Luty za pasem, a my wracamy do wakacji w roku 2016 i remontowego pobytu na Balonowej. Wtedy to bowiem w sklepie z odżywkami białkowymi, zlokalizowanym w galerii handlowej, nabyłam proteinowe cuda dla sportowców: Low Carb Bara Jaffa Cake Flavor i jego dwóch braci – Chocolate Brownie Flavor oraz Lemon Cheesecake Flavor – którzy pojawią się na blogu w ciągu kolejnych dni.
Wszystkie trzy batony marki OhYeah! planowałam zjeść od razu, jednak wysoka sierpniowa temperatura na zewnątrz nie sprzyjała degustacji ciepłych, wyjętych prosto z piekarnika batonowych ciastek. Poza tym nie chciało mi się poświęcać przygotowywaniu deseru w obcym mieszkaniu tyle czasu. Z obu powodów Low Carb Bary zabrałam do domu i zjadłam we wrześniu albo październiku.
Słodycze obfotografowałam, sporządziłam notatki, po czym… porzuciłam. Znalazłam pracę i zajęłam się wdrażaniem w nowy tryb życia. Im mniej miałam czasu na tworzenie nowych recenzji, tym trudniej było mi się zabrać za opisywanie produktów seryjnych. Wiedziałam, że kiedy skończę już z wersją Jaffa Cake Flavor, wypadałoby otworzyć Wordy z kolejnymi dwoma. Udało się to dopiero w styczniu roku 2017.
Low Carb Bar Jaffa Cake Flavor
Kiedy wyciągnęłam baton z opakowania, zdziwiłam się, że został pokryty czekoladą. Sama nie wiem, czego nie spodziewałam, ale na pewno nie słodycza stworzonego na podobieństwo Go On! marki Sante. Delikwent ważył aż 69 g. Pachniał charakterystycznym połączeniem białka i słodzików (lub samym słodzikiem, trudno stwierdzić) oraz pomarańczowymi galaretkami. Kawałek odkroiłam, reszta tradycyjnie poszła do piekarnika, by przeżywać temperaturowe katusze.
Surowy fragment Low Carb Bara Jaffa Cake Flavor był dość twardy i zwarty, od środka gumkowy. W baton wtopiono chrupiące zbożowe kulki, niestety mało. Polewa smakowała przyzwoitą ciemną czekoladą. Nie znalazłam w niej większych wad. Miłym zaskoczeniem okazało się wnętrze, ponieważ miało smak przyjemnie pomarańczowy, niepodchodzący pod żadne Cify czy inne niejadalne rzeczy.
Po upieczeniu – 17 minut (!) w 220 stopniach Celsjusza – przypominający kreaturę doktora Frankensteina Low Carb Bar Jaffa Cake Flavor pachniał jeszcze bardziej słodzikowo/białkowo. Drugim, stojącym na równi aromatem było tytułowe ciastko: połączenie biszkoptu z pomarańczową galaretką i czekoladą. W starciu z piekarnikiem z batona marki OhYeah! odpadła prawie cała czekolada, brzegi zaś lekko się spaliły. Cóż, jak zwykle przesadziłam z czasem podgrzewania. Jestem w tym mistrzem.

Środek – baton upieczony po przekrojeniu
Dół – baton upieczony
Bohater dzisiejszej recenzji miał o wiele mniej tłuszczu niż inne batony tego typu. Z powodu przypieczenia dało się w nim wyczuć posmak spalenizny, na szczęście delikatny. Podwęglona i odpadnięta czekolada była interesująca i smaczna, reszta batona zaś krucha, cieplutka. Za sucha, ale to akurat moja wina. W całokształcie Low Carb Bar Jaffa Cake Flavor przypominał jeszcze gorące, chrupiące pomarańczowe ciastko z czekoladą, do którego pasowałaby szklanka zimnego mleka.
PS Degustacja batona była chrztem dla mojej nowej pościeli, na której zostały ślady czekolady.
