Bałtyk, Whisky & Coffee

Czas na penetrowanie asortymentu marek, których nazwy powstały w wyniku inspiracji geografią i urbanistyką Polski. Był Wawel, była Odra, była Wisła, dziś zaś na tapet wzięłam Bałtyk – producenta słodyczy wszelakich, od lizaków zaczynając, na bombonierkach kończąc.

Czekoladę z alkoholowej serii Bałtyku – tytułową Whisky & Coffee – upolowałam podczas wyprawy z moją słodyczową wróżką do Netto. Planowałyśmy zakupić Nussini Cocos Milki, wyszłyśmy z pełnymi torbami. Klasyka gatunku. Nic nie poradzę, że zobaczenie produktów potencjalnie rewelacyjnych nie sprzyja trzymaniu rąk przy sobie. Poza tym bohaterka dzisiejszej recenzji stanowiła dla mnie nowość, której bardzo chciałam dać jedną z trzech blogowych szans.

Bałtyk, Whisky & Coffee, mleczna czekolada z nadzieniem o smaku whisky i kawy, copyright Olga Kublik

Whisky & Coffee

Whisky? Kawa? Mleczna czekolada? Nie mogło być lepiej!

…w porządku, trochę mogło, skład bowiem ujawnia niską zawartość miazgi kakaowej, kawy jest 0,2%, a zamiast tytułowego alkoholu pojawił się spirytus. W tym wypadku argumentem obronnym może być jednak fakt, że nie jest to Lindt, ale czekolada z przeciętnej półki cenowej. Poza tym względnie niska liczba jednostek biodrowych w 100 g wynagradza niedociągnięcia surowcowe.

Bałtyk, Whisky & Coffee, mleczna czekolada z nadzieniem o smaku whisky i kawy, copyright Olga Kublik

Tabliczka Whisky & Coffee zachwyca od pierwszego spojrzenia. Przynajmniej mnie. Ma urodziwą szatę graficzną, jest elegancka, lecz ani pretensjonalna, ani wymuszona. Tabliczka pachnie intensywnie alkoholowo, przywodzi na myśl wypełnione kremem czekoladowo-adwokatowym czekoladki z bombonierki albo wedlowskiego Pawełka. Pod tym względem zasługuje na unicorna. W konsystencji jest zaskakująco twarda jak na twór mleczny. Łamie się z trzaskiem.

Bałtyk, Whisky & Coffee, mleczna czekolada z nadzieniem o smaku whisky i kawy, copyright Olga Kublik

Pierwszy gryz czekolady kontynuuje wrażenie, że jest bardzo twarda (w efekcie wrażenie ustępuje faktowi). W smaku najpierw daje o sobie znać wysoka słodycz, następnie zaś równie mocno odczuwalna mleczność. Nie jest to produkt najlepszej jakości, ale smakuje wybornie. Z kolei w konsystencji Whisky & Coffee jest proszkowata. Ma potencjał do stworzenia bagienka, niestety go nie wykorzystuje.

Bałtyk, Whisky & Coffee, mleczna czekolada z nadzieniem o smaku whisky i kawy, copyright Olga Kublik

Najciekawszym elementem czekolady jest oczywiście nadzienie. Sądziłam, że występuje w postaci płynnej, jednak byłam daleka od prawdy. Krem okazał się gęsty, jednolity, tłusty, wręcz musowy. W smaku kawowy i alkoholowy, gorzki i owocowy (truskawkowy!). Zawarty w składzie spirytus leciutko szczypie w język i sprawia, że mięsień drętwieje. To ostatnie, rzecz jasna, dorzucam do zbioru plusów.

Bałtyk, Whisky & Coffee, mleczna czekolada z nadzieniem o smaku whisky i kawy, copyright Olga Kublik

Po dwóch kostkach Whisky & Coffee czułam w sobie alkohol, co zapewne było efektem faktu, iż przez chory żołądek rzadko sięgam po napoje mocniejsze od herbaty. A na dwóch przecież nie poprzestałam. Czekolada przypominała mi zawartość bombonierki, w której jakiś szaleniec wymieszał kawę z truskawkami i spirytusem. Gdyby nie proszkowatość pysznej mlecznej powłoki, bohaterka dzisiejszej recenzji bez wątpienia zyskałaby 6 chi. Z przyjemnością do niej wrócę, a także kupię inne bałtyckie tabliczki.

