Bakalland, Koko Loko

Rok temu – zaopatrując się w wówczas nowe bakaliowe przekąski marki Bakalland – nie mogłam pominąć Koko Loko, gdzie obok małych kosteczek kokosa w czekoladzie występowały moje ukochane nerkowce. Również obleczone kokosem, a konkretnie płatkami, myśl ta jednak wcale mnie nie odstręczała. No dobra, może trochę. Podobna ilość kokosowości to trochę zbyt wiele jak na jedną Olgę. Zresztą zestawienie bakalii z czekoladkami też pozostawało pod znakiem zapytania. Coś mi w nim nie pasowało. Ufff… Bezpieczniej będzie chyba napisać, że byłam ciekawa produktu, ani nie wykazując nadmiernego entuzjazmu, ani nie skazując go na najniższą ocenę jeszcze przez degustacją.

Bakalland, Koko Loko, prażone orzechy nerkowca i kostka kokosowa w mlecznej czekoladzie, copyright Olga Kublik

Koko Loko

W bakallandowym Koko Loko orzechy zajmują 40% produktu, z czego należy rozłożyć je jeszcze na: 1) część właściwą (85% z tych 40%), 2) cukier, 3) płatki kokosowe. Tak bardzo uczciwie i zdrowo! Prawdopodobnie wpływają na aromat przekąski, choć dla mnie przypominał on raczej suszone grzyby. Kokosowa kostka pachniała dopiero po rozkrojeniu. Przywodziła na myśl Kokoski marki Mieszko.

Bakalland, Koko Loko, prażone orzechy nerkowca i kostka kokosowa w mlecznej czekoladzie, copyright Olga Kublik

Kokosowe czekoladki były twarde i zwarte, w niczym nie przypominały Bounty’ego. W mojej paczce znalazło sie ich 12, co stanowiło przewagę nad 10 orzechami. Czekolada okazała się cienka, proszkowata, bez choćby zalążka bagienkowości. Słodka, mleczna, w smaku przyzwoita. Kokosowe nadzienie zostało wycięte w niemal idealny sześcian. Choć spodziewałam się, że będzie kremowe, przypominało raczej bryłkę wysuszonych i chrzęszczących, skompresowanych wraz z cukrem wiórków. O tyle dobrze, że zmniejszenie ich rozmiaru wpłynęło na brak zagrożenia memłaniem się.

Bakalland, Koko Loko, prażone orzechy nerkowca i kostka kokosowa w mlecznej czekoladzie, copyright Olga Kublik

Nerkowce, ze względu na które kupiłam Koko Loko, były dwojakie: raz podejrzanie i tłuszczowo ciemne, raz zwykłe, jasne. Wszystkie występowały w przyjemnym rozmiarze i przypominały nie nerki, a krewetki. W dotyku były lepkie, bo obtoczono je w różnego rodzaju cukrowych substancjach. W konsystencji okazały się miękkie, niemal rozlazłe. Nie chrupały, bo wciągnęły wilgoć i tłuszcz. Otaczający je cukier był obmierzły, gumowaty, współtworzył z orzechem jedność. Ohyda. Z pewnością były to najgorsze nerkowce, z jakimi kiedykolwiek się spotkałam.

Bakalland, Koko Loko, prażone orzechy nerkowca i kostka kokosowa w mlecznej czekoladzie, copyright Olga Kublik

Koko Loko to nie tylko jedna z gorszych bakaliowych mieszanek marki Bakalland, ale w ogóle bardzo kiepski produkt. Czekoladki są przesadnie twarde, sprawiają wrażenie starych. Kokosa jest w nich zawrotne 17%, i to z 45%, które zajmuje całe nadzienie. Reszta to skrobia pszenna, syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, glukoza, żelatyna i sól. Producent zapomniał jeszcze o dziadzie i babie. To coś w ogóle ma czelność leżeć w drogeriach i alejkach ze zdrową żywnością? Dobre sobie! Sprawy nie ratują nawet nerkowce, które przypominają kawałek cukrowo-tłuszczowej gumy. Dodatkowy punkt przyznaję tylko dlatego, że da się to przełknąć bez odruchu wymiotnego.

Ocena: 2 chi


Skład i wartości odżywcze:

Bakalland, Koko Loko, prażone orzechy nerkowca i kostka kokosowa w mlecznej czekoladzie, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

25 myśli na temat “Bakalland, Koko Loko

  1. Mi smakowało najbardziej ze wszystkich,wcale nie stare ;) I Nerkowce mniam i ,,czekoladka,, ;) Ale szanuje twoje zdanie ;)

  2. Lepkie, zawilgocone i zacukrzone nerkowce… o fu. Nie wiem, czy byłabym w stanie przełknąć to bez odruchu wymiotnego, więc naprawdę się cieszę, że to oddałam. Chociaż raz miałam dobre (choć chyba bardziej adekwatne i precyzyjne będzie tu słowo „trafne”) przeczucie co do słodycza-nowości!

  3. Nerkowce, bardziej niż krewetki, przypominają mi nerki dotknięte kamicą… Ogólnie nie wygląda to apetycznie, choć taka mieszanka powinna taka być.

          1. Tych nerek tam było kilka, więc jest opcja, że obydwie żyjemy bez… Rysopis mojej odpowiada i zobaczymy, czy na najbliższym usg ujrzę jeszcze nerusię :P Jak nie, to wiem co się z nią stało :D

    1. To chociaż w połowie Wam się poszczęściło. Nerkowce można potratować jako poobiednią gumę.

  4. Tak naprawdę, to całą paczkę kupiłbym ze względu na nerkowce. Feilix w miodzie jest extra, a tu takie zaskoczenie. Wysuszone i chrzęszczące wiórki jeszcze byłbym w stanie przełknąć, ale skapciałych orzechów… nie bardzo. Szkoda.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.