Jeżeli ktokolwiek w blogosferze może tytułować się królem publikowania recenzji w najmniej odpowiednim czasie, to na pewno przywilej ów przypada mnie. Zimowe nowości w lecie, jedzone w wakacje lody w zimie, limitowane słodycze pół roku po tym, jak poznikały ze sklepu? Nieważne, i tak je wrzucę!
W związku z powyższym dziś pora na trzy warianty jogurtów, które pojawiły się w ubiegłym roku w Lidlu. Kiedy je zobaczyłam, śmiałam się i dziwiłam równocześnie, pochodziły bowiem z serii Smaki Lata. A waśnie kończyła się jesień. Ponieważ jednak miały kuszące smaki rodem z działki dziadka – w skład serii weszły: czarna porzeczka, agrest i rabarbar – postanowiłam się z nimi zmierzyć. Nie mniej ważny był fakt, iż lidlowe jogurty cenię ze względu na wyjątkową aksamitną konsystencję.
Jak planowałam, tak zrobiłam. Jogurty zostały zakupione i zjedzone, notatki sporządzone. Przeleżały na laptopie końcówkę jesieni i całą zimę, by wreszcie doczekać wiosny i zmusić mnie, bym przystąpiła do ociosania ich i uformowania recenzji. Czy miało to sens? Oby. Zawsze istnieje szansa, że i tego lata (ehkm, jesieni) zawitają w lodówkach niemieckiego dyskontu.
Jogurt Smaki Lata Czarna porzeczka
Czyżbym za wcześnie pochwaliła Smaki Lata? Być może. Kiedy otworzyłam pierwszy wariant i przystąpiłam do mieszania, wydał mi się rozczarowująco rzadki (rzadkawy). Pachniał jak jogurty śmietanowe, których nie lubię (w składzie na pierwszym miejscu stoi mleko). Aromat uzupełniała słodka czarna porzeczka.
W produkcie znalazło się sporo dorodnych owocowych kulek, a także zbłąkanych pesteczek. Oba wcielenia działkowego dodatku po rozgryzieniu okazały się świeże, pełne smaku, cierpkie w charakterystyczny i cudowny sposób. Pląsały w przyjemnie kremowej, acz wciąż niesympatycznie rzadkiej konsystencji jogurtu. Całość niestety przypominała jogurt pitny.
Za jakość – czyli mięsistość, świeżość – oraz smak owoców bez wahania przyznaję Smakom Lata w wariancie Czarna porzeczka maksimum punktów. Niestety to nie wszystko. Na drugim miejscu w składzie produktu znalazł się cukier, co było odczuwalne aż nazbyt. Do tego dochodzi rzadka konsystencja, która wyklucza ponowny zakup. Z ogromnym bólem serca wystawiam tylko 4 chi.
Ocena: 4 chi
Jogurt Smaki Lata Agrest
Jogurty z serii Smaki Lata jak zwykle kupiłam podwójnie, jednak po degustacji wariantu Czarna porzeczka nadprogramową trójkę oddałam mamie. Wtedy też zwróciłam się ku Agrestowi, wciąż licząc na dobry smak i powrót wspomnień z dzieciństwa, acz nie nastawiając się na lepszą konsystencję czy niższą słodycz.
Sytuacja powtórzyła się niemal w stu procentach, przy czym tym razem w atrakcyjnym wizualnie kubeczku spotkała mnie nie fioletowa, ale zielonkawa rzadzizna. Nie zaskoczył mnie także zapach jogurtu, który odpowiadał śmietanie lub jogurtowi śmietanowemu. Owoców niestety nie wyczułam.
Pierwsza łyżeczka zielonego produktu z serii Smaki Lata przyniosła mi głównie cukier. Między zębami pałętały się agrestowe skórki oraz pesteczki. Było ich dużo, co bardzo mnie ucieszyło. Do aksamitności konsystencji ponownie nie mam żadnych zastrzeżeń, ale rzadkość? Nie za dobrze. Smak z kolei był agrestowy, lecz nazbyt delikatny. Chował się za potężną cukrowością. Sądzę, że gdyby rozrobić jogurt na pół z naturalnym serkiem homogenizowanym, mogłoby wyjść coś naprawdę zacnego, bo i gęstego, i umiarkowanego pod względem słodyczy. Komu jednak chce się kombinować?
Ocena: 4 chi
Jogurt Smaki Lata Rabarbar
Dzień po oddaniu mamie nadprogramowej tury Smaków Lata zastanawiałam się jeszcze, czy nie postąpiłam zbyt pochopnie. Może Czarna porzeczka nie była aż taka cukrowa? Może to ja miałam zły dzień? Degustacja wersji agrestowej utwierdziła mnie jednak w przekonaniu, że podjęłam słuszną decyzję. Obecnie coraz częściej dochodzę do wniosku, że jogurty z Lidla są pyszne, ale jednorazowe.
O ile poprzednie wersje jogurtu z działkowej serii były rzadkie, o tyle rabarbarowa przypominała siki wodę. Ale to nic. Ponieważ kocham smak rabarbaru, bardzo się starałam, by nie uronić ani kropli. A co się w takich sytuacjach dzieje? Oczywiście los robi człowiekowi na złość, w związku z czym oblepione sporą ilością jogurtu wieczko wykonało salto godne profesjonalnego akrobaty i wesoło spłynęło po szafce.
