwielbiam ten smak w waflach- delikatnie wytrawny, ale znajdzie się też miejsce na slodycz :)
Zgadzam się :)
Kakaowe to jak dla mnie taki bezpieczny ale nudny i rzadko wybierany wariant. Dobre, ale tak jak wiele innych kakaowych wafli.
U mnie zdecydowanie przeciwnie – kakao wybieram jako pierwsze. I orzech.
„krem był ziarnisty i tłusty, tym razem gęsty, lekko plastelinowy, ściśle przylegał do jednego wafla, drugiemu pozwalając się odczepić” czyli znowu klasyka gatunku ;) W kartotece kryminalnej wygląda najlepiej, jednak… wątpię bym nim się zajadał z przyjemnością. Bo samo zajadanie, przez łakomstwo, to inna sprawa.
PS Teraz – tj. za pół roku – Wedel! Też ziarnisty tłuścioszek z niego ;)
Muszę tego Wedla kupić, bo aż mi wstyd :P
Dieta! Słodycze są złe :)
Masz rację, od jutra nie jem :D
Lol, to po co wchodzić na słodyczowego bloga? :D
Słodki masochizm :P