Dzisiejszą recenzją ponownie zbliżamy się do natury. Jednocześnie zbliżamy się do końca tekstów powstałych w ramach współpracy ze sklepem internetowym Bliżej Natury, z którego asortymentu w puszkach został mi już tylko jeden produkt: czysta ciemna czekolada marki Torras.
Póki co, by nie rozsiewać atmosfery smutku wynikającego z nieuchronnego rozstania, przedstawiam wam parę słów o dzisiejszej bohaterce, mlecznej tabliczce nafaszerowanej siekanymi orzechami laskowymi i słodzonej słodzikiem: maltitolem – Chocolate con leche y avellanas. Dzięki temu ostatniemu zabiegowi dostarcza ona mniej jednostek biodrowych, bo jedynie 498 w 100 g, waga całości zaś jest równa 75 g, co sprawia, że nie zjemy za dużo. Chyba że zaopatrzymy się w kilka tabliczek naraz i zostaniemy sami w domu bez perspektyw na interesujące zajęcia, wtedy wszystko może się zdarzyć*.
* Pamiętajmy jednak: co zdarzyło się w domu, pozostaje w domu.
Chocolate con leche y avellanas
Do degustacji Chocolate con leche y avellanas zasiadłam z Pyszczkiem, który najbardziej na świecie kocha białą czekoladę i pistacje, a z największą pasją zwalcza wszelkie potrawy choćby zakrawające o zdrowe. Mimo iż nie liczyłam na cuda, na wszelki wypadek podzieliłam tabliczkę na pół, w związku z czym oboje otrzymaliśmy po trzy zgrabne i cienkie paski w kolorze mlecznej czekolady idealnej. Każdy liczył dwie kostki.
Na wstępie zajęliśmy się… a w zasadzie to ja zajęłam się zapachem. (Pyszczek był zbyt zaangażowany w serial, by cokolwiek z siebie wydusić). Odniosłam wrażenie, że tabliczka pachnie mleczną czekoladą z pierniczków. Miała w sobie nuty orzechów oraz owoców – wiśni lub suszonej żurawiny – obie jednak delikatne, występujące jako tło. Aromat Chocolate con leche y avellanas był więc słodki, korzenny i subtelny.
Jeśli dobrze pamiętam, pod względem konsystencji Chocolate con leche y avellanas nie odbiegała od poprzedniczek z serii czekolad słodzonych słodzikiem: maltitolem, a więc recenzowanych na blogu Chocolate blanco con algas y flor de sal negra i Chocolate negro con cafe. Była plastelinowa w sposób akceptowalny i szybko się rozpuszczała, acz nie tworzyła na języku uwielbianego przeze mnie bagienka. Początkowo wydawało mi się, że nie odczuwam proszkowatości, jednak po chwili doszła do głosu i była równie nieoczywista jak słodycz czy orzechowość, o czym napisałam dalej.
W smaku Chocolate con leche y avellanas okazała się niezwykle delikatna. Pierniczkowa, odpowiadająca pod tym względem zapachowi. Słodka, ale umiarkowanie, a już na pewno nie słodzikowo. Orzeźwiająca, ponieważ któryś ze składników – maltitol? – wprowadził coś na kształt chłodnej niementolowej mentolowości. Orzechy z kolei, świeże i chrupiące, choć dla mnie zbyt małe, nadały produktowi słodkiej leśności. Mleczności nie odnotowałam, za to kilkakrotnie mignęła mi delikatna goryczka.
W całokształcie Chocolate con leche y avellanas była przyjemna i ciekawa – to najlepsze określenia. Jak już wspomniałam, przypominała polewę pokrywającą pierniczki, była umiarkowanie słodka i łagodna. Jej orzeźwiający charakter wyróżnia ją na tle innych czekolad, acz niekoniecznie na tyle, bym w kapciach pobiegła do sklepu po kolejną sztukę. Warto jednak zaznaczyć, że Pyszczek – daleki od doceniania smaku zdrowych produktów – zjadł swoją połowę czekolady do ostatniego okruszka.
Ocena: 4 chi
Skład i wartości odżywcze:
(kliknij obrazek, by przenieść się na stronę Bliżej Natury,
lub odwiedź: fanpage FB, Instagram)
Ja lubię takie polewy z dobrych pierników. Fajne porównanie.