Kolor produktu był ładny, szedł w mój ukochany róż. W rzadkawym ciele właściwym pływały cienkie i delikatne włókna rabarbaru, które nadawały całości cudownego zapachu. Łączyły się z cukrem, stając z nim na równi. Całość przypominała uwielbianą i często jadaną przeze mnie w dzieciństwie drożdżówkę z jabłkiem, rabarbarem i nieprzyzwoitą ilością kruszonki. Podobnie zachwycający okazał się smak, który z jednej strony serwował nieznającą litości cukrowość, z drugiej intensywny rabarbar. Zdecydowanie był to najsmaczniejszy wariant z serii Smaki Lata.
Ocena: 4 chi ze wstążką
(z choć odrobinę niższą słodyczą byłoby 5 chi)
Masz racje,królowa taktu ;) Ale i królowa chiuau,słodyczy,blogosfery i w ogóle ;)
Nie jadłam tych jogurtów wiec nie mogę sie wypowiedzieć,ale mimo wszystko spróbowałabym rabarbaru bo to tali niecodzienny wariant ;)
Takt to trochę co innego. I chi… czego?! :D
Może jeszcze nadrobisz, bo w sumie czemu nie?
Według mnie nie ważne kiedy ale ważne, ze w ogóle wrzucasz – lepiej później niż wcale :) Masz swoj grafik i jego soę trzymasz :)
Jogurt porzeczkowy ze względu na wyraźną obecność owoców najprawdopodobniej przypadł by do gustu mojemu tacie. Gorzej ze smakiem. Tato lubi słodkie, ale nie przesłodzone, wiec z tego co napisałaś tutaj mógłby narzekać. Pozostałe wersje smaków, to nie smaki mojego taty, więc nawet po nie by nie sięgnął ;) Zgadzam się z Zuzą, ze ten rabarbarowy to dosć niespotykany wariant jeśli chodzi o jogurty ;)
Niestety Lidl przesładza sporo produktów. Na wszelki wypadek trzymaj tatę z daleka ;)
Można sobie poudawać, że chodzi o to, że wiesz: latem zebrali te owoce, ogarnęli i dopiero się przetworzone w jogurtach na koniec pojawiły! Naturalny proces ich tworzenia musi potrwać, pewnie wszystko robią ręcznie. xD
Czy ma sens? Pewnie, że ma! Tak, jak sama napisałaś, ale według mnie KAŻDA zjedzona rzecz jakoś wpływa potem na odbiór innych. Człowiek doświadczenie zdobywa.
I co z tego, że fajne owoce, jak słodkie i rzadkie to? Taki agrest – po co go tak zasładzać, że główny smak to słodycz? W końcu jak ktoś kupuje coś agrestowego, to chyba można uznać, że oczekuje raczej kwasku czy coś…?
Rabarbarowe siki, a to już w ogóle… xD Szkoda, że nie posiedzieli nad nim dłużej, a to nie, zawsze coś musi być. Dlatego nie lubię sklepowych owocowych jogurtów.
No tak. Leżakowanie, dojrzewanie i te sprawy, żeby do konsumentów dotarł produkt jak najlepszej jakości ;)
Ja na pewno chciałam kwasek, a tu d… Może gdyby posiedzieli nad jogurtem do zimy, wyszedłby lepszy. Na wszelki wypadek do zimy 2017 lub 2018. Nie ma się co spieszyć.
Może producent ma z tymi smakami tak, jak ja z przyprawami korzennymi na wiosnę?
Ze względu na skład, to na pewno nie są produkty dla mnie, ale swoją drogą to ciekawe, że producenci teraz „wracają do natury” – kwaskowy rabarbar, agrest czy czarna porzeczka nie cieszą się zbytnią popularnością w wersji „solo”, więc interesujące jest, że zaryzykowali i wprowadzili produkty w tych smakach :D Piątnica miała podobne warianty (tak, pamiętam recenzje :D).
A co do publikowania długo po konsumpcji to i mnie się to zdarza, choć jakichś specjalnych limitek nie recenzuję :P
Może właśnie wracają dlatego, że rzadkie i mało popularne? Wyróżnia się na półce.
Nawet nie wiedziałam, że takie jogurty pojawiły się w Lidlu i nie żałuję, bo to nie moje smaki. Może gdyby były super gęste to bym pożałowała :D
Gdyby były gęstsze, to może zniosłabym cukrowość.
Momentalnie przypomniały mi się walające skórki pod krzakiem. Szkoda tego agrestu. Był potencjał. Reszta jest mi obojętna.
Ja wrzucałam w krzaki, żeby nie było śladu zbrodni :D
Wszystkie nam smakowały aczkolwiek tylko czarną porzeczkę nadal zdarza nam się kupić ;)
Nie za słodko?
My zawsze ale to zawsze owocowe jogurty rozrabiamy pół na pół z jogurtem naturalnym :)
Aaaa… ble :D