Ocena: 5 chi ze wstążką


Skład i wartości odżywcze:

Bałtyk, Whisky & Coffee, mleczna czekolada z nadzieniem o smaku whisky i kawy, skład i wartości odżywcze, copyright Olga Kublik

24 myśli na temat “Bałtyk, Whisky & Coffee

  1. Zaskoczyłas mnie taka pozytywna recenzja. Nigdy po słodycze tej firmy nie sięgnęłam, a tu proszę. Może się skuszę ;)

  2. Jakoś kiedyś w komentarzach u Ciebie pisałam, że kupiłam a to czekolady Baron z Biedronki, a to coś tam, więc tak, dopuszczam, że zwykłe firmy też mogą coś w porządku zrobić. Od tej jednak trzymałabym się z daleka, bo pamiętam, że kilka lat temu (dwa? trzy?) temu kupiłam ciotce z tej serii (ale chyba z jakimś likierem?) i pamiętam, że nam obu wyjątkowo nie smakowała. Pamiętam też, że cieszyłam się z tego, że nadzienie można było zaliczyć raczej do stałego, choć pamiętam, że było mi za tłuste. Ten jednak nie wygląda na aż tak tłusty. No i w sumie dwa-trzy lata na rynku słodyczy to jednak sporo.
    Czy dobrze bym zrobiła, że trzymałabym się od niej z daleka? Nie wiem już sama. Po przeczytaniu trochę mnie zaciekawiła, chociaż nie jestem pewna, czy połączenie kawy, alkoholu i truskawek by mi tu pasowało. Mocna alkoholowość na plus, ale… Hm, jak ona się ma do mocy alkoholu w truflach Odry?
    Gdyby Mama ją miała, musiałabym spróbować, sama pewnie raczej bym nie kupiła.

    1. W czekoladzie z Bałtyku alkoholowość jest wyższa niż w Truflach z Odry. Tak przynajmniej mi się wydaje, bo cukierki jadłam dawno.

          1. No i mniej więcej jak mówiłam, tak zrobiłam. Kupiłam ją „pod Mamę” i… cukrowość mnie powaliła. Alkohol mocny, acz nie tak, jak się spodziewałam, ale że widzę zmiany w tabeli, to poniekąd do naszej różnicy gustów i zmiany producenta się pewnie dołożyły.

            PS Lindtowi Whisky odebrali 3 % tego płynu szczęścia. Pewnie ci przy liniach produkcyjnych sobie na boku popijają. Jakaś międzynarodowa plaga.

            1. Kolejny producent postanowił zaczarować skład?! Jezu… To już serio plaga.

              PS Szkoda gadać. Warto tę tabliczkę w ogóle kupić? Macałam ją w Biedronce, ale cena nie za fajna. Skoro mam płacić za mniej alkoholu, nie wiem, czy chcę.

  3. Na pewno jadłam czekoladę tej firmy, ale chyba nie z alkoholem… Nie pamiętam dobrze, ale pamiętam ten kształt kostek (wyraźna „górka”), w której kryło się płynno-ciągnące nadzienie. Tylko pamiętam, że sama czekolada była bardziej plastikowa w smaku – pewnie zmienili skład, bo jadłam ją naprawdę daaaawno temu.

    Jeśli chodzi o ten konkretnie wariant, to jestem na nie, bo nie lubię alkoholu w słodyczach (no dobra – spróbowałabym, ale na próbie by się skończyło :P).

    1. Plastikowa czekolada i płynne nadzienie? Na pewno nie w tej serii ;)
      Może rzeczywiście coś zmienili. Opakowania wydają się dosyć… nowe. Albo po prostu tabliczki dobrze się maskują, bo nigdy wcześniej ich nie widziałam.

  4. Ja się będę trzymać od niej z daleka, bo słodyczy z alkoholem jeść ani nie powinnam, ani ich nie lubię. Też bym się spodziewała po tej czekoladzie płynnego nadzienia…

  5. Przedostatnia fotka ratuje produkt. Choć mógłbym pisać, że wygląda jak glizda itp. to się powstrzymam. Dzięki swojej mięsistości wygląda o niebo lepiej. Płynny łyskacz byłby średni, żeby nie powiedzieć do dupy.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.