Nie słyszałam o tej czekoladzie, ani tym bardziej o marce.
Co do tego piernikowego zapachu – być może na linii produkcyjnej przed nią były produkowane piernikowe słodycze… często się to zdarza. Ostatnio zakupiłam orzechowego batona, który miał posmak kawy (pomimo, że regularnie go kupuję i takiego posmaku nigdy wcześniej nie odnotowałam).
Pozdrawiam. Miłej soboty :)
Może Mietek w fabryce miał trudną noc, chciał się z rana napić kawy, ale zasnął, wypadła mu z rąk i poleciała na linię produkcyjną?
Taka raczej stonowana i bezpieczna czekolada, ale ma to coś. Przede wszystkim ładny wygląd taki schludny. Po drugie orzechy nie są za duże. To zawsze plus! Moje stare zęby nie są w stanie sprostać większym rywalom. Urzekła mnie ta czekolada swoja prostotą, ale z drugiej strony nie jest to klasyczna mleczna i chwała za to.
Ja nadal wolę całe orzechy. Moje młode zęby nieźle sobie z nimi radzą :P
Kurczę, zaintrygowałaś mnie tymi nutami pierniczkowo-żurawinowymi – chyba mam w zapasie jeszcze kawałek mlecznej z migdałami, więc ją „poniucham” i może coś wywęszę (choć jestem słabo wyczulona na zapachy ze względu na przebytą kiedyś operację, przeprowadzoną na mym narządzie węchu). Ale ale, ja bym oczekiwała od tej czekolady pewnej nuty Nutelli – wiesz, kakao, mleko, orzechy laskowe i te sprawy. Pamiętam, że miło pod tym względem wypadła Cavalier. Proszkowość to na pewno efekt maltitolu, orzeźwienie przypisuje się erytrolowi bardziej, którego chyba tutaj w składzie nie ma – ale może duża ilość tego pierwszego dała chłodzący efekt.
Zamierzasz jeszcze próbować innych czekolad bez cukru, czy na najbliższe ćwierćwiecze masz dość? :D
Została mi jeszcze jedna czekolada bez cukru marki Torras. Potem, jeśli wpadną inne, też zjem. Nie czuję znudzenia ani przeciążenia.
Szybkie rozpuszczanie… ono jest takie wodniste, nie? Tak się zastanawiam, czy miałaby mi szansę smakować mimo słodziku. Skoro go nie czuć, a całość jest pierniczkowa i ma ten chłodek… Pierniczkowość lubię, ale mam wątpliwości co do tej opisanej. Polewa pierniczków? Nie wiem, czy dobrze myślę. Z siekanymi orzechami to samo – raz mi pasują, innym razem się wściekam. Wrzuciłabym ją do kategorii „nie wiem, czy chciałabym nawet jako element współpracy, ale gdybym dostała, na pewno bym otworzyła bez jakiegoś większego lęku”.
U mnie nadal jest w kategorii 'mogłabym dostać’, acz nie w 'mogłabym kupić’.
Nie widziałam tej czekolady, ale o marce słyszałam :)
Widziałaś – dziś u mnie na blogu :P
Spodziewałabym się po niej maksymalnej laskowości – avellanas i hazelnut zawsze miło mi się kojarzą :)
„Coś na kształt chłodnej niementolowej mentolowości” – to już nie brzmi dla mnie zachęcająco.
Jak też się tego spodziewałam. Szkoda, acz przecież tragedii nie było ;)
Pierniczki? Dziwne xd, tak samo ja ta mentolowość. Ta czekolada chyba jednak jest zbyt podejrzana haha
Nie szkodzi, może następna Cię przekona :)
W przekroju wygląda…. chyba lepiej niż biała. Trochę jak Ferrero Rocher… Ciekawa kompozycja. Zwłaszcza przez użyte orzechy.
Szamaj (:
Nie wiem czemu ale przypomina nieco Bellarom. Z powodu tego skojarzenia mogłabym zjeść kawałek, chociaż tej wersji nie widziałam w aptece w której są inne czekolady tej marki.
W czym przypomina Ci Bellarom? :o