Ocena: 4 chi ze wstążką
(podejrzewam, że gdybym nie przesuszyła, byłoby 5 chi)
Hm, coraz częściej mnie korcie żeby kupić takie proteinowe cudeńko, ale ceny mnie odstraszają. Chyba jednak raczej szybciej niż później sięgnę po proteinowego snikers a. Strasznie jestem ciekawa jak smakuje :)$
Oooo, ja też!
Opakowanie batona kolorystycznie skojarzyło mi się z Snickersem peanut butter. Nadzienie również może się tak skojarzyć :P Baton raczej nie w moim typie – nie przepadam za pomarańczowymi smakami ;)
PS Nową pościel wypada porządnie „ochrzcić” :P Nadal te czekoladowe ślady się na niej znajdują? :D
Nie pomyślałam, ani nie pomyślałabym o Snickersie. Raczej o Delicjach.
Pościel prałam wczoraj, bo wcześniej nie miałam czasu i przez milion lat leżała na dnie kosza brudami. Jeszcze się nie przyglądałam, ale znając moje 'szczęście’… ;)
Dobrze, że nie smakuje chemią, co mi się przydarzyło w niektórych białkowych batonach :/ Lubię te ciastka (biszkopty z dżemem morelowym i czekoladą lub biszkopty z galaretką i czekoladą), więc jeśli ten baton tak smakuje, to chyba by mi smakował :) Choć ta czekolada dziwna jest i aż dziw, że nie spłynęła całkowicie z tego batona :P
Jadłaś Biszkopciki Paryskie z Biedronki w wersji morelowej właśnie? O mamo!!!!!!! <3
Jadłam, jadłam, wydaje mi się też, że Gerard robi coś podobnego. I jadłam takie cienkie podłużne kiedyś w przedszkolu – zawsze podawali nam je do kisielu :D Kocham je!
Gerard robi słodycze dla Biedry, więc możliwe, że Paryskie są jego :)
Ach, te powroty do przeszłości u Ciebie. :D
Nie pomyślałabym, że robią też proteinowe ciastka tego typu. Czytam, czytam, patrzę… A, taki stylizowany, a już myślałam, że proteinowe delicje. Myślałam, że podwójnie nie dla mnie, a w takim wypadku… i tak nie dla mnie, mimo że nie taki tłusty jak inne proteinowce. Czyli… galaretka była tylko w zapachu? W sumie nie powinno mnie to dziwić. I tak, ble.
Hmm, ciekawe skąd tam ten smaczek spalenizny. Czyżby nuta czekolady? xD
PS Biedna pościel. Potem takie czekoladowe ślady wcale nie sugerują, że to pościel jakieś słodkiego łakomczucha, a raczej… Zamilknę.
Nie chrzań, dobry baton! :D
Nienawidzę 'psuć’ nowych rzeczy. Pierwsza plamka/zaciągnięcie/rysa/obicie/coś tam na dopiero kupionej rzeczy boli najbardziej.
Jak pewnie wiesz, baton nie dla mnie z różnych względów :)
Też nie spodziewałabym się na nim czekolady, patrząc na opakowanie.
No i więcej dla mnie :P
Nie wiem czy bym chciała to zjeść. Niby lubię ciastka jaffa, ale nie na tyle żeby kupować batony proteinowe o tym smaku.
Smaku jaffa cakes i tak nie uświadczysz ;)
Właśnie w tym momencie ponownie żałujemy, że nie mamy piekarnika w mieszkaniu, bo nie da się proteinowych batonów oblanych czekoladą podgrzać na patelni xD
Ja nie wiem, jak Wy żyjecie… :P
17 minut?! Toć to zbrodnia. To jakby jeść krówkę-ciągutkę zmrożoną po pobycie w zamrażarce.
Wygląda super. Kiedyś kupię, bo… nawet nie wiedziałem o takim smaku :)
Krówka z zamrażarki, jezu, fuj…
Jak dużo białka i wyjątkowo mało cukru. :o
Dobra czekolada? Super.
Chrupiące dodatki? Wspaniale.
Pomarańczowe wnętrze? O nie, dziękuje. Tym bardziej za lekko znudzone (mimo pewnego stopnia sentymentu) delicjowe podobieństwo.
Jak napisałam wyżej: i dobrze, bo więcej dla mnie